e-wesele.pl
różności => Pogaduchy => Wątek zaczęty przez: Moniqa w 19 Lipca 2006, 20:56
-
Mam dzisiaj doła :(
A wszystko zaczęło się od tych cholernych zapowiedzi za kasę :!: tak jak już pisałam, to tylko i aż 50zł. Nie wiem jak mamy wydołać z taką kasą za 3/4 ślubu- moi rodzicę dają 4 tys. Wiem mogli nic nie dać, ale wiecie ile to wszystko kosztuje :( :!: My nie planowaliśmy ślubu od roku... tylko od końca grudnia, więc ciężko płacić rachunki i odkładać na ślub :( mój przyszły teściu nic nie dokłada :( tak właśnie przepełniła się miarka i....... :dno: :buu: :buu: :buu: :buu:
-
Moniqa, naie martw sie :glaszcze: mam nadzieję że wszystko sie wkońcu jakoś ułoży ..musicie dobrze pomyśleć i wszystko rozplanować..niestety wiem jakie wszystko jest drogie i jakie z tego powodu mogą być kłopoty ..a przeciez każdy chce aby ten dzień był naj naj naj
trzymam kciuki :serce:
-
Tak, nie rozpaczaj-wszystko jest drogie ale nie trzeba się zamartwiać
Czy też robić duzej pompy.
My np. nie stroimy kościoła tz.Będą jakieś malutkie wstążki gdzie niegdzie ale tylko to
a salę ślubną też przystrajamy skromnie bez przepychu i samochód skromnie
Poza tym ciasta pieką ciocie i wybraliśmy menu takie zwykłe bez szaleństw
-taki chcieliśmy mieć ślub-
-
Wiem mogli nic nie dać, ale wiecie ile to wszystko kosztuje
Wyobraz sobie ze wiemy :)
Wy tez dacie rade, zobaczysz. Pomysl sobie, ze te 50 czy 100 zlotych za zapowiedzi nie zadecyduja o tym, jak udany bedzie Wasz slub
Swiete slowa
To nie kasa tu jest najwazniejsza a WY i WASZ DZIEN.
-
A to na poprawe nastrojów - w wypadku każdego doła....
"Bylo to daleko stad na pewnej farmie. Któregos dnia osiol farmera wpadl do glebokiej studni. Zwierze krzyczalo zalosnie godzinami, podczas gdy farmer zastanawial sie, co zrobic.
W koncu farmer zdecydowal. Zwierze bylo stare, a studnie i tak trzeba bylo zasypac. Nie warto bylo wyciagac z niej osla. Zwolal wszystkich swoich sasiadów do pomocy. Wzieli lopaty i zaczeli zasypywac studnie smieciami i ziemia.
Z poczatku osiol zorientowal sie, co sie dzieje i zaczal krzyczec przerazony. Nagle, ku zdumieniu wszystkich, osiol uspokoil sie. Kilka lopat pózniej farmer zajrzal do studni. Zdumial sie tym, co zobaczyl. Za kazdym razem, gdy kolejna porcja smieci spadala na osli grzbiet, ten robil cos niesamowitego. Otrzasal sie i wspinal o krok ku górze. W miare, jak sasiedzi farmera sypali smieci i ziemie na zwierze, ono otrzepywalo sie i wspinalo o kolejny krok. Niebawem wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osiol przeskakuje krawedz studni
i, szczesliwy, oddala sie truchtem!
Zycie bedzie zasypywac Cie smieciami, kazdym rodzajem brudów. Sposób, aby wydostac sie z dolka, to otrzasnac sie i zrobic krok w góre. Kazdy z naszych klopotów to jeden stopien ku wolnosci..." :serce:
-
Vall :Zycie bedzie zasypywac Cie smieciami, kazdym rodzajem brudów. Sposób, aby wydostac sie z dolka, to otrzasnac sie i zrobic krok w góre. Kazdy z naszych klopotów to jeden stopien ku wolnosci
Dobrze powiedziane :)
-
Ja tez mam dola... Czuje sie nie szczesliwa:( Mam jakies glupie i zle przeczucia:( Boli mnie serce cala az sie trzese - rece i mam glupie mysli...
Chodzi o mojego narzeczonego. Ciagle mysle ze on nie jeste ze mna szczesliwy, ze znajdzie sobie inna lub wroci do poprzedniej :cry:
Nie potrafie sie cieszyc a i on jest jakis dziwny... Mimo zareczyn czuje ze odsuwamy sie od siebie. Czuje ze to sie skonczy i boje sie tego...
Wiem ze to moja wina...
Boze ja juz nie moge dluzej :cry: :(
-
Madziulu głowa do góry.
Czas pokaze , co ma być to będzie.
Z Twojego licznika wynika że jesteście dopiero 11 dni po zaręczynach, może stąd ten stres i obawy o przyszłość. Daty ślubu nie ustaliliście, więc nic na siłe. Zobacz jak się sprawdzicie jako narzeczeni , jeśli nadal nie dokońca będziesz szczęśliwa to może czas na zmiany...nie ma się co na siłę uszczęśliwiać.
Może ten stresik w brzuszku minie i już nie długo ustalicie date ślubu i będzieicie
cieszyć sie z przygotowań...tego życzę Wam z całego serca :serce:
-
Mnie też dzisiaj szlag trafia! W sobotę wyjezdzam a tu nic nie pozałatwiane bo mam teraz tyle na głowie;mieszkanie, niedawno skończyłam tu prace, lokatorów szukamy, jutro załatwienia z nimi jakas umowa i tp, telefony cały czas a na koncie 0,40zł, bagaż za mały żeby wszytsko pomieścić, kazdy mi gra na nerwach, do księdza dziś idziemy a potem w mieszkaniu jeszcze porzadki przed jutrzejszymi lokatorami (szafe bedziemy skrecać i szukac jeszcze jednego meble pewnie o północku) a do tego cisnienie podnieśli mi na uczelni bo dyplomu jeszcze nie ma a obrona była w poł. czerwca. Chę mi się wyććććć ;(
-
A do tego jeszcze portfel pustyyy :) łeełełełeeeeeee
-
Ja tez mam dola... Czuje sie nie szczesliwa:( Mam jakies glupie i zle przeczucia:( Boli mnie serce cala az sie trzese - rece i mam glupie mysli...
Chodzi o mojego narzeczonego. Ciagle mysle ze on nie jeste ze mna szczesliwy, ze znajdzie sobie inna lub wroci do poprzedniej :cry:
Nie potrafie sie cieszyc a i on jest jakis dziwny... Mimo zareczyn czuje ze odsuwamy sie od siebie. Czuje ze to sie skonczy i boje sie tego...
Wiem ze to moja wina...
Boze ja juz nie moge dluzej :cry: :(
Madziulu, przejęłam się bardzo tym, co napisałaś. No to jak to było z tymi zaręczynami? Sam z własnej woli się oświadczał, czy ktoś go naciskał?
Jakby z najgorszym wypadku miało się rozsypać, to lepiej teraz niż później. Obserwuj go i wyciagaj wnioski.
Ostatecznie jestes jeszcze młoda koza ;) Masz kupe czasu by poukładać sobie zycie. Zakładam, że jesteś świetną dziewczyną, więc facet musi się o ciebie starać, a nie przysparzać ci smutków i wątpliwości. A juz broń boże abys musiała zamartwiac się o byłą!
Rozumiem, że teraz ziemia usuwa ci się spod nóg, ale nie rezygnuj z siebie, żeby tylko utrzymać faceta przy sobie, bo oni rzadko kiedy to doceniają.
Albo zacznie się starać, albo.... :?
-
Ja mam doła od......... jakiś kilku miesięcy.
Wyobraźcie sobie, że jestem z facetem od prawie 6 lat. Skończył studia, ja kończę teraz, kupiłam mieszkanie i.................. jestem w nim sama!!! Nawet o zaręczynach nie ma mowy!!! Źle mi jest "samej"!! Próbowałam wszystkiego, ale .... nic. On twierdzi, że ma czas. :cry: :cry: :cry: :cry:
Czytam o tych wszystkich przygotowaniach i Waszych planach i mnie trafia.
Pozdrawiam
-
Sabina... niektórzy faceci tak mają.. wolą otwartą furtkę. Jesli ci to nie odpowiada, to zakończ ten związek, bo będziesz się coraz bardziej męczyć, Twoje najlepsze lata miną na frustracji, a szans na znalezienie faceta "bez przeszłości" i chętnego do małżeństwa będzie coraz mniej. Czytam, że masz 22 lata... to niewiele. Mało który facet nawet trochę starszy prze w tym wieku do małżeństwa. Przychodzi mi na myśl także coś innego... jeśli jesteście ze sobą już 6 lat, to zaczeliście "chodzić", gdy byliście bardzo młodzi. Statystycznie takie związki rzadko kończą się małżeństwem. Pary dojrzewają razem do decyzji... o rozstaniu. Zdaje się, że częściej to faceci nudza się swoją dziewczyną ze szkolnej ławy i chcą czegoś nowego.
Nie chcę cię dołować, ale masz dopiero/aż 22 lata. Jak facet nie chce ślubu, to się nie dąsaj i go nie zmuszaj i czekaj, albo... rzuć. Może potrzebujecie poważnej rozmowy, która wyjasni jak to między wami naprawdę jest? Nadal gorące uczucie i wizja wspólnej przyszłości, czy przyzwyczajenie i tęsknota za czymś innym?
-
SAbina, małż pracuje z dziewczyną 29 letnią, która rozstała się z facetem. Byli razem 8 lat, on też twierdził, że nie jest gotowy do małżeństwa....
Teraz ona spotyka się z sympatycznym gościem, na razie tak na luzie - ale wydaje mi się, że z tej mąki będzie chleb-on ją zupełnie inaczej traktuje, żeby to nie zabrzmiało infantylnie - traktuje ją na serio. To widać mimo ich króciutkiego stażu.
Najlepiej jak sama postanowisz, co jest dla Ciebie najlepsze, czego pragniesz - ja skłaniałabym Cię do szczerej rozmowy ale takiej na prawdę szczerej, tylko bez wzajemnych pretensji i żalu. Być może to coś wyjaśni.
-
Czyli Maju, radzisz jej podobnie, jak ja.
-
Właściwie to tak...sama też bym tak zrobiła - nie lubię niedomówień.
-
To co napiszę zabrzmi brutalnie - albo się chce z kimś być, albo nie. Nie ma czegoś takiego jak: potrzebuję czasu, muszę się zastanowić, zwolnijmy tempo... Widziałam wokół siebie dziewczyny w takiej sytuacja, jak Twoja, ile te dziewczyny się poniżały! Nie warto. Najlepiej szybko wyjaśnić sprawę.
-
To co napiszę zabrzmi brutalnie - albo się chce z kimś być, albo nie.
według mnie nie ma w Twojej wypowiedzi brutalności, toż to szczera prawda
-
SAbina masz 22 lata i skończone studia? dziwne nie za mało lat jak na studia? No ale OK nie ważne. Jeśli Twój facet ma 22 lata albo jest niewiele starszy to może być jeszcze tak naprawde niedojrzały do roli męża i ojca.
Mój facet też miał pstro w głowie i na 1 miejscu byli koledzy (miał wtedy 19 lat), ja byłam cierpliwa. Sytuacja zmieniała się z roku na rok ale śmierć jego taty kompletnie go zmieniła. Teraz jest mężczyzną, odpowiedzialnym. Ma 26 lat. Niektórzy koledzy w jego wieku są jak dzieci do dziś i też nie myślą o ślubie choć z laskami są ponad 7 lat.
Głowa do góry i nie daj się poniżać !!!!!!!!!!!!
-
SAbina masz 22 lata i skończone studia? dziwne nie za mało lat jak na studia?
