e-wesele.pl
różności => Pogaduchy => Wątek zaczęty przez: skarbek w 3 Sierpnia 2006, 15:07
-
Zdecydowałm sie napisać bo chcę wiedzieć co o tym myślicie i czy może któras z Was ma podobne doświadczenia i coś poradzi.No to zacznę od początku.Otóż mój przyszły (ja równiez) przed naszym byciem razem był z kimś zwiazany.To znaczy nie tylko związany ale i zareczony.Jesteśmy ze sobą ponad rok a znamy sie 4, jego rodzinka jest cudowna i zaakceptowała mnie jako przyszłą synowa :P ale problem tkwi we mnie.Nie moge sobie poradzic z mysla, ze w życiu najważniejszej dla mnie osoby był ktoś wczesniej.Dziewczyna, z którą był zareczony...to chyba znaczy że chciał spędzic z nia zycie.Do ślubu nie doszło po trochu przeze mnie ale to dla takiego uparciucha jak ja nic nie znaczy :( Bo Ona jest w moich oczach ideałem...znaczy wygląda tak jak ja zawsze chciałm wyglądać-nie zawysoka szczupła blondynka z długimi włosami.Całkowite moje przeciwienstwo.I co ja mam teraz zrobic?Jak sie z tym uporać...z tymi ich wspólnymi zdjeciami schowanymi przez siastrę w albumach... :( Pomóżcie mi bo to mnie najbardziej boli
-
Gdyby chciał być z nią, to by był. Jest z Tobą, widocznie to Ty jesteś jego ideałem. Nie warto myśleć i analizować przeszłości. Liczy się to, co teraz i to, co dopiero będzie. Zazdrość wsteczna jest irracjonalna, ludzka, ale nielogiczna. Nie warto na nią tracić czasu i niszczyć tego, co piękne.
-
Cóż jestem w podobnej sytuacji, meczyło mnie ze skoro tamto sie nie udało i zareczyny zostały zerwane to moze te nasze ktore odbyły sie po ok.6 miesiacach znajomosci tez ... Co do zdjęć...Rafał zniszczył 90% z nich, pozostawił te na ktorych jest tamta i jego rodzina . Mowi ze je zostawia by miec pamiatke np.po babci a z eona tam jest to tego juz nie zauwaza.Na pozcatku było ciezko, teraz cóz tez łatwo nei jest choc za troche ponad miesiac bedziemy malzenstwem.Wiem jedno WIEZRE ZE JESTEM I BEDE TE JEDYNA DO KONCA !!
Musimy sie 3mac :)
-
Ja mojego S znam 4 lata. Razem jestesmy 11 miesiecy.I mieszkamy razem 10 m-cy. A wczesniej był 6 lat z kimś.A wszyscy mieszkamy na jednym osiedlu.(na szczescie ona sie wyprowadzila do szczecina). A rozstali sie z powodu zdrady,klamstw itd z jej stony.Problem u mnie tkwil w tym ze na poczatku mysalam sobie - jak to rozstali sie po tylu latach a on chce byc ze mna moze to zasępstwo, załątanie dziury itd.Bo nawet o niej nie rozmawialismy.Ale teraz jest prawie roczek i musze stwierdzic ze tak nie jest. :serce:
U mnie to byla kwestia czasu na rozumienie i zycie razem.
-
Dziekuje wam. Najgorsze jest to,że ja wiem że taka zazdrość jest bez sensu ale czasami jak coś mnie złapie to juz koniec.Teraz mnie złapało bo przez przypadek wpadły mi w ręce te zdjęcia ... no i tak mi sie trochę przykro zrobiło....Pozdrawiam Marta
-
Dziekuje wam. Najgorsze jest to,że ja wiem że taka zazdrość jest bez sensu ale czasami jak coś mnie złapie to juz koniec.Teraz mnie złapało bo przez przypadek wpadły mi w ręce te zdjęcia ... no i tak mi sie trochę przykro zrobiło....Pozdrawiam Marta
Znam ten bol ... to dopada tak nagle i dołuje nieziemsko :( Rafał tego u mnie nie lubi . Pomaga wtedy jak mnie przytuli i wtedy wiem ze mnie kocha , TYLKO MNIE .
-
Chyba zaden facet tego nie lubi.Bo oni sami wiedza najlepiej co czuja do Nas i zapewnaiaj nas o tym.Ja uwazam ze czasem sa wieksze problemy w zyciu codziennnym niz myslenie o jego byłej. Pozdrawiam
-
Skarbek pora abyś zaakceptowała sama siiebie - od tego musisz zacząć bo inaczej ici z tego .... skoro twój przyszły mąż Ciebie zakceptował taka jaka jesteś to tym bardziej musisz to zrobić Ty bo inaczej na widok tamtej zawsze bedziesz przezywać katusze. On juz wybrała - Cebie - nie zapominaj o tym :!: :!: :!:
-
Gdzieś czytałam - to chyba merkunek napisała - że najważniejsze dla kobiety jest to żeby być ostatnią (czyt.tą właściwą) w życiu mężczyzny, niekoniecznie pierwszą....
-
"Mogę być pierwszą, mogę być ostatnią ale nigdy nie jedną z wielu"" .... moze w tym zdaniu tkwi cała tajemnica ??
-
A mi by było szkoda niszczyć zdjęcia po poprzednim związku. Po prostu schowałam je głęboko i od 4 lat do nich nie zaglądałam. Ale mozliwe, że kiedyś będę bardzo potrzebowała pooglądać je, poczytać dawne listy. Mój mąż też ma gdzieś zdjęcie swojej byłej i nie mam mu tego za złe.
-
Ja tez gdzie tam w moim domku mam schowane zdjecia, pamietniki (szalonego małolata sie wtedy pisało )ale to głęboko w szafie i nie zagladam do nich.
-
ehh co tu dużo mówić.. niestety my -kobiety -już tak mamy, że wszędzie dopatrujemy się zagrożenia,, wszędzie szukamy rywalki i zawsze uważamy, że jest lepsza od nas :x :( często nasze myśli są nieuzasadnione, ale skutecznie potrafią nam niszczyc spokój, a i przez to często kłócimy się z partnerem.. co niekoniecznie dobrze wpływa na związek.. :roll:
ale co zrobić, że tak się zachowujemy, że pamiętamy to co było, wspominamy, rozglądamy się czy przypadkiem nowe "zagrożenie" nie nadchodzi :?: :x
ja na szczęscie nie mam tego problemu co Wy :P , aczkolwiek stają się strasznie rozdrażniona, gdy słyszę, że mój mąż poznał jakąs dziewczynę, gdy rozmawia z jakąs nieznajomą przez gg itp.. baa jestem wściekła..
cóż.. taki nasz los..
który jak mówię,, często same sobie gotujemy.. przez nasze myśli wstrętne :?
-
Mój mąż chodził z taką jedną 5 lat, ale się rozstali. Było to 10 lat temu. Ona teraz wyszła za mąż i ma dziecko. Kiedyś nie miałam nic przeciwko niej. Ale teraz mam. Jesteśmy z Jakubem razem 8 lat i wiem że bardzo mnie kocha. Czasami tylko odnoszę wrażenie, że ona o nim jeszcze myśli, tylko sama nie chce się do tego przyznać.
Przyjaźni się też z Kuby bratem i jego żoną i oni kilka razy dali mi do zrozumienia, że "woleli" (choć mają G. do gadania) byłą partnerkę mojego męża niż mnie.... Nie utrzymujemy więc ze sobą kontaktu bo ja się tam źle czuję.
