e-wesele.pl
Bebikowo => Bebikowe różności => Wątek zaczęty przez: Maja w 10 Listopada 2006, 08:04
-
Dzisiaj czytałam, polecam lekturę tego artykułu - wstrząsneło to mną.
Nie wiem, jak Wy ale ja w życiu nie zdecydowałabym się na uśmiercenie własnego dziecka - uważam, że to nie mnie decydować o życiu i śmierci...oglądałam też kiedyś film o chłopcu wymienionym w artykule (tym z rakiem skóry). Poza cierpieniem przeżył wiele pięknych chwil w swoim życiu, czy tego żałował....
Tutaj link eutanazja noworodków (http://wiadomosci.onet.pl/1371031,242,kioskart.html)
-
Przeczytałam...ciarki mi przeszły...nigdy bym nie zdecydowała sie na usunięcie czy uśmiercenie własnego dziecka.
-
Straszne :cry: Ten liberalizm we wszystkich dziedzinach zycia mnie czasami przeraża :roll:
uważam, że to nie mnie decydować o życiu i śmierci...
Zgadzam sie tym w pełni :?
Czytając ten artykuł pomyslalam sobie o czymś co przeczytałam wczoraj a co bardzo mną wstrząsnęło, a mianowicie o śmierci nowonarodzonego dziecka aktorki Aleksandry Nieśpielak. Maluch zmarł kilka godzin po urodzeniu na ciężką wadę serca :cry: Zastanawiam się dlaczego lekarze wcześniej tego nie odkryli :cry: I po 9 miesiącach noszenia dziecka pod sercem matka straciła je zaraz po porodzie :cry: Okropnie doświadczył ją los..... :cry:
-
Dziewczyny nie wypowiadajcie się zbyt pochopnie te tematy, których same nie doświadczyłyście.
Nie jestem zwolennikiem eutanazji…ale to jest temat rzeka.
Np., która w Was może wypowiedzieć się na temat, tzw zaniechania uporczywej terapii.
A ja się z tym często spotykam i mam wielce mieszane uczucia.
-
ciężki temat...nie mogę powiedzieć co bym zrobiła bo nigdy nie byłam w takeij sytuacji....to coś w stylu bohaterstwo w obliczu śmierci....można się zaklinać a i tak nie wiadomo jka się postąpi dopóki cię to nie spotka... dlatego zgadzam się z Lilką...ja też nie jestem zwolennikiem eutanazji ale wiem że do końca nie zdaję sobie sprawy z tego jak bym postąpiła gdyby to mnie spotkało.
-
która w Was może wypowiedzieć się na temat, tzw zaniechania uporczywej terapii
ja mogę od tej najgorszej strony - od strony kochającej i nie tracącej wiary rodziny.... :|
-
Maluch zmarł kilka godzin po urodzeniu na ciężką wadę serca Zastanawiam się dlaczego lekarze wcześniej tego nie odkryli
Czytałam ostatnio artykuł w gazecie "Twoje 9 miesięcy", że dużo lekarzy ginekologów nie potrafią ocenić na usg czy serce malucha jest dobrze zbudowane; tym samym mama nie jest kierowana do odpowiedniego speecjalisty i odpowiedniej kliniki i takiemu maluszkowi nie można pomóc od razu po porodzie. A jeśli chodzi o operację to lliczy się każda minuta. Piszą tam, że na 100 dzieci rodzących się z wadą serca tylko 10 % jest diagnozowanych wcześniej (czyli przed porodem) :!:
Np., która w Was może wypowiedzieć się na temat, tzw zaniechania uporczywej terapii.
ten temat to rzeka...nie znajdzie się tzw. "złotego środka". oglądałam kiedyś angielski dokument medyczny (jak dla mnie też trochę wstrząsający) o wcześniakach, które pomimo wielotygodniowej terapi nie reagowały na leczenie i nie miały szans na przeżycie. To był straszny program...ale takie jest życie... Mówili też o chłopcu, kóry został odłączony od aparatury....rodzice opowiadali, że z chwilą odłączenia i wyjęcia rurki od respiratora na tej maleńkiej buźce pojawił się wyraz ulgi i uśmiechu.....
-
oglądałam też kiedyś film o chłopcu wymienionym w artykule (tym z rakiem skóry). Poza cierpieniem przeżył wiele pięknych chwil w swoim życiu, czy tego żałował....
Też widziałam...Ciężko mi odpowiedzieć na to ptanie. Raczej nie
-
Widzisz Maju a ja od strony lekarza, który widzi jak marnują sie pieniadze podatników na tzw "paliatywną chemioterapię", dla osoby u której to bezsensowne leczenie przynosi tylko powikłania.
Byłam lekarzem leczącym, te powikłania właśnie.
A z drugiej strony brak funduszów na leczenie ludzi rokujących (pracowałam wcześniej na hematologii)
Czasem naprawdę najważniejszą rzeczą jest dobra śmierć. Nawet greccy filozofowie o tym pisali.
Nie ma gorszej śmierci niż na szpitalnym łóżku, w zimnych ścianach, na osobnej sali, w samotności...a to funduje się właśnie bezsensowną uporczywą terapią.
I nie mówię tego tylko ze strony lekarza, ale człowieka...ja też mam rodzinę...
Ale to nie o noworodkach....