e-wesele.pl
różności => Pogaduchy => Wątek zaczęty przez: goni@ w 3 Października 2006, 13:34
-
No dobra,założyłam temacik,bo chcę się z kimś podzielić radosną nowinką dla mnie....
Brałam udział w konkursie na opowiadanie o miłości netowej...
Napisałam jedno opowiadanie i mam drugie miejsce...Wiem,że to może nie super klasa,bo nie pierwsze,ale spośród ponad 15000 zgłoszeń mieć drugie miejsce :wink:
Dobra ja w każdym razie się cieszę... :wink:
Teraz jeszcze trzymajcie kciuki za tydzień dowiem się czy tomik moich wierszy zostanie wydany :roll:
Aaaaa to fragment mojego opowiadania: :wink:
ŻYCIE TO NIE BAJKA
Natrętny dzwonek budzika wyrwał Tomka ze snu.Zapomniał,że od dziś ma urlop i może się wylegiwać do południa.Był zły,że wieczorem nie zmienił godziny pobudki,ale po chwili zdał sobie sprawę,że to nic by nie dało.Tyle lat wstawał o tej porze i prędzej czy później obudziłby się,kilka minut po godzinie pobudki.Fakt,że całą noc zarwał-czytał książkę...Teraz jednak nie mógł już zasnąć ponownie.Wiercił się,kręcił z boku na bok.W końcu westchnął,przeciągnął się i wstał.Prysznic,śniadanie i zaczął się zastanawiać co teraz zrobić...Tyle lat pracował,nie martwił się co zrobić z wolnym czasem,bo go nie miał.Od rana do nocy praca...
Nie miał życia towarzyskiego...Boże,teraz zdał sobie sprawę,że ma 35 lat na karku i nie ma kobiety...
Miał kiedyś dziewczynę,byli szczęśliwi,tak myślał,ale jej nie pasowało życie z jednym facetem.Wolała kilku naraz,a tego Tomek nie zniósł.Wszystko,tylko nie zdrada...
Dlatego żeby zapomnieć rzucił się w wir pracy.Aż w końcu szef zarządził,że musi wziąść urlop.Nie miał wolnego od 3 lat...Naprawdę nie wiedział co ze sobą zrobić...
A gdyby tak...Nie ,to dla podlotków.On nie będzie bawił się w czaty...Jego koledzy buszowali po Internecie,w domu przykładni mężowie,a dla rozrywki podrywali panienki na czatach...
Jednak po chwili zmienił zdanie...
"Tyle pokoi,który wybrać?"-myślał.
Zaczął przeglądać nazwy,aż jedna zwróciła jego uwagę"Życie to nie bajka!"-tak się nazywał jeden z pokoików.Wszedł,była tam tylko jedna osoba-"samotna"...
Już miał wyjść,kiedy jego uwagę zwrócił temat:"Zdrada to nie jest najcięższe przewinienie człowieka"
"Co jest?"-pomyślał
Nawiązał rozmowę,rozmawiali długo i szczerze.
-
Gratuluję :!: :D Całkiem fajnie się zapowiada.
-
ale spośród ponad 15000 zgłoszeń mieć drugie miejsce
super!!! gratuluję :mrgreen: ja tez bym szlała z radości :D a poczytam z przyjemnością w domku :)
-
EEeee, no moje gratulacje :D to jest naprawde cos :mrgreen:
A moze pokazesz nam jakis swoj wiersz :?: :D
-
Drugie miejsce to wysoko :D
A coś wygrałaś ? :mrgreen:
-
Gratulacje. :)
-
Gratulacje.... :mrgreen: Fajny fragment tej opowieści. :ok:
-
Gratuluje super nowina:):):):)
-
Napisałam jedno opowiadanie i mam drugie miejsce...Wiem,że to może nie super klasa,bo nie pierwsze,ale spośród ponad 15000 zgłoszeń mieć drugie miejsce
No, ba! Rewelacja! Niewiedziałam, że kryje się między nami talent pisarski!
Może kiedyś (a napewno!) dostaniesz nagrodę NIKE!
Moje gratulacje :D
________________
(http://vsdi.net/count/wed/i/meter30658.png) (http://vsdi.net/count)
(http://lilypie.com/pic/060928/eFVQ.jpg)(http://b1.lilypie.com/sxYxp2/.png) (http://lilypie.com)
-
e.. no zacnie..... gratuluję
a moize tak podeślesz to zwycięskie opowiadanie do uroczystości ????
-
Super - gratuluję :)
Lekko napisane, chętnie przeczytałabym całe - można gdzieś znaleźć albo dostać :mrgreen:
Dla Goni pewnie ważniejsza od nagród jest satysfakcja :) że jej twórczość się spodobała :wink:
-
Gratuluję!!! Amoże zapodasz nam swoje opowiadanie w odcinkach?? Jakiś nowy pisarski wątek?? To fajnie, że jesteś wśród nas !!!
-
ooo no proszę!! jaki talent nam się trafił :D Gratuluje serdecznie!! :mrgreen:
-
gartuluje telentu i pomysłowości... Opowiadanko zapowiada się bardzo ładne...można gdzieś poczytać całe :?:
-
....aż nabrałam ochoty na przeczytanie całości... :P :D
-
Swietne opowiadanie Goniu, gratuluje nagrody :Daje_kwiatka:
-
:oops: no teraz to aż pąsów dostałam,takie pochwały :oops:
Dziękuję...
Co do nagrody to honorarium i zlecenia na pisanie w gazecie oragnizującej konkurs :D
Ale tak jak napisała Tajusia najwazniejsza jest dla mnie satysfakcja...
Opowiadanie mogę dać w całosci,ale właściwie nie wiem gdzie by to umieścić,niebardzo rozumiem to co napisała monia :?
a moize tak podeślesz to zwycięskie opowiadanie do uroczystości ????
Co znaczy uroczystości??? Wybacz ,ale nie kumam :oops:
Co do wierszyka to proszę bardzo oto jeden z nich:
-Wspomnienia-
Jeszcze ciągle gdzieś głęboko
Drzemią we mnie te wspomnienia
Jeszcze ciągle chcę powrotu
Strzegę się od zapomnienia
Zamiast głosu Twego,słucham
Szumu morza w tamtej muszli,
Którą w rękę mi włożyłeś
Zanim inni przyszli
I wspominam obietnice
Dane wszystkim i nikomu,
I ostatnie zapatrzenie
W ciemne okna Twego domu.
Pozdrawiam dziewczyny i jeszcze raz dziekuję...Cieszę się,że cieszycie się ze mną :D
-
Co znaczy uroczystości???
Gosiu "Uroczystosc" to taka gazetka dla przyszlych mlodych par.
Tutaj masz link do najnowszego wydania
http://e-wesele.pl/redakcja.php?kid=548&tid=3d2f410e5d12531
p.s. sliczny wiersz
-
p.s. sliczny wiersz
Fajnie,że się podobał :D
Dziękuję za wyjaśnienie co do "uroczystości"
:? że też nie pomyślałam,że o to chodzi :glupek:
Ponieważ zasypana zostałam PW (jej jakie to miłe) w związku z dalszą częścią opowiadania,daję część dalszą :wink:
.......
Nawet inni ludzie,którzy tam zaglądali nie interesowali ich,byli zajęci rozmową ze sobą...
Dowiedział się,że jest ona bardzo wrażliwą osobą,ale nie dowiedział się co jest gorsze od zdrady.Czas upłynął im błyskawicznie...Kiedy zakończyli rozmowę,zdał sobie sprawę,że nie zapytał jej nawet o imię...
A rozmawiało mu się wspaniale,od dłuższego czasu i to z kobietą...
Zjadł obiad,popatrzył trochę na telewizję jednak jego wzrok ciągle w stronę komputera...
