e-wesele.pl
różności => Pogaduchy => Wątek zaczęty przez: Sylvi w 12 Czerwca 2006, 12:58
-
Jak już pisałam na shout box'ie - wczoraj znaleźliśmy pisklaczka. Wypadł z gniazda lub został wyrzucony przez resztę maluchów. Nie wiem jakim cudem przeżył upadek z 2 metrów, ale jak widać cuda się zdarzają. Pisklak jest cały i wraca do sił . Karmimy go i poimy, dziisaj zaczął się odzywać i otworzył oczka na chwilkę :)
(https://e-wesele.pl/forum/album_thumbnail.php?pic_id=893&t=.jpg)
(https://e-wesele.pl/forum/album_thumbnail.php?pic_id=892&t=.jpg)
No i intensywnie szukamy dla niego zastępczego domu i fachwej pomocy w dalszym wychowaniu malca. Jeżeli znacie instytucje lub ludzi, którzy posiadają azyle dla ptaków będę wdzięczna za pomoc.
-
Sylvi, skontaktujcie się może z fundacją ''Ratujmy ptaki'' :
Szafera 196 lok. 18
(0-91) 439 39 59
-
Tam byłem wczoraj - Pani nie chce go wziąć bo ma już duzo ptaków...
a mieszka z nimi w bloku...
ale dzięki za pomoc.
Szukamy dalej
-
pisałam na boxie.. poczytajcie
-
Dzieki Madzialena!
Do azylu dzwonilismy rano - nie pomogą.
Drugi namiar to ten sam, który podała Julia- pani, która też odmówił przyjęcia malucha. Szukamy dalej.
Dzięki Martini za podpowiedzi-sprawdzimy ornitologów i weterynarzy.
-
ty.. zostaw.. rosół będzie jak się patrzy i łobierać nie trzeba ... :mrgreen:
-
ty.. zostaw.. rosół będzie jak się patrzy i łobierać nie trzeba ...
smacznego :P
-
rosół
Monia wstydź się!!!! Sylvi odwiedzimy maluszka w środę??? Przytargać jakieś odżywki??? Mleko modykikowane??? muchy??? śnięte dżdżownice????
A tak na marginesie, co na to Wasz kot???
-
co na to Wasz kot???
Pewnie czai się ale że Sylvi bierze go do pracy to nie ma z tego pożerki :)
-
Nieźle kurcze pomagają te różne instytucje co pomagac powinny...
Znalazłeś to martw sie człowieku :evil:
Wygląda na to że będziecie mieli ptaszka :) , gorzej jak z tego malca orzeł Bielik wyrośnie :mrgreen:
-
Wygląda na to że będziecie mieli ptaszka
Jednak nie będziemy mięli :cry: Wczoraj w drodze do domu maluch poddał się i "odfrunął" w nieznane :depresja: A wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze ... Natura jest bezwzględna ...
Po przyjeździe do domu okazało się, że w tym samym miejscu leży następny bidulek - wzięliśmy go do domku. Z nim było o wiele gorzej niż z ćwirkiem. Miał najprawdopodobniej obrażenia wewnętrzne, był odrobinę mniejszy, nie chciał w ogóle jeść, nie wytrzymał do rana.
Jest mi okropnie smutno. Mam nadzieję, że dzisiaj nie zastanie nas pod domeme kolejna niespodzianka i reszta pisklaków przeżyje.
-
Liluś - dzięki pięknie za chęć pomocy (mleko, odżywki, dżdżownice :) ). Jakby coś to wiem gdzie pukać ;)
A tak na marginesie, co na to Wasz kot???
Nic nie wiedział o pisklaklach. Udało nam się zatuszować sprawę i odwracać jej uwagę. Sprawa była o tyle prosta, że malce nie wydawały z siebie żadnych dźwięków przy kici, więc nie była świadoma sytuacji. Natomiast była wyraźne niezadowolona z faktu, że zajmujemy się jakimś czerwonym pudełeczkiem zamiast nią.
-
Może je wyrzucają rodzice albo same wypadaja z gniazda, bo jest ich za dużo. Ja swego czasu tez widziałam pod domem dużo małych, różowych, drobnych pisklaków ...
-
Może je wyrzucają rodzice albo same wypadaja z gniazda
Rodzice raczej nie wyrzuciły maluchów. Widzieliśmy samiczkę jak spanikowana fruwała nieopodal miejsca zdarzenia. Najprawdopodobniej gniazdo jest za płytkie.
-
Jesli to gołębie, to prawdopodobne... gołębie budują bardzo niedbale swoje gniazda.. np. kilka gałązek na krzyż na połychył parapecie. Taką już mają naturę. A i tak dużo ich jest. :roll:
-
Nie martw się Sylvi :glaszcze: Skoro sie "poddał" to może miał jednak jakieś obrażenia wewnętrzne. Natura czasem okrutna jest :? . Zawsze to jednak lepiej mu było pod Waszą opieką niż gdyby dopadł go na chodniku jakiś kocur.
-
Jesli to gołębie, to prawdopodobne
To były wróbelki. Gniazdo zbudowały sobie pod daszkiem przy wejściu do naszego domku (znalazły niezasylikowany otwór). Gniazda jako takiego w ogóle nie widać, więc nie można z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jest np. za płytkie.
Idealnie byłoby gdyby było widoczne, wtedy po prostu malucha włożylibyśmy z powrotem do reszty pisklaków i byłoby najlepiej dla wszystkich.
Przy okazji tej historii dowiedziałam się, że wróble są w Polsce pod ochroną :mrgreen: Niby taki pospolity ptaszek, a jego byt jest zagrożony.
-
Nie martw się Sylvi Skoro sie "poddał" to może miał jednak jakieś obrażenia wewnętrzne. Natura czasem okrutna jest . Zawsze to jednak lepiej mu było pod Waszą opieką niż gdyby dopadł go na chodniku jakiś kocur.
Dzięki Pioteras :uscisk:
-
Właśnie, że wróble nie są takie całkiem pospolite. Kiedyś było ich o wiele więcej, bo miały co jeść. To ziarnojady- idealnie dla nich było posilac się zbożem spod koni, których w miastach drzewiej nie brakowało. Teraz cywilizacja je wypiera. Człowiek udoskonalił maszyny zbierające zboża, prawie nic się nie marnije, nie ma młocek pod stodołą, ptaki nie mogą sobie znaleźć pożywienia.
Byłam w Modern Art Galery w Londynie i tam jest taki wyraz hołdu złożonego wróblom- między dwiema szybami, wielkiego okna przy wejściu do galerii, leży na grzebiecie wróbel i delikatnie się porusza.
Ludzie przystają zdziwieni i chcą pomóc zwierzęciu, do piero po chwili dociera do nich, że to wypchany eksponat, poruszany mechanicznie. :shock: