e-wesele.pl
różności => Pogaduchy => Wątek zaczęty przez: Lemmy w 25 Lutego 2008, 17:20
-
Hej dziewczyny,
Właśnie rozdziera mnie coś, co niektóre z Was zapewne już przeżyły, niektóre będą z tym walczyć.
W środę zaczynam nową pracę. Najpierw mam tydzień próbny, po którym okaże się co dalej.
Najgorsze jest to, że zamiast cieszyć się tym, że po wielu miesiącach poszukiwań, pracę znalazłam (i to fajną), ja jestem przerażona i co chwilę wylewam litry łez. Boli mnie głowa, jestem spanikowana, a do szefa i całej firmy czuję totalną odrazę.
Tłumaczę sobie na wszelkie możliwe sposoby, że będzie ok, że dam radę, ale po chwili wpadam w rozpacz. Nigdy aż tak się nie zachowywałam!
Przeraża mnie trochę jeszcze to, że na dzień dobry dostałam samodzielne stanowisko. Facet (szef) stwierdził, że mu brakuje osoby od wizerunku firmy i ja będę się właśnie PR zajmować.
Nie znam rynku, nie znam ludzi i mam w tym małe doświadczenie... Boję się, przerażam i załamuję. A z takim podejściem wiele nie zdziałam!
Napiszcie, jak można przetrwać w nowej firmie?
-
Trudno radzic komus kogo tak naprawde nie znasz, jak przetrwac..ja przechodzilam to 4 m-ce temu, z tym ze ja mam kilkuletnie doswiadczenie w pracy i dosc czeste zmiany, gdyz dosc szybko awansowalam i przechodzilam z firmy do firmy..dopoki pracowalam w tej samej branzy bylov ok..i nagle..cztery miesiace temu przeszlam z handlu na finanse..szok..bylo ciezko..postawilam na ciezka pracę i na udowodnienie wszystkim a przede wszystkim sobie, ze dam rade..duzo czasu poswiecalam pracy by byc najlepsza..teraz po 4 m-ca jest juz ok..pewnie ze najlepsza nie jestem, ale w koncu, widzac moje zaangazowanie i wysilek zosalam doceniona
moja rada..wiara w siebie i ciezka praca na 100% normy..a do tego usmiech..on wiele rozładowuje i pomaga w budowaniu dobrych relacji w zespole, a dobra atmosfera to połowa sukcesu.Nie mozna wszystkiego brac do siebie..i najwazniejsze..postaw sobie cel i chwal samą siebie jak go osiągniesz, by móc wyznaczac sobie następny..droga do sukcesu płynie z nas samych..
powodzenia:-)
-
Dzięki Iza!
Właśnie to tak jest, zmieniam po części branżę i po raz pierwszy nie jestem sama sobie szefem...
-
Karolka kochanie moje.......
Może ja nie będę dobrym przykładem, ale opiszę Ci coś.
Zaraz po studiach (czytaj: zielona jak trawa na wiosnę z zerowym doświadczeniem, a wiedzą taka że wstyd pisać) dostałam pracę w dużej, znanej firmie produkującej galaretki, kisiele, budynie i takie tam. Zostałam specem w Dziale Rozwoju Produktu. Byłam szczęśliwa i przerażona jednocześnie.... To było to co chciałam robić, ale nie miałam o tym bladego pojęcia.....
Moja kierowniczka (starsza o 3 lata ode mnie) okazała się ambitną, zarozumiałą cholerą. Po 2 tygodniach pracy pt. podaj, przestaw, pozamiataj, kierowniczka "rozchorowała się" razem z jest zastępczynią (bardziej przyjemna osoba). Nie zostawiła mi nr tel, haseł do systemu, nic..... a tu stoi nade mną kilka osób i każdy coś chce, każdy się pruje, a to o receptury nowe, a to o próbki na wysyłkę, a to o zatwierdzenie opakowań..... MAKABRA....
Jednak postanowiłam udowodnić im a przede wszystkim tej cholernej kierowniczce, że dam rade !!!!
Popytałam kika przyjaznych osób co i jak, zdobyłam nr do kier (i tak miała non stop wyłączony), zalogowałam się do systemu, nauczyłam się go i poszło..... po 3 dniach wszyscy mieli to co chcieli i oczy im z orbit wyłaziły.....
Owszem w domu odreagowywałam to wszystko płaczem, ale przeszło po tygodniu ;)
Kierowniczka jak sie okazało była w ciąży i juz nie wróciła, zastępca wróciła po 6 miesiącach ;) Dostałam nową kierowniczkę, pomoc w postaci cudownej koleżanki i było super. Do czasu, ale o tym już nie będę pisała ;)
Karolka i Ty też dasz sobie doskonale radę ze wszystkim. Nikt Cie nie zabije jak zapytasz na początku o parę rzeczy istotnych dla Ciebie..... gorzej jak będziesz zielona po kilku miesiącach ;) Na początku zawsze masz prawo pytać :)
Ja trzymam mocno kciuki i wierzę że dasz rade, bo kto jak nie TY ?! :D ;)
-
Andzia, dziękuję!!!!!
Muszę się pokazać, muszę wygrać sama ze sobą. Nie ma innego wyjścia!
Ja jakoś podświadomie uznałam pracę jako koniec życia. A tak przecież nie jest! Zawsze jeszcze jest wieczór z mężydełkiem :)
-
Andzia, dziękuję!!!!!
Muszę się pokazać, muszę wygrać sama ze sobą. Nie ma innego wyjścia!
Ja jakoś podświadomie uznałam pracę jako koniec życia. A tak przecież nie jest! Zawsze jeszcze jest wieczór z mężydełkiem :)
TAk trzymać !!!!! :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2:
-
Andzia ty to jestes zdolna bestia :ok: a tobie Lemmy szczerze GRATULUJE :brawo:
-
Andzia ty to jestes zdolna bestia :ok:
Eeeee tam, poprostu trzeba było utrzeć nosa niektórym.... ;)
-
Andzia ty to jestes zdolna bestia :ok:
Eeeee tam, poprostu trzeba było utrzeć nosa niektórym.... ;)
To jest mój problem. Zbyt często chcę komuś utrzeć nosa. A nie zawsze można i nie zawsze się udaje.