Wieczorem nie wytrzymał,niecierpliwie szukał pokoju,jest...
Ale nie było tam nikogo...
"Kurcze"-pomyślał-"Trzeba było wziąść od niej jakiś kontakt..."
Już miał wyłączyć i wyjść ,gdy nagle weszła.
Ucieszył się jak dziecko.Nie myślał o niej,jak o dziewczynie na podryw.
Po prostu fajnie mu się z nią rozmawiało.
Znów zaczęli rozmowę.O wszystkim i o niczym.Zwykła rozmowa.Ale w pewnym momencie nawiązał do tematu.Opowiedział jej swój życiorys.Słuchała cierpliwie,ale kiedy zapytał dlaczego uważa,że może być coś gorszego od zdrady,nie chciała mu powiedzieć.
"Nie teraz,nie jestem gotowa na takie wyznania"-przeczytał
Nie naciskał,w końcu to tylko znajoma,w dodatku znali się kilka godzin.
Ale teraz zanim skończyli dowiedział się,że nazywa się Ewa,ma 33 lata i mieszka całkiem niedaleko.Poprosił ją o kontakt inny niż pokój czatów.Zdziwiła się,ale dała mu.Teraz miał ją na GG.
Umówili się na dalszą rozmowę rano.Kiedy zasypiał długo myślał dlaczego jest taka nieszczęśliwa.Nie narzekała,ale wyczuł to...
"Trudno,może z czasem dowiem się co ją gnębi"-pomyślał i zasnął.
Kiedy rano obudził go dźwięk telefonu,był zaskoczony.Szef wzywał go na kilka godzin do pracy.Jakiś ważny klient,a tylko on potrafił sobie z tym poradzić.
"A jednak jestem niezastąpiony"-pomyślał sobie w drodze do pracy i nagle przypomniał sobie o Ewie.
"Cholera,nie uprzedziłem jej,ale cóż jak wrócę to jej wyjaśnię"-tłumaczył się sam przed sobą,chociaż nie musiał.-"W końcu to tylko net"-pomyślał-"Nic zobowązującego".
Jednak w pracy nie mógł znaleźć sobie miejsca.Chciał jak najszybciej pozbyć się klienta i wrócić do domu.Nawet szef dziwił się,że mu się tak spieszy...
Tomek wpadł do domu jak burza.Włączył kompa i uruchomił GG...
Odezwała się,aż odetchnął z ulgą.
Zaczęli rozmowę,teraz ona dużo mu mówiła o sobie.Dowiedział się,że ma za sobą nieudany związek,ale na ten temat jakoś uparcie nie chciała mu za wiele powiedzieć.
"Zdrada,to nic w porównaniu z tym co ja przeszłam"-przeczytał.
Znów powrócili do tematu...
-"Czym jest dla Ciebie zdrada"-zadała mu pytanie.
Nie myślał długo,pisał to co miał na sercu,wyrzucał z siebie jednym tchem...
-"Zdrada-zniszczenie moich uczuć,koniec czegoś pięknego i dobrego.Jeżeli jestem z kimś to znaczy,że kocham,ufam,jestem na dobre i na złe.Tego samego oczekuję od partnerki.Jeżeli jej nie wystarcza moja szczera miłość i szuka pocieszenia,nie jest godna mojej miłości.Jeśli zdradza to kończy tym nasz związek."-napisał.
-"A powiedz mi czy byłbyś w stanie wybaczyć?"-zapytała.
Zawahał się,nie odpowiedzi,tylko zdziwiło go jej pytanie.
-"Wybaczyć?Wiesz pierwszy raz wybaczyłem,miłość była silniejsza od złości,żalu,ale kolejny raz już nie potrafiłem.Ona robiła to wszystko z premedytacją,jakby na złość mi.Kiedy się rozstaliśmy powiedziała mi,że nigdy mnie nie kochała,że nie umie żyć z jednym facetem.."
Dość długo nic nie pisała..
-"Hej,jesteś tam?"-zapytał.
-"Tak...tylko wiesz..Albo nie.."-pisała mu półsłówkami.
Nagle przyszła mu do głowy błyskawiczna myśl.
-"Posłuchaj Ewa,co byś powiedziała na to,żebyśmy się spotkali?Mieszkam niedaleko,mogę podjechać do Ciebie.Wiesz rozmowa w realu jest zupełnie inna niż w necie,inaczej się pisze niż rozmawia"-zapytał.
-"Nie wiem...może nie jestem jeszcze gotowa.."-odpisała.
-"Gotowa na co?Przepraszam jeśli jestem za szczery,ale tu chodzi tylko o niezobowiązującą rozmowę przy kawie."-powiedział-"I obiecuję Ci,że rączki będę miał przy sobie"-zażartował żeby rozluźnić sytuację.
-"Ok..To jest mój adres..Jeśli Ci pasuje to może jutro o 14?"-odpisała.
-"Doskonale,będę na pewno."
-"Posłuchaj muszę już kończyć,to do jutra"-napisała Ewa.
-"Już?Szkoda ,ale rozumiem.Do jutra.".
Kiedy się rozłączyła,długo jeszcze wpatrywał się w monitor...Tysiące myśli biegało mu po głowie.Czuł jakieś dziwne podniecenie jutrzejszym dniem.
"Kurcze co jest?Przecież to tylko kawa.."-zaczął się zastanawiać.
Żeby czymś się zająć włączył film.
Pomogło..jego myśli pobiegły innym torem.Dopiero wieczorem w łóżku znów wrócił stan niepokoju...Nie mógł zasnąć,przewracał się z boku na bok,aż znużony zasnął...
Gdy wstał rano,czuł,że głowę mu rozsadza,od myśli,niewyspania.
Zrobił sobie mocną kawę i nie wiedząc czemu odruchowo włączył komputer.Wiedział,że jej nie będzie a jednak włączył...I nagle serce mu zabiło,miał wiadomość...
"Przepraszam,ale chyba nie powinniśmy się spotykać..Nie wiem czy to odczytasz,ale mam nadzieję,że tak..proszę uszanuj moją decyzję i nie przyjeżdżaj..jest coś czego nie wiesz...przepraszam jeszcze raz.."-co jest?"-myślał czytając po raz kolejny...Wpatrywał się w ekran i nie mógł uwierzyć.Przecież to miała być tylko kawa,rozmowa..luźna,przyjacielska..a może za wcześnie z tym spotkaniem...
"Nie ma mowy,udam,że nic nie wiem o wiadomości"-postanowił
"O co jej chodziło,że jest coś czego nie wiem"-myślał.
O godz.13 wsiadł w samochód i pojechał.Kiedy dotarł na miejsce wstąpił do kwiaciarni i kupił jej kwiaty.Miał wielką ochotę na bukiet pięknych,czerwonych róż,ale kojarzyły mu się one z miłością...Kupił jej wiosenny bukiet..Też bardzo ładny.
Punktualnie o 14 stał pod jej drzwiami.Kiedy zadzwonił przez chwilkę dopadła go myśl,żeby zrezygnować,ale tylko przez chwilkę...
-Momencik-usłyszał-już idę.
Drzwi otworzyła mu jakaś kobieta,ale na pewno nie była Ewą..Miała około 50 lat.
-Dzień dobry..Nazywam się Tomasz..Ja do Ewy..-zaczął się tłumaczyć.
-Dzień dobry kochaniutki.Proszę zaraz zaprowadzę pana do Ewuni.Na pewno się ucieszy.Ona taka smutna-trajkotała kobieta-Wie pan,dobrze,że pan jest ,po tym wszystkim Ewuni potrzebny jest ktoś do rozmowy,a ja...No cóż ,ja mam tyle obowiązków na głowie,pozatym nie te lata na młodzieńcze rozmowy-mrugnęła porozumiewawczo okiem.
CDN...
-
Gosiu - gratuluję z całego serca! Świetnie piszesz więc nic dziwnego, że Ciebie docenili!
Ależ satysfakcja :D
Ja mam też ciągotki do pisania i obiecałam sobie, że napiszę kiedyś książkę...
-
Co znaczy uroczystości??? Wybacz ,ale nie kumam
więc tak
na zachodniopomorskie wychodzi dwumiesięcznik slubny .. reklamy + artykuły o tematyce slubnej i o innych uroczystościach..
rozmawiałam dziś z sylvi o tywoim opowiadaniu.. zastanawiamy się czy nie zgodziłabyś sie na zamieszczenie swojego opowiadania w tym dwumiesięczniku ( oczywiście z adnotacją,ze wygrałas drugie miejsce.. z podpisem imieniem i nazwiskiem lub nickiem forumowymp).. uroczystośc jest powiazana z ogólniopolskim slubnym wydawnictwem.. niestety nie pamiątam tytułu :(
tak się składa,ze ja również jestem internetowym małżeństwem.. tak samo liliann.. i pewnie wiele wiele innych dziewczyn od nas z forum...
więc przemyśl prosze..
sadze,ze twje opowiedanie zapowiada się super i pewnie niejedna osoba byłaby zainteresowana jego przeczytaniem...
a gdzie ogłaszali konkurs na to opowiadanie??? szkoda,ze nie wiedziałam,.. sama bym napisała coś od siebie ;)
-
goni@ ale ty masz dar pisania, normalnie jak bym książke czytała.
już nie mogę sie doczekać na cz3
-
Gosiu gratuluję talentu pisarskiego :D
-
Gosiu gratuluje ..rzeczywiście to wielki sukces :Najlepszy: na 15000 osób drugie miejsce :)
:brawo: gratuluje
-
R E W E L A C J A ! ! ! B O M B A ! ! ! Świetnie się czyta, dawaj następną część. Jeszcze raz gratuluję, absolutnie należała Ci się ta nagroda !!!
-
Ja proszę o ciąg dalszy, bo naprawdę masz dar pisania,świetnie sie czyta!!
-
Halo, gdzie kolejna część?? Nie mogę się doczekać! Ale wciągnęło... :)
-
Dziękuję,dziękuję.....
Ja mam też ciągotki do pisania i obiecałam sobie, że napiszę kiedyś książkę...
No to do dzieła... :wink:
rozmawiałam dziś z sylvi o tywoim opowiadaniu.. zastanawiamy się czy nie zgodziłabyś sie na zamieszczenie swojego opowiadania w tym dwumiesięczniku
Wiesz nie ma sprawy,jest tylko jeden problem...To opowiadanie nie jest o mnie...Tematyka była "Netowa miłość"..Owszem ja mojego męża poznałam na necie ,ale losy bohaterów mojego opowiadania potoczyły się inaczej...
Więc jeśli można zamieszczać opwiadanie o fikcyjnych osobach to nie ma problemu...
a gdzie ogłaszali konkurs na to opowiadanie??? szkoda,ze nie wiedziałam,.. sama bym napisała coś od siebie
No wtedy jeszcze nie wiedziałm o tym forum,konkurs ogłosili w maju 2005 ,jeszcze zanim przeprowadziłam się do Warszawy :wink:
Nawet powiem ,że zapomniałam o tym konkursie...do wczoraj.... :wink:
Aha gazeta...no cóż to nie żadne popularne czasopismo,tylko taka osiedlówka...Ale od czegoś się zaczyna.... :wink:
Ok ciąg dalszy:
....
"Po tym wszystkim?...Co jest?Gdzie Ewa?..."-myślał gorączkowo.
Kiedy kobieta nagadała się,zaprowadziła go do pokoju,który był w końcu mieszkania.
-Ewuś masz gościa-powiedziała otwierając drzwi.
Wszedł,w pierwszej chwili zobaczył piękny,pomalowany na zółto pokój,na ścianach kwiaty,tęcza...Tak słonecznie i ciepło...Dopiero po sekundzie ujrzał pod oknem Ewę...Leżała w łóżku,blada i jakby trochę wystraszona...
Ewuś pan Tomek Cię odwiedził-powiedziała kobieta-to ja zrobię kawę-dodała i wyszła.
-Witaj-podszedł i podał jej kwiaty.
-Więc jednak nie odebrałeś wiadomości-wyszeptała.
Popatrzył na nią,ale nic nie powiedział.
Usiadł na krześle obok łóżka.
-Mogłaś powiedzieć,że jesteś chora,przyjechałbym jakbyś wyzdrowiała,nie chciałem wprowadzać Cię w zakłopotanie-powiedział po chwili.
-Taak...Tylko...wiesz ja nie wiem kiedy będę zdrowa...czy będę...?
Spojrzał zaskoczony,już nic nie rozumiał,znów tyle myśli...
Weszła kobieta z kawą.
-Proszę kochaniutki,a dla Ewuni sok i witaminy-podała dziewczynie-to ja idę na zakupy,a wy sobie porozmawiajcie-dodała.
Nie wiedział co zrobić,zaczął słodzić kawę,chociaż nigdy nie używał cukru.
Mieszał długo,bardzo długo...
Kiedy wreszcie podniósł głowę i spojrzał na nią,zobaczył smutne oczy...Nie była piękna,ale miała w sobie coś...
Kurcze,nie będę strugał wariata,przecież jestem tu tylko dla towarzystwa...
-No,więc co powiesz-zaczął z niepewnym uśmiechem.
-Ja...Powinnam Ci wszystko wyjaśnić....Od początku powinnam...-zaczęła.
-Nic nie musisz wyjaśniać-przerwał jej-po prostu porozmawiajmy,tak normalnie,jak do tej pory....
-Poczekaj..wysłuchaj mnie...proszę,to zajmnie ok 5 minut,a potem zadecydujesz,czy nadal chcesz mnie znać....-powiedziała,spojrzała mu w oczy i kontynuowała-Widzisz trzy lata temu dowiedziałam się,że mam białaczkę,ale rokowania były dobre.
Walczyłam,a raczej walczyliśmy..ja i mój facet...
Wszystko szło dobrze,ale pół roku temu dowiedziałam się,że jestem w ciąży...Bardzo żadko zdarza się to przy chemioterapi,a jednak zaszłam...Dostałam wybór,a raczej rozkaz od lekarzy i Krzyśka..miałam usunąć,żeby można było kontynuować leczenie..a ja...ja się nie zgodziłam..powiedziałam,że nie zabiję malutkiej istoty,że urodzę to dziecko...To wielkie ryzyko,odstawiłam leki,przerwałam chemię..wszyscy mówią,że źle robię,po co rodzę dziecko jak i tak skazuję je na życie bez matki..rozumiesz nie dają mi szans,albo ja ,albo dziecko....postawiono mnie przed murem jak skazańca pod ścianą...Krzysztof odszedł,a ja...ja dziękuję za każdy dzień..każdy następny to szansa,coraz większa,że się urodzi...
Po porodzie już tylko przeszczep szpiku będzie dla mnie ratunkiem,ale jest bardzo mało prawdopodobne by znaleźć dawcę..nie mam rodziny,mam tylko panią Zosię,która się mną opiekuje i pomaga mi..
Komputer pozwolił mi zapomnieć choć na chwilkę o toczącej się cały czas walce...walce o śmierć lub życie...Teraz wiesz,rozumiesz,że zdrada jest dla mnie niczym w porównaniu z tym co ja robię...Bo jeśli się nie uda,to tak jakbym zabiła siebie i dziecko,a jeśli sie uda to być może dziecko zostanie sierotą...bez ojca,matki...-powiedziała i odwróciła głowę.
