e-wesele.pl
różności => Pogaduchy => Wątek zaczęty przez: monia w 1 Lutego 2006, 11:28
-
w dobie gdzie każda praca jest na wagę złota a wykształcenie się nie liczy dla pracodawcy czy ktoś z was planuje wyjazd za granicę????
-
Ja już byłam, w Anglii, ale bardziej "za językiem" niż za chlebem. Jak nie znalazłam pracy po polonistyce, wyjechałam na rok jako au pair i uczyłam się intensywnie języka. Trochę też zaoszczędziłam, więc były pieniądze na opłacenie kolejnych studiów, jakie zaczęłam w Polsce (anglistyki) i na życie, póki nie znalazłam pracy. A znalazłam ją właśnie, jako anglistka, mimo niepełnego wykształcenia kierunkowego. Na mojego magistra z polonityki nikt nawet nie patrzy. :?
-
mnie najbardziej boli polityka państwa polskiego...
ludzie w wieku, dawno już, emerytalnym, trzymają się stołeczków jak tylko mogą zaś ludzie młodzi pracują poniżej swoich kwalifikacji... sklepy pełne sa dziewczyn - ekspedientek po studiach , które za śmieszną pensję stoją całymi dniami... :evil:
kobiety boją się szefom mówić o ciąży, bo straca pracę jak juz ją znajda po x czau poszukiwań...
quo vadis polsko???? :roll:
-
ehhh no właśnie...
ostatnio znalazłam na "gazecie" artykuł "nauczyciele dorabiają w supermarketach".. okazało się ze ok 60-70 % kadry nauczycielkiej w Polscie dorabia....wiele osób na kasach w superparkacie.. :cry:
co mnie czeka w takich razie :x :? :(
juz myślę, w której szkole zwolni się jakis etat od września...
ode mnie dziewczyny z roku wyjeżdzały w wakacje na 4 miesiące.. część wyjeżdza także po studiach.. Wiedzą, ze z pracą w naszym zawodzie ciężko będzie... :cry:
niestety ja chyba nigdzie nie wyjadę... po pierwsze przeraża mnie wizja mieszkania w obcym kraju, zwłaszcza, ze nie znam żadnego języka... to co ja tam robic będę? :x
Ale mój kuzyn (31) wiele lat spędził mieszkająć i pracując w Niemczech pod Monachium...
Potem kupił mieszkanie w Polce i wynajmował... wpadał do kraju czasem, bo tu miał dziewczynę...
Teraz na szczęście juz wrócił na stałe do Polski :P
Aczkolwiek on tylko w ten sposób mógł zarpobić, zwłaszcza, ze miał całkiem niezłe stanowisko, firmowe mieszkanie, auto, komórkę... warunki ok...
Cóż... jeśli ktoś ma możliwość wyjazdu, znajdzie tam dobrą praćę... dogada się ze współmałzonkiem ( w koncu jechac powinny 2 osoby) to czemu nie?
-
Masz rację Monia polityka naszego państwa....szkoda gadać tylko usiąść i płakać :evil: ja jakbym wyjechała to tylko gdzieś daleko np. do Nowej Zelandii - tam byłabym skłonna pojechać jesli oczywiście miałabym pracę, już nawet poważnhei o tym myślałam ale mój mąż nie chce wyjeźdżać czuje tuy swoje korzenie i nie ma wizji aby mieszkać daleko od tych polskich jezior :lol: Także nasza najbliższa przyszłość to Szczecin :mrgreen:
-
ja nie jestem patriotką i jak tylk omi sie uda zamierzam stąd wyemigrować..wiedząc jak traktowani są lekarze w innych krajach i jak tam zarabiają nie chce siedzieć tutaj, pracować za marne grosze i słuchać że moj zawód to misja a kasa jest nieważna..drażni mnei to iu szlag mnei trafia jak słucham że ludzie pracują po 400h miesięcznie i co z tego mają? góra 2000zł..tak pracować mi sie nie uśmiecha..a że nie zanosi sie na jakiekolwiek zmiany w służbiue zdrowia wypinam sie na tutejszy system :evil: ok koncze bo mi ciśnienie poskoczyło :wink:
-
Zaraz nam się dyskusja polityczna rozwinie :mrgreen:
Nie jest lekko, wszyscy wiemy. Do tego stopnia że nawet ja, zatwardziały patriota zmieniłem mocno podejście i uelastyczniłem myśli o wyjeździe. Nie ma co kryć, dużym powodem jest tez moja przedmówczyni :) .
Bez wyjazdu sie raczej nie obejdzie...
-
mój mąż nie chce wyjeźdżać czuje tuy swoje korzenie
przeca nikt mu korzenia nie każe zostawiać... :wink:
jak traktowani są lekarze w innych krajach
to koleżanka z branży i sie nie chwali???????????? :?
w moim przypadku - tyczy się też ani.. właśnie przygotowuję się do egzaminu ILTS lub BATH... pracę właściwie już mam załatwioną.. tylko dokumenty prtzetłumaczyć i w ciągu pół roku nie ma mnie tu...
mam dość pracy po 14 h dziennie... w anglii pracować będę 8 h w tym 1h na lunch, soboty wolne, miesiąc urlopu ( na marginesie.. od 2 nie wiem co to urlop.. chyba,ze ktoś za urlop uwaza 3czy 4 dni wolnego)..... będę miałą czas na doszkolenie się , czas dla rodzimny i wielkorotnie wyzsze zarobki... :roll:
-
Monia w Twoim zawodzie rzeczywiście możesz zawalczyć za granicą. Ale niestety "przeciętny" Polak, ze średnim wykształceniem bądź wyższym ale w mniej chodliwym zawodzie za granicą wcale nie ma łatwego chleba:/ Miałam okazję być, mieszkać i pracować w Anglii (łącznie 8 miesięcy- 2x4) i wiem na pewno, że nie potrafiłabym żyć na obczyźnie. Tam Polak jest i zawsze będzie traktowany gorzej- jeśli pracodawca ma do wyboru wykształconego Anglika i wykształconego Polaka to zawsze przyjmie do pracy tego pierwszego. Polacy pracują tam w takich miejscach, gdzie przeciętny Anglik pracować nie chce- fabryki, farmy, jako "domestic cleaner", "handyman" itp. I mimo iż zarobki w tych miejscach są o niebo większe niż te u nas to na prawdę nie chciałabym całe życie stac przy taśmie, albo latać z miotłą... a jeśli już to wole robić to tutaj! Anglicy są.... dziwni ;)
Natomiast bardzo polecam kilku miesięczny lub kilku letni wyjazd- da się troche zarobić, zdobyć doświadczenie poznać inną kulturę i wrócić :D
-
Monia w Twoim zawodzie rzeczywiście możesz zawalczyć za granicą
I tu się zgadzam w moim zawodzie w Anglii nie mam szans, trzeba zrobić tamtaejsze uprawnienia przez 5 lat potem dopiero jakaś przyzwoita pensja jest :mrgreen:
-
przykro jst mi czytać takie info... ciekawe co mój piotrek znajdzie dla siebie??? kierowcę busa??? :roll:
-
przykro jst mi czytać takie info... ciekawe co mój piotrek znajdzie dla siebie??? kierowcę busa???
Monia przykro mi, że Cię lekko zdołowałam, ale ja mam właśnie takie doświadczenia z pobytu w Anglii- u Was może być zupełnie inaczej!! Na początku na pewno nie będzie łatwo- język nawet jak się zna go dobrze to mija trochę czasu zanim się osłuchasz i przyzwyczaisz do akcentu (który w różnych częściach Anglii jest inny). Piotr pracę na pewno znajdzie, ale jaką to już jest zagadka- język jest tu istotny, ale teraz jest tyle obcokrajowców z dobrą znajomością języka, że to nie jest nic konkurencyjnego. Najlepiej zahaczyć się gdzieś, gdzie ma się perspektywę awansu... ale to chyba jest wszędzie najważniejsze ;) jak chcecie zostać tam na dłużej (na zawsze?) to po kilku latach na pewno jakaś lepsza praca się napatoczy...Mam kilkoro znajomych którzy zaczynali przy taśmie w fabryce a teraz grzeją stołeczek w biurze...także perspetywa jakaś jest- zalezy kto czego oczekuje i co chce robić w przyszłości. Ja osobiście z tęsknoty za polskością (we wszystkich aspektach) po prostu dłuzej niż rok, może 2 nie dałabym rady... ale jak to moja mamuśka mówi- trzeba mieć charakter a nie hemoroidy :luzak:
-
mojej siostry mąż wyjechal do irlandi i może moja siostra pojedzie z mluszkiem do niego :buu: chyba zapłacze sie na śmierć przyro że trzeba opuszczać ojczyznę aby żyć godnie
-
to koleżanka z branży i sie nie chwali
monia, gapo, mało spostrzegawcza jesteś, Ania juz nie raz pisała :)
-
a czym sie tu chwalić monia :wink: zawód jak każdy inny, zreszta jaki zawód..mnóstwo ludzi mówi że to misja ( dlatego trza tyrać za darmo :wink: )
właśnie przygotowuję się do egzaminu ILTS lub BATH.
a cóż to za egzamin? ta nazwa jeszcze mi sie nie obiła o uszy..
-
aniu.. jezykowy :twisted:
dzisiaj poczytałam sobie o ILTS.. własnie był tekst o meblach i fabryczce.. za chorobe nie zdam tego egzaminu jesli takie testy będą dawać... co ja z tego zrozumiem???
"zpróchniała deska" i wsio... :?
BATH to egzamin z uniwersytetu w BATH... to egzamin układany dla stomatologów...
1) tekst do przeczytania iodpowiedziec na pytania do tekstu
2) wysłuchać pogadanki np pacjent recepcjonistka itp, odpowiedziec na pytania
3) napisać wypracowanie (min. 120 słów) np o zapaleniach miazgi (objawi , leczenie), urazy u dzieciaków, zalety i wady rękawiczek lateksowych itp
4) rozmowa face_to_face z jakims angolem... oceniają jak bardzo jestes komunikatywna.. czyli egzamin ustny :wink:
tak czy inaczej - koszt 540zł ( niezależnie czy zdasz czy nie).. organizowany zdaje się co m-c...
-
dasz rade monia! zdolna bestia jestes :mrgreen:
-
ja nie jestem patriotką i jak tylk omi sie uda zamierzam stąd wyemigrować..wiedząc jak traktowani są lekarze w innych krajach i jak tam zarabiają nie chce siedzieć tutaj, pracować za marne grosze i słuchać że moj zawód to misja a kasa jest nieważna..drażni mnei to iu szlag mnei trafia jak słucham że ludzie pracują po 400h miesięcznie i co z tego mają? góra 2000zł..tak pracować mi sie nie uśmiecha..a że nie zanosi sie na jakiekolwiek zmiany w służbiue zdrowia wypinam sie na tutejszy system :evil: ok koncze bo mi ciśnienie poskoczyło :wink:
Aniu, może się mylę, ale Ty chyba jeszcze ani godziny za te marne grosze nie przepracowałaś, bo studiujesz.......Trochę przykre, że już dzisiaj (bez żadnych własnych doświadczeń) wypinasz się na ten system.......i może będę uszczypliwa, ale dlaczego w takim razie nie wypięłaś się na ten system przed rozpoczęciem studiow??? dlaczego nie pojechałas na Zacyhód kształcić się za własne pieniadze bądz pieniadze innego "systemu"????
-
dlaczego nie pojechałas na Zacyhód kształcić się za własne pieniadze bądz pieniadze innego "systemu"????
Tu się z Agnieszką zgodzę... Mnóstwo ludzi zostaje na czas studiów w Polsce, bo tu mogą studiować za darmo, na koszt państwa podczas gdy na zachodzie koszt np studiów lekarskich jest po prostu niebotyczny, ale pracować już zamierzają za granicą... przykre, ale prawdziwe :(
-
Aniu, może się mylę, ale Ty chyba jeszcze ani godziny za te marne grosze nie przepracowałaś, bo studiujesz.......Trochę przykre, że już dzisiaj (bez żadnych własnych doświadczeń) wypinasz się na ten system.......i może będę uszczypliwa, ale dlaczego w takim razie nie wypięłaś się na ten system przed rozpoczęciem studiow??? dlaczego nie pojechałas na Zacyhód kształcić się za własne pieniadze bądz pieniadze innego "systemu"????
juz odpowiadam..zaczynając studia miałam złudne nadzieje że wszytsko sie wyklaruje,wszyscy wkoło mi mówili że jeszcze 6 lat przede mną więc wszytsko może sie zmienić.po 2 zaczynając studia jest sie tak szczesliwym że sie udało że nie myśli sie o tym co potem.ponadto nie ukrywam będąc w szpitalach,przychodniach trochę sie napatrzyłam co sie dzieje jak to wsyztsko od podszewki wygląda i jestem przerażona..teraz oczywiście gdybym zaczynała studia rozważyłabym opcje studiów zagranicznych..lepszy start, lepsze możliwości..
chore jest dla mnei że po 6 latach studiow, potem roku stażu, przygotowując sie do egzaminu (LEPu) muszę sie zarejestrować w urzędzie jako bezrobotna..ciekawe z czego mam sie utrzymac w tym czasie?? to samo po LEPie-do momentu złożenia papierów w szpitalu i nadejścia czasu rozmowy kwalifikacyjnej znowu jestem bezrobotna :evil: ponadto planowane jest wprowadzenie zamiast stazu tzw.wolontariatu - 1 lub 2 lata pracy w szpitalu za 300zl tzw kieszonkjowego miesiecznie..powiedzcie mi dziewczyny jak żyć? tynki ze ścian lizać?na garnuszku rodziców siedziec do 40 roku życia? o tym nie myśli sie na początku studiów..
-
Dziewczyny, zastanówcie się jaki procent z nas robi po studiach to co studiował? :twisted:
Pytanie retoryczne prawda? Większość, ogromna większość robi co innego. Ja też :evil: . Wieć nijak do tego wasze pretensje że oszukuje się system.