22 lata mam jeszcze przez miesiąc, a napisałam, że kończę studia. Jestem na ostatnim roku, ale myślę, że jak się pracuje od 5 lat i samemu się utrzymuje to nie ma tak do końca znaczenia czy się te studia kończy czy już skończyło.
Macie dużo racji i sama bym tak poradziła, ale radzenie jest dużo łatwiejsze niż zrobienie. Cały czas mam nadzieję choć może mylną :?: . Tak jak groszek napisała wolnych, interesujących facetów nie z odzysku jest już niewielu.
Co do dwudziestoparoletnich facetów co chcą się żenić to bym się do końca nie zgodziła. Większość moich znajomych ( faceci) żeniła się w wieku 23-25 lat. Jak same dobrze wiecie załatwienie formalności trwa, więc myślę, że przed skończeniem 25 lat nie wyjdę za mąż.
Gdyby to wszystko było takie proste to nie miałabym doła…. :(
Pozdrawiam
-
Jak widzisz ja mam rocznikowo 26 lat, jak będę wychodziła za mąż będę miała 27 lat i nie jest to dla mnie żadną tragedią. Wręcz przeciwnie, czuję się dojrzalsza i mądrzejsza.
Ślub tylko z racji wieku jest dla mnie głupotą, jeśli po roku, dwóch jestem już 25 letnią rozwódką.
SAbinko wyluzuj !!! Głowa do góry i miej swój honor, jesteś w końcu tak jak my KOBIETĄ !!!!
-
AndziaK ty mnie chyba nie rozumiesz. Ja nie uważam, że przyszedł na mnie już czas. Na temat wieku pisałam dla tego, że właściwie wy pisałyście, że jestem taka młoda, że 22 lata i skończone studia to coś nie tak........
Ja na prawdę mogę czekać, ale dobija mnie podejście rozumiesz!! Jesteśmy razem 6 lat i wg. mnie nie ma już na co czekać, studia prawie skończone, mieszkanie stoi, zabawa- bawimy się zawsze razem...., ale to jest moje zdanie.
Kupiłam mieszkanie z myślą "o nas", a jestem w nim sama i nie jest mi łatwo wszystko pogodzić. Ja bym nie chciała wychodzić za mąż w wieku 27 lat, bo nie chcę zaraz po ślubie ładować się w pieluchy, a dla mnie 30 to wiek kiedy warto by było mieć już dziecko, które przynajmniej chodzi. Nie wiem czy mnie rozumiesz.
A co do dojrzałości to nie do końca się zgadzam. To nie wiek mówi o tym czy jesteś dojrzałą. Możesz mieć 40 i mieć pstro, a możesz mieć 25 i być mądrą i dojrzałą kobietą.
Ja nie popadam w skrajności pisząc o wieku 20 lat jako o wieku dobrym do małżeństwa. Nie jestem smarkulą ze średniej szkoły, która chce się pobawić w dom. Podejrzewam, że większość z Was w moim wieku marzyła o ślubie i zaczęciu wspólnego życia z kimś kogo kocha ( tak przynajmniej mi się wydaje).
Dla mnie nie jest poniżające to, że potrafię tu napisać o "swoim dole" dla mnie poniżające jest proszenie się o to by chciał wziąć ze mną ślub, dla tego właśnie czekam, a tu mogłam o tym otwarcie, anonimowo napisać.
Maja ma 25 lat z tego co widzę i jest mężatką od dwóch lat, azzura ma 25 lat i za 20 dni stanie na ślubnym kobiercu.....
Ja po prostu jestem trochę inną dwudziestodwu/trzyletnią dziewczyną.
SAbinko wyluzuj !!! Głowa do góry i miej swój honor, jesteś w końcu tak jak my KOBIETĄ !!!!
Jestem wyluzowana, ale właśnie dla tego, że jestem kobietą lubię czasem " wypłakać się" niż dusić coś w sobie. Honor??? a gdzie wg Ciebie go straciłam pisząc tu, czy nie umiejąc domagać się o małżeństwo i latać za swoim facetem i błagać o pierścionek.
Ja nie popadam w paranoje chciałam się tylko z Wami podzielić swoimi przeżyciami jak robią to inni na tym forum. Jedni piszą o przygotowaniach, inni odliczają, a ja poprostu miałam doła.
Pozdrawiam i właściwie już się przestałam dołować :)
-
Dziewczyno a co Ty sie przejmujesz , nie ma czym! Wiesz tu ludzie ci radza , wyrażają swoje zdanie i trudno! to ,że Ty myslisz inaczej i inni tez to przeciez naturalne- nie kazdy ma takie samo podejscie!
ja wychodząc za mąz bede miec 24 lata a mój W. 28 i wcale tez nie uwazam ,ze jest super dojrzały czasami jak dziecko) U mnie niektórzy na studiach( tez jestem na 5-tym rokju) mówia - tak wczesnie!Chociaż niektóre laski sa juz po slubach!
Ja tez uważam ,że to wcale nie jest za wcześnie czy za późno!Kazdy dojrzewa do tej decyzji inaczej! I tyle!ja nie uważam bys była za młoda!
A chłopa czasami trzeba przycisnąć, bo sam sie zdecydować nie umie!Pogadaj z nim, postaw ultimatum!
A dołować sie nie musisz bo nie ma czym, a jeśli to nie ten jedyny?/ to trudno!Znajdzie sie taki!
-
SAbinko nie denerwuj się na mnie, ale właśnie tak to zrozumiałam. Wiem, że boli czekanie na krok ze strony faceta, ale wiesz czasami oni poprostu nie rozumieją naszych pragnień. Myslę że najlepszym rozwiązaniem bedzie szczera rozmowa z chłopakiem. Nie chodzi mi o "proszenie się" tylko o rozmowę o Waszej przyszłości.
Jedna forumka tak zrobiła i dziś tryska szczęściem !!! Zaręczyła się, a mówiła na początku że to chyba koniec bo on nic nie robi żeby wzieli ślub.
SAbinko spróbuj w ten sposób i wtedy wszystko się wyjaśni. Czasem z facetami trzeba konkretnie a nie na okrętkę. :?
Serdecznie Cię pozdrawiam i czekam na relacje. :D
Ale widzę że już nie masz dołka czyli to że Cię wkórzyłam dało efekt :)
-
oo i widzisz tu Andzia ma rację!
Przycisnij go i tyle!
-
Słuchajcie!!!!!
Ktoś tu kogoś na prawdę źle zrozumiał. Ja apsolutnie na nikogo się nie słoszczę :oops:
Mnie poprostu było tak jakoś nie swojo i chciałam o tym pogadać. Tak jak już pisałam sama bym tak radziła ja wy, ale boję się rozmowy, bo myślę, że może to odebrać jak proszenie się.
Zobaczę zaczekam, może się coś zmieni no i oczywiście zaraz Wam napiszę.
Ja tez uważam ,że to wcale nie jest za wcześnie czy za późno!Kazdy dojrzewa do tej decyzji inaczej! I tyle!ja nie uważam bys była za młoda!
I o to mi właśnie chodziło!!!!!!!!!!!!!!!!! :D JA NIE UWAŻAM, ŻE JAK SIĘ WYJDZIE ZA MĄŻ PÓŹNIEJ NIŻ 25 LAT TO SIĘ JEST STARĄ PANNĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziewczyny lecę się szykować, bo dziś mam pierwsze zajęcia na uczelni :evil:
Jeszcze raz dziękuję. Trzymajcie się
-
SAbinko czekam na relacje i trzymam kciuki za Ciebie i Twojego Mena :)
POWODZENIA życzy "stara panna" :) (już widzę jak się wściekasz, że znów Cię nie zrozumiałam) :) To specjalnie na podbuzowanie Cię do działania :)
-
Maja ma 25 lat z tego co widzę i jest mężatką od dwóch lat
Maja ma 26, ale nie w tym rzecz.
Najważniejsze jest to, dlaczego chcesz wyjść za mąż - bo tak? Bo chcesz mieć dziecko przed 30-stką? Bo wszyscy naookoło już są po?
Musisz sobie sama odpowiedzieć na to pytanie. Nie ma sensu stawać na ślubnym kobiercu z powodów wyżej wymienionych, czy też dlatego, że macie gdzie mieszkać, skończone studia i pracę - musi być coś więcej. Nie da się tak wszystkiego poukładać, stanąć "hmm, czego nam jeszcze brakuje? - ślubu, aha no to wypadłoby się pobrać". Oboje musicie tego chcieć. Nie można nikogo zmuszać do podjecia tak ważnej decyzji. Niektórzy dojrzewają do niej wcześniej-inni później.
Myślę, że wystarczy jak po prostu szczerze porozmawiacie, jak widzicie swoje życie, jakie macie plany na przyszłość - czy wogóle je macie, czy też każde z Was widzi to inaczej. Od czegoś trzeba przecież zacząć. Uszy do góry, będzie dobrze.
-
Sabina, dziewczynom chodziło o to żebyś nie poniżała się przed facetem! Ja tak to w każdym razie zrozumiałam.
Żebyś nie chodziła koło niego na paluszkach, czekając na jego dobry humor po udanym seksie, abys mogła zacząć napomykac o slubie i w zamian słuchać głodnych kawałków o tym, że on ma czas, że jest dobrze, jak jest, że jeszcze nie czas na ślub.
Moim zdaniem facetowi w ogóle się nie spieszy, a skoro tobie się spieszy do małżeństwa i dziecka, to widocznie wasze dążenia rozmijają się.
Napisałaś, że chyba każda w wieku 22 lat marzy o założeniu rodziny. Ha! Ja zaczełam "chodzić" z facetami w wieku 22 lat, a do 25 roku życia panicznie bałam się ciąży, w ogóle nie wyobrażałam sobie bycia żoną, a tym bardziej matką. No, ale ja miałam jeszcze sporo lat studiów przed sobą, żadnej pracy, więc pod tym względem jestem "zapóźniona" w stosunku do Ciebie.
Może Twój facet zmęczył się tym osaczaniem go, nie chce przyjść na gotowe mieszkanko, bo wtedy nie czuje się facetem. Nie chce wszystkiego zawdzięczać Tobie. Może woli zacząć zdobywać, niż żebyś to ciągle ty o niego zabiegała i podsuwała mu wszystko gotowe pod nos.
-
Hej
ja mam dola chyba juz prawie od tygodnia.Jakis fatum nad nami wisi.
Po pierwsze w sobote Tesciu dostal Zawal,lezy wszpitalu(ma dopiero 50 lat)
We poniedzialek umarl dziadek mojego meza w czwartek byl pogrzeb.
Dowiedzielismy sie rowniez ze kuzyn jest na ostatnich nogach a ma dopiero 28 lat.A jeszcze mieszkamy 1400km od Polski.
-
Iza bardzo mi przykro. Nie wiem co pisać. Ale pamiętaj, że po burzy zawsze wychodzi słońce i w Twoim życiu ono też za niedługo zaświeci. Wierzę w to !!!
-
Ja tez mam taka cicha nadzieje ze zaniedlugo juz wszytsko sie skonczy bo ile mozna...
-
Bedzie dobrze zobaczysz !!!
Życzę zdrówka dla teścia i kuzyna, a dla Ciebie duzo sił, żeby móc to znieść.
Uszka do góry !!!! :serce:
-
Ja tez mam taka cicha nadzieje ze zaniedlugo juz wszytsko sie skonczy bo ile mozna...
tak w życiu bywa niestety..nie zawsze nam się układa, jakbyśmy chcieli,,ale jeśli ma się obok siebie kogoś bliskiego, naprawde bardzo waznego i kochającego, to wierzę, że wszystkie trudy życia można pokonać..