Kuby brat na naszym weselu też z nią zatańczył a ze mną w ogóle. Bardzo mi wtedy było przykro :(
I gdyby nie to, że mam cudownego męża i mi ciągle powtarza że jestem jego światełkiem - byłoby mi źle i nasz związek by nie dał rady...
A czy uważacie, że powinno się utrzymywać kontakt ze swoimi byłymi partnerami?
-
Kuby brat na naszym weselu też z nią zatańczył a ze mną w ogóle.
Czy ja dobrze zrozumiałam? Była dziewczyna Twojego męża była u Was na weselu? :shock:
-
-SpinkA- napisał/a:
Kuby brat na naszym weselu też z nią zatańczył a ze mną w ogóle.
Właśnie. Ona u Was była na weselu? Dlaczego Spineczko? Nie wiem czy powinno sie trzymywć kontakt z byłymi... My nie mamy takiego problemu bo wcześniej nie bylismy w poważnym związku, to były same szczeniackie miłostki, więc nawet jakbysmy utrzymywali kontakty z "byłymi" to by nie było takie znaczące jak np. u Was, jak Twój mąz był z ta dziewczyna 5 lat. Dlatego nie potrafie się postawic w waszej sytuacji, ale myslę że lepiej nie utrzymywać kontaktów. Bo i po co? To moje zdanie. Buziaki
-
Spineczko, mam nadzieję, że sie pomyliłaś pisząc że Ona była na weselu .... :shock: :shock: :shock: I Ty sie tak na to zgodziłaś? I Kuba tego chciał?
-
Czy ja dobrze zrozumiałam? Była dziewczyna Twojego męża była u Was na weselu?
Właśnie. Ona u Was była na weselu? Dlaczego Spineczko?
Taaak ona była na naszym weselu. Najpierw ona zaprosiła nas na swoje. Ja nie chciałam iść, ale zadzwoniła i powiedziała że mamy się nie wygłupiać bo ona jest szczęśliwa teraz i że będzie jej przykro, że każdy z nas ułożył sobie już życie na nowo i żebyśmy zostali wszyscy dobrymi kumplami.... Poszliśmy i przez to do tej pory żałuję, bo...
I Kuba tego chciał?
...bo dlatego Kuba "chciał się zrewanżować". Pomyślałam, że skoro nic się do tej pory złego nie wydarzyło, to mam ją gdzieś i niech mu będzie. Ale się pomyliłam.
Przed samym ślubem laska robiła wszystko, żeby zwrócić na siebie uwage (np. pod pretekstem alergii dziecka chciała do nas przyjechać na 2 dni, a jak sie to nie udało - zadzwoniła przed samym ślubem że nie może przyjechać, bo jej mąż dostał delegacje i MÓJ KUBA :evil: załatwiał temu łebkowi wolne bo już mieliśmy opłaconą sale)...
No i jeszcze ta sytuacja z jego bratem, który mnie nie lubi bo z nimi nie utrzymuję kontaktów, tylko ona.
Jak wygadałam Jakubowi co myślę na ten temat to od razu pożałował ale swoje wesele ma sie raz w życiu. Nie cofniemy tego czasu tak jak tych decyzji... ba - TYCH WSPOMNIEŃ.
Bo ja do końca życia bede już to pamiętać.
Przynajmniej teraz koniec z kontaktami z tą panienką bo postawiłam sprawę jasno.
CHYBA MNIE ROZUMIECIE ? :wink:
-
No, Spineczko... poczciwa z ciebie kobieta... ja bym postawiła ultimatum (prawdopodobnie) albo wesele bez niej albo WCALE :mrgreen:
Z resztą walić tę babę, ale szkoda, że relacje ze szwagrem ci sie nie ułozyły do tej pory. Zawsze to brat męża... Boli. Ale nie takie mury kruszy czas. Może jeszcze zostaniecie przyjaciółmi.
-
ehh co tu dużo mówić... nie zazdroszczę Spineczko, a z drugiej strony nie wiem czy Cię podziwiać czy współczuć.. :shock: ja w życiu nie zniosłabym byłej partnerki męża na własnym weselu :shock: :x chyba, że mialabym z nią dobry kontakt itp, ale to rzadkość..
ja jestem okropnie zazdrosna o męża, więc takie coś byłoby nie do przyjęcia..
na szczęscie nie muszę się użerać z bylymi bo takowych nie było :lol:
ale cóż.. Ty zgodziłas się na trakie rozwiązanie -pewnie dla męża- teraz trzeba to uporządkować... jakoś zminimalizować z nią kontakty i tyle :!:
-
Spineczko jestem pełna podziwu dla Ciebie. Ja nigdy nie zgodziłabym sie na takie coś, choćby niewiedomo w jakiej komitywie żyli mój luby i jego była. Kiedyś w poprzednim związku miałam podobną sytuację. Mój facet i jego była dziewczyna byli dobrymi przyjacółmi, nie podobało mi sie to ale cóz, czego sie nie robi dla tej drugiej połówki. Do czasu.....aż mnie z nią nie zdradził....
Oczywiście niczego tu nie sugeruje że z wami tez tak będzie ale lepiej dmuchac na zimne...Madzialena dobrze mówi zrobiłaś jak podpowiadało Ci serce ale teraz przyszedł czas to uporządkować.... :lol:
-
Spineczko jesteś "WIELKA" :lol: Podziwiam to że tolerowałaś tą dziewczyne tak dlugo ja bym nie eytrzymałą i podziwiam Cie!O zaproszeniu na wesele nie byłoby mowy bo była mojego narzeczonego nie została zaproszona na wesele jego siostry choć przyjaxniły sie wiele lat. Dlatego uwielbiam jego rodzinę, zrobili to dla nas żebyśmy mogli sie dorze czuć w tym ważnym dla niej dniu(siostry).Trzymaj się.Pozdrawiam cię mocno... :id_juz: :id_juz:
-
O Boże,Spinka,podziwiam Cie,w zyciu bym sie nie zgodzila,aby byla laska mojego faceta byla na naszym slubie.Zreszta ja swojego bylego tez nie bede zapraszac.Po co dostarczac sobie jakichs dziwnych emocji..
-
Moj poprzedni związek trwał prawie 10 lat. Kończąc go, zerwałam kontakt z eksiem i cała naszą ekipą, która w zasadzie wykruszała sie powoli, ale ci co zostali, twardo byli u boku mojego eksia. To była najmądrzejsza decyzja w moim zyciu. Moj Narzeczony tez był w związku, który trwał jakos 3 lata. Mialam przyjemność poznac jego byłą. Chyba tak jest, ze za takimi osobami sie nie przepada. Na początku miałam o co być zazdrosna i o co sie martwic, gdyz ona zwracała na siebie uwagę jak tylko mogła, no i ciągle dobrze zyła z moja teściową. Teraz wiem, ze nie moge byc spokojna.
Uważam, ze najgłupszą rzeczą moze byc utrzymywanie kontaktu z "byłymi". A jak słyszę, ze para "postanowiła zostać przyjaciółmi" to smiech mnie ogarnia i mam wrażenie, ze ludzie mają pstro w głowie. Nie ma czegos takiego jak przyjaźń po rozstaniu. To jest jakis paradoks, bujna wyobraźnia, szczególnie u kobiet. Z reszta szkoda się ładowac w takie relacje, bo nic dobrego z tego nie bedzie NA PEWNO. :] A pozwalac naszym partnerom na kontakty z ich bylymi?O nieeeee. Jest to wiadoma z góry skucha. W zyciu bym sie nie zgodziła!Wiem czym to pachnie.