System sam się oszukuje bo kształci ludzi których potem nie chce zatrudnić. Zapewniam Was że większość ludzi nie wyjechałaby z kraju sprzątać w pubie gdyby mogła pracować spokojnie w zawodzie którego nauczyła się na studiach.
-
Wieć nijak do tego wasze pretensje
Pioteras, hallo... kto tu ma pretensje? Ja bynajmniej do nikogo pretensji nie mam, ale bardzo nie lubie jak ktos narzeka na Polske nie żyjąc i choć przez chwilę nie mieszkając nigdy za granicą. Nie sądzicie chyba, że tam wszystko jest lepsze, a ludziom żyje się jak w bajce? Ja przez chwile miszkałam w innym kraju i powiem Wam, że chociażby w rozsławionej teraz Anglii nie jest tak kolorowo jakby się wydawało. oni tez mają kłopoty, strajki, płacą ogromne podatki (już nie wspomne ile do kieszeni państwa wpływa w krajach skandynawskich)- wystarczy wziąc do ręki pierwszą lepszą gazetę, żeby poczytac o korupcji, aferach politycznych, strajkach niezadowolonych pracowników i co raz większej złości Anglików na obcokrajowców którzy zabierają im pracę- jeszcze chwila i zacznie tam wrzeć. A co do stanu służby zdrowia...hah... tu mam tyle historii do poopowiadania, że szkoda po prostu pisać. Może szpitale wyglądają ładnie, sufity się nie walą na głowę, ale skandaliczny jest poziom wiedzy przeciętnego lekarza angielskiego- mam wrazenie ze oni robia kurs medycyny a nie studia....a Polscy specjaliści będą musieli z nimi współpracować...
Także jak widzicie każdy kraj nawet ten "zachodni" boryka się z wieloma kłopotami i wyjeżdżając pamiętajcie, żeby z deszczu nie wpaść pod rynnę...
-
Pioteras, tu nie o żadne pretensje chodzi :) Tylko mi osobiście włosy dęba stają na głowie, jak ktoś psioczy na system w sytuacji, gdy póki co, od tego systemu jedynie bierze, niewiele dając mu w zamian. O wiele uczciwiej byłoby powiedzieć wprost, że chce się wyjechać bo tak i już! Wiem, wielu ludziom się moje zdanie nie spodoba, ale takie mam.
-
Wiecie, tego już raczej nie zmienicie, że Polacy będą się kształcić w Polsce, po czym wypinać na system i szukac pracy na Zachodzie. Za to do nas przyjadą lekarze (tudzież przedstawiciele innych zawodów) ze Wschodu, z Afryki, Indii , czy kto wie jeszcze skąd. Na Zachodzie już się przyzwyczaili, że świat staje się globalną wioską, w której obok Anglika pracuje Arab, koło Niemca Chinczyk itp. Za 20-30 lat u nas też będą kolorowe ulice z powodu wymieszania się kultur.
-
Abstrachując od tego że do mojej wypowiedzi i treści w niej zawartych, w tym niepodważalnych prawd, się nie ustosunkowałyście :twisted: to uważam że zachodzi tu jakieś nieporozumienie. System jest dla nas, dla ludzi a nie my dla systemu. To dzięki systemowi ma nam być lepiej, życ dostatniej itd. Niestety inna kolejność nieistnieje bo zawsze jest skazana na odpływ ludzi którzy ciężko pracują, płacą podatki i niewiele z tego mają oprócz bólu głowy jakby tu sobie kupic telewizor z jednej pensji i przeżyc do pierwszego (nie myślę już o gorszych przypadkach).
Doskonale wszyscy wiemy że za granicą też nie jest łatwo, trzeba również ciężko pracować, są problemy itd. tyle że to wszystko za trochę inną płacę.
Jeszcze 4 lata temu byłem zagorzałym przeciwnikiem jakichkolwiek wyjazdów, zmieniło się to gdy skończyłem studia i zobaczyłem co "mam" i co mogę z tym papierkiem zrobić, niewiele, pomimo że bardzo bym chciał oddać systemowi pracą to co zainwestowano we mnie, niestety jest to niemożliwe.
niewiele dając mu w zamian
Jak miałem to zrobić? System mnie odrzucił.
To że system nas wykształcił oznacza że mamy się "spłacić" na słabych warunkach bo innych nie ma? Absurd. Taki system działa ale w szkołach oficerskich gdzie żołnierz musi się spłacić czyli odsłużyć ileś tam lat i dopiero potem jest wolny, chyba że ktoś go wykupi, jakaś firma której bardzo zależy na specjaliście.
Ludzie wyjeżdżają bo chca dla siebie lepiej, jestem pewien że moja Ania nie chciałaby się ruszać z Polski gdyby miała tu lepsze perspektywy, musi wszak opuścić swoja rodzinę, dom itd. akurat dla niej to najcenniejsze rzeczy.
kandaliczny jest poziom wiedzy przeciętnego lekarza angielskiego
To akurat dobrze dla naszych bo będa ekspertami prawda?
-
bo będa ekspertami prawda?
wolałabym mieć tych ekspertów u siebie :/
-
chore jest dla mnei że po 6 latach studiow, potem roku stażu, przygotowując sie do egzaminu (LEPu) muszę sie zarejestrować w urzędzie jako bezrobotna..ciekawe z czego mam sie utrzymac w tym czasie?? to samo po LEPie-do momentu złożenia papierów w szpitalu i nadejścia czasu rozmowy kwalifikacyjnej znowu jestem bezrobotna ponadto planowane jest wprowadzenie zamiast stazu tzw.wolontariatu - 1 lub 2 lata pracy w szpitalu za 300zl tzw kieszonkjowego miesiecznie..powiedzcie mi dziewczyny jak żyć? tynki ze ścian lizać?na garnuszku rodziców siedziec do 40 roku życia? o tym nie myśli sie na początku studiów..
a ja tu musze się z anią zgodzić.. ja byłam w tej sczęśliwej sytuacji,ze kończyłam studia stomatologiczne i że nie musiałam LEPu zdawać...
dzięki ci o Pannie za to... :mrgreen:
Za to do nas przyjadą lekarze (tudzież przedstawiciele innych zawodów) ze Wschodu, z Afryki, Indii , czy kto wie jeszcze skąd. Na Zachodzie już się przyzwyczaili, że świat staje się globalną wioską, w której obok Anglika pracuje Arab, koło Niemca Chinczyk itp. Za 20-30 lat u nas też będą kolorowe ulice z powodu wymieszania się kultur.
juz w opolu szukają personelu do szpitala.. byli na ukrainie ale tamtejsze pielęgniarki i lekarze sie wypięli .. stwierdzili,ze ta tak kasę nie warto się z domu ruszać :twisted:
ciekawa jestem , kiedy rząd zauważy problem powstającej niszy w pracownikach wykwalifikowanych... będą sami emeryci i młodzi niedoświadczeni.. kadra gotowa do pracy z doświadczeniem będzie siedziała za granicą... przykre,ze obecna polityka zmusza młodych gotowych do pracy do wyjazdu za chlebem...
o polityce "pro"rodzinnej aż strach wspominać... :roll:
-
Wsparcie dla koleżanek po fachu!!!!!
Już targam kałasza i wiadro pestek!!!!!!!
Hej dziewczyny, nie ma co gardłować, zawsze usłyszycie, że wykształciłyśmy się za pieniądze podatników. Ależ proszę bardzo moi rodzice właśnie te podatki płacili, zatem państwo wykształciło im dziecko „za darmo”. Darmo polegało na tym, że przez 6 lat dofinansowywali podręczniki średnio po 100zł każdy.
Ludzie nie wiedzą jak działa ten „chory” system. Mój Miś, którego poznałam dokładnie po zakończeniu stażu i w trakcie rozpoczynania pierwszej samodzielnej pracy potrzebował jakieś pół roku żeby zakumać czym się je te postępowania specjalizacyjne, egzaminy, LEPy i rezydentury. Jak się już połapał to się za łeb złapał.
Pamiętajcie….będzie dobrze. Mamy porządne zawody!!!! Naprawdę potrzebne i poszukiwane, jak nie tu to gdzie indziej!!!
Łebki do góry….oby do końca specjalizacji, dalej życie samo pokaże.
-
Widzę, że to forum silnie medycznie pachnie... lizolem jakoś... :mrgreen:
Żartuję, ale opowiem wam coś z nauczycielskiego podwórka. Jak pisałam wcześniej, z magistrem z polonistyki w kieszeni pojechałam do Anglii polerowac swój angielski, a przy okazji angielskie mieszkania (au pair).
Dałam sobie na to rok, dużo się nauczyłam, trochę zaoszczędziłam, było na opłacenia 1 roku anglistyki i na życie, póki nie znalazłam pracy w Polsce.
A chwilę temu właśnie wróciłam ze spotkania z koleżanką, która od września jest w Anglii, też nauczycielka- historyczka. Po studiach przez 2 lata imała się różnych prac, zastępstw w szkołach, ale stałej pracy nie znalazła. Zaczyna w Anglii.
Własnym uszom nie mogłam uwierzyć i czułam się, jak w surrealistycznym filmie (a la "Rejs" Bareji, tylko XXI wieku), jak ona z wypiekami na buzi i błyskiem w oku opowiadała o swojej fantastycznej pracy przy sortowaniu śmieci.