Tomek siedział jak sparaliżowany,zastygł w bezruchu.
-Nie-powiedział nagle,trochę za głośno,bo Ewa aż drgnęła-nie pójdę,przyszedłem jako przyjaciel i jako przyjaciel zostanę.A to,że mi powiedziałaś to dobrze,przynajmniej rozumiem Twoje zachowanie...pozwól mi być Twoim przyjacielem-dodał.
Patrzyła na niego,jeszcze z niedowierzaniem,ale twarz jej się rozjaśniła,nawet lekko się uśmiechnęła.
-Naprawdę tego chcesz?Nie odwrócisz się odemnie i nie potępisz jak inni?-zapytała.
-Oczywiście,że nieto Twoja decyzja,szanuję Cię za to,że nie myślisz wyłącznie o sobie...Że chcesz spróbować,że masz nadzieję...A może jeszcze wszystko sie ułoży,urodzisz dziecko,wyzdrowiejesz-powiedział,choć wcale nie był tego pewien,ale musiał coś powiedzieć.Było mu żal tej dziewczyny,bardzo był poruszony jej historią...
Potem rozmawiali już o wszystkim.Czuł,że znają się nie kilka dni,a kilka lat.Kiedy się z nią żegnał było już bardzo późno,obiecał,że sie odezwie...
Od tej pory stanowili parę kumpli,przyjaciół,których nie oszczędził los....
Albo rozmawiali na GG,albo odwiedzał ją.A właściwie to więcej czasu spędzał u niej w domu.
-Ewunia jest coraz bardziej weselsza,dziękuję kochaniutki-usłyszał któregoś dnia od pani Zosi.
Bardzo go to ucieszyło,ale zauważył też coś niepokojącego...Zaczął o niej myśleć coraz cieplej,już nie tylko jak o przyjaciółce..
Budził się z myślą o niej,z myślą o niej zasypiał.Urlop zbliżał się ku końcowi i po raz pierwszy był z tego powodu zmartwiony.
Wiedział,że będzie miał mniej czasu na spotkania z nią,na rozmowy...Praca pochłaniała mu wiele czasu ,a nie mógł z niej zrezygnować...
W ostatni dzień urlopu kupił piękny bukiet..To były czerwone róże...Ewa ucieszyła się...
-Wiesz bardzo lubie te kwiaty,są takie piękne i tak wiele mówią...-powiedziała.
-Ewo chciałbym Cię prosić..wiesz stałaś się dla mnie bardzo bliska..proszę byś została moją dziewczyną...-powiedział Tomek trochę się jąkając.
Spojrzała na niego smutnym wzrokiem.
-Tomku nie zrozum mnie źle,ale ja nie chciałabym wiązać cię przy sobie,nie znając swojej przyszłości.Nie chcę byś cierpiał...nie mam takiego prawa..
lepiej zostańmy przyjaciółmi,tak będzie lepiej dla nas...-wyszeptała ze łzami w oczach-ja bardzo bym chciała,ale nie mogę..zrozum,proszę..
Patrzył na nią zaskoczony i smutny,po chwili wziął ją za rękę i rzekł:
-Nie przyjmuję Twojego tłumaczenia,ja nie potrafię już być tylko przyjacielem,chcę,pragnę czegoś więcej,nie wiem co będzie kiedyś,tego nikt nie wie,
ale chcę być z Tobą teraz,tu i od tej chwili...
Nachylił się nad nią i delikatnie pocałował.Przytuliła się do niego,czuł,że drży.
-A dziecko,moje dziecko?-spytała po chwili.
-Nasze dziecko kochanie,wszystko będzie dobrze,zobaczysz,trzeba wierzyć-Tomek sam chciał w to uwierzyć,było to trudne,ale wiedział,że bez niej
jego dalsze życie nie ma sensu.Chciał walczyć o nią,o jej dziecko,o ich miłość..
Nie wiedział jak,ale pragnął tego za wszelką cenę.W końcu przestała się opierać,już nie byli tylko przyjaciółmi.wiedzieli o tym oboje i oboje tego chcieli...
Tomek po powrocie do domu zaczął wydzwaniać do znajomych,ale nikt nie mógł mu pomóc w sprawie Ewy...
Zaczął szukać w internecie czegoś na temat białaczki.Wszystkie strony były podobne,chemia,przeszczep szpiku...
Już miał to wyłączyć kiedy ujrzał jedna informację.Ktoś opisywał przypadek pobrania szpiku z pępowiny noworodka.
"To by było to,przecież jej dziecko na pewno ma te same geny,zgodności i co tam jeszcze potrzeba,byłoby to świetne rozwiązanie"-pomyślał.
W pierwszym odruchu chciał zadzwonić do niej i powiedziec jej o tym,ale po namyśle zmienił zdanie.
"Jeśli to plotki?Muszę najpierw to sprawdzić,dowiedzieć się czegoś więcej,zanim dam jej i sobie nadzieję...
Wysłał e-maila do tej kobiety,zadał jej mnóstwo pytań i czekał.Nie odpowiedziała mu,ale wytłumaczył to sobie tym,że nie każdy siedzi non stop
przy komputerze.Zadzwonił jeszcze do Ewy ,powiedział jej dobranoc i poszedł spać.Nazajutrz zaczynał pracę po urlopie...
Mijały dni,Tomek znów wrócił w wir pracy,ale nie zaniedbywał Ewy.W miarę wolnego czasu odwiedzał ją.a kilka razy dziennie dzwonił do niej.
Któregoś dnia gdy zadzwonił z pracy,odebrała pani Zosia i zapłakanym głosem powiedziała,że ęwunia poczuła się gorzej i jest w szpitalu.
W pośpiechu zaczął tłumaczyć szefowi,że musi wyjść,mówił szybki i haotycznie.Nie rozważał,czy szef się wkurzy i go wyrzuci,musiał tam jechać.
Jednak zaskoczony trochę szef,dał mu resztę dnia wolnego.Tomek wpadł do szpitala i biegał od sali do sali szukając jej.W końcu jakaś pielęgniarka podała mu numer sali.Zobaczył ją,była blada i bardzo wystraszona.
-Tomku,tak się boję,lekarze mówią,że muszę wrócić do chemi,ja nie chcę,ale dziecko,ono jest za małe,jeszcze nie może się urodzić-mówiła z płaczem-to dopiero siódmy m-ąc...jeszcze nie teraz...
Przytulił ją,nic nie mówił,ale bał sie bardzo...o nią..o dziecko...Już przyzwyczaił sie do myśli,że to będzie jego dziecko...
Do sali wszedł lekarz.
-Pani Ewo,musimy panią zabrać na badania.Zdecydowała się pani?-zapytał.
-Panie doktorze,czy mogę z panem porozmawiać-zaoytał Tomek.
-A kim pan jest?Rodziną?-zdziwił się lekarz.
-Tak jakby,to moja narzeczona-odparł Tomek.
-W takim razie proszę ze mna do pokoju lekarskiego,a do pani zaraz wrócę-rzekł lekarz.
-Ewuniu zaraz wrócę,bądź dobrej myśli,kocham cię-Tomek pocałował ja i wyszedł za lekarzem.
W gabinecie zaczął mówić o przeszczepie,o możliwościach pobrania szpiku z pępowiny.
Lekarz słuchał i tylko kiwał głową...
-Panie...-zawahał się.
-Tomasz jestem-przedstawił sie Tomek.
-Tak,więc panie Tomaszu,to jest szanasa,ale stan Ewy jest zły,a dziecko teraz przychodząc na świat ma ma bardzo nikłe szanse...
-Ale ma-przerwał mu Tomek-przecież rodzą się jeszcze mniejsze dzieci,jeszcze wcześniej,czytałem o tym....