-
Ja się dzisiaj dowiedziałam ze moja babcia jest ciężko chora......strasznie mi smutno :cry:
-
gibea, izabela1982, :glaszcze: :przytul:
-
Siedze ta sobie sama w domku i tak sobie mysle....jaki ten świat jest dziwny i ludzie i życie. Czasem wystarczy chwila by wszystko stracić, popsuć czy zepsuć sobie na wzajem humor.Zmagamy sie z problemami i zyciem a po co.....
Sebastiana mama zwrocila mu uwage--bardzo mocno--ze mamy "tyle" pieniazkow i nam jeszcze brakuje do pierwszego.Po głębszym zastanowieniu sie mozna stwierdzic ze faktycznie gdzie my wydajemy tyle kasy przeciez codziennie nie imprezujemy ani co weekend, zakupy tez sie ogranicza itd...Nic dziwnego ze nie mozemy zaczac zbierac i uzbierac na nasz ślub.A kiedy dzwonie zapytac sie jaka lubi kasze bo nie pamietam odpowiedzial mi zebym nie wydawala duzo.
Kiedy czekają mnie za tydzien testy od sprawnosciowek po psychologiczne i inne idac do lekarza ogolnego po zaświadczenie lekarz mowi ze nie wystawi poki sobie nie zrobie badan, nie zrobie bo po co skoro za tydzien bede miala w Koszalinie wszystkie badania. A dzwoniac do S opowiadajac historie z lekarzem On mi mowi ze po cichu wierzy ze dam sobie radę na sprawn. ale sie obawia i to coraz mocniej.
:oops:
I po takim dniu mozna miec zrąbany humor.
Jakos sie tak rozpisalam , bo....sama nie wiem.
-
groszku nie zmuszalam mojego narzeczonego do zareczyn...
Zrobil to z wlasnej i nie przymuszonej woli...
Nie wiem czemu sie tak dzieje, ale nadal nie jest najlepiej...
Nie mamy pomyslu jak to naprawic ;(
-
może krótka rozłąka coś pomoże...
odpoczniecie od siebie , zatęsknicie (albo i nie ) i wtedy zobaczycz czy da sie bez niego żyć czy nie.
-
Ja też mam ochotę się przed kimś wygadać. Może pomoże...
Mam doła tylko i wyłącznie z powodu mojej pracy. Tak bardzo długo jej szukałam, tak strasznie się cieszyłam kiedy w końcu ją znalazłam, a teraz jest mi w niej tak ciężko że już nie mogę. Dzisiaj idę na drugą zmianę, powinnam pracować od 14.00 do 22.00, ale na pewno tak nie skończę. Pracuję w firmie kurierskiej, pracy jest coraz więcej, nie wyrabiamy się, ja ciągle jeszcze ze wszystkim sobie nie radzę. Strasznie mnie to dobija. Pisze to i ryczę jak bóbr, bo już nie mam siły. Po prostu nie chce mi się tam iść. Ale wiem, że nie mam wyjścia, że muszę pracować, bo potrzebne są pieniądze, bo chcemy się pobrać z moim narzeczonym.
Oj dawno nie było mi tak źle.
Ale teraz dla równowagi napiszę o tych dobrych rzeczach.
Po pierwsze Mój M. Jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego znam. Bardzo mnie wspiera, zawsze we mnie wierzy, mam w nim niesamowite oparcie i w takiej chwili jak teraz strasznie mi go brakuje, bo wiem, że postawiłby mnie na nogi. Ale zobaczymy sie już dzisiaj w nocy, przyjedzie po mnie do pracy. Jest po prostu przecudowny.
W przyszłym roku się pobieramy. Wczoraj byliśmy oglądać salę. Bardzo nam się spodobała i chyba się na nią zdecydujemy.
Jest nam ze sobą dobrze, bardzo się kochamy i przecież to jest najważniejsze. Praca to tylko dodatek, obowiązek w naszym życiu.Wiem, że muszę zacisnąć zęby i nie dać się.
Wiem też, że kiedy zajrzę do tego wątku następnym razem znajdę tutaj ciepłe słowa od Was, kochane forumki. Więc czekam na nie niecierpliwie.
Pozdrowionka
-
Busiu... Może łatwiej Ci będzie w pracy, jak sobie pomyślisz, że jesteś takim małym Świętym Mikołajem, co paczki przynosi innym... Na pewno gdzieś jest ktoś, kto bardzo czeka na którąś z przesyłek! Poza tym, ciężka, czy nudna praca, ale za to jaki cel?? Wymarzony ślub i wesele !!!!! To podnosi na duchu, mnie przynajmniej :) Bardzo fajnie, że Twój Mężczyzna przyjeżdża po Ciebie i że dobrze się Wam układa! Ja mam to szczęście (lub wręcz odwrotnie wg innych), że pracuję razem z narzeczonym, to wiele ułatwia. Pozdrawiam Cię cieplutko, trzymaj się! Buziaki.
-
Kasia - Wrocław, bardzo Ci dziękuję za cieplutkie słowa. Widzisz, już minął tydzień od tamtego postu więc już jest mi znacznie lepiej i dołek minął.
Ale zazdroszczę Ci że pracujesz z narzeczonym. Mnie by to wcale nie przeszkadzało, myślę, że jeżeli ludzie się dogadują to zarówno w domu jak i w pracy - to jest bez różnicy. Ja przez większość czasu tęsknie za moim M.
Jest na prawdę dużo lepiej.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
-
Busia chyba wiem co czujesz :!: Moja psiapsióla pracuje w firmie kurierskiej i w pierwszej chwili pomyślałam sobie że to ona pisze :roll: Jej też jest strasznie cięzko i z niczym się nie wyrabia, poza tym ma straszną atmosferę w pracy. Ehhh i ten zmienny tryb pracy.
Ja tez mam dzisiaj fatalny dzień w pracy. A zapowiadał się tak ładnie. Dostawca nie zapłacił jeszcze za fakturę, w związku z tym ja nie mogę zapłacić za inne rzzeczy :evil: W centrali najpierw zgubili część dokumentów ale na szczęście się znalazły :twisted: bo nieźle by mi się za ich roztargnienie oberwało. No i jeszcze klient wyraził swoje wielkie niezadowolenie krótko mówiąc :oops: fatalnie i tak przez cały tydzień :(
-
gibea,
Szkoda że dopiero dziś sprawdziłam pocztę i zobaczyłam Twój post, ale za to dziś na pewno jest dużo lepiej, mimo że to 13 piątek!
U mnie było różnie. Na początku przez własną nieuwagę musiałam 2 razy robić tę samą robotę - za głupotę trzeba płacić.
Ale pod wieczór już było fajnie i ogólnie bez większych problemów.
Niestety weekend jeszcze się dla mnie nie zaczął, bo jutro też do pracki, dlatego zmykam do łóżeczka do mojego Kochanego...
gibea, gorące pozdrowionka i miłego weekendu!!!
-
Taak weekend był udany :wink: Tylko już w niedziele wieczorkiem zaczęłam odczuwać stresy związane z początkiem tygodnia :? No cóż aby do piatku :wink:
-
gibea, widzisz, poniedziałek już za Tobą i znowu przeleci. Ja też nie cierpię poniedziałków, zwłaszcza o 5.45 kiedy dzwoni mi budzik :( Ale przeżyłam, 8 godzin w pracy minęło szyciutko więc już nie jest źle. A w sobotę idę na wesele i zamierzam się świetnie bawić.
Gorące buziaczki!
-
Ależ Ci zazdroszcze tego wesela Busiu. Ale ostatnio zauważyłam że moją metodą na stres i wszelkie dołujące sytuacje w pracy jest pozytywne myślenie. Myślę wtedy tylko o tym jak znajdę się w domku i zły czar pryska :lol:
A faktycznie dzisiaj czas zleciał szybko :skacza: I jestem uż w domku
-
No widzisz, jak fajnie. Nie ma się co dołować. Ja już dołki z pracy mam za sobą. Pracuję już ponad 2 miesiące i już sobie nie dam w kulki lecieć wszystkim. Nawet na szefa dzisiaj nakrzyczałam :twisted:
Ale kurcze, co to za szef, co pozwala na siebie krzyczeć. Coś mi się zdaje, że Warszawka go niedługo wymieni, a co sie potem dostanie to kto to wie?
Ale najlepsze jest to, że w naszej firmie w kilkudziesięciu przedstawicielstwach w całej Polsce nigdzie szefem nie jest kobieta. Chyba czas to zmienić! 8)
-
Więc Busiu trzymam kciuki :wink:
Dzisiaj jest taka ładana pogoda żę dobry nastrój na pewno mnie nie opuści :lol:
-
Ale mam humor...
Od dwóch dni nic innego tylko...wielki ryk...
Mam tego wszystkiego dosyć!!! Po prostu...dosyć!!!!
Tesknię za Rysiem...Nadal mieszkamy osobno...ja w Szczecinie-on za Pyrzycami....
Najpierw zależało mi by przedłużyli mi umowę o pracę (staramy się od czerwca o dzidzię...i po prostu chciałam mieć zapewnione wychowawcze itp.)....
I stało się...Umowę przedłużyli mi do 2017r.- a dzidzi nadal nie ma......
Prawie 5 m-cy starań i nic...
A plan był taki zacny....
Przedłużą mi umowę o pracę, zajdę w ciążę, pójdę na zwolnienie, potem te wszystkie urlopy (z wychowawczym włącznie)-no i po skończonym urlopie wych.poi prostu nie wróciłabym do pracy....i tyle
Dzidzi ni widu ni słychu- My z mężem nadal osobno.....
Szkoda mi teraz rezygnować z pracy, bo nie chcę być na bezrobotnym...
Ok-mogę szukać pracy w Pyrzycach-ale wtedy przestajemy starać się o dzidzię, bo nie chciałabym być na utrzymaniu swojego męża..............
Przecież każda z nas ma swoje potrzeby- i nie chciałabym o nie prosić ciągle Rysia...
I co ja mam zrobić????
.....
Tęsknię za nim- widujemy się tylko w weekendy- to przecież nienormalne!!!!!!!!!!!!!!
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
-
widujemy się tylko w weekendy- to przecież nienormalne!!!!!!!!!!!!!!
Faktycznie Lea, nie zazdroszczę Ci :?
A czy nie mam możliwości żeby Rysiu znalazł pracę w Szczecinie?
-
A czy nie mam możliwości żeby Rysiu znalazł pracę w Szczecinie?
no właśnie może to byłoby rozwiązanie, musicie pomyśleć nad tym żeby jednak razem mieszkać, albo chociaż kupić autko (choć to też koszty) ale przecież do Pyrzyc nie jest aż tak daleko :roll: może możnaby dojeżdżać
Prawie 5 m-cy starań i nic...
a byłaś kochana u lekarza, wszystko wporządku, badania robiłaś...jeśli tak to musisz poczekać, może to aż tak wielkie pragnienie dzieciątka coś blokuje....bo wiesz jest tak że jak się planuje to nic z tego nie wychodzi....daj sobie czas....
kurcze tak bym chciała ci pomóc nie mam pomysłu i nie weim jak...trudna sytuacja ale trzeba wierzyć że wkońcu razem zamieszkacie wkońcu pojawi się wasza upragniona dzidzia....czasami musi być nie za dobrze by odbić się i wzbić na wyżyny by czerpać szczęście z tego co życie nam przynosi....Tulę cię z całych sił Anitko.... będzie dobrze zobaczysz :serce:
-
A czy nie mam możliwości żeby Rysiu znalazł pracę w Szczecinie?
Rysiu pracuje w okolicach Pyrzyc i naprawdę nieźle zarabia...On w ogóle uważa, że zarabia na tyle dobrze, że nie muszę pracować....
Tzn.on mi nie zabrania, ale po prostu.....nie muszę...więc nie będzie zmieniał pracy..