Mi się po prostu przykro robi, jak słucham, jaką pracę wykonują inteligentne, wykształcone osoby, które powinny być elitą intelektualną w tym kraju, które powinny kształtować przyszłe pokolenia.
A tu masz! Za sukces poczytuje sobie jeden Polak z drugim to, że zarabia 5 F na godzinę sortując śmieci, albo krojąc cebulę na taśmociągu.
Nie, żeby taka praca hańbiła. ale po cholerę było tracić 5 bitych lat studiów, czy nawet 4 w liceum i zdawać maturę z wyrówżnieniem, by teraz odklejać plastikowe woreczki od szklanej butelki??? Było po podstawówce zacząć przy taśmie w "sortowni odpadów" to dziś może byłaby w niej kierowniczką.
BEZ SENSU!!
-
no comments........jak mówią Anglicy...
-
Abstrachując od tego że do mojej wypowiedzi i treści w niej zawartych, w tym niepodważalnych prawd, się nie ustosunkowałyście :twisted: to uważam że zachodzi tu jakieś nieporozumienie. System jest dla nas, dla ludzi a nie my dla systemu. To dzięki systemowi ma nam być lepiej, życ dostatniej itd. Niestety inna kolejność nieistnieje bo zawsze jest skazana na odpływ ludzi którzy ciężko pracują, płacą podatki i niewiele z tego mają oprócz bólu głowy jakby tu sobie kupic telewizor z jednej pensji i przeżyc do pierwszego (nie myślę już o gorszych przypadkach).
Doskonale wszyscy wiemy że za granicą też nie jest łatwo, trzeba również ciężko pracować, są problemy itd. tyle że to wszystko za trochę inną płacę.
Jeszcze 4 lata temu byłem zagorzałym przeciwnikiem jakichkolwiek wyjazdów, zmieniło się to gdy skończyłem studia i zobaczyłem co "mam" i co mogę z tym papierkiem zrobić, niewiele, pomimo że bardzo bym chciał oddać systemowi pracą to co zainwestowano we mnie, niestety jest to niemożliwe.
Jak miałem to zrobić? System mnie odrzucił.
To że system nas wykształcił oznacza że mamy się "spłacić" na słabych warunkach bo innych nie ma? Absurd.
Ludzie wyjeżdżają bo chca dla siebie lepiej, jestem pewien że moja Ania nie chciałaby się ruszać z Polski gdyby miała tu lepsze perspektywy, musi wszak opuścić swoja rodzinę, dom itd. akurat dla niej to najcenniejsze rzeczy.
A ja mam wrażenie pioteras, że zupełnie nie rozumiesz, o co mi chodziło w pierwszym poście, który napisałam pod adresem Ani .........To wszystko co piszesz, to racja. System jest dla nas, nie odwrotnie i człowiek powinien godnie żyć, zwłaszcza w sytuacji, gdy włożył wiele wysiłku w to, aby sobie na takie życie zasłużyć. I chore jest, że człowiek miesiąc haruje jak wół, a zapłata za to wystarcza mu na życie do 1-go, pod warunkiem, że wypłatę ma 26-go. I jeszcze bardziej chore jest, że zakup zwykłej pralki urasta do rangi inwestycji, która się czkawką jeszcze przez lata odbija. I uwierz, ja naprawdę rozumiem ludzi, którzy wyjeżdzają z kraju w poszukiwaniu lepszego życia.....Sam piszesz, że dzisiaj (po 4 latach po studiach) doszedłeś do pewnych wniosków. A mi tym całym moim wywodzie do Ani chodziło mi jedynie o to, jakiego argumentu uzyła pisząc o swojej chęci wyjazdu, bo przykre jest to, że najwięcej do powiedzenia pod adresem systemu mają ci, którzy tak naprawde niewiele mogą o nim powiedzieć z autopsji, którzy nie dali mu szansy się sprawdzić i którzy tak naprawde nie dostali od tego systemu po dupsku. Ania napisała tego posta tak, że gdybym nie wiedziała, że jeszcze studiuje, pomyślałabym sobie, że jest zmęczona życiem, zmęczona pracą i rozczarowana, bo rzeczywistośc okazała się inna niż wyobrażenia.
-
nawiet nie wiedziałam,ze tyle medicae jest na forum.. moze się jeszcze jakaś dentycha zaplącze.. plisssss :roll:
niestety tak jest jak pisze groszek.. faktycznie.. ludzie z wyższym wykształceniem pracują przy butlach plastikowych itp.. tylko co lepsze.. robić za 1800 w polsce czuy za tyle samo godzić dostać 5x tyle za granicą...
w anglii organizowane są polskie szkoły.. będą potrzebować historyków, polonistów itp.. głowa do góry...
zacytuję wam fragment listu jaki dostałąm wczoraj od kolegi którego żona dzierżawi mi gabinet ( sama pracuje tam jako dentystka)
czesc monis
napisze cos od siebie kinga jest w pracy.