-Tak,ale teoria nie równa się praktyce,niech pan zrozumie mamy wybór,albo ona albo dziecko,albo....-przerwał- stracimy oboje,tego pan chce?
Tomek miał łzy w oczach,wiedział,że Ewa się nie zgodzi na chemię,a nie chciał jej stracić,nie teraz kiedy wiedział,że ona jest...że oni są stworzeni dla siebie.
-Jest jeszcze jedno wyjście,ale...-zaczął niepewnie lekarz.
-Proszę,panie doktorze...zrobię wszystko-wyszeptał Tomek z nadzieją.
-Widzi pan jest lek,który pomógłby Ewie,a nie zagroziłby aż tak bardzo dziecku,mozna go stosować przez miesiąc,a to wystarczy do podjęcia próby porodu,ale....
-Ale co?-zapytał Tomek.
-Wie pan,to są koszty,Polska kasa chorych nie refenduje tego leku,a koszt m-nej kuracji wynosi 500.000zł. To jest ogromna suma,a jeszcze w sumie nie wiadomo,jak zareagowałby organizm pani Ewy....
-A ja myślę,że warto spróbować,chwytać się wszystkiego-rzekł Tomek-Ja zrobie wszystk co w mojej mocy i zdobędę te pieniądze.
Podziwiam pana,taka miłość zdarza się bardzo rzadko...bardzo...Dam panu namiary na lekarza...To mój znajomy,on powie panu co dalej-lekarz pisał dane swojego kolegi-proszę do niego zadzwonić.
-Dziękuję,zrobię naprawdę wszystko-powtórzył po raz kolejny Tomek.
Kiedy wszedł do Ewy miał juz uśmiech na twarzy,przytulił ją i powiedział:
-Będzie dobrze,nie matrw się,teraz musisz wypoczywać,a ja...ja zajmę się resztą...
-Tomku co się dzieje?Powiedz mi,proszę...chcę znać całą prawdę-zapytała wystraszona.
-Nic kochanie...Ty masz wypoczywać i nie myśleć...Wiesz jest szansa,musze tylko załatwić lekarstwo i wtedy zobaczymy-odpowiedział.
-Czyli moje dziecko...Tomku będzie żyło?-popatrzyła mu prosto w oczy.
Wytrzymał spojrzenie...
-Tak nasze dziecko i Ty....
Rozpłakała się i mocno do niego przytuliła...A on...łzy mu leciały po twarzy,bo bał się...Tak bardzo chciał wierzyć w to co powiedział...Tak bardzo....
CDN...
-
no, no .....no C.D. ... proszę! Ale bomba! Moze wiecej tego typu postów na forum!
-
No, no, jestem zachwycona, poproszę o całość na e-mail !!!!
-
no, no .....no C.D. ... proszę! Ale bomba! Moze wiecej tego typu postów na forum!
Nie wiem jak to odebrać,przytk,że może rowlekam niepotrzebnie.... :?
Ale ok...Już się poprawiam daję resztę ...
KAHA wysłałam... :wink:
.....
W domu zaczął myśleć..Oszczędności miał ok.100tys.,samochód był mu potrzebny..A może mieszkanie pod zastaw i kredyt...Nie miał pojęcia co zrobić,szef mu mógł dać pożyczkę,ale ok.50 tys....A gdzie reszta?
Zadzwonił do lekarza i ustalili,że najpierw sprowadzą lek na tydzień,a potem on juz coś wykombinuje,chociaż nie miał pojęcia jak to zrobi.
Dwa dni później Ewa zaczęła kurację,a Tomek zaczął załatwiać formalności w banku.Pod zastaw hipoteczny dostał resztę brakującej sumy.Teraz pozostało już tylko czekać...
Każdy nowy dzień dawał nadzieję,ale też każdego dnia wchodził do szpitala z obawą,z lękiem...
Dopiero jak ją widział na sali,jego twarz się rozjaśniała.
Aż do któregoś dnia,gdy wszedł do szpitala,nie zobaczył jej...Łóżko było puste...
Ogarnęło go przerażenie...Zaczął biegać po szpitalu jak oszalały...Wreszcie wpadł na lekarza prowadzącego Ewę...
-Ewa?...Co z nią?-pytał,a raczej krzyczał.
-Proszę się uspokoić,musielismy zrobić cesarskie cięcie,tętno dziecka zaczęło gwałtownie spadać...Pani Ewa urodziła córkę...Reszta w rękach..-nie dokończył lekarz i odszedł.
Tomek stał jak osłupiały..dziecko..córka..dziwewczynka..poród..to za wcześnie..
-Proszę mi powiedzieć gdzie Ewa?Co z nią-krzyknął za lekarzem.
-Jest na wybudzeniówce,za godzinę będzie pan mógł do niej wejść-zatrzymał się lekarz-ale może pan teraz zobaczyć córkę.To przecież pana dziecko?-zapytał.
-Tak...tak moje-odparł Tomek.
-Piąte piętro..córeczka jest w inkubatorze,musimy być dobrej myśli-lekarz wykonał gest jakby chciał poklepać Tomka po ramieniu,ale opuścił rękę-musimy czekać...
Tomek stał,nie wiedział jak długo,nie wiedział czy chce zobaczyć to dziecko...już nic nie wiedział.w końcu ruszył na to piąte piętro.
Pielęgniarka pokazała mu przez szybę córeczkę Ewy,inkubator w którym mała leżała...
"Boże jaka kruszynka..a te rurki..urządzenia...maleństwo"-myślał i płakał-"Co teraz?".
Stał i patrzał...W końcu ocknął się,minęło sporo czasu...Szybkim krokiem poszedł do Ewy.
-Tylko proszę nie długo-uprzedził lekarz-pacjentka jest osłabiona,pozatym będziemy przeszczepiać szpik,trzeba przygotowac ją do tego.
-Już dzisiaj?Jak to?-pytał Tomek.
-Trzeba jak najszybciej,czas ucieka...proszę nie długo-powtórzył lekarz.
Tomek skinął głową...Ewa była jeszcze bledsza niż zawsze,jeszcze smutniejsza.
-Tomku...mam córkę..powiedz..powiedz,że..będzie dobrze..proszę...-szeptała.
-Ci..odpoczywaj,tak córeczka,jest śliczna,widziałem ją,będzie dobrze...
-Dziękuję..kocham cię..-powiedziała i zasnęła.
"Boże, proszę...nigdy o nic nie prosiłem..."-Tomek płakał.
-Proszę już wyjść-wszedł lekarz-Teraz będzie pan mógł ją zobaczyć dopiero jutro i to przez szybę.Po przeszczepie trzeba zachować wszelkie ostrożności,nie dopuścić do infekcji.Ale dziecko może pan ,a nawet powinien pan odwiedzać..przebywać z nią,głaskać,mówić...to pomaga-dokończył.
-Tak,rozumiem..dziękuję panie doktorze-wyszedł z sali.
W domu zadzwonił do pracy,nie prosił tylko po prostu powiedział,że musi wziąść tydzień wolnego.
Nazajutrz pojechał do szpitala.Ewa była już po przeszczepie.Widział ją tylko przez,była taka mizerna...
Potem długo siedział u córeczki Ewy,pielęgniarka pozwoliła mu by włożył ręce do inkubatora,pokazała jak ma ją głaskać,dotykać...Siedział i opowiadał jej bajkę..bajkę o dzielnej dziewczynce,która musi walczyć,pokazać mamie,że ma siłę...
I tak bło codzinnie,Ewa i jej córeczka...
Cały dzień spędzał w szpitalu,na noc jechał do domu,prysznic,spanie i od rana znów szpital..
Trzeciego dnia po przeszczepie poprosił go do siebie lekarz.
-Panie Tomaszu,jest mi bardzo przykro,ale szpik nie przyjął się...Organizm był za słaby..Dziś w nocy nerki przestały pracować,jest coraz gorzej z sercem...-lekarz mówił,a Tomek słuchał go i nie wierzył.
-Dlaczego?Przecież było dobrze,jeszcze będzie dobrze,musi..-krzyczał
-Prosze się uspokoić,zapewniam pana,że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy,teraz tylko cud może pomóc...tylko cud...
"Cholera,to nie może być prawda..to sen...zły sen..jeszcze będzie dobrze.."-myślał.
Poszedł do Ewy,już mógł wejść na salę.
-Tomek...,jesteś....
-Jestem,cały czas byłem,nie opuszczę cię..-szeptał.
Tomku..ja wiem,jest źle..proszę zaopiekuj się moją córeczką..gdybym ja...
-EWuś nie mów tak,będzie dobrze,zobaczysz,nie wolno ci tak mówić i myśleć.
-Kiedy ja wiem,ja to czuję..-powiedziała.
Nie wytrzymał,wybiegł z sali i rozpłakał się.
Nagle przyszła mu do głowy myśl,wrócił.
-Kochanie,przepraszam.Wiesz weźmiemy ślub,tu..ja wszystko załatwię..jutro będziesz moją żoną,będziemy razem.
-Nie,nie chcę cię wiązać,odejdę a Ty?...
-Nie mów tak,ja tego chcę,chcę być twoim mężem,nieważne czy długo czy nie,poprostu chcę..
Patrzyła na niego i uśmiechnęła się,po raz pierwszy od pobytu w szpitalu...On znaczył dla niej tak wiele...
-Dobrze,zgadzam się,ale co..?-nie dokończyła.
-Dziecko?-odgadł Tomek-po ślubie będzie mieć moje nazwisko,będzie moją córką..naszą córką.Tylko co z jej prawdziwym ojcem?-zmartwił się.
-Krzysiek jej nie chciał,odszedł..teraz jest moja...nasza..
Przytulił ją i siedzieli tak długo..bardzo długo...
Rano Tomek przyjechał do szpitala z księdzem,załatwił wszystkie dokumenty,wyprosił w kościele i uzyskał zgodę.
Dziwny to był ślub...Ale oni byli szczęśliwi.
-Moja żona-mówił czule już po wszystkim,po odjeździe księdza..-moja kochana żona.
Potem poszedł do córeczki.
-Witaj maleńka...jesteś bardzo dzielna...a ja...ja jestem twoim tatą i kocham cię..i twoją mamusię też kocham-przemawiał do niej.
A wieczorem nagle bardzo pogorszył się stan Ewy...Dostała wysokiej gorączki,miała zaburzenia oddechu..Podłączyli ją do respiratora...Siedział przy niej,trzymał za rękę i opowiadał jej bajkę..Tym razem o dzielnej mamusi...Kiedy ocknęła się moment ze snu,zobaczył,że chce mu coś powiedzieć.
Zdjął jej maskę z tlenem.
-Tomku..ja...muszę...przynieś mi...naszą córeczkę....proszę....
-Już dobrze,nic nie mów-założył jej maskę i wyszedł z sali.
Poszedł do lekarza i powiedział mu o prośbie Ewy.
-Wiem,że powinienem zabronić,ale wiem też,że może są to ostatnie chwile...Dlatego zgadzam się....
Kiedy wszedł do sali z pielęgniarką która wiozła maleńką w inkubatorze,Ewa z trudem uniosła głowę...Tomek ostrożnie wziął maleńką na ręce i położył obok Ewy.
-To nasza kruszynka..wiesz ona walczy całkiem dzielnie.Lekarze mówią,że jeszcze dwa,trzy miesiące i będziemy ją mogli zabrać do domu-mówił Ewie.
A ona tylko się uśmiechała i głaskała córeczkę.
Tomek patrzył i już nie mógł powstrzymać łez,płakał....Miał dwie kochane kobiety,z których jedna właśnie odchodziła....
Ewa z trudem zdjęła maskę.
-Nie chcę-powiedziała,gdy chciał jej założyć ponownie-chcę ...być...
Córeczka patrzyła na nich malutkimi oczkami,jakby rozumiała,że dzieje się coś wyjątkowego...
-Kocham Cię..kocham Was...-wyszeptała Ewa i zamknęła oczy.
Rozległo się przeraźliwe piszczenie,to znak,że serce przestało bić...
Pielęgniarka szybko zabrała dziecko,do sali wbiegli lekarze,wyprosili Tomka i zaczęli reanimować...
Stał za drzwiami i słuchał..Wiedział,że to koniec,że nie udało się...Kiedy zobaczył wychodzących lekarzy ze spuszczonymi głowami,nic już nie musieli mu mówić.
Tomek szedł szpitalnym korytarzem i płakał...
"Zostałem sam..znów sam...czemu.."-zrozpaczony nie mógł tego zrozumieć.-"A dziecko..?Co teraz bedzie?.."
Poszedł do małej.Siedział,patrzył na tą maleńką istotkę.-teraz mamy tylko siebie,wiesz malutka mamusia odeszła...daleko..teraz tylko ty i ja..."-przemawiał do niej-...skończył się,zostaliśmy sami...
Do dnia pogrzebu chodził jak transie.Odwiedzał malutką,spał i na nic więcej nie miał siły...
Dzień pogrzebu był bardzo smutnym dniem..Było niewielu ludzi.On pani Zosia i kilku znajomych....
-Żegnamy bardzo dzielną osobę,która nie wygrała walki,tu na ziemi,ale jest szczęśliwa tam ...nie smućmy się...-przemawiał ksiądz.
"Nie smućmy się..Cholera jak mam się nie smucić..?"-myślał rozgoryczony Tomek-"To niesprawiedliwe".
Stał nad jej grobem bardzo długo..Stał i płakał..
Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok...Patrzył na niego jakiś mężczyzna..podszedł...
-Dzień dobry,jestem Krzysztof,jestem...jakby to powiedzieć byłym facetam Ewy-powiedział.
Tomek przyglądał mu się,ale nic nie mówił tylko słuchał.
-Wie pan-ciągnął tamten-dowiedziałem się,że Ewa...Ja nie chciałem by tak się stało..-spuścił głowę.
-Czy pan wie,że Ewa urodziła córkę?Że wzięliśmy ślub?-odezwał się w końcu Tomek.
-Tak, wiem wszystko,ale proszę mnie źle nie odbierać,ja...ja nie chcę tego dziecka..Mam rodzinę,praw do małej się zrzeknę-mówił Krzysztof-Oczywiście będę płacił na dziecko...
-Płacił?Zrzeknę się?...-przerwał mu Tomek-co pan wogóle mówi?Człowieku Ewy nie ma,a ty..nie chcę twoich pieniędzy..Odejdź-dodał podniesionym głosem i odsunął się.
Tamten jeszcze chwilę postał,coś mówił,ale nie docierało to do Tomka.
"Kochanie,wychowam naszą córeczkę..Będę jej opowiadał o dzielnej mamusi..Nie pozwolę zapomnieć..."-mówił w myślach nad grobem.
Było już ciemno,kiedy opuścił cmentarz....
....Mijały dni,tygodnie,miesiące....
Tomek włączył komputer..Dawno tego nie robił...."Życie to nie bajka"-odruchowo wszedł do pokoju...
Nagle rozległ się płacz...Szybko wyłączył komputer.
-Już maleńka..już dobrze..zaraz tatuś da ci śniadanko...przyjdzie pani Zosia i będzie dobrze...Tatuś pójdzie do pracy,a później pojedziemy do mamusi.
Wiesz Ewuniu,musimy żyć dalej...-przemawiał łagodnie tuląc córeczkę.
-No kochaniutkie,co tam u was?-rozległ sie od progu głos raźnej pani Zosi.
-Pani Zosiu dzień dobry,będę jak zwykle ok.15...Jedzenie naszykowane...-mówił Tomek szykując się do pracy i oddając małą Ewę pani Zosi.
Jeszcze cofnął się od drzwi,nachylił się i pocałował córeczkę,spojrzał na opiekunkę....
-Życie to nie bajka..niestety...-wyszeptał.
Wyszedł,zaczynał się kolejny,nowy dzień.....
KONIEC...
P.S.Przepraszam jeżeli napisałam coś niezbyt zgodnego z prawdą dotyczącego spraw medycznych,ale ja się na tym po prostu nie znam....
-
... jestem pod wrażeniem... :Wzruszony:
-
monika_mf napisał/a:
no, no .....no C.D. ... proszę! Ale bomba! Moze wiecej tego typu postów na forum!
Nie wiem jak to odebrać,przytk,że może rowlekam niepotrzebnie.... Confused
nie nie nic z tych rzeczy, żaden przytyk, tylko.....doczekać sie nie mogłam hihi :)
-
przeczytałam.....i nic nie powiem...... :brawo:
-
No cudeńko!
________________
(http://vsdi.net/count/wed/i/meter30658.png) (http://vsdi.net/count)
(http://lilypie.com/pic/060928/eFVQ.jpg)(http://b1.lilypie.com/sxYxp2/.png) (http://lilypie.com)
-
No cudeńko!
________________
(http://vsdi.net/count/wed/i/meter30658.png) (http://vsdi.net/count)
(http://lilypie.com/pic/060928/eFVQ.jpg)(http://b1.lilypie.com/sxYxp2/.png) (http://lilypie.com)
-
Wiecie cieszę się,że Wam się podobało :D
Teraz dam Wam (jeżeli szefostwo uzna,że nie mogę tu pisać opowiadań to proszę o znak,a dostosuję się) opowiadanie,które pisałam w 2004 roku na konkurs ogłoszony w Gazecie Wyborczej w Łodzi...
Temtyka konkursu była"Łódzka opowieść Wigilijna" Dostałam wtedy wyróżnienie,ale to opowiadanie bardzo mi się podoba,może i Wam przypadnie do gustu :wink:
"Łódzka opowieść Wigilijna"
-"Macie w niebie kryzys,skoro zsyłają na ziemię anioła- kobietę?"
Adara jeszcze oszołomiona błyskawiczną podróżą z nieba rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela głosu.No tak chyba właśnie on-Zły.To przed nim ostrzegali ją starsi aniołowie.Od tysięcy lat właśnie w Wigilię przedstawiciele dobra i zła spotykali się na ziemi,walcząc o dusze ludzi.Ostatnio wygrywali źli.
-Hej,aniołeczku,umiesz w ogóle mówić?
Adara spojrzała dumnie na ciemną sylwetkę."O rany ale przystojniak"-pomyślała mimowolnie.Szkoda że walczymy po przeciwnych stronach."
Na wszelki wypadek sprawdziła czy ma w kieszeni archanielskie piórka.
-Gdzie ja jestem?-spytała,wygładzając pióra na skrzydłach i otrzepując białą szatę.
Zły uśmiechnął się z politowaniem i zapalił papierosa.Wyglądał niesamowicie-cały w czerni,czarne włosy i oczy,smagła cera.Typowy przedstawiciel piekła,choć z pewną modyfikacją:nie miał rogów kopyt i ogona.
-W Polsce.W centrum Łodzi.A dokładnie na Piotrkowskiej.
On też przyglądał się anielicy.Była drobna i szczupła.Jak na anioła miała zbyt ciemne włosy i za mało słodką buźkę.Nawet niezła,taka...delikatna.Zagubiona.W tym roku będzie miał łatwe zadanie.Wygra.
-Dlaczego zesłali Ciebie?Zabrakło starszych aniołów?
Adara wzruszyła ramionami.Sama się nad tym zastanawiała.Chodziły plotki że Szef jest za równouprawnieniem,ale dlaczego zaczęto od niej,a nie od jakiejś doświadczonej anielicy?
-Stwierdzili,że anioł w kobiecej postaci łatwiej wprowadzi ludzi w nastrój wigilijnego wieczoru.
Zły roześmiał się głośno.
-Tak?No to masz pierwszą okazję!
Środkiem Piotrkowskiej szła grupa rozśpiewanej młodzieży.Adara wyszła im na przeciw.
-Wesołych Świąt!-zawołała-Radujmy się albowiem narodził się nasz Pan,Syn Boży!
Idący zamarli na moment,a potem ryknęli śmiechem.
-Te lasencja odbiło ci?Spadaj przebierańcu,nie zawracaj gitary!
-Chodźcie chłopaki,szybciej bo tam wódka stygnie na imprezie!
Oddalili sie rechocząc.Adara stała ogłupiała."Impreza?W Wigilię?Wyśmiewają się z anioła głoszącego radosną nowinę?Co się dzieje?"Popatrzyła pytająco na Złego.
Palił papierosa uśmiechając się drwiąco.Łatwo wygrał.Anielica zarumieniona zaczęła się tłumaczyć:
-Nic nie mów.Po prostu mnie zaskoczyli.Nie przygotowałam się.Następnym razem mi się uda.Gdzieżby tu.O jest już pierwsza gwiazdka...Może zajrzymy do jakiegoś domu!
Zły pstryknął palcami,a dziewczyna rzuciła jedno z archanielskich piórek,które mogły przenosić ją w dowolne miejsca,a także z powrotem do nieba.Znaleźli się w oświetlonym eleganckim mieszkaniu.Adarę znów zamurowało.W jednym pokoju przy suto zastawionym stole(ale-jak się przyjrzała-nie było ani jednej wigilijnej potrawy)siedziało kilkoro ludzi-dobrze juz zaprawionych rozmaitymi trunkami po których butelki walały się po podłodze.Fałszując darli się jak opętani,lecz nie były to kolędy.Adara zdołała rozróżnić"...piją wódkę z colą,drudzy w kącie się ..."ale zaraz wszystko zagłuszyły dźwięki wściekłej muzyki,dobiegającej z drugiego pokoju.Adara zajrzała przez uchylone drzwi.Troje czy czworo nastolatków-każde z puszką piwa w garści-łykało jakieś kolorowe tabletki kiwając głowami w takt diabolicznej muzyki.Dziewczyna nawet nie próbowała głosić radosnej nowiny.Poddała się.Spojrzała na Złego.
-Prowadź-I rzuciła piórko.
Za chwilę byli już w innym miejscu.
Tu przynajmniej było cicho,ale okropnie śmierdziało.Zobaczyli dziesiątki ludzi leżących na ławkach,albo wprost na podłodze.Niektórzy tulili do siebie jakieś tobołki.Kilkoro miało psy.
-Gdzie teraz jesteśmy?-szepnęła Adara zatrwożona.
-Na Dworcu Łódź Fabryczna.
-Czy oni wszyscy czekają na pociąg?
Zły znów się roześmiał.Bawił się coraz lepiej.No i wygrywał.
-Nie,głupiutki aniołku.To bezdomni.Oni tu śpią bo tu cieplej niż w parku.
-To w Łodzi nie ma przytułków dla bezdomnych?-zdziwiła się.
-Są,ale tam obowiązuje zakaz picia alkoholu,więc nocują tutaj.Póki ich ktoś stąd nie wyrzuci.