Mysleliśmy nawet o wynajmowaniu mieszkania w Szczecinie- ale jego dojazdy na 6 rano do Pyrzyc- też byłyby trudne...
Po drugie 1h jazdy w jedną stronę i druga z powrotem+10h pracy- to chyba dosyć dużo....
a ja z Pyrzyc...nie dojadę na 6 rano na MIerzyn...
I koło sie zamyka... :(:(:(:(:(:(
-
Anitko, w takim razie masz 2 wyjścia - albo mieszkać sama, pracować, tęsknić za mężem i starać sie o dzidzię w weekendy albo rzucić wszystko i jechać do Rysia. Skoro on zarabia na tyle dobrze, że Cię utrzyma, to jakoś sobie poradzicie (może pracujesz już na tyle długo ze dostaniesz zasiłek dla bezrobotnych albo znajdziesz jakąś inną pracę w okolicach Pyrzyc?). Rozumiem, ze chcesz być samodzielna i nie być na utrzymaniu męża, ale sama widzisz jak źle znosisz rozstanie z nim, może to też jest główna przyczyna tego, ze wam z dzidzia nie wychodzi :? Przemyśl to jeszcze raz i może razem zdecydujcie czego naprawdę chcecie. I pamiętaj - głowa do góry :D
-
Kiki jesteś kochana....
Już wiele razy myślałam by rzucić wszystko....Tylko jak staramy się o dzidzię -to muszę też o tym pomyśleć.....
A po drugie Rysiu mieszka 10 km od Pyrzyc...na wsi...
On z teściem pracuje po 10h dziennie, teściowa też ma pracę sezonową na zimę-i co ja tam samam przez całe dnie robić będę??????Na wiosnę, lato- jest inaczej..praca w ogrodzie itp.
Po jakimś czasie będę rozżalona i tyle....a tak...och...sama nie wiem czego chcę...
Nic mi się nie chce....
Mój mąż nie chce mi odbierać pracy (bo i nowy dom i nowe miejsce...chociaż praca by stara została)
A jak zacznę szukać nowej pracy??? Ok- ale nikt mi na samym początku nie da umowy na dłuższy termin...a mi na tym zależy...
Ale bycie z mężem ważniejsze.....ale codzienność też ważna....
-
kurcze Anita ciężka sprawa, ale myśle że sprawy w najbliższym czasie sie same ułożą.
może nie powinniście naciskać sprawy dzidzi bo psychika tez robi swoje , i wiesz jak sie cos bardzo chce to nie zawsze idzie po myśli....
ja życzę Wam jak najlepiej bo widze że pragniecie dzisidziusia najbardziej na świecie, tego zycze Wam z całego serducha :serce:
:glaszcze:
-
i co ja tam samam przez całe dnie robić będę??????
Po jakimś czasie będę rozżalona i tyle....a tak...och...sama nie wiem czego chcę...
Ale bycie z mężem ważniejsze.....ale codzienność też ważna....
Anitko, sama musisz zdecydować co jest dla Ciebie najważniejsze. Ja innych możliwości poza tymi, które opisałam powyżej nie widzę (w sytuacji gdy Rysiu nie przeprowadzi się do Szczecina).
P.S. Czy tam faktycznie nie ma szansy żebyś znalazła jakąś pracę? A poza tym weź pod uwagę, ze jeżeli z dzidzią się uda to na pewno na brak zajęć nie będziesz narzekała :D
-
Czy tam faktycznie nie ma szansy żebyś znalazła jakąś pracę?
Jasne, że szansa jest...Tylko ja cały czas mam nadzieję, że uda nam się i że w końcu pod moim :serce: będzie Kruszynka....A wtedy chciałabym być z nią jak najdłużej (mówię tu o urlopie wychowawczym- a do tego potrzebna jest dość długa umowa o pracę...a takiej na dzień dobry nie dostanę....)
A poza tym weź pod uwagę, ze jeżeli z dzidzią się uda to na pewno na brak zajęć nie będziesz narzekała
No właśnie- taki jest plan...Tylko jak na razie z niego nici....A póki co?? Zanudzę się...Zreszta należę do baaardzo żywiołowych babek- ichyba bym tam sfiksowała jakbym ani pracy, ani innych zajęć nie miała....
myśle że sprawy w najbliższym czasie sie same ułożą.
Ja też mam taką nadzieję....
zycze Wam z całego serducha
:przytul: :przytul:
bo widze że pragniecie dzisidziusia najbardziej na świecie,
TAAAAAAAAAAAAAAAAAAK!!!!!!!!!!!!!! :serce: :serce: :serce:
-
Kurcze Lea , wczoraj miałysmy okazje chwile pogadać , jesteś super pogodną i fantastyczną dziewczyną....
dołom mówimy zdecydowanie SIOOOOOOO!!! :id_juz:
-
jesteś super
No nie ma to tamto... :mrgreen: :mrgreen:
pogodną
Tia...dzisiaj szczególnie....
fantastyczną dziewczyną....
Mój mąż (jak ma przypływ czułości... :D:D) też tak mówi...
-
(http://img92.imageshack.us/img92/628/avatarat0.jpg) (http://imageshack.us)
Właśnie na to zdjęcie patrzę...lubię je....
Brak mi go....
-
Lea, kochana :przytul: bardzo Wam tej sytuacji współczuje!! Na pewno jest Ci przeogromnie ciężko bez męża... słuchaj... wiem, ze to niecny plan, ale może udałoby Ci się skołowac jakieś zwolnienie, na tydzień, może 2.... zregenerowalibyście się z Rysiem, może i on postarałby się o kilka dni wolnego... chyba bardzo tego oboje potrzebujecie! :serce: :serce: Rozumiem Wasze pragnienie posiadania kruszynki, ale może właśnie od tego chcenia, tak jak dziewczyny mówią, coś się blokuje... a tak odpoczelibyście, w swoich ramionach.... A może Twój pracodawca da Ci bezpłatny urlopik na parę dni?? Wówczas oboje z Rysiem zastanowilibyście się co dalej, jak to wszystko ułożyć, żeby było dobrze!! Wierze, że Wam się uda!! :serce: :serce:
-
Anitko - znam parę, która miała podobnie jak Wy. Ania pracowała w Szczecinie a oboje pochodzili z Choszczna - więc widywali się tylko w weekendy. Teraz są już razem, ponieważ Ania zaszła w ciążę i jest na zwolnieniu. Trzymam kciuki aby i Wam się udało :D Warto marzyć i mieć plany - często się one spełniają!
-
może udałoby Ci się skołowac jakieś zwolnienie, na tydzień, może 2....
Dziubasku ja to czytam..... :||
Lea ułoży sie..ale musicie razem usiąść i cała sprawę przedyskutować. My zawsze tak robimy jeśli są jakieś wewnętrzne sprzeczności. Jak do tej pory to przynosi rewelacyjne rezultaty....i po jakimś czasie wszystko się zaczyna układać..
-
Oboje powinniście odpocząć, wyjechać gdzieś...Na pewno by Wam to pomogło :mrgreen:
-
Anitko - znam parę, która miała podobnie jak Wy
Ja też. Bardzo chcieli mieć dzidziusia...O niczym innym nie mogli myśleć..W końcu pojawiły sie w brzuszki 2 fasolki... 1 miesiąc, 2, 3 i już fasolek nie było :cry: Pżniej byly łzy , ciągłe staranie, oczekiwanie, leczenie i nic...Ona ciągle sama, on w trasie, widywali się w weekendy. Wyjechali, odpoczeli, wrócili do normalnego życia. Po 8 miesiącach znowu zmieszkała fasolka i w brzuszku jest już 7 miesięcy :serce: Oni szczęsliwi jak nie wiem co aż się na nich patrzeć chce :lol:
Lea wierzę że z wami będzie tak samo! Dziewczyny mają rację oerwijcie się od tego bo podłe nastroje na pewno wam nie pomoga, a ciągły stres rozstraja cały organizm, a ty jako przyszła mamusia musisz o siebie zadbać :!:
-
Ania pracowała w Szczecinie a oboje pochodzili z Choszczna - więc widywali się tylko w weekendy. Teraz są już razem, ponieważ Ania zaszła w ciążę i jest na zwolnieniu.
I my właśnie taki plan mieliśmy...tzn. jak do tej pory nadal mamy.....
Lea ułoży sie..ale musicie razem usiąść i cała sprawę przedyskutować
I właśnie dzis to zrobiliśmy....
Ale dziś mieliśmy suuuperowy dzień...i te JUasne Błonia ...i....
Potem Wam powiem....
-
I właśnie dzis to zrobiliśmy....
Ale dziś mieliśmy suuuperowy dzień...i te JUasne Błonia ...i....
Potem Wam powiem....
Bardzo się cieszę :serce: :serce: :serce: :mrgreen:
-
Potem Wam powiem....
w takim razie czekamy z niecierpliwościa na te "potem" :D
-
No właśnie, ja też czekam i tzymam kciuki! Gorące buziaczki Lea!
-
I co??? Znowu tu piszę??? Znowu dół na maxa :(:(:(
Muszę się wyżalić....bo wstyd się przyznać, ale nawet nie mam komu (w realu)..... :(:(
Moja przyjaciółka wyprowadziła się do Stepnicy i nawet nie mam kiedy do niej pojechać.... :(:(:(
Jak ten mój mąż mnie wkurza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! czy to normalne??? Przecież jesteśmy małżeństwem niecałe 4 m-ce!!!!!!
Może to dlatego,że ze sobą nie mieszkamy??? NIe wiem....
Dzisiaj ładnie go proszę...aby przyjechał so Szczecina...a on na to, że go nie stać (no co jak co...ale to akurat gówno prawda!!!) a potem mówi,że mu się nie bardzo chce!!! No, ale gały zrobiłam!!!!!
Mówię, żeby przyjechał, że mi zależy, że mam dni płodne (hmmm.....co ja piszę :hmmm:)-a staramy się o dzidziusia,Ze jak w sobotę się zobaczymy to może być za późno (po owulacji...)
A on na to- to Ty przyjedź, weź dzień urlopu i przyjedź.....
No i co to ma być!!!!!!!!!!!!!!
To tylko mi ma zależeć????
Nie no- tak to nie będzie!!!!!!!
Jestem tak zła,że aż łzy mi się w oczach kręcą (z drugiej strony to ciekawe...czemu kobiety (często) jak są wściekłe to prawie ryczą??? :hmmm:)
-
bo kobiety sa bardziej uczucowe jak mezczyzni i my bardziej wszystkim sie przejmujemy jak oni ale juz taka matka natura ,ze my wolimy sie wyplakac i wyzalic a oni z zalu wola wypic piwko....
Ciezko z opisu kogos ocenic co mysli i czuje ale czesto zgadza sie ze stereotypowym pogladem , to wlasnie kobiety w zwiazku musza byc ustepliwe i bardziej wyrozumiale i wlasnie wtedy zwiazek bedzie napawde udany a milosc pokona wszystko :serce:
Czasem warto sie wyplakac ale nie ma ensu sie zloscic bo to nie pomoze w staraniach sie o dzidziusia bo stres to nasz wrog wiec lepiej sie wygadac nawet tu na forum i zapomniec o calej sprawie 8)
Pozdrawiam Cie i zycze jak najlepiej w staraniach rowniez o dzidziusia :serce:
Uszy do gory , nadejdzie takze i sloneczko :serce:
-
Mam nadzieję, że nadejdzie...bo ostatnio jakoś tak ciągle za chmurami
AAA...pytałam się męża o tą Ewę...wiedział o kim mówie :):) a jak się zdziwił :):):):
-
Dzieki serdeczne za ta mila wiadomosc :D Z Ewcia znamy sie jeszcze od szkoly sredniej i jestemy przyjaciolkami choc malo sie widzimy z racji jej pobytu za granica choc i mnie dlugo nie bylo 8) ale wlasnie ona bedzie moja swiadkowa tak jak juz jej kiedys obiecalam :serce:
A Ty uszy do gory bo mi tak zawsze Ewca mowila i w ten sposob wyleczyla mnie z wielu kompleksow wiec to magiczne zdanie dziala :) :serce: tylko trzeba w nie uwierzyc wiec do dziela ............. Twoja kolej teraz :) :serce:
-
Lea, a może za mocno na męża naciskasz z tymi staraniami o dzidzię...może on czuje się jak dawca nasienia i to mu się nie podoba??
mam nadzieję, ze dziś rano juz ci lepiej!!trzymaj się cieplutko!!