-
Uważam, ze najgłupszą rzeczą moze byc utrzymywanie kontaktu z "byłymi". A jak słyszę, ze para "postanowiła zostać przyjaciółmi" to smiech mnie ogarnia i mam wrażenie, ze ludzie mają pstro w głowie
mam odmienne zdanie, to raczej świadczy o naszej dojrzałości- nie kazdy związek kończy się żalem i wzajemnymi pretensjami, być może ludzi euznają, że nie chcą być ze sobą i tyle...u nas jest taki układ, że razem z byłyki-którzy mają już swoich życiowych partnerów, dzieci-utrzymujemy kontakt i jakoś nikt na tym nie cierpi.
Nie ma czegos takiego jak przyjaźń po rozstaniu. To jest jakis paradoks, bujna wyobraźnia, szczególnie u kobiet. Z reszta szkoda się ładowac w takie relacje, bo nic dobrego z tego nie bedzie NA PEWNO.
Dlaczego nie? Poza tym skąd ta pewność, że nic dobrego z tego nie wyjdzie-nie rozumiem-ja nie mam takich przykrych doświadczeń :roll:
A pozwalac naszym partnerom na kontakty z ich bylymi?O nieeeee. Jest to wiadoma z góry skucha. W zyciu bym sie nie zgodziła!Wiem czym to pachnie.
W takim razie nie ufasz swojemu facetowi?Tak? Mój małż kilka mrazy spotkal się ze swoją byłą-jak jeszcze nie byliśmy małżeństwem. Czasem widuje ją przelotem na ulicy, zagada- przecież to jeszcze nie zbrodnia. Ona ma męża, dziecko. Kiedyś byli parą, teraz nic ich nie łączy, dlaczego nie mieliby od czasu do czasu "zamienić kilka słów"
Marcysiu, nie każdy ma przykre doświadczenia, nie każdy rozstał się w niezgodzie...czasem ludzie mogą się po prostu lubić-tylko lubić :wink:
-
czasem ludzie mogą się po prostu lubić-tylko lubić
pewnie tak, ale to może też chyba zależeć od tego jak rozpadł się związek. Jeśli ktoś kocha i zostaje porzucony... może później dąrzyć do tego, żeby wrócić choć na chwilę. Tak mi się zdaje, bo to ja rzuciłam, więc ja odeszłam bez żalu, ale dla własnego spokoju musiałam kontakt urwać :roll:
-
Mam taki "problem" z byłym, który odzywa sie do mnie od czasu do czasu na gg lub maila i żali się na nieudane małżeństwo i robi aluzje, jak to dobrze mu ze mną było. Jestem uprzejma póki co, bo też nie mam do niego żalu (ja zerwałam) i z mojej strony znajomość ta mogłaby sie toczyć na ściśle koleżeńskich warunkach, ale w sytuacji, kiedy on ciągle myśli o mnie, jak o swojej byłej kobiecie, nie mogę na to pozwalać.
-
No tak, w takim układzie nie ma sensu nawet ze sobą rozmawiać - najtrudniej jest a takimi niedocenionymi.... :|
-
Ja przed Robertem mialam Marcina..bylam z nim 3 lata...byla to moja pierwsza milosc,bylam tak zakochana i zaslepiona ze nie widzialam co on ze mną wyprawiał..zostawil mnie z dnia na dzien..dal 15 min na spakowanie swojej walizki w nocy.Czulam juz dluzszy czas ze cos nie gra..przyszlam z pracy i zapytalam wprost "czy Ty chcesz ze mna byc?"...łzy mu napłyneły do oczu i powiedział "nie' i tak sie zaczął koszmar...po tygodniu od 'zerwania' zobaczylam go z dziewczyną przez przypadek nad morzem (pani przedstawicielka handlowa wspolpracująca z jego firmą).Kobieta byla duuzo starsza ode mnie,duuzo wieksza ode mnie - ale styl miała taki jak ja...ludzilam sie pol roku ze wroci..az zobaczylam ją po 7 mc z brzuchem ...wtedy poznalam Roberta i zapomniałam o Marcinie...prawie zapomniałam ;-) na dzien dzisiejszy ciesze sie ze wyszlo jak wyszlo bo tylko bym cierpiała i bylabym notorycznie zdradzana,a Robert daje mi poczucie bezpieczenstwa
-
Ale zal mam nadal...rozszarpałabym pania przedstawiciel na ulicy jakby mi sie napatoczyła ;)
-
Ale to nie jej wina, tylko twojego niewiernego exa. Czemu tak wiele kobiet za niewierność partnerów oskarża "tę sukę, co mu wlazła do łóżka"? Próba usprawiedliwienia zdrajcy? "On taki nie jest, to ONA jest wszystkiemu winna... zwabiła go, a on jest tylko słabym mężczyzną, poniosły go hormony... to na pewno JEJ wina."
Bzdura.
W każdym razie, agrisso... dobrze, że zmieniłaś go na lepszy model ;) Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
-
Tak,wymienilam i teraz jest mi dobrze ;-) Groszku a dlatego ją też winie bo........pomagalam mu w firmie (komis telefonów)i ona bardzo czesto wpadala z 'nowa oferta' i ciągle o niego wypytywała , on na początku nie zwracal na nią uwagi .. ale ja miałam jakies przeczucie ,nie podobalo mi sie jak ona go zacheca do rozmowy,jak patrzy itp.Miała do niego nr bo ustalali razem zamówienie...ktorejs nocy obudzil mnie dzwiek smsa w jego telefonie,on spal..a ja wyciągnelam reke po telefon a tam "czesc przystojniaczku...ble ble ble,ja wiem ze tylko pozornie udajesz ze mnie nie widzisz....blebleble Twoja dziewczyna wcale nie musi o niczym wiedziec,tak bardzo mnie pociagasz...ble ble a na koniec 'spij slodko koteczku'-i podpis Twoje sloneczko!Czy wiesz ze prawie zawału dostalam w łózku?myslalam ze po pogotowie zaraz bede dzwonic,a on wstal rano i mowi " moze jej sie pomyliły numery?"i wtedy zaczelo sie psuc miedzy nami...codziennie sprawdzalam jego telefon,kieszenie..bledne kółko...no i tą wlasnie zazdroscia chyba doprowadzilam do konca konców...Boze co ja wtedy przezywalam,nie raz spotykalam ich gdzies na miescie...odrazu sie zalewałam łzami,zerwal ze mna dokladnie 8 wrzesnia - 3 lata temu...a teraz 2 wrzesnia jest moj slub ;-) moze tak miało byc?
-
No tak... ewidentnie go podrywała. Ale mimo wszsytko...
Jest zasada w miłości i na wojnie nie ma obowiązują żadne zasady. Ona mogła wiedzieć, że on jest z kimś i bardzo źle postąpiła, ale twoj facet mógł się od niej opędzić- jesli by chciał. W każdym razie nie zazdroszczę traumatycznych przeżyć. I podziwiam cię, że umiesz mimo wszystko zaufać mężczyźnie.
-
Uważam, że wina jest przede wszystkim w Twoim byłym chłopaku ale...kobiety potrafią się zakręcić koło mężczyzny jeśli chcą. Ja byłabym również wściekła na tą babę - ale może ja tak uważam, bo miałam podobne przeżycia jak Ty Argissa...
Cieszę się, że tamto to już przeszłość a teraz masz wspaniałego mężczyznę u swojego boku!