Adara poczuła się pewniej.Któż inny jak nie ci biedacy, lepiej poczuje atmosferę świąt?Stanęła pomiędzy ławkami i zawołała:
-Radujmy się bracia i siostry,albowiem dziś narodził się...-nie skończyła.Zewsząd posypały się na nią buty,kamienie i jakieś śmieci.
-Te,czego spać nie dajesz?Transwestytka,tfu!
-Masz winko?Jak nie to spływaj!Bo psem poszczuję!
-Lala chodź pofiglujemy troszkę.
Nie pozostało nic innego jak znów rzucić piórko.Znaleźli się w słabo oświetlonym parku,z pustym stawem pośrodku.Nagły poryw lodowatego wiatru wyszarpnął Adarze z dłoni niebiańskie piórka.Zły w ostatniej chwili złapał dwa piórka.Adara spojrzała na niego z wdzięcznością.Zaraz jednak spochmurniała.
-To była trzecia próba, przegrałam.Teraz jak wrócę do nieba zabiorą mi skrzydła.
-Nie przejmuj się-powiedział Zły.-Coraz trudniej wam z nami wygrać.Nawet nie musimy się zbytnio wysilać.Ludzie coraz mniej przejmują się świętami.To dla nich już tylko czas jedzenia i siedzenia przed telewizorem.Nie obchodzą ich narodziny Dzieciątka.
Adara spuściła głowę.Na zmarzniętą ziemię spadły dwie łzy.Zły poczuł że coś go ściska za gardło.Cholera ta mała zaczynała mu się podobać.Da jej jeszcze jedną szansę.
-Słuchaj,wybierz jakieś miejsce sama.Może ci się uda.-nie bardzo w to wierzył,ale niech ona już nie płacze. No,podniosła głowę,uśmiechnęła się.Dzielna anielica.Może byliby niezłą parą...
-No to przenieśmy się do Domu Dziecka...Albo nie.Dzieci już chyba też nie czekają na święta...Do kościoła!nie,to nieuczciwe...Albo wiesz co zły?Przenieśmy sie gdzieś w ciemno...Zobaczymy.
Zamknęła oczy i rzuciła przedostatnie piórko.Gdy powietrze przestało wirować,ostrożnie otworzyła oczy.Byli gdzieś,w starej łódzkiej dzielnicy,w jakimś zakładzie.Stali na brudnym,odrapanym korytarzu,słabo oświetlonym migającymi jarzeniówkami.Cicho i pusto.Nagle...Zły zaczął się kręcić niespokojnie.On też to usłyszał.Na końcu korytarza były otwarte drzwi.Stamtąd dobiegał śpiew."Cicha Noc,Święta Noc,pokój niesie ludziom wszem..."-niosło się po budynku.
Adarze mocniej zabiło serce.
-Chodźmy-ruszyła w stronę drzwi.
Zły złapał ją za skrzydło-Poczekam tutaj.
-Dziewczyna zatrzymała się.Przez chwilę zapomniała,kim on jest.Spojrzała mu w oczy.To co w nich zobaczyła-zdziwiło ją.I chyba ucieszyło.Skinęła głową i poszła dalej.Zajrzała przez otwarte drzwi.Pod oknem stała mała choinka.Biurka były zestawione w jeden duży stół i nakryte białą tkaniną.Na niej kilka talerzy,szklanek.Ani jednej butelki.Wokół stołu ludzie-w większości kobiety.Zmęczone,zniechęcone,szare.Niewysoki mężczyzna trzymał talerzyk z opłatkiem.wejście anioła sprawiło,że śpiew ucichł.
-Witamy niebiańskiego gościa!Prosimy!-rozległy się za moment głosy.
Ktoś podprowadził Adarę do stołu.
-Kim jesteście?Co tu robicie o tej porze?-spytała wzruszona.
-My pracownikami tego zakładu.Spędzamy tu Wigilię.
-Dlaczego tu,a nie w domu?
Popatrzyli na siebie przygaszeni.Wreszcie szczupła brunetka powiedziała:
-Dyrekcja nam nie płaci,obcięli nam pensje i zabrali wszystkie dodatki.Mały nieopłacone świadczenia,jesteśmy pozadłużani gdzie się da.Tu jest chociaż ciepło i widno.
-A wasze rodziny?Dlaczego nie jesteście z nimi?
Znów cisza i wymiana spojrzeń.Niektórzy wzruszyli ramionami.
-Jak mam znów słuchać narzekań żony,to wolę tu posiedzieć.Zresztą ona ma pocieszyciela...
-A ja mam dwoje dzieci.Nie mają choinki,nie mam dla nich prezentów!Nie chcę patrzeć na ich łzy.
Adara spojrzała ostro.
-To lepiej siedzieć tutaj niż podzielić się z rodzinami tym co macie?
-A co my tu mamy?Ten opłatek,chleb i masę zmartwień?Czym sie dzielić?
-Miłością,nadzieją,radością z narodzin Dzieciątka!To jest ważne!
Spojrzeli na siebie,a potem na nią-teraz wrogo.
-Wiesz co przebierańcu-idź ty w swoją stronę!Zostaw nas z naszymi kłopotami!
Dziewczyna wstała drżąc z gniewu.
-Żal mi was-powiedziała i wybiegła z pokoju.
Na końcu korytarza czekał Zły.Przypadła do niego z płaczem.Objął ją bez zastanowienia.
-Nie płacz aniołku.Tak to już jest...Może kiedyś,za parę setek lat-o ile sami się nie powybijają,ludzie znów powrócą do tradycji wigilijnego wieczoru...Nie płacz...Co chcesz teraz zrobić?
-Ja...ja chyba wrócę do nieba.Mam jeszcze jedno piórko.Akurat na powrót.
Zły milczał długo.Potem spytał:
-A może zostaniesz ze mną na ziemi?Jak spalisz piórko staniesz się zwykła dziewczyną.
Spojrzała zdziwiona.
-Jesteś gotów dla mnie zrezygnować z piekła?Z kuszenia ludzi?
Skinął głową.
-Nawet zmieniłbym dla ciebie imię.Nazwałabyś mnie tak jak chcesz.
Patrzyła na niego zamyślona.
-Więc?-zapytał.
"Co mam robić myślała gorączkowo?-Wracać do nieba czy zostać tu z nim?Co robić?"
Spojrzała przez brudne okno na ciemne niebo.Migotały gwiazdy.Zaczął padać śnieg.Padał na markety,dyskoteki,samochody...W kościołach dzwony wzywały ludzi na Pasterkę.Kończyła się kolejna łódzka wigilijna noc.
Adara drżącą ręką sięgnęła do kieszeni po ostatnie piórko....
KONIEC!
Może zakończenie zaskakujące,ale tak miało być
miało dać czytelnikowi do myślenia.....
Pozdrawiam
-
Ach goni@!
Nareszcie zobaczyłam jak wyglądasz!
Opowieść przeczytałam jednym tchem!
Aż mi łezka poleciała!
________________
(http://vsdi.net/count/wed/i/meter30658.png) (http://vsdi.net/count)
(http://lilypie.com/pic/060928/eFVQ.jpg)(http://b1.lilypie.com/sxYxp2/.png) (http://lilypie.com)
-
Przeczytałam kolejne części Twojego opowiadania jednym ciągiem i bardzo się wzruszyłam :Wzruszony:
dziękuję Ci za to :Daje_kwiatka:
teraz jeszcze czeka mnie opowieść wigilijna :wink:
-
goni@,
jeżeli szefostwo uzna,że nie mogę tu pisać opowiadań to proszę o znak,a dostosuję się
pewnie że pisz - zwłaszcza że się wszystkim podoba,
-
nonon
ja jestem za honorowym wydrukowaniem tego opowiadania w zachodniopomorskiej uroczystości...
masz, goniu, lekkie pióro.. pozazdrościc...
-
miało być więcej opowiadań...