-
Anitko... :przytul: nie martw się...wierzę, że będzie dobrze... Kochacie się przecież - i to jak! Widziałam Was razem i zdążyłam zauważyć jak Rysiu na Ciebie patrzy... On na pewno Ciebie kocha i myślę, że nie chciał Ci sprawić przykrości...może jemu po prostu też jest ciężko... Ma żonę, którą kocha a nie zawsze może ją przytulić, pocieszyć...
Trzymam kciuki! Wszystko będzie dobrze!
Całuję Ciebie i mooocno przytulam...
-
Lea mussiz wiziąśc porpawke, że twój małż to facete z krwi i kości - im czesto brakuje subtelnosci, czasme móia zanim pomyslą :roll: Zdjae mi sie, ze tówj męzulo nawet nie zdaje sobie sprwy z emógł cie zranic, urazić tym co zorbił i powiedizął...Miej to na uwadze, oni sa jak dzieci we mgle..im trzeba łopatologicznie, ale ebz krzyków i nerwó - choć wiem jakie to jest cięzkie!! :evil: Ale niestety tak to natura ułozyła...
Pamiętaj to co najwazniejsze -ze Cię kocha, jest towim męzem na dobre i na złe :D :serce: tylko poprstu samczy egozim przez neigo przemawia - natura :mrgreen:
-
Tia...NATURA......
Sama nie wiem...nie spałam do 2 w nocy.....Tylko o tym myslałam...
Dziś ma przyjechać (ciekawe czy się zjawi),ale jakoś takie obojetne mi się to zrobiło....
Nie mam już siłyu, ile można tak żyć????? Wiem, wiem..już niedługo zamieszkamy razem itp....ale jak ja się boję.....
I ta dzidzia!!! Niby baaardzo chcę...ale jak mam takie dni to cieszę się, że jej jescze nie ma (a jak nam się nie uda...itp. rozmyślania :oops: :oops: )...a potem jest mi przykro,że w ogóle tak pomyślałam :oops: :oops: :oops:
A jeśli chodzi o to naciskanie...Czy ja wiem...chyba tak nie naciskam....nawet ostatnio sam się zainteresował moim mierzeniem temperatury (Vall coś o tym wie...) i pyta się co oznaczają te wykresy na monitorze.....
Sama nie wiem
Wiem tylko, że mi dziś źle.... :(:(:(:(:(
-
Wiem tylko, że mi dziś źle....
Anitko mam nadzieje, że dzisiaj masz już lepszy dzień :przytul: nie chcę tłumaczyć Rysia, ale może on po prostu miał cięzki dzień w pracy, był zmęczony.... no ale cóż... my kobitki to lubimy od czasu do czasu sobie popłakusiać i takie dni też miewam...
A co do wspólnego mieszkanka- na pewno się tego doczekacie!! A jak wtedy będzie cały dom chodził !!!! :oops: :oops: :oops: hohoho będzie się działo, oj będzie :mrgreen:
-
Dziś niewiele lepiej...co tu owijać w bawełnę...źle mi i tyle,........ :(:(:(
-
Lea, :glaszcze:
mam nadzieję, ze jest już lepiej...
ja się czasem zastanawiam jak to u nas będzie - teraz ja pracuje w poznaniu; widzimy sie w weekendy i jest super ale co będzie jak bedziemy widziec sie cosdziennie...wiecie chodzi mi o to że przez tydzień mamy czas, zeby za sobą zatęsknić
ale jestem dobrej myśli :mrgreen:
-
Dziś niewiele lepiej...co tu owijać w bawełnę...źle mi i tyle,........ :(:(:(
przytulam Cie mocno!!!
A jak dziś?
-
A jak dziś?
Właśnie Anitko, a jak dziś?? Mam nadzieję, że już humorek powraca... niewyobrażam sobie Ciebie przygnębionej- kojarzysz mi się z taką pogodną duszyczką, choć rozumiem, że mozesz przeżywać trudne chwile...
... ja niestety też dziś doła załapałam. Wszystko przez moją pracę... Pracuje w tym samym miejscu już ponad dwa lata... dwie pierwsze liderki były fantastyczne - zarówno Gosia jak i Ela okazały się niezwykle życzliwymi i ciepłymi kobitkami- z przyjemnoscią chodziło się do pracy!! Gdy Ela zgłosiła swoja rezygnację dostałam propozycję objęcia jej stanowiska... ale zrezygnowałam, bo nie chciałam przechodzić na zaoczne. Na jej miejsce przyszła Agnieszka i w tym momemencie na własnej skórze odczułam co to znaczy miec fatalną szefową... można by tu wiele pisać, w końcu od prawie 12 miesięcy muszę z nią pracowac, ale bez kitu przestaje juz wyrabiać. Pierwszy kryzysowy moment miałam gdy zadzwoniła do mnie podczas naszej podrózy poślubnej z wielkimi pretensjami, że wyjechałam, bo ona sobie nie radzi... nagadała mi wielu rzeczy, łacznie z tym, ze na moje miejsce ma 5 innych chętnych, ale zacisnęłam zęby i przetrzymałam...
... dzisiaj znowu wyprowadziła mnie z równowagi- w związku ze zmianą nazwiska nie mam jeszcze pełnomocnictwa do udzielania kredytów (te stare jest już nieaktualne) i pracuje na konto kolegi z pracy, oczywiście Aga o wszystkim wiedziała, a ja wszystko skrzętnie notowałam, zeby przy rozliczeniu nie było jaj... a dzisiaj moja liderka zrobiła mi jazdę, że jak to w ogóle jest, że ja jeszcze tego nie mam (a ona to powinna załatwiać a nie ja), że jak ona ma sprawdzić jakie są moje kredyty, że mogę ją oszukać... :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: :twisted: :twisted: :twisted:
Normalnie zagotowało się we mnie!!!!!!!!! Wiecie co... ja na prawdę wyprówam z siebie flaki, zarabiam GROSZE (w zasadzie uważam, że uprawiam wolontariat... ale chcę po prostu mieć coś porządnego w cv) a ona mi tu jeszcze jakieś bezpodstawne zarzuty wywala... :nerwus: :nerwus: :nerwus: normalnie mi się to w głowie nie mieści :urwanie_glowy: do dupy z taką pracą... :dno: Chcę jaknajszybciej stąd uciekać... może uda mi się przejść na zaoczne na nowy semestr i będę mogła się od niej uwolnić...
ehh...
myślę, że do tego całego mojego doła dokłąda się ejszcze potworne zmęczenie... jestem na pelnych obortach 7 dni w tygodniu.... 4 dni w szkole, 3 w pracy i tak w kółko. Może wyda Wam się to śmieszne, ale nie mogę doczekać się monotoniii- pracy 5-6 dni w tygodniu, od - do, niedziela wolna... byłoby cudownie... :serce:
fajnie, że mogłam się wygadać :) wieczorem pomaltretuje troche męża... :wink:
-
dziubasek, niestety nie da sie uniknac w pracy takich "toksycznych" ludzi - wazne zeby jednak bylo wiecej argumentow "za" niz minusow - badz co badz przeciez w pracy, z tymi ludzmi spedzamy spora czesc dnia a wiec i zycia.. Wiem jakim szokiem byla dla mnie roznica miedzy studiami a praca.. podczas studiow latem zawsze pracowalam albo mialam praktyki ale wiadomo - osoby na tzw. stazach czy praktykach nie za bardzo zagrozeniem .. Problem gdy nowa osoba pojawia sie w korporacji od razu na jakims stanowisku albo jest lubiany, chwalony itp.. tak sobie pomyslalam : a moze Twoja szefowa uslyszala ze jestes chwalona, sprawdzasz sie i obawia sie konkurencji z Twojej strony? Moze Ci czegos zazdrosci? Uprzykrzenie Ci zycia jest moze sposobem na latwe pozbycie sie?
-
a moze Twoja szefowa uslyszala ze jestes chwalona, sprawdzasz sie i obawia sie konkurencji z Twojej strony? Moze Ci czegos zazdrosci? Uprzykrzenie Ci zycia jest moze sposobem na latwe pozbycie sie?
niee... ona już po prostu taka jest... od samego początku...tzn prawie od początku. Jak tylko przyszła nic nie weidziała, wszystkiego musiałam ją nauczyć, a wiedza jej do głowy bardzo opornie wchodziła... wtedy była miła, bo zależało jej, żebym została i jej pomogła przeprowadzać rekrutacje i takie tam..jak już tylko się obeznała, pojechała na szkolenie... to się zaczęło. Ale nie tylko w stosunku do mnie, ale do wszystkich pracowników. Także ona już taka jest. taki jej urok... niestety :(
-
Dziubasku - nie katuj się! Jeśli faktycznie nie możesz już z babą wytrzymać to pewnie nic się nie zmieni. A jeśli do tego zarabiasz grosze i spędzasz w pracy cały swój czas, to nie ma co się nadrwyrężać. Jeszcze długie lata pracy przed Tobą, a to bez sensu, żeby praca na niemal samym początku zepsuła Ci życie.
Ja sobie kiedyś postanowiłam, że jeśli zacznę chodzić do pracy z wielką niechęcią, to jeśli moja sytuacja finansowa będzie na to pozwalała - rzucę ją w cholerę. Już raz tak zrobiłam i nie żałuję. Gdybym tam została do teraz, pewnie nabawiłabym się jakiejś depresji..
A może przenieś się do innego oddziału? Kierownik wtedy na pewno się zmieni :)
-
U mnie już ok... :serce: :serce:
Dzisiaj mnałż zabrał mnie do Marco Polo na am am... :mrgreen: :mrgreen: i dostałam biało-różowoą różyczkę :serce: :serce:
A Ty Dziubasku głowa do góry!!!
A nie możesz się przenieś np.do innej placówki??? Albo pod inną liderkę???
-
U mnie już ok...
Dzisiaj mnałż zabrał mnie do Marco Polo na am am... i dostałam biało-różowoą różyczkę
Widzisz ! Juz jest wszystko ok :D
Najwazniejsze ze u ciebie ejst juz dobrez :D
-
Anitko cieszę się, że u Was wszystko ok!! Widziałam Was wczoraj- wyglądacie świetnie- Ty jak zwykle cała promieniałaś :D Nie chciałam się pytac przy małżu jak tam się sprawy mają coby nie pomyślał, ze o nim za plecami gadamy :przytul:
Dziekuję Wam ślicznie dziewczyny za rady!!
A nie możesz się przenieś np.do innej placówki??? Albo pod inną liderkę???