-
Groszek role się zmieniły....teraz ja nie jestem zazdrosna nic a nic ( w kazdym razie nie widac tego po mnie) , ale moj Robert to zazdrosnik za nas dwoje ;-) Jego jestem pewna w 100%.Na początku bacznie go obserwowalam...czy nie patrzy na inne,jak sie zachowuje itp.Test przeszedł celująco ;-) wiem ze jemu nie wpadnie do glowy glupawy pomysl na skok w bok
-
Wiecei co, tak sie nad tym caly czas zastanawiam, jeswt w tym duzo proawdy co powiedziala Azzura - ze zazdrosc wsteczna jest irracjonalna. Ale patrze na siebie i wiem ze ilekroc pomysle sobie o bylej M to mnie szlag trafia. Byl z nia tylko rok, jak mial 20 lat, ale kochal na zaboj, pierwsza prawdziwa miloscia. I odchorowal te milosc przez lata, cierpial i nie potrafil zapomniec. Dzis twierdzi ze nic do niej nie czuje, ze nie wraca do tego okresu. A mnie kazy jej telefon, sms boli potwornie i dlugo dlugo wyburza z poczucia bezpieczenstwa. A tak naprawde to M ma prawo do obaw i wstecznej zazdrosci. Ja bylam z kims, kilka lat, dalam mu dziecko, byl przy porodzie, tworzylismy rodzine. SPotykamy sie do dzis, i spotykac bedziemy bo laczy nas Kasia. I M to toleruje, sam sie z nim spotyka jak ja nie moge malej odebrac, i uczy ja szacunku do prawdziwego ojca. I za to go podziwiam, za te sile. Ja bym chyba tak nie potrafila.
-
Domyślam się, że za to, co teraz napiszę posypią się gromy an moją głowę. Ale co mi tam ;) Wyobrażam sobie tylko jedną sytuację, kiedy zazdrość i niepewność są uzasadnione - a mianowicie wówczas, kiedy to MY staliśmy się przyczyną rozpadu związku lub jeżeli nasz obecny partner kogoś z nami zdradzał. Jeżeli wtedy był do tego zdolny, to znaczy, że podobnie może być z nami. Generalnie byłabym ostrożna, gdybym wiedziała, że mój partner ma na swoim koncie zdrady, bez względu na okoliczności. Nie wierzę, że "miłość zmienia ludzi". Ktoś może dla nas rzucić palenie, zacząć nosić niebieskie koszule, zamiast zielonych, ale kręgosłup moralny jest prawie niemożliwy do przekształcenia. Zdarza się to raz na 100 przypadków. Ludzie niestety nie uczą się na błędach, wręcz przeciwnie często popadają w ich spiralę.
-
nie mogę się z tobą azzura zgodzić - i nie jest to czysto teoretyczne rozważanie...wiem co mówię, bo to przeżyłam....
-
Azzura nie posypia sie na Twoja glowe gromy, masz troche w tym co piszesz racji. Ja zdradzalam w swoim poprzednim zwiazku (nie kiedy bylam z ojcem Kasi ale w zwiazku z facetem dla ktorego odeszlam do Kasi taty), ale zdradzalam dopiero wtedy kiedy zdalam sobie sprawe ze jestem zdradana. NIe bede pisala tu wywodu co i dlaczego bo to nie wazne ale wiem ze teraz nie zdradzam, i nie bede tego robic. Ktos madry powiedzial mi kiedys ze podejrzewam M o zdrade tylko daltego ze wiem jak latwo jest zdradzic bo sama to zrobilam, wiem jak latwo jest oszukiwac i ukrywac. I nie majac zadnych podstaw szukam przejawow zdrady na podstawie wlasnych doswiadczen (co ja robilam jak zdradzilam, jak sie zachowywalam itd). WIem ze ten moj byly mnie zdradzal, zdradzal dziewczyne przedemna i te po mnie tez. I zdradzac bedzie cale zycie. Ludzie ucza sie na bledach masz racje ze tylko niektorzy.
-
Anusiu, niestety to, która z nas ma rację rozstrzygnie czas. W Twoim przypadku, tak samo jak wszystkich dziewczyn z forum, mam nadzieję, że się mylę... Jednak jak dotychczas nie mam powodów, żeby tak myśleć.
-
azzurra,
jasne, teraz się z toba zgodzę ;)
-
Ja nie jestem za kontynuowaniem "przyjaźni" z byłymi.To zupełnie bez sensu.Wyjątki:wspólne dziecko.Ale zapraszanie na własny ślub byłej narzeczonego, to naprawdę prawdziwy NIETAKT. Jak facet może coś takiego zrobić swojej narzeczonej.Na tym weselu mogłaby być tylko jedna "dziewczyna".Albo ona albo Ja.Maja napisała:dlaczego nie mogą czasem zamienić kilku zdań?". Owszem kilka zdań zamienić mogą, ale nie przyjeżdżać do naszego domu w "odwiedzinki" i zapraszanie się na własne śluby.
-
Owszem kilka zdań zamienić mogą, ale nie przyjeżdżać do naszego domu w "odwiedzinki" i zapraszanie się na własne śluby.
u nas tak było...jakoś nikt nie widział w tym nic złego :roll:
-
Maju! to jeszcze zależy od ludzi. Dojrzałości i kultury.Owszem czasem się zdarzają prawdziwe przyjaźnie.Ale to rzadkość.Wolę dmuchać na zimne.
-
Owszem czasem się zdarzają prawdziwe przyjaźnie.Ale to rzadkość.
jestem tego samego zdania... doświadczyłam na własnej skórze, że się nie da zaprzyjaźnić z byłą sympatią
nie da i już
-
Przyjaźń to zbyt dużo powiedziane...ja też raczej byłabym ostrożna, ale takie niezobowiązujące spotkania przy pfiku są ok-jeśli oczywiście cała czwórka czuje się przy tym komfortowo, bo to jest podstawowa zasada-nic na siłe. Są osoby, o których nawet słyszeć nie chcę :evil: , także rozumiem obawy, nie mogłabym narażać małża na spotkanie z facetem, który mimo tego, że ma żonę zawsze próbuje się przystawiać. Mieliśmy okazję być z nimi na sylwestra :? , głupio się czułam a małż nie był zachwycony - teraz unikam takich sytuacji.
-
Azzura...a ja znam przypadek godzien podziwu.Opowiem Wam historyjke mojego przyjaciela z przd kilku lat.Pan S byl z panią M 6 lat...zdradzal ją wszedzie i z byle kim.Szczerze jakies 7 razy w tygodniu.Zareczyli sie wkoncu po tylu latach 'chodzenia'ale Pan S przekladal i przekladal date slubu (tlumaczac: jak skancze 30-stke,jak sie dorobie itp.) poszlismy kiedys na balety.Pan S i Pani M sie pozarli i ona wyszla i pojechala do domu.W tym czasie Pan S poszedl na parkiet...po jakis 10 min przyprowadzil do lozy panią Martę.Obca kobieta,sredniej urody (zaznacze ze Pani M byla sliczną kobietą)tak omotała pana S ze jak wrocil do domu...z nia oczywiscie..zadzwonil do Pani M i obwiescił ze koniec miedzy nimi.Po jakiś 2 tygodniach Pan S oswiadczyl sie pani Marcie.Slub odbył sie miesiąc potem.Do dzis są szczesliwym malzenstwem...a mineło juz jakies 3 lata.Pan S nawet nie spojrzal na inna kobiete odkad poznał Martę...swiata poza nią nie widzi :serce: nagle przestało sie liczyc czy ma pieniądze czy nie,nie czekał do 30-tki.Po roku zaczal marzyc o dziecku.
Ta historia ma przekaz taki ze : mozna byc z jedna kobietą,kochac ją ale gdy tylko jest okazja to ja zdradzac...ale to nie jest to widocznie.Nagle facet poznaje kobietę i odbija mu palma.Nagle nie widzi innych niewiast płci pieknej..nie mysli o zdradzie,wrecz brzydzi sie nią.