W dalszym ciagu jest zapotrzebowanie na dentystow, najwieksze na polnocy
gdzie pasa sie owce, najlepiej wyjechac przez jakas firme bo ona organizuuje
ci wszystko i o nic sie nie martwisz.
Polnoc niskie koszta zakwaterowania i pewnie niskie koszta zycia, ale
praca tylko na kase chorych tam nikt prywatnie sie nie leczy, (na marginesie
siostra moja na NHS robila koronke porcrlanowa i zaplacila 70 funtow, czyli
tyle co w polsce)
znalezienie pracy dla meza raczej nie mozliwe tam poza owcami nic sie nie
dzieje.
Praca w londynie, jak sie uda zalatwic, tam rynek jest nasycony.
duze koszta zycia wynajem mieszkania/ domu itd
straszna duza metropolia 8 000 000 ludzi tych legalnych i tak wlasciwie to w
londynku to widac tylko hindusow, pakistanczykow itd.
My mieszkamy w Kent 150 km od londku ladne miejsce kilometr od morza.
Ja juz od pol roku szukam pracy i szukam kazdej nawet do tesco napisalem cv
jako IT, wyslalem razem lacznie pewnie ze 150 cv + jastem zapisany w 4
biurach pracy prywatnych i nic.
Wiec bardzo sie zawiodlem mieszkalem 3 lata w londku i myslalem ze tutaj
prace bede mial po 2 tygodniach.
moze odwiedzicie nas?
to 1.5h pociagiem od londku (21Funta za bilet), albo autobusem 2,5h 11funta?
dentysta ma duzo, ale duzo wydaje, ubezpieczenie obowiazkowe + nie
obowiazkowe ale musisz wysokie podatki 40 %.
duzo nie myl duzo ze duzo zwykly lekarz rodzinny zarabia prawie 2 razy
wiecej niz dentysta, kazdy lekarz ma wiecej poczynajc od radiologa konczac
na rodzinnego. + jeszcze w polsce podwojnie musisz sie rozliczac, bo jestes
obywatelem polskim, na razie jeszcze sie nie rozliczala kinga, ksiegowa
pracuje nad tym, moze bedzie musiala sie wymeldowac z naszych nieruchomosci,
bo dla urzedu podatkowego kinga dalej jest osoba do rozliczania
dobra koncze dzieci mi placza. teraz jestem nianka etatowa i przejelem
kobiece obowiazki, na razie zaprzestalem szukania pracy, jak zbiore sily to
na wiosne zaczne sie rozgladac
pa
przykre???? on jest elektronikiem, który pracował już w zawodzie w anglii.. miał pracę.. przyjechała kinga do anglii i musieli zmienić miejsce pracy.. teraz nic nie m,oże dla siebie znaleść :?
-
A po co dawać systemowi szansę dac sobie po dupsku skoro wiadomo jak jest? Szkoda na to czasu i nerwów. Juz teraz przyszły lekarz wie jakie ma przeszkody na drodze do upragnionego zawodu (pomijając zazdrosnych lekarzy wykładowców którzy też czują oddech na plecach i boja się nowej konkurencji). Skoro, przykładowo ze 100 nowych lekarzy 20 bedzie miało co robić dzięki systemowi to tych 80 tylko traci czas i nerwy. Szkoda najlepszych lat zycia na tę nerwówkę i niepewność. Lepiej postanowić cos samemu niż czekać.
To co opisała listem monia jest przykre, fakt, dlatego ja jeśli wyjadę to na pewno nie w ciemno bo to zbyt duże ryzyko , dla mnie nie do przyjęcia.
-
to , piotruś, tyczy si nie tylko lek. ale rózniez każdego innego zawodu.. pomyśl.. jesteś młody, ambitny, masz pomysły, nie wypaliłes się zawodowo .. co moze pomyśleć starszy kolega o tobie - młody mój wróg... i bedziesz zbijany z obranej drogi tak długo aż ie odpuścisz... jestes dla nich konkurencja a konkurencję trzeba tępić..
ehhhhhhhhhhh..
my , jesli się zdecydujemy na wyjazd, to napewno pod moim kontem.. pidu będzie musiał sobie pracy szukać.. nie da się wyjechać i miec prace dla obojga ( no chybaże to para architektów cy lekarzy)... męzuś jak pracy nie znajdzie to będzie musiał w chałpie siedziec i obidki gotować ( a uwierzcie mi .. to tragiczna perwspektywa.. on nawet jajka na miękko nei umie ugoptwać :twisted: )
-
A po co dawać systemowi szansę dac sobie po dupsku skoro wiadomo jak jest?