Bez szans... :beczy: u nas jest tak, że region podchodzi pod jedną osobę... także przenieść się nie mogę...a na niepracowanie tez nie mogę sobie pozwolić :cry: :cry: Może i zarabiam grosze, ale na tych "groszach" póki co żyjemy :roll: Oboje z mężem studiujemy dziennie, pracujemy na pół etatu, więc nie ma mowy o rezygnacji :depresja: ... co najwyżej zmianie pracy i nad tym usilnie zaczęłam myślec. Wcześniej nie mogłam przejść na zaoczne... teraz ta perspektywa mi się rozjaśniła i jest szansa, że od nowego semestru przejdę na ten tryb studiowania, więc będę mogła znaleźć sobie inną pracę... mam nadzieję, że uda mi się to zrobić dość szybko, tak aby nie rozpuszczać naszych oszczędności. Powiem szczerze, ze teraz żyję tą nową perspektywą :mrgreen: choć nic nie jest pewne to mam w sobie sporo optymizmu i nadzieji, że już niedługo uwolnie się od toksycznej liderki :Hitler: i zacznę wieść spokojne zawodowe życie ;)
Wczoraj miałam po prostu słabszy dzień. Dziś jest już lepiej... pół nocy przegadane z mężem :calus: to najlepsze lekarstwo na strapioną duszę :serce: :serce: Oczywiście według niego powinnam zrezygnować już teraz, ale nie chcę ruszać oszczędności :nie: - one są na "czarną godzinę" a nie na moje widzimisię ;) także zaciskam zęby i odliczam dni do wypowiedzenia :Tuptup: :hahahaha:
-
dziubasku trzymam kciuki żeby wszystko było po twojej myśli :)
-
dziubasku trzymam kciuki żeby wszystko było po twojej myśli
Dzięuję Agulkoo :przytul:
-
Aniu... :przytul: współczuję...wiem jak to jest pracować z wredną szefową... Miałam "okazję" też tak kiedyś pracować i doskonale rozumiem Twoje męki... Chce się odejść, zagrać jej na nosie, powiedzieć co się myśli - a z drugiej strony ucieczka może zostać odebrana jak tchórzostwo, człowiek zaciska zęby aby wyjść z sytuacji z twarzą i nie zniżać się do poziomu baby... No i dochodzi problem pieniędzy... :?
Wierzę jednak, że sobie poradzisz, że podejmiesz właściwą decyzję :D Trzymam kciuki abyś znalazła wspaniałą pracę i zaczęła chodzić do niej z przyjemnością i satysfakcją!
Anitko - cieszę się, że już u Ciebie lepiej :mrgreen: Oby wszystkie doły odeszły w zapomnienie!
-
Dziubasek, a ile jeszcze lat studiow Ci zostalo?
-
rajdowka,
1,5 roku.... powiem szczerze, że nie trafiłam w kierunek- chcę skończyć to co zaczęłam (Pedagogika Rewalidacyjna i Korekcyjna- dawna specjalna) tylko dla "mgr'a" przed nazwiskiem i zmykać do innej branży... no ale cóż ;) życie pokaże co będę robić ;) Męczy mnie to strasznie, nie znoszę nie mieć skonkretyzowanych planów, ale niestety tak mi się to wszystko do góry nogami poprzewracało :depresja:
asia, dziękuję za miłe słowa :D Ty to potrafisz na duchu podtrzymać... Z moją szefową jestem w bardzo szczerych relacjach... nie boje się jej otwarcie mówić co myślę, bo wiem, że mnie nie zwolni (może to nieskromnie zabrzmi, ale jej na to nie stać) ale to jest typ człowieka, który i tak czy siak mnie przegada :roll: Absolutnie nie da się z nią normalnie pogadać :|
Nic to... wierze, ze uda mi się w przciągu 3-4 miesięcy z tego wykaraskać :D :D Jak dobrze pójdzie pożegnam się z toskyczną :Hitler: liderką już w lutym... 3majcie kciuki :ok:
-
dziubasek jezeli nie wiazesz z tym kierunkiem studiow wiekszych planow to rzeczywiscie nie ma sensu sie meczyc z dziennymi .. :)
-
Nio Aniu cieszę się,że już lepiej...no a noc z mężem (przegadana czy nie... :oops: :oops:...zawsze jest lekarstem na wszystko.. :mrgreen: :mrgreen:)
Co do nas...Promieniałam mówisz??? Bo byłam przed zakupami.. :mrgreen: :mrgreen:
-
Co do nas...Promieniałam mówisz??? Bo byłam przed zakupami..
przed?? no to ja już nie wiem jak wyglądałaś po ;) :przytul:
Oczywiście rozmowy z mężem zawsze łagodza stres... dodatkowo wygadałam się mamie... no i Wam oczywiście co w dużej mierze zrzuciło ze mnie odrobinkę tego doła...
Jutro na zajęciach z psychiatrii omawiamy depresję... :roll:
-
Jutro na zajęciach z psychiatrii omawiamy depresję...
:lol: :lol: :lol:
Fajny temacik :)
-
Fajny temacik
świetny ;) zawsze po zajęciach z psychiatrii wychodze straaaaaaaasznie zmęcozna i totalnie "zmaskarowana" (omawialiśmy już fobie, stresy pourazowe, anoreksję, bulimię schizofrenię... a wszystko poparte przykładami z 25 letniej praktyki naszej Pani doktor...)
-
tak, starszej pani , która łazi w długich spódnicach :)
Miłego słuchania i nie popadnięcia w depresję :)
-
Wiem, że to może nie na ptemat...ale WYPOWIEDZIAŁAM dzisiaj swoją umowę o pracę i za dwa tygodnie żegnam się z tą straszną pracą!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :jupi: :jupi: Mąż mnie na to namówił :serce: :serce: i jestem mu strasznie za to wdzięczna!! Robię sobie miesięczny odpoczynek i od 1 stycznia szukam nowej pracy... którą mam nadzieję zacząć w połowie lutego, albo na początku marca :mrgreen: Może jestem niepoprawną optymistką ale wierzę, że mi się uda! :luzak:
-
Dziubasku - i o to chodzi! :) Życie jest jedno i nie ma co go marnować na siedzenie w pracy, której się nie lubi (z różnych względów). A optymizm jest jak najbardziej przydatny - na pewno Ci się uda coś znaleźć :)
-
No Aniusiu............ GRATYLACJE!!
Tak trzymaj :ok: :ok: :ok:
A ten wątek to chyba stworzony jest dla mnie... :(:(:(:( Znowu kłótnia....i ta bezsilność.......
-
Znowu kłótnia....i ta bezsilność.......
Mam nadzieje ze to tylko chwilowe kłopoty , pogodzcie sie bo nie warto sie kłocic. Ja jak mam nerwy na mojego Rafała to ... ( moze to glupie ) ale zawsze sobie mysle ze jakby mu sie nie daj Boze cos stało to nie umiałabym zyc z mysla ze sie znim poklociłam i rozstalismy sie w niezgodzie - makabryczne ale daje mi kopa. Nie potrafimy sie złoscic dłuzej niz godzine :)
-
A ten wątek to chyba stworzony jest dla mnie... Znowu kłótnia....i ta bezsilność.......
Anitko kochana przetrzymaj tylko do czasu jak już na dobre zamieszkacie razem... teraz macie po prostu bardzo nerwowy okres, stresik dodatkowo działa na Waszą niekorzyść. Przecież się kochacie, prawda?? :serce: :serce: Dlatego właśnie wszystko będzie dobrze!! :przytul:
-
dziubasek, :jupi: Cieszę się, że odpoczniesz :mrgreen: Myślę, że ze znalezieniem nowej pracy nie będziesz miała problemu...A jesli szukasz pacy w sektorze bankowym to, mogę podpytać :mrgreen:
Ja mam doła, ale wstydzę sie przyznać co się stało. Że Mariusz...
-
Ja mam doła, ale wstydzę sie przyznać co się stało. Że Mariusz...
Olciu Kochana nam możesz wszystko napisać, jesteśmy po to by Cie wysłuchac i poprzytulać wirtualnie. :serce:
Jestem z Tobą ......
-
Lady_Yes To jest wątek dla zdołowanych... miejsce jak znalazł...
-
Lea - u nas też przez ostatnie tygodnie był kryzys. Nawet nie wiem czy już się skończył, ale przedwczoraj naprawdę rzeczowo i konkretnie porozmawialiśmy. I staramy się nadal. Oboje. Moja recepta na sukces: jak chcesz wybuchnąć - licz do 10 i pomyśl czy kłótnia o daną rzecz jest warta samego kłócenia się. Zastanów się czy jesteś wobec partnera w porządku, czy nie wymagasz czegoś, czego sama nie robisz w stosunku do niego? Rozmawiajcie. Dużo się przytulajcie (wiadomo jak :oops: ). Trzymam kciuki, żeby się poukladało!
-
Hm...sama nie wiem jaki to stan troszke mnie dzisiaj ta informacja zdołowała.
Chodzi o moją siostre.Ma 18 lat. Mieszka w szczecinie w internacie i przyjezdza tu tylko na weekendy -- ma nauke do nocy, terningi i czasem nie ma czasu na jedzenie do tego piła sobie jakies herbatki na przeczyszczenie.
I wszytsko wychodzi -- w tym tygodniu zemdlała pare razy w szkole -- pogotowie ją odwiozło -- wyniki ma dobre -- i stwierdzili przemęczenie i wycięczenie organizmu do tego jeszcze migrene oczną.
Wszytskim powiedziala ze miała robiony tomograf głowy w szpitalu i jest ok.
Dzisiaj poszla do kardiologa i okazało sie ze jednak nie miala tego tomogafu robionego -- nie chciala martwic innych -- jak to okresliła.
Lekarz dał skierowanie na tomograf a ona go nie chce bo nie chce sie dowiedziec ze ma guza czy cos w głowie.
Przyszła dzisiaj do mnie i sie rozpłakała.
:(
No to tyle.
-
A my od wczoraj przechodzimy swoj pierwszy , mały, małżenski kryzys ... :(
-
ona go nie chce bo nie chce sie dowiedziec ze ma guza czy cos w głowie.
strasznie przykre, ale wydaje mi się, że nie powinna zwlekać z badaniami. ja jestem zdania, że lespiej zrobić wyniki i wiedzieć jak jest dobrze czy źle. oczywiście nie życzę nikomu źle.
życzę odwagi Twojej siostrze, może to tylko strach ma wielkie oczy i wszystko jest ok i jak lekerze powiedzieli
przemęczenie i wycięczenie organizmu do tego jeszcze migrene oczną.
temu da się zaradzić :ok: trzymam kciuki
-
przechodzimy swoj pierwszy , mały, małżenski kryzys
czasem i tak bywa - głowa do góry
:glaszcze:
-
WYPOWIEDZIAŁAM dzisiaj swoją umowę o pracę
gratuluje odwagi, mam nadzieję, że to przemyslana decyzja i jeśli ma być tak lepiej to popieram :ok:
-
strasznie przykre, ale wydaje mi się, że nie powinna zwlekać z badaniami. ja jestem zdania, że lespiej zrobić wyniki i wiedzieć jak jest dobrze czy źle.
ja tez bym wolała wiedziec.
A i tak bedzie miala robiiony tomograf -- Tata ją do tego zmusi i nie bedzie musiala czekac w kolejce. Ja mysle ze to migrena oczna i to ze zle sie odzywia .
-
najlepiej zrobic badania.. siostra nie uderzyla sie gdzies? Piszesz ze wyniki ma dobre.. co dokladnie jej robili? ona jest w takim wieku, poza domem, herbatki przeczyszczajace.. ile wazy?
-
siostra nie uderzyla sie gdzies
nie uderzyla sie, trenuje siatkówke.
co dokladnie jej robili
robili jej ogólne wyniki,mocz, krew, i stwierdzili migrene oczną.A i Pani doktor kazała jej stac z wyciagnietymi rękoma do przodu i odchylic głowe i zamknąć oczka no i siostra leciała do tylu ponoc to objaw jakiejs nerwicy
a dzisiaj byla u kardiologa i skierował ją na tomograf.
na jest w takim wieku
ma 18 lat konczy juz liceum w szczecinie
herbatki przeczyszczajace
niom ale jakie to nie wiem, wiem ze codziennie
ile wazy
oj nie wiem, ma ponad 180 cm wzrostu i jest nabita bo trenuje siatke.Ale wiem ze zle sie odzywia bo to jej w internacie jedzenie na stołówce nie pasuje, tu nie zje bo nie miala czasu, do 1 w nocy sie uczy no i organizm powiedzial dosc.