Jak poznałam mojego R mowił mi ze sam wychodzil na balaty,ze 'troszke krecil' z innymi jak byl ze swoją partnerką,ze rzadko gdzies razem bywali....i moj R sie zmienil bardzo...teraz nawet sam do sklepu nie chodzi,wszedzie ciagnie mnie,na balety jak gdzies pojdziemy to mnie za reke trzyma,jak tylko spotka jakiegos kolege odrazu zaznacza 'to moja ZONA" ;-)na poczatku bacznie go obserwowalam jak reaguje na inne kobiety,ale szybko mi przeszło.Patrzy we mnie jak w obrazek. Mnie to cieszy..a wracając pamiecią do Pana S wiem ze facet moze sie zmienic. :D
-
Jak poznałam mojego R mowił mi ze sam wychodzil na balaty,ze 'troszke krecil' z innymi jak byl ze swoją partnerką,ze rzadko gdzies razem bywali....i moj R sie zmienil bardzo...teraz nawet sam do sklepu nie chodzi,wszedzie ciagnie mnie,na balety jak gdzies pojdziemy to mnie za reke trzyma,
Ja jak poznałam Swojego Sebastiana to tez mi opowiadał ze jak był z dziewczyna z ktora byl 6 lat to tez ją zdradzał zreszta ona jego tez.Rozstali se bo on stwierdzil ze chce byc juz "dobrym czlowiekiem" za to ona dalej go zdradzała.Ale poznlismy sie My. I obiecalismysobie ze na zadne blaety nie idziemy osobno. I tez sie bardzo zmienil.
-
Ewelinka bo to jest mozliwe....zmiana , ale trzeba trafic na 'swojego'.Jak sie spotykalam z innymi facetami przed Robertem to raczej cenilam sobie prywatnosc,swobode i bylam b.egoistyczna.Nie myslalam o slubie,o mieszkaniu,dzieciach itp.Jak poznalam R to szybciutko zamieszkalismy ze sobą,pojawily sie rozmowy o slubie a teraz to nawet o potomstwie mysle za jakis czas.Przy R sie bardzo zmienilam.Nie potrzebuje juz rozrywek,imprez..cenie zacisze domowe i gary ;-) wczesniej liczyly sie kolezanki,ciuchy itp teraz chyba dojrzalam a poza tym R ma w sobie cos takiego ze ja zlagodniałam i odgrywam 'mamuske' ;-)
-
JA zawsze marzylam o zaciszu domowym :) ylko z tym jedynym i nie wiedizalam ze to bedzie mój kolega z podworka o torym sie tyle "zlego" nasluchalam tyle ze to ludzie gadaja i zawsze beda gadac On sie zmienil bo jakos dla mnie nigdy nie byl niedobry i Nam juz tez nie w glowie imprezy , koledzy itd. :serce:
-
Widzisz..trafiłas na 'tego twojego' chłopa ;-)
-
Mam taka nadzieje :) Nawet Moj Sebastian ostatnio stwierdzil ze nie ma kolegow tylko wtedy gdy oni cos chca albo jak chca sie napic a gdy S chce pogadac tylko pogadac to nagle nikt nie ma czasu. A ja mu mowie widzisz tak to jest jak zamieszkuje sie z druga osoba i jak układasz z nia sobie zycie.Wtedy nie masz kolegow a tylko prawdziwi przyjaciele zawsze Cie wyslucxhaja i znajda czas.
Ale sie rozpisałam :)
-
Przychodzi w zyciu taki czas ze 'koledzy' sie usuwają w cien...po pierwsze kazdy sobie jakos uklada zycie i nie ma czasu ,a po drugie tacy koledzy co odzywają sie jak cos potrzebują to nie sa koledzy - a o takich nie trudno w dzisiejszych czasach.Kazdy ma jakis interes.Moj R nie ma kolegów ma pseudokolegów - ale ja milcze ..chociaz on sam zauwaza ze Ci owi koledzy to zwykle dupki
-
chociaz on sam zauwaza ze Ci owi koledzy to zwykle dupki
Moj Sebek tez stwierdzil ze to glupki.
ale ja milcze
Ja tez nic nie mowie to jego koledzy lub pseudo a on sam musi sie o tym przekonac.
-
Dokladnie ... facet sam musi sie przekonac na wlasnej skórze - kobiety nie chce sluchac - ale my jestesmy najlepszymi obserwatorami ;-)
a teraz z innej beczki...tak tu ich wychwalamy pod niebiosa jacy sa slodcy i kochani...a powiedz mi czy Ty tez tak masz ze raz go masz ochote wycalowac,isc za nim w ogien a drugiego dnia bys go zabila ? za zle odlozone mydlo?;-) to chyba kobiece hormony co ?raz jestem slodka a raz zołza i tak sie zastanawiam czy to oby normalne ;P
-
za zle odlozone mydlo?
Ooojjj kobietki tak mają, ja często co miesiąc...
Normalnie, to staje przed lustrem i myślę, jakiego mam przystojnego męża, jak mi się układa, świetna praca, udane wakacje, przyjaciele, jaką śliczną cerę mam... :mrgreen:
A trzy dni później denerwuje mnie jak moje słonko zostawi skarpetki w łazience, pranie jeszcze mokre, szef nie w humorze, pensja mogłaby być lepsza, koleżanka wredna no i.. czy ja nie przytyłam.. :nerwus:
-
to chyba kobiece hormony co
a powiedz mi czy Ty tez tak masz ze raz go masz ochote wycalowac,isc za nim w ogien a drugiego dnia bys go zabila
Straszne to jest.Dlatego ze dosyc ze mu powtarzam - szanuj moją prace- przychodze do domu a tu zalana kuchenka bo robil sobie wlasnie omleta wrrr.A najbardziej nie nawidze tego gdy ma druga zmiane i wraca o 23:30 a ja wstaje o 5:30 ale ja kłade sie spac oczywiscie wczensiej przed TV ale niekiedy jest tak ze o godz 23:20 telefon - spotkal kolege i idzie z nim na hod doga.Krew mnie zalewa wtedy i mimo ze przychodzi po 30 minutach (czasem po 40) oczywiscie udaje ze spie.
-
Ufff...czyli jestem całkiem normalna ;-) moj Robciu jest kochany..tylko mi czasem lekko odbija palma :lol:
-
Ale nie nawidze kiedy dosyc ze sie nie widzimy w dzien to jeszcze on w nocy musi sobie z kolegami cohdzi a wie ze ja i tak nie zasne bo bede czekac az nie wroci.Poza tym teraz jestem strasznie wkurzona. 10 wrzesnia przypada nasza 1 rocznica a my nie mamy pieniazkow by to jakos uczcic.Bo dopiero 10 wyplata.Mimo ze wiem ze mozna zrobic zawsze to pozniej ale pozniej czekaja nas urodziny mojej siostry a potem rodzinna imrpreza urodzinowa mojej siostry.Nie wiem czemu ale kiedys Moj Sebek mi powiedzial ze na nasza 1 rocznice sie zaręczymy.Ale jak widac nici z tego :( chyba nawet zapomnial co mowi i mu sie zmienilo.
-
Tak jakos dziwnie sie czuje.Bo zamiast sie cieszyc ze to nasza 1 rocznica to mi jakos taki mam nastroj. :(
-
Ewelinka....jakos to bedzie,nie martw sie - odbijecie to sobie zobaczysz
-
No mam nadzieje. Wsumie to nakłada mi sie wszystko na raz moze dlatego jestemw taki humorze. Czekam na decyzje czy dostane prace bo w październiku konczy mi sie staz. Poza tym 16 i 23 urodziny siostry. Trzeba dlugi oddac.Ubrac sie na zime.itd.itp. ehh...:(
-
Dacie rade!Zobaczysz!Macie siebie a to jest najwazniejsze ;-)
Ja zaczynam chyba miewac małe objawy stresu...w sobote wielki dzien...ciekawe jak to bedzie,dobrze ze tylko cywilny :roll: zastanawiam sie jak tam na sali bedzie..
-
To Gratuluje i Powodzzenia i Szczecia zycze.
-
Nie dziekuje zeby nie zapaszac,pogratulujesz mi juz po ;-) wlasnie sie dowiedzialam ze zostane mamusia w niedziele zakatowanej fretki...jakis pijany cymbal wywalił malucha z 6-piętra w Szczecinie fretke.Ludzka podlosc nie ma granic....
-
No coz ludzka podlosc nie zna granic. My chcielismy fredke bo za cicho nam w domku a na dzienko jeszcze nas nie stac ale stwierdzilismy ze za droga jest :)
-
No dziewczynki chyba zeszłyście z tematu!!!!! :? :evil: Z tego co widze trzeba założyć nowy: co mnie wkurza w moim facecie albo coś podobnego....Pozdrawiam Marta:) :lol:
-
co mnie wkurza w moim facecie albo coś podobnego
taki watek juz istnieje 8) :mrgreen:
-
Troszke nam sie zboczyło z tematu .
-
Jesli chodzi o mnie...jak slysze "jego byla narzeczona" to mnie az buuuuuuu
to jest taka burzliwa historia, ze az mi smutno jak sobie to przypominam.
Do dzis dnia, kiedy ja jade do Polski, nawet na weekend, on juz pierwszego dnia do niego dzowni, o czym on mi zawsze "zapomina" powiedziec. Nie wiem jak to dziala, nie wierze, ze to zrzadzenie losu, w kazdym razie, walczylam ponad rok, zeby byc z nim, powiedzialam, ze albo bede najblizsza jego sercu albo mnie w jego zyciu nie bedzie, i jedyne co mnie pociesza, ze wygralam ta walke, co on mi zreszta zrekompensowal. Ona mam nadzieje ze sie o naszym slubie nie dowie, bo gotowa jestem pomyslec, ze zrobi wszystko, zeby do niego nie dopuscic...
-
mam odmienne zdanie, to raczej świadczy o naszej dojrzałości- nie kazdy związek kończy się żalem i wzajemnymi pretensjami, być może ludzi euznają, że nie chcą być ze sobą i tyle...u nas jest taki układ, że razem z byłyki-którzy mają już swoich życiowych partnerów, dzieci-utrzymujemy kontakt i jakoś nikt na tym nie cierpi
Szczesciara ;) Nic wiecej nie napiszę, zdania nie zmienie, chociaz są wyjątki takie jak Ty :) Niekoniecznie jest to zależne od dojrzałości. Nie sądze, abym poprzez swoje poglądy była osobą niedojrzałą :)
Dlaczego nie? Poza tym skąd ta pewność, że nic dobrego z tego nie wyjdzie-nie rozumiem-ja nie mam takich przykrych doświadczeń
Być może pewność mam, bo tak miałam, tak miał mój Tomek, moi przyjaciele ... i wiele innych osób...
W takim razie nie ufasz swojemu facetowi?Tak? Mój małż kilka mrazy spotkal się ze swoją byłą-jak jeszcze nie byliśmy małżeństwem. Czasem widuje ją przelotem na ulicy, zagada- przecież to jeszcze nie zbrodnia. Ona ma męża, dziecko. Kiedyś byli parą, teraz nic ich nie łączy, dlaczego nie mieliby od czasu do czasu "zamienić kilka słów"
Na ulicy Maju to pewnie. Tego nie jestem w stanie kontrolować, to jest nieuniknione. Ja tez spotykam swojego byłego na ulicy. Wcale mi to nie przeszkadza. Chodzi mi raczej o celowe spotykanie sie przy piwie "sam na sam" czy nie sam na sam, zapraszanie do domu, na wyjazdy itd. Nie zgodzę sie na takie cos. Ja mojemu Tomkowi ufam, nie mam podstaw aby tak nie było. Ale po pierwsze wolę być ostrożna, a po drugie nie ufam przede wszystkim kobietom ... niestety :)
Marcysiu, nie każdy ma przykre doświadczenia, nie każdy rozstał się w niezgodzie...czasem ludzie mogą się po prostu lubić-tylko lubić Wink
Maju, masz racje, nie każdy. Ale nie czarujmy się. Uważam, ze spotkania są ryzykowne. Sentymenty lubią powracać, działać przyciągająco. A ostrożności i realnego spojrzenia, nigdy za wiele. Oczywiscie każdy pisze wg własnych doświadczeń. Moje były paskudne, mimo, ze rozstanie było w kulturze, bez kłótni, itd. Ale kusić losu to ja nie bede :)
-
Ale po pierwsze wolę być ostrożna, a po drugie nie ufam przede wszystkim kobietom ... niestety
Ja tez tak mam.Nawet na chwile bym nie zostawila mojego S z moja bylą przyjaciołką dlatego ze ona miala tak ze tego faceta ktorego nie moze miec musi miec. I z jego byla tez nie na szczescie sie wyprowadzila do szczecina.
-
Eh...ostroznosci nigdy za wiele ;-) Ja akurat przy Robercie nie mam jakis napadów zazdrosci..ale przy exie miałam...bylam niezadowolona nawet jak gadał z moją 'ladną' kolezanka :P
-
Ja akurat przy Robercie nie mam jakis napadów zazdrosci
A ja wlasnie mam napady zazdrosci czasem. Bo uwazam ze mam za kogo. W tamta zime jak chodzilismy na imprezki bo pubow to niektore, ktore go znały wczesniej mierzyły go takim wlasnie wzrokiem.NO ale on byl ze mna i nie o\dstąpywał na krok.
-
Ja Was dziewczyny rozumiem, pwenie gdybym miała przykre doświadczenia to też byłabym ostrożna. Jednak była mojego małża to na prawdę fajna dziewczyna, to raczej ona nie powinna mnie lubić, bo ona go kochała nawet jak już dawno razem nie byli, a on ją traktował obojetnie. To ona powiedziała, że życzy mi żebym była na prawdę przez niego kochana, żeby nam się ułożyło i żebym nie musiała o tę miłośc walczyć - i to na prawdę było szczere, takie rzeczy się czuje.
-
Ja dzięki Bogu nie mam kłopotów z jego bylymi (choc to rozwodnik) , nie mam klopotu z zazdroscią ani nic w tym stylu ;-) ja mam klopot z wychowaniem go ;-)
-
nie mam kłopotów z jego bylymi
Ja tez nie mam chociaz sa takie ktore by chcialy ngo miec.
ja mam klopot z wychowaniem go
O tym to juz nie wspomne.Jak nie powiesz 5 razy nie krzykniesz to nie zrobi.
-
Tak sobie czytam te Wasze wypowiedzi i jedna rzecz mnie dziwi... Czy nie przesadzacie, że tak znowu każda dziewczyna chce Wam faceta odbić? Ja rozumiem, że dla Was on jest najwspanialszy na świecie, ale na pewno nie dla wszystkich dziewczyn. Takich facetów nie ma ;) Nie idealizujcie go, nie wbijajcie mu do głowy scenami zazdrości, że tak jest. Bo co będzie jak w to uwierzy?
Poza tym ja wychodzę z założenia, że ionna baba może mojemy mężczyźnie czynieć najbardziej bezpośrednie propozycje, podrywac go, ale jak mnie kocha, to nie zdradzi, choćby nie wiem co! Ja mu ufam, wierzę, że tak właśnie jest. Dlatego za niego wychodzę. Wytłumaczenie, że się nie ufa innym kobietom jest słabe, bo tak naprawdę oznacza, że nie ufacie swojemu mężczyźnie, bo zakładacie, że inna kobieta może go uwieść. A co on bezwolny jest przepraszam?? Bzdura jakaś. Dlatego faceci zdradzają, bo babki wierzą w ich wymówkę: bo ona... I całą złość przelewają "na tamtą". Zdradza facet, nie "tamta"!!
-
O tym to juz nie wspomne.Jak nie powiesz 5 razy nie krzykniesz to nie zrobi.
Haha racja!Swieta racja! Wczoraj 11 razy mówilam "złóż deskę do prasowania" - nie sluchal wiec mu zabralam kołdre :P
-
A ja uwazam ze kazda z nas ma swoje zdanie na ten temat.Tak to fakt to on zdradza a nie inna. Ja osobiscie ufam mojemu Sebkowi tylko wkurza mnie czasami zachowanie innych kobiet.
-
Azzura zgadzam sie!To jest jak samospełniająca sie przepowiednia.Jesli kobieta bedzie z zazdrosci numery wywijała , facet wkoncu bedzie miał tego dosc i faktycznie to zrobi.I sama go do tego popcha.Zakazany owoc lepiej smakuje ;-)
-
złóż deskę do prasowania" - nie sluchal wiec mu zabralam kołdre
heheh dobre :)
ja niestety nie moge mu zabrac komutera ani zresetowac gdy gra bo by mnie udusil ale sposobow i sposobikow jest wiele.
-
Hobby mojego Robcia to spanie...wiec jesli jest niegrzeczny to mu przeszkadzam w tym 'hobby' ;-)
-
To jest moje hobby :) Uwielbiam spac.A zime to najchetniej całą bym przespała. Ale za to moj misiek włącza kompa i brzeczy mi jednostka nad uchem.I koniec spania.
-
azzurra ma racje :Rezyser:
Kocha - nie zdradzi
Nie Kocha... albo mu sie wydaje... ehhh wiadomo co bedzie...
:mrgreen:
AMEN :!:
-
No coz....nie mozna byc egoistą.Musisz to przebolec ;-) Moj R chodzi spac o 22,a ja do 24 ogladam tv...jęczy co 10 min 'wylacz to pudlo' ...a ja mu mowie 'nie badz egoista ja twoje dziwactwa toleruje'i koniec tematu :lol:
-
Tak sobie czytam te Wasze wypowiedzi i jedna rzecz mnie dziwi... Czy nie przesadzacie, że tak znowu każda dziewczyna chce Wam faceta odbić? Ja rozumiem, że dla Was on jest najwspanialszy na świecie, ale na pewno nie dla wszystkich dziewczyn. Takich facetów nie ma ;) Nie idealizujcie go, nie wbijajcie mu do głowy scenami zazdrości, że tak jest. Bo co będzie jak w to uwierzy?
Poza tym ja wychodzę z założenia, że ionna baba może mojemy mężczyźnie czynieć najbardziej bezpośrednie propozycje, podrywac go, ale jak mnie kocha, to nie zdradzi, choćby nie wiem co! Ja mu ufam, wierzę, że tak właśnie jest. Dlatego za niego wychodzę. Wytłumaczenie, że się nie ufa innym kobietom jest słabe, bo tak naprawdę oznacza, że nie ufacie swojemu mężczyźnie, bo zakładacie, że inna kobieta może go uwieść. A co on bezwolny jest przepraszam?? Bzdura jakaś. Dlatego faceci zdradzają, bo babki wierzą w ich wymówkę: bo ona... I całą złość przelewają "na tamtą". Zdradza facet, nie "tamta"!!
Święta racja!podpisuję się pod tym dwiema łapkami :id_juz:
Ale baby też potrafią być okropne.Uwierz mi.Widocznie (na Twoje szczęście ) jeszcze nigdy takiej nie spotkałaś.
-
Jak mój związek miał rok, czy dwa lata to też bujałam w obłokach i idealizowałam swojego mężczyznę, dokładnie jak to robi azzurra "mój to mnie na pewno nie zdradzi, bo mnie kocha, a ja jestem jego ideałem" i takie tam...
Różowe okularki spadają trochę później. Nic o zdradzeniu mnie nie wiem, ale wiem, że patrzy na inne kobiety, dostrzega je, podobają mu się. Już nie ma tego patrzenia we mnie 24 na dobę, jak w jakiś obrazek.
I vice versa... mnie także podobają się inni mężczyźni. Gdyby w moim małżeństwie zaczęło źle się dziać, nie wiem... alkoholizm, awantury, brak czułości, zainteresowania, itp, a na horyzoncie pojawiłby się ktoś, kto mógłby mi zrekompensowac te wszystkie braki, to kto wie, co bym zrobiła.
-
Ach te różowe okulary.....im wcześniej spadną tym lepiej.... :)
-
ilka, i lepiej i nie lepiej... stan noszenia różowych okularków, bujania w obłokach, czy po naukowemu mówiąc- stan wzmożonego wydzielania endorfin, jest cudownym stanem i mogłabym w nim trwac wiecznie, ale z drugiej strony trzeźwe patrzenie na świat i osobe partnera jest rozsądniejsze i pozwala uniknąć pewnych rozczarowań. Po prostu- im się wyżej buja w obłokach z tym wiekszym hukiem spada się na ziemię, jeśli partner nas rozczaruje.
-
A może to nie bujanie w obłokach tylko zaufanie? Nie powiem ja kiedys też nie byłam świeta i mój obecny zwiazek jest tego przykładem.Ale to wynika z obu stron.Jak zauważyłam, że mój już były narzeczony za bardzo adoruje innk babeczki, a jeszcze znalazłam potwierdzające to zdjecia, powiedziałam basta i tez zaczęłam szaleć. Nie naleze do osób, które popieraja skoki w bok ale jestem bardzo mściwa...Jednak mój obecny przyszły mąż nie dał mi jeszcze powodów do zazdrości i dlatego mu ufam i mam jeszcze różowe okulary i wierze w to że nigdy mi nie spadną bo taka ze mnie niepoprwana optymistka :lol:
-
Ja tam juz dawno nie mam rozowych okularow jesli chodzi o moje Kochanie.Nasz zwiazek duzo przeszedl. Sa takie madre slowa "kocha sie nie za cos,ale mimo wszystko".
-
"kocha sie nie za cos,ale mimo wszystko".
No zgadza sie ale bez przesady...ja na pewno nie kochała bym mimo to,że zdradza mnie z jakąś inną babeczka, a tak niestety było w moim przypadku.Było no i sie skonczyło po 5 latach bycia razem.Dużo sie dzieki temu nauczył, np. tego ze jak zrobił to raz to zrobi i drugi. I po takim czymś na pewno nie umiała bym kochać tak jak kiedyś a przede wszyskim ufać.Teraz jestem szczęśliwa i to jest najwazniejsze... :wink:
-
Dużo sie dzieki temu nauczył, np. tego ze jak zrobił to raz to zrobi i drugi.
no to chyba nie jest regułą....
nie wierzysz, ze można żalować tego kroku; przemyśleć wszystko i nigdy więcej tego nie zrobić?
-
Szczerze mówią to nie...ale juz mnie to nie interesuje bo nie jesteśmy razem.Na szczęście.Mam nadzieję ze jego obecna dziewczyna nie dozna takiego szoku jak ja.Pojechał za granicę do pracy, ja jak głupia czekałam grzecznie w domku, jeździłam na studia i ... tęskniłam.A po jego powrocie dowiaduje sie, ze on się bardzo dobrze bawił no i potwierdzają to zdjęcia.Juz nigdy bym mu nie zaufała to po co to ciagnać?
-
ilka, i lepiej i nie lepiej... stan noszenia różowych okularków, bujania w obłokach, czy po naukowemu mówiąc- stan wzmożonego wydzielania endorfin, jest cudownym stanem i mogłabym w nim trwac wiecznie, ale z drugiej strony trzeźwe patrzenie na świat i osobe partnera jest rozsądniejsze i pozwala uniknąć pewnych rozczarowań. Po prostu- im się wyżej buja w obłokach z tym wiekszym hukiem spada się na ziemię, jeśli partner nas rozczaruje.
lepiej bym tego nie powiedziała :lol:
-
skarbek, wiessz ja mam identycznie. Dodatkowym problemem u mnie jest to ze oboje mieszkaja w innej miejscowosci niz ja, a dzieli ich tylko jakies 200 metrow... I rodziny maja w tej samej i wspolne powiazania rodzinne tez. Chcac nie chcac zawsze beda mieli ze soba kontakt i zawsze beda wiedzieli wszystko jedno o drugim...
Najgorsze jest to ze brat mojego narzeczonego ja uwielbia i robi wszystko zeby oni znowu byli razem, za to mnie nie znosi... :cry:
Wiesz tak naprawde to nie wiem co mam Ci powiedziec. Jedyne to to ze musisz sie trzymac bo skoro jest z Toba to znaczy ze woli Ciebie!!
Szkoda tylko ze ja nie potrafie tego zrobic w swoim zwiazku... Mimo tego ze jestemy zareczeni ja ciagle czuje sie ta gorsza i ciagle boje sie ze on do niej wroci albo znajdzie sobie jakas inna. Mam przez to ciagle doly i czuje ze to sie rozwali, glownie przeze mnie... :cry:
skarbek, skoro Ty masz jakies doswiadczenie w tym, to moze pomozesz mi??
Powiedz co robic??
-
no myśleć, ze znajdzie kogos innego lub,ze wróci do Tamtej to nie powinnaś.Jakieś zaufanie musi być :P Ale co do pierwszej częsci to u mnie jest tak samo to znaczy mieszkaja w tej samej miejscowości oddalonej od mojej jakieś 110 km :cry: Ale nic z tego sobie nie robie, bo widocznie tak musiało być-poprostu mu sie znudziła i już-bo co za duzo to nie zdrowo.Też sobie tak to tłumacz.A co do brata, no wiesz ja takiego problemu nie mam, chodz też zdażaja się inne przykre historie, np: pomyłkowe nazwanie mnie jej imieniem.Na początku mnie to wkurzałio, a raczej było mi przykro ale teraz poprostu to olewam.Najwazniejsze, ze chcemy być razem i jesteśmy i nikt tego nie zmieni.Trzeba pielęgnowac swój zwiazek i nie dopuścić by pojawiły sie błedy które rozwaliły tamto.Pomyśl sobie,że Ona Go dla Ciebie przetrzymała(tak właśnie mówi mój kochany :lol: ) bo gdyby jej nie było w jego zyciu to moglibyscie sie nigdy nie spotkać-Taki efekt motyla :wink:
Pozdrawiam Marta
-
Hm, ciezki temat...
Kiedys bylam bardzo tolerancyjna, wcale nie wscibska.. Bylam ufna, kochajaca i kochana - tak mi sie wydawalo. Zostalam zdradzona, po dwoch latach z jakas siksa, z ktora byl przede mna z miesiac, gdy "Ukochany" pojechal na dzialke do znajomych. Wybaczylam. Zwiazek nie przetrwal. Nie potrafilam zaufac, nie bylam juz spokojna i taka wyrozumiala.
Teraz jestem z Facetem, ktory jest zupelnym przeciwienstwem bylego. Nie lubi chodzic na imprezy beze mnie, nawet na spotkanie z kumplami mnie ciagnie ;) Troche to czasem jest upierdliwe, musze go wypychac z domu! Na poczatku, jak sie zaczelismy spotykac mial przyjaciolke (byl z Nia 3 lata, pozniej WIELKA PRZYJAZN). Moim zdaniem nadal miala nadzieje, ze On do Niej wroci. Po poprzednich dosiwadczeniach zdobylam sie na cos, czego sie troche wstydze. Postawilam ultimatum - ja albo Ona. Nie moglam zniesc mysli, ktore mnie nawiedzaly, przez poprzednie doswiadczenia balam sie zranienia, zaufania w ciemno ( w koncu z obecnym malo sie wtedy znalam). On zabieral Ja na obiady, chodzili razem do kina - taka to zazyla przyjazn byla. Po prostu nie moglam tego zniesc.
...
Zerwal z Nia wszelki kontakt (wiem, to okropne - ale byc moze dlatego jestesmy teraz razem), to pozwolilo mi chyba tak naprawde uwierzyc, ze nie wszyscy Faceci to takie PADALCE :roll:
Jest mi z Nim cudownie, dogadujemy sie swietnie, jestesmy siebie pewni i chcemy spedzic ze soba reszte zycia. Happy End jednym slowem ;)
Troche sie rozpisalam 8)
-
Bardzo sie ciesze że jesteś szczęśliwa ( z resztą tak jak ja).Pozdrawiam resztę forumowiczek! a co do tematu to tak sie zastanawiałam, czy te nasze lęki odnośnie byłych niue wymnikają troszkę z braku samoakceptacji.W moim przypadku to całkiem możliwe bo mam swoje małe kompleksiki :lol: Pozdrawiam Cię Majeczka i do zobaczenia w Bydgoszczy(może sie gdzieś już minełyśmy a o tym nie wiemy :lol: ) bo właśnie zaczęłam na atr ostatni rok studiów.
-
Bardzo mozliwe. Ja mam mase kompleksow i bardzo niska samoocene... :(
Tylko co z tym zrobic i jak to zmienic?? Bo inaczej to dobrze nie bedzie :/
-
Heh, czytam to i się sama do siebie śmieję :)
Znam tą sytuację. Tylko, że ja zaprzyjaniłam się z byłą mojego Narzeczonego. Tak, tak! Po prostu uważam, że ta dziewczyna nic złego mi osobiście nie zrobiła i nie mam za co jej nie lubić. Różni ludzie pojawiają się w naszym życiu, ale nie warto ich przekreślać od razu na starcie za jakąś przeszłość.
Byłą od mojego byłego też dobrze znam i często rozmawiamy. Dla mnie to są zwykłe, normalne dziewczyny, mimo że niektórzy mówią mi, że to "niehumanitarne" ;)
Pozdrawiam wszystkie zazdrośnice ;) - zastanówcie się, bo na pewno nie macie powodów do nerwów :)
(http://www.suwaczek.pl/cache/ca731dbd32.png) (http://www.suwaczek.pl/)
-
Hmmm zazdrosna nie jestem, ale to raczej była narzeczona mojego Ukochnego, nie miała by ochoty sie ze mną zaprzyjaźniać, wkońcu to ona miała mojego obecnie narzeczonego "mieć" a los potoczył sie inaczej, wręcz pewnie gdyby mogła wydrapała by mi oczy! Pozostajemy na etapie że się tolerujemy i rozmawiamy gdy trzeba!
Żony mojego eks narzeczonego natomiast osobiscie nie znam, ale bardzo jej dziekuję że mnie od niego "uwolniła" od takiego drania, podejrzewam że nie była świadoma tego co ją czeka biorąc ślub po niecałych 5 miesiącach znajomości!