No dokładnie tak!!! Nikt nie jest masochista i jeśli ma szanse na lepsze życie i potrzebną odwagę, to trzeba brać garściami to co dla nas najlepsze......tylko mówić prawde, a nie szukać dziwnych argumentów......
A co do wyjazdów w ciemno...Moja siostra 8 lat temu ( rok czy dwa po studiach) wyjechała do USA. Tu w Polsce pracy nie miała, ale też jakoś specjalnie jej nie szukała bo już na studiach zakładała, ze wyjedzie. 4 lata wcześniej wyjechał tam jej mąż, po zaledwie kilku miesiącach małżeństwa i w kilka tygodni po urodzeniu się ich dziecka. Moja siostra pojechała teoretycznie do męża, ale tak naprawdę jechała w nieznane. Ich małżeństwo po pół roku jej pobytu w Stanach już praktycznie nie istniało. Dopiero po latach dowiedziałam się, co moja Siostra wtedy przeżyła, nigdy nikomu nic nie powiedziała...Musiała wyprowadzić się z domu, z 4-letnim synkiem i dwoma walizkami, praktycznie bez grosza przy duszy. Pracowała fizycznie, ale pieniędzy wystarczało w zasadzie jedynie na przedszkole i opiekunkę do dziecka po południu. Kilka tygodni mieszkała z synkiem na parkingu w samochodzie, później gdzieś z murzynami i meksykanami, bo tylko oni o nic nie pytali, nie chcieli dokumentów, pozwoleń itp. Nie wiem dlaczego wtedy nie wróciła do Polski (ja bym wróciłą, ale ja zawsze miałam słabszy charakter).......nawet nigdy nie wygadała się przez telefon, że jej źle, że potrzebuje pomocy czy czegokolwiek. Powiedziała jedynie (już teraz, po latach), że wytyczyła sobie wtedy cel, który chce osiągnąć. Ale wytyczyła sobie też granice dna, której nie może przekroczyć, żeby nie skrzywdzić dziecka. Wtedy miała wrócić....
Dzisiaj moja siostra ma własną firmę, zatrudnia kilkanaście osób, ma też szcześliwą rodzinę i 4 dzieci. Nie są żadnymi bogaczami, ale stać ich na godne życie, kształcenie dzieci, wypoczynek itp...
Bez wątpienia jej się udało, ale ilu ludziom się nie udaje. Ja bym nie zaryzykowała, no ale ja trochę tchórzliwa jestem :wink:
-
nie tchórzliwa, agus, tylko rozsądna....
ja też w ciemno bymm nie pojechała.. bałbym się jak nie powiem co... :roll:
bije pokłony siostrze,ze ise nie oddała dziewczyna.... praktycznie wszyscy w tej sytuacji wróciliby do polski z podkulonymm ogonem...
-
Ania napisała tego posta tak, że gdybym nie wiedziała, że jeszcze studiuje, pomyślałabym sobie, że jest zmęczona życiem, zmęczona pracą i rozczarowana, bo rzeczywistośc okazała się inna niż wyobrażenia.
aguś dokladnie tak jest..mimo że nie zaczęłam jeszcze pracy ( jako lekarz oczywiście) to jestem przertażona i zarazem tym wsyztskim zmęczona..zarwane noce, zakuwanie w święta i żadnych konkretnych perspektyw..ale ok kończe ten temat i nie będe go dalej ciągnęla bo nie ma sensu..na pewnpo jest to temat dla mnei drażliwy..kto nie siedzi w tym wsyztskim to pewne rzeczy jest mu cieżko zrozumieć :wink:
-
Aniu masz rację dość tematu!!! Są weselsze rzeczy w życiu. Łepek do góry.
Wierz mi - dasz sobie radę.
Wiem co mówię, "troszku" już w zawodzie pracuję. Grunt to się nie poddawać.
-
Dokladnie tak!
W dodatku, jak przypominaja mi kolezanki ze studiow, (wiekszosc z nich jest samotnych), mam przy kim zakuwac w swieta, mam do kogo wracac po zajeciach, mam kogos kto zrobi mi herbaty jak bede miala wszystkiego dosc - i w dodatku wkrotce wyjde za niego za maz! Smile Slowem, one sa w znacznie gorszej sytuacji Smile
i tak trzymać..dobrze że mi też udało sie znależć tak kochanego faceta :wink:
Wierz mi - dasz sobie radę.
Wiem co mówię, "troszku" już w zawodzie pracuję. Grunt to się nie poddawać.
pewnei że dam..nie po to tak człwoek tyra żeby potem sie lekko poddał..mogę spytać jaka specjalizacja? troszke odbiegam od tematu ale mam nadzieje że moderatorzy mnei nie zastrzelą :mrgreen:
-
Ja podpisