Dzięki za kolejne ciepłe słowa moje drogie :)
śpieszę z kolejną porcją relacji...
nasz ślub odbywał się w kościele we Wrocławiu a ja miałam już od piątku być w Czernicy w domku moich rodziców, aby Pan Młody czyli Darek nie widział mie przed ślubem... więc zaczynam...
[glow=red][shadow=brown]PIĄTEK - pamiętam wszystko jakby to było dzis :lol:
od wczoraj mamy urlop więc jest super - załatwiamy ostatnie sprawy i co najważniejsze mamy zero stresu... aby Daruś nie widział mnie przed ślubem to dziś mamy błogosławieństwo, bo przecież fakt, kiedy ono się odbędzie jest kwestią umowną no nie? wiem, że tradycja mówi, że ma być przed ślubem, ale nie da sie go zrobić tak aby Pan Młody mnie podczas niego nie zobaczył hihihi
godzina 15
jestem jeszcze w domu Darka rodziców a Darek jezdzi z moim tatusiem i kupują ostatnie wody soki i takie tam
ja pindrze się troszke, sprzątam oraz pakuję torbę przedślubną... generalnie dalej luzik - ide na solarium i na pazurki (w środe przed samym ślubem zdecydowałam się w ogóle na ich zrobienie bo swoje mam ładne, ale po 1 złamanym i 2 nadłamanym poddałam się bo w końcu chciałam wyglądać perekcyjnie :wink:
z pazurków wracam do domu po 18 jemy z Darusiem szybki obiadek i akurat przyjeżdżają moi rodzice
mamusia rozpromieniona a tatuś troszkę spięty ale całe szczeście Darka mama się śmieje i wszyscy podążają jej śladem po chwili
ufff jest lepiej zdecydowanie
błogosławieństwo przebiega bez wpadek za to w spokoju i z uśmiechem na ustach - jest pięknie gdy rodzice moi i Darka patrzą nam głęboko w oczy i mówią tak ciepło i z taką miłością
wyjeżdżamy a ja aż drże z miłości do mojego przyszłego męża... nie rozstawaliśmy się ani razu od 1,5 roku więc patrzymy na siebie i nie możemy odejść od siebie
odchodzimy a moi rodzice się smieją wołając mnie do windy bo już 20:30 a jeszcze mamy spotkanie z fotografem który godzinę temu dopiero wrócił do Polski bo był w Londynie (a wiecie pewnie co się w tym okresie tam działo, więc miałam lekkiego stresa czy wróci na czas...)
dzwonimy do fotografa aby powiedziec ze jedziemy i zeby wyruszył do swojego zakładu (tak się z nim umówiliśmy) a tu przez 30 min prawie zajęte cały czas... nerw pt.: "dlaczego on nie odbiera?! ile można gadać przez komórkę noooo??!!!!!"
w końcu jest jest jest udało się idziemy już do niego... zaraz obgadamy szczegóły naszego jutrzejszego dnia - wszystko przecież takie ważne a my narazie nie wiemy nic :klotnia:
po ustalonych szczegółach (przeczytacie przy relacji z wesela co ustaliliśmy, bo nie chcę tego uprzedzać :koncert: )
jedziemy do domu, mama scieli dla mnie łóżko co jest dla mnie niespodzianką kiedy wychodze z kąpieli umęczona gorącem :wink:
do północy gadam z siostra o tym co sie ostatnio działo w naszych życiach i uspypiamy po północy z coraz silniejszym uczuciem, że jutro nadejdzie coś ważnego co zmieni moje i Darka życie na zawsze - tak poważne zmiany zawsze niosą ze sobą coś nieuchwytnego czego nie da sie złapać siatką na motyle...
[/i]Kochać nie znaczy o czymś marzyć
Kochać nie znaczy o czymś śnić.
Kochać nie znaczy komuś wierzyć.
Kochać to znaczy dla kogoś żyć![/i]
[/color][/shadow][/size][/glow]