e-wesele.pl
...i po ślubie => Relacje ze ślubów => Wątek zaczęty przez: Sylvvia w 4 Września 2010, 17:33
-
Witam,
My już po ślubie. Muszę się pochwalić że wszystko się jak najlepiej udało.
Na razie w super skrócie:
Suknia, fryzura, bukiet [kantadeski] - wszystko rewelacja. Mój małżonek również cudownie :*
Zespół - "Dwa plus jeden" bez zarzutów - po prostu idealnie!
Sala "U Ostrowskich" - "zatkała" wszystkich gości
Foto - video - Karolina i Damian Kokot - super.
Samochód - lincoln 8 metrów - podróż z rodzicami i świadkami myślę że lepiej niż samemu jechać.
Nawet w kościele - dekoracja [eustoma], obój i ... ksiądz - super!
Piękne kazanie... nawet mogliśmy się pocałować po przysiędze
Na prawdę - wszyscy do tej pory się zachwycają!! A my mamy cudowne wspomnienia i pamiątki :)
-
pierwsza :) gratulacje i czekamy na relacje i oczywiscie zdjecia
-
Sylvvia Wszystkiego Najlepszego:). Czekam na relacje
-
Sylvia czekamy na relację :)
-
:tupot: :tupot:
-
jestem i ja :)
-
:hello: :hello: :hello:
-
Witam ponownie :)
Już dwa miesiące za nami...ale ten czas leci. Niestety trudno znaleźć czas na chwilkę wolnego - ciągle jest coś do zrobienia w domku ;)
Wracając do ślubu...
Od samego początku chciałam mieć malutkie wesele - nigdy nie lubiłam takich imprez i na myśl o swoim miałam już dość. Nie wspominając tu o stresie przed - ta cała organizacja, straszne! Aż dziwne że mój mąż to przetrzymał ;D z drugiej strony to dobra szkoła kompromisów.
Zabraliśmy się za organizację ślubu rok wcześniej. Były oczywiście problemy z terminem (jak już pisałam na forum). Zastanawialiśmy się nad dniem w środku tygodnia - sale miały duże zniżki na ten czas. W końcu znaleźliśmy salę (ostatnia jaką oglądaliśmy) i ustaliliśmy termin - niedzielę 15.08. Niestety największe problemy okazały się w kościele, kiedy to pan organista zaczął marudzić że absolutnie mu nie pasuje ten dzień, bo to jest większe święto i na obiad chce zdążyć i takie tam :( A proboszcz na końcu dodał że owszem ślubu nam udzieli, ale nie gwarantuje że odbędzie się msza, bo to czas urlopowy i może nie być na tyle księży.
Ale się zniechęciłam >:( Na szczęście na Sali okazało się, że zwolnił się termin w lipcu i nawet się nie zastanawialiśmy.
Także mieliśmy ustalony nie dość że termin sobotni to w dodatku na przepięknej Sali! Właściciele również zrobili na nas bardzo pozytywne wrażenie i oczywiście ciągle zapewniali że wszystko się uda.
Zespół zorganizowaliśmy szybko - w zasadzie zdecydowaliśmy się na pierwszy z wolnym terminem ;) posłuchaliśmy ich na necie, umówiliśmy się na spotkanie i podsłuchaliśmy jak grają na innym weselu 8) Potem kościół, fotograf, samochód, busy, autokar dla gości, kreacje, fryzjer, kosmetyczka i jakoś poszło. Na video długo nie mogliśmy się zdecydować, ale w końcu też wzięliśmy (teraz nie żałuję). Nawet w końcu była dekoracja kościoła - choć tego też nie planowaliśmy. A wszystko dlatego że były 4 pary na jeden termin i udało nam się dogadać i złożyć na dekorację.
No i w zasadzie teraz na to wszystko patrząc - nie było żadnej wpadki. Wszystko wspominamy wspaniale.
-
Czekamy na jakieś zdjęcie na zachęte 8) ;D
-
Piątek…
Dzień przed ślubem zebraliśmy się pod domem - ja, rodzice, brat i najbliżsi sąsiedzi.
Wszyscy zrobili mi prześliczną koronę :D
Noc przespałam bez zarzutów
Sobota….
W dzień ślubu oczywiście wszystko w biegu. Fryzjer, kosmetyczka. Gdy wróciliśmy do domku goście (przyjezdni) właśnie się zjechali. Tu trzeba się szykować, a tu tłum ludzi w domu :o Ale wszyscy byli wyrozumiali i starali się nie robić zbędnych problemów. Także poszło ładnie. Goście pojechali busami do kościoła.
Przyjechali kamerzystka i fotograf na „przygotówki”. A potem mój przyszły małżonek z rodzicami i świadkową.
No i oczywiście odbyło się błogosławieństwo (którego w zasadzie od początku nie chciałam) ale nie było tak źle. Byliśmy my, rodzice, świadkowie, kamerzystka i fotograf (…a i jeszcze sąsiad też z aparatem). Oczywiście łzy, wzruszenie - Tatusiowie wcale nie są tacy twardzi.
I wyjazd do kościoła...
Mieliśmy 8 metrowego Lincolna więc zmieściliśmy się z rodzicami i świadkami. Szczerze polecam takie rozwiązanie - dużo milej się jedzie w takim gronie…
Ceremonia…
Oj … było cudownie. Wszyscy goście czekali już w kościele. Mój przyszły mąż w otoczeniu świadków poszli do ołtarza, po chwili na ołtarz wszedł ksiądz i w tym samym momencie Tata poprowadził mnie…. To był bardzo wzruszający moment, ledwo udawało mi się wstrzymywać łzy. Gdy szliśmy tak wzdłuż kościoła do ołtarza grał nam obój - przepiękną melodię Ennio Morricone „ the Mission” Gabriel’s oboe [możecie ją posłuchać nawet na youtube].
Ksiądz bardzo miło nas przywitał, a co najważniejsze potraktował bardzo indywidualnie (nie odbębnił jak kolejny ślub), a w kazaniu nawiązał właśnie do tej melodii. Przepięknie poprowadził ceremonię. A po wypowiedzianej przysiędze pozwolił abyśmy ją uwieńczyli pocałunkiem Po ceremonii podziękował za oprawę, za gości
Cieszę się, że mam to wszystko nagrane…
Koleżanki w pracy do tej pory mi chwalą jaka piękna to była ceremonia. A najbardziej pamiętają ten moment gdy prowadził mnie do ołtarza Tata i tą melodię…. Ja na samo wspomnienie mam łzy w oczach…
:'(
-
pięknie opisujesz. Tak długo czekałyśmy na Ciebie prosimy o jakieś zdjęcie:)