-
To,że człowiek leci...gdy ma zamknięte oczy to problemy z błędnikiem-chodzi tu o zmysł równowagi- a to się leczy ...
Mam nadzieje,że siostra zdecyduje sie na ten tomograf..i że wszystko sie wyjaśni...bo lepiej wcześniej zacząć leczenia...niż czekać,aż będzie za późno!!
Trzymam kciuki!!![/b]
A co u nas??
Od początku tego cyklu mierzę tempki i żywo zainteresowałam się NPR...ale z tych moich temperaturek...jakieś takie niedobre rzeczy wychodzą (oczywiście sądząc po samych wykresach...)
Dołuje się i tyle.... :cry: :cry: :cry:
Brak mi słów..i R.nie ma w pobliżu... :cry: :cry: :cry:
-
kochane moje słoneczka....my w pracy te wszystkie dołki zrzucamy na taki okres ...i pogada jakaś taka dziwna...ni to słońce i to deszcz...wychodzę do pracy szaro, wracam do domu już ciemno.... niech słoneczko całym swym blaskiem rozbłyśnie i się do was uśmeichnie...niech wszystkie troski ikłopoty pójdą w zapomnienie...... :mrgreen: choć okreponie zmęczona to resztę fluidków szczęścia do was przesyłam.... :D
-
AndziaK, dzięki że wtedy ze mną porozmawiałaś...Bardzo mi pomogłaś.
Już jest lepiej. Dzisiaj znowu nie mogę zasnąć, to już jest chore...Zasypiać nad ranem, wszystko przez tę cholerną pracę..I się przestawiłam na tryb nocny..Ehhh.
Lubię tę pracę,ale zarywam nocki...Schudłam 4 kg :roll: Jak coś jem, to fast foody bo nawet nie mam czasu głupiego obiadu zrobic w domu..
-
AndziaK, dzięki że wtedy ze mną porozmawiałaś...Bardzo mi pomogłaś.
Olciu nie ma za co ;) A jak jeszcze kiedyś bedziesz potrzebowała takiego wygadania się to wal jak w dym do mnie :) Zawsze coś poradzimy na dołeczek :)
Mocno Cie ściskam i pamiętaj o tym co pisałam :D :D :D
Nooo Kochaniutka jak Ty na fast foodach schudłaś 4 kg to ja chyba tez zastosuję taka dietę-cud ;)
Wysypiaj się !!!! :wink:
-
mocz, krew, i stwierdzili migrene oczną
dziwen wydaje mi sie, z epo takich badanich mogli zdiagnozowac taką chorobę :!:
Ja szukajac przyczyn bolów glowy(migren) - obowiązkowo miałam rezonans (tomograf tez dobry)..nie ma co zwlekac, im szybciej sie ustali rpzycyzny tym prędzej cżłowiek moze podjąc leczenie!!
Ewelinka - naciskaj siostre :idea: :!:
-
A wiec siostra dostala juz skierowanie ju jutro o 14 bedzie miala robiony tomograf w Szczecinie ale gdzie dokładnie to nie wiem.
-
Siostra robila wczoraj tomograf -- dzisiaj dostala wyniki -- i tomograf nic nie wykazał,
nic nie ma w głowie :)
-
No widzisz...jednak nie taki diabeł straszny jak go malują :):)
Ja oczywiście dzień zaczęłam niezbyt dobrze (nasz kochany Merkunek mnie uświadomił w czyms) no i nic tylko ryyyczeć mi się chce!! :cry: :cry:
-
Jakiś czas temu dostałam mailem od Anielki ten tekst. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Nie wiem czy ta historia jest prawdziwa... ale chciałam się nią z Wami podzielić. Dlaczego w tym wątku? Myślę, że po jego przeczytaniu wszystko okaże się jasne :)
Michał był zawsze w dobrym humorze i zawsze miał coś pozytywnego do
powiedzenia. W pracy był naturalnym motywatorem. Jeśli jakiś pracownik
miał zły dzień, Michał zawsze radził mu, jak znaleźć pozytywną stronę
tej sytuacji. Obserwowałem jego zachowanie z dużym zaciekawieniem.
Pewnegodnia podszedłem więc do Michała i spytałem go:
"Nie rozumiem cię. Nie można być tak pozytywną osobą przez cały czas.
Jak ty to robisz?".
Michał odpowiedział:
"Każdego ranka, gdy się budzę, mówię sobie -"Michał, masz dzisiaj dwie
możliwości - możesz mieć dobry humor albo możesz mieć zły humor".
I wtedy wybieram dobry humor. Za każdym razem, gdy wydarza się coś
niedobrego, mogę wybrać albo bycie ofiarą, albo wyciągnąć z tego jakąś
lekcję dla siebie. I wybieram wyciągnięcie lekcji. Za każdym razem,
gdy przychodzi ktoś do mnie ponarzekać, mogę wybrać zgodzenie się z
nim albo pokazanie mu pozytywnej strony życia. I wtedy wybieram
pokazanie mu tej pozytywnej strony."
"Zaraz, to nie jest takie proste!" - zaprotestowałem.
"Ależ tak, to właśnie takie jest" - odpowiedział Michał. "Życie polega
na wyborach. Każda sytuacja jest wyborem. Ty sam wybierasz, jak
zareagujesz na daną sytuację. Ty wybierasz, jaki wpływ mają ludzie na
twoje samopoczucie.
To ty wybierasz bycie w dobrym albo złym humorze. Mówiąc krótko - to
twój wybór, jak wygląda twoje życie".
Zapamiętałem, co powiedział mi wtedy Michał. Krótko potem opuściłem
firmę, w której wtedy pracowałem i otworzyłem swoją własną.
Straciliśmy kontakt ze sobą, ale często przypominałem sobie Michała,
gdy dokonywałem wyborów w moim życiu, zamiast tylko reagować na zmiany
sytuacji. Kilka lat później
dowiedziałem się, że Michał miał poważny wypadek. Spadł z rusztowania
z wysokości prawie 20 metrów. Po 18-godzinnej operacji i wielu
tygodniach rehabilitacji Michał został zwolniony ze szpitala z wszczepionymi w
plecy metalowymi prętami.
Spotkałem się z nim około 6 miesięcy po wypadku. Zapytałem go wtedy, o
czym myślał w chwili wypadku.
"Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to moja córka, która niedługo
miała się urodzić" - odpowiedział Michał. "Później, gdy już leżałem na ziemi,
pomyślałem sobie, że mam dwie możliwości: mogę wybrać - żyć albo
umrzeć.Wybrałem życie".
"Nie byłeś przerażony? Nie straciłeś przytomności?" - spytałem.
Michał kontynuował:
"Moi znajomi byli wspaniali. Mówili mi, że wszystko będzie dobrze. Aż
do momentu, kiedy zawieźli mnie do szpitala i zobaczyłem twarze
lekarzy i pielęgniarek - wtedy naprawdę się przeraziłem. W ich oczach
wyczytałem - "ten facet już nie żyje". Wiedziałem, że muszę coś zrobić".
"I co zrobiłeś?" - spytałem.
"Była tam taka duża, tęga pielęgniarka wykrzykująca różne pytania do
mnie" - opowiadał dalej Michał. "Spytała, czy jestem na coś uczulony.
"Tak" - odpowiedziałem.
Lekarze i pielęgniarki przestali pracować, czekając na moją odpowiedź.
Wziąłem głęboki oddech i krzyknąłem: "Jestem uczulony na grawitację".
Oni zaśmiali się, a ja powiedziałem - "Wybieram życie. Operujcie mnie jak
żywego, a nie jak martwego".
Michał przeżył dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki swojej
niesamowi tej postawie. Nauczyłem się od niego, że codziennie możemy
żyć pełnym życiem. To nasz wybór. Postawa jest wszystkim.
Masz teraz dwie możliwości:
1. Możesz wyrzucić tę historię i zapomnieć o niej.
2. Możesz opowiedzieć ją ludziom, na których Ci zależy.
-
Aniu.... :serce: :serce:...Pamiętam tego maila...Tez go skądś dostałam.....
Wiem,że mamy wybór...
wiem,że nie należymy do ludzi,którzy nie wiadomo jak długo się starają o dziecko....
Ja to wszystko wiem....
ale to w niczym nie pomaga...
W niczym... :cry: :cry: :cry:
-
Wiem,że mamy wybór...
wiem,że nie należymy do ludzi,którzy nie wiadomo jak długo się starają o dziecko....
Ja to wszystko wiem....
ale to w niczym nie pomaga...
W niczym...
:glaszcze: :glaszcze: Anitko wiem, że jest Ci ciężko... Ale pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia. Nie pozwól jej zgasnąć- macie przed sobą jeszcze mnóstwo szczęśliwych chwil!!! W końcu przecież pojawi się słoneczko :)
-
Mam nadzieję,że się pojawi...
Na pewno...
kiedys... :(:(
-
pytanko do nie mamuś, ale pragnących mieć dzidziusia: macie wrażenie, że jesteście "dyskryminowane" przez znajomych będących już rodzicami?
Zauważyłam u mnie w pracy to już jakiś czas temu... Jest u nas kilku młodych tatusiów, z którymi czasami wdaję się w dyskusję na temat dzieci (o ja głupia :roll: ) Jako, że płeć odmienna często mam inne zdanie niż oni (niekoniecznie inne niż ich żony, ponieważ oni kierują się rozumem a my kobiety bardziej sercem) i każda taka rozmowa kończy się zdaniem :"jak sama będziesz miała dzieci..." :evil: Strasznie mnie to wkurza, bo przecież jestem rozumną i czującą instynkt macierzyński kobietą i wiele rzeczy, które do facetów docierają, dopiero jak zobaczą swoje dziecko, my kobiety czujemy wcześniej. Niby myślący faceci, ale uważają się za pępki świata, a jak kobieta nie ma jeszcze swojego dziecka, to "co ona może wiedzieć..." :evil:
Jestem wściekła, bo co taki tygodniowy tatuś może wiedzieć o wychowywaniu dziecka... niewiele więcej niż kobieta, która już od dawna przygotowuje się mentalnie do macierzyństwa...
Czy może się mylę...
P.S. dodam tylko, że lubię tych chłopaków, ale ich nastawienie w tym temacie doprowadza mnie do szału :(
-
też mi dziś ciężko................jakos tak ostatnio :cry:
nie mogę sie dogadać z R.....wszystko to przez kupno samochodu, a wlaściwie przez czynione próby zakupu....ehhhhhhhhh
duzo by pisać, za dużo - jeśli chodzi o zbyt rodzinne i osobiste strony tej sytuacji - ale cóz jedno jest pewne, myślałm, że potrafimy załatwiać te sprawy bez niedomówień i wymownego milczenia..... :roll:
:beczy:
-
Kasiu, każdemu zdarzają się trudniejsze chwile... poczekajcie jak emocje miną, a wtedy na pewno będziecie mogli ze sobą na spokojnie porozmawiać :uscisk:
-
poczekajcie jak emocje miną
po raz pierwszy nie dałam sie ponieść emocjom - co zrobilam, wyszlam z domu się przejść....i pomogło. wróciłam i emocje wyszły łzami - ale to chyba lepiej niz w krzykach.
Powoli robi sie ok. Dziś mąż mnie opuszcza i jedzie do rodziców na weekend - ja pozostaje w domku i postaram sie wyciszyć i uspokoić.
-
Witam wszystkich mam doła i to bardzo wielkiego pomocy. Jestem po zareczynach i zmowinach i dzisiaj bylismy zamowic sale, ale moim sie nie podobala a moj chłpoak i ja nie chcemy, żeby to było na sali u nas. A moji sie uprli i jest nie przyjemna atmosfera bo moj chlopak stwierdzil ze jak bedzie na mojej wiosce to bedzie tylko z jego strony 25 osob. Powiedzcie co mam zrobic ja mam ochote wziać jakieś tab. Pozdrawiam :(
-
widzę, że ten problem jest bardziej zakorzeniony niż piszesz.......czyżby wioski nie pałały do siebie miłością???? z tego ci przedstawiasz nie będzie łatwo - rodzice mają swoje zdanie, narzeczony swoje, może spróbujcie spokojnie usiąć i przyjąć jakiś kompromis, bo jeśli on tak ttawia sprwę, że z jego strony nikt nie przyjdzie to może nich sie określi co tak naprawdę jest dla niego ważniejsze????
Ja uważam, że rozmaowa czyni cuda - tylko przeprowadzona ze spokojem.
-
a. katarzyna ale z moimi rodzicami nie da mi sie nic zalatwic bo ja z nimi gadalam i oni juz podjeli decyzje. Chyba zebym sobie cos zrobila to moze wtedy by mnie posluchali bo ja sie z moja mama nie moge wogóle dogadac. poprostu chce mi sie ryczec i mam ochote sobie cos zrobic. Pozdrawiam:(
-
poprostu chce mi sie ryczec i mam ochote sobie cos zrobic
Jak Cie walne ... :pogrzeb:
Wez sie w garsc a nie poddawaj sie dziewczyno . Z kazdej sytuacji jest wyjscie.
-
wiem ale ja juz nie mam siły na nic analis
-
każdy ma takie chwile bezsilności..
Marlenka, jak Twoj chłopak ma fajną rodzinę, to nie bój się, że nie przyjadą. Miejsce nie jest tak ważne jak sam fakt że To Wasze Święto :*
-
Ale oni zredukowli liste do 25 osob z 40 i poprostu mam jakies cholerne uczucie cos sobie zrobic.:(
-
marlenka87 głowa do góry. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście i wierze że wszystko się ułoży!!!
-
Nic się nie ułoży ja się bardziej z teściową dogaduje niż z mama. Moja teściowa jest bardzo kochana. Ja mam zamiar jechac z teściowa wybrać suknie bo ona wie co mi się podoba, a moja mama by wybrala to co się jej podoba. I z takiej sytułacji nie ma wyjścia.:(
-
Jeśli taka sytuacja Cię przerasta, to jak będziesz sobie radziła z o wiele poważniejszymi problemami, które na pewno pojawią się w małżeństwe, z dziećmi etc.? Jeśli poważna rozmowa nic nie daje (ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że próbowaliście Ty, Twój Narzeczony, jego Rodzice i Twoi Rodzice rozmawiać), to trzeba po prostu zrobić tak, jak serce dyktuje, bo to WASZ ślub.
-
Beth ale moi rodzice sa uparci ja sie do nich teraz nie odzywam bo oni mnie wogóle nie sluchaja i traktuja jak 5 koło u wozu. Mozecie mi wierzyc albo nie ja w domu nie mam nic do powiedzenia, gdzie mam mieć własne wesele tylko oni decyduja. Wiec juz mam dosc calego tego wesela bo powoli wpadam w depresje i mnie nerwy szarpia. :(:(:(
-
Moj chlopak stwierdziel, ze zespół bedzie tylko do 2 w nocy i na poprawinach nie bedzie zespołu bo powiedzial ze jak moi tak robia to on tez a ja jestem poprostu zła na wszystko bo nie chce zeby przygotowania byly jedna wielka klutnia bo moje nerwy ju wysiadaja i mam takiego dola ze szok i mysle czy nie wybrac sie gdzies do psychologa, zeby mi powiedzial co mam zrobic i zeby mnie ktos wysluchal i mi doradzil jak mam postawic na swoim. Bo jeszcze troche potrwa ta sytuacja to bede tylko jednym kłabkiem nerwów bo juz cala chodze. Pomocy doradzcie mi cos blagam. :( :(
-
przeczytałam z opóźnieniem Twoją sprawę i muszę przyznać, że jestem w szoku... Walka między narzeczonym (bo to w końcu już nie twój chłopak tylko narzeczony) a Twoimi rodzicami? A gdzie tu jest Wasze uczucie do siebie? Gdzie wspólne podejmowanie decyzji?... Nie ma co uciekać i myśleć, że "sobie coś zrobisz", bo to nic nie pomoże. Tak jak pisze Beth, małżeństwo to czasem bardzo ciężkie problemy do przejścia. I trzeba je przechodzić zawsze razem, tylko w ten sposób może się udać.
Może piszę to już nie na temat, ale czasem mam wrażenie, że niektórzy ludzie pobierają się tak na prawdę nie wiedząc jak razem żyć... Potem tyle małżeństw się rozpada... Może czasem warto przemyśleć sprawę jeszcze raz i nie spieszyć się ze ślubem... Jeśli ludzie się kochają, to przejdą próbę czasu pozytywnie :)
-
Może piszę to już nie na temat, ale czasem mam wrażenie, że niektórzy ludzie pobierają się tak na prawdę nie wiedząc jak razem żyć... Potem tyle małżeństw się rozpada... Może czasem warto przemyśleć sprawę jeszcze raz i nie spieszyć się ze ślubem... Jeśli ludzie się kochają, to przejdą próbę czasu pozytywnie
święte słowa...
A co mnie jeszcze uderza...Skoro ludzie postanawiaja się pobrac, to są dorosli, zachowują sie jak dorosli i mówią jak dorośli.
A ja tu czytam - "chcę coś sobie zrobić" - tak mówią niedojrzałe nastolatki, jak im mamusia na coś nie pozwoli...a potem po zatruciu paracetamolem lądują mi na izbie przyjęć...
To nie jest argumentacja dorosłej osoby.
Po drugie - najzwyczajniej rodzice maja podobne zdanie co do swoich dzieci i jak dorosłych również nie traktują. Z dorosłymi by sie liczyli, byliby chętni do rozmowy...
Jakaś chora ta sytuacja...
-
liliann, a ja nie chciałam tak ostro... nie chcę mieć w razie co na sumieniu ;) ale popieram to, co napisałaś :)
-
Pomocy doradzcie mi cos blagam.
każda z nas napisała (więc jednak coś w tym jest), że tu pomoże rozmowa.......jak nie jedna to kilka - w końcu poskutkuje, inaczej sie nie da, nie ma gorszego wyjścia jak robienie czegos na siłę, masz oparcie w narzeczonym i jego rodzinie - i bardzo dobrze, jeśli nie możesz liczyć na swoją
z rodzicami nie jest łatwo - coś o tym wiem, ale jestem dobrej mysli, że wszystko się jakoś ułoży :przytul:
-
liliann, a ja nie chciałam tak ostro...
może i ostro...
A przecież wystarzy jak Młodzi razem pójdo do "starych" porozmawiają poważnie, powiedzą czego chcą, czego nie chcą...pójdą sobie na wzajemne ustepstwa.
a tu założe sie, że nawet próby poważnej wspólnej rozmowy nie było.
-
oczywiście, że rozmowa to podstawa, ale sama w poprzednim poście napisałaś dlaczego może nie skutkować... Nie czepiam się wieku, ale dojrzałości... Bo znam dużo starsze osoby, a na tyle niedojrzałe, że rodzice nie traktują ich poważnie, tylko jak dzieci... Może oni widzą więcej niż Młodym się wydaje...
-
Przyszła i na mnie kolej.... :sad:
może to nie jest jakiś mega dół , ale jakoś siedze sobie przed komputerem i jakos tak mi smutno, nastrój jakiś taki nieciekawy...może to ta pogoda za oknem, zbliżające się Walentynki, sama juz nie wiem :roll:
Jestem w domku od 12 dni i jakos tak mi dziwnie, pusto :roll:
Dziś cały dziń siedze i rozmyślam co było, co jest i co bedzie.
Nie wiem jeszcze co bede robić, każdy sie mnie o to pyta , jakie mam plany , jakie zamiary- poza tym że chce szkołe skończyć- ale ja naprawde nie wiem :dno:
Czasami mam wrażenie że wszyscy moi znajomi idą do przodu a ja stoje w miejscu, albo wybieram nie tą droge co trzeba.
No i do tego brak bliskiej osoby przy mnie...Nawet mama jest daleko(juz za dwa dni do niej jade :jupi: ), siostra(ktora jest moją najlepszą przyjaciółką) ma juz swoją rodzinę, córeczkę....
ehh przepraszam że tak wylewam swoje żale ale tak mi lepiej. Mam nadzieję że jutro wstanę w lepszym humorem
-
Kasieńko :przytul: Jesteś prześliczną, madrą kobietką! Z całą pewnoscią i dla Ciebie zaświeci słoneczko! Trzymam kciuki aby jak najszybciej!
Jak masz doła to zawsze masz mnie :uscisk: a ja już wiem jak Tobie mogę poprawić humorek....już rozmyślam strategię działania :skacza:
-
ja wiem Asienko kochana ale mi tak jakoś dzisiaj wyjątkowo smutno:(
-
Kasiu czasami są nam potrzebne takie smutaskowe dni... aby właśnie na chwilę stanąć porozmyślać... i iść do przodu. Fantastyczna z Ciebie kobitka i jestem przekonana że już niebawem uśmiechnie się do Ciebie szczęście :taktak:
-
Kasiu czasami są nam potrzebne takie smutaskowe dni... aby właśnie na chwilę stanąć porozmyślać... i iść do przodu. Fantastyczna z Ciebie kobitka i jestem przekonana że już niebawem uśmiechnie się do Ciebie szczęście :taktak:
No i do tego brak bliskiej osoby przy mnie...
No a co z tym bossssssskim bratem martini ??
Kasiu, przyjdzie kryska na matyska. Kochana, kto jak kto, ale Ty zasługujesz na najlepszego faceta. Masz w sobie tyle ciepełka... Najwyrażniej los segreguje mężczyzn, potencjalnych partnerów dla Ciebie...żeby nie było czasówek, tylko od razu z grubej rury - taki na całe życie.
Moja kumpela ponad rok temu miała prawie deprechę, była sama, załamana, a teraz? Jest z facetem i planują razem życie.
-
Zawsze jak się człowiek nie spodziewa, to pojawia się księciunio z bajki :) Albo na raz kilku :) I potem jest problem z wyborem :)
Na pewno w najmniej oczekiwanym momencie spotkasz na drodze fajnego faceta. A potem jakoś te wszystkie plany Wam się zazębią, ułożą i rodzinka gotowa :)
-
Ale to nawet nie chodzi o to że jestem sama, do tej samotnosci juz sie po trochu przyzwyczaiłam :roll:
chociaż z chęcia oddam serce w dobre ręce :wink:
No a co z tym bossssssskim bratem martini ??
a no nic :sad:
A tak wogóle to dzis juz mi troche lepiej, wczoraj tak jak pisala Dziubasek
Kasiu czasami są nam potrzebne takie smutaskowe dni...
mialam chyba jakis taki smutaskowy dzień, taki pełen kilku głębokich przemysleń.
dzis zyje jutrzejszym wyjazdem do mamy,cieszę sie że ja zobacze bo nie widziałysmy sie od wakacji.
aha i jeszcze raz chciałam Wam podziekować za ciepłe słowa :przytul: , miło mi sie zrobiło na serduszku-za to kocham to forum :skacza:
Miłego dnia
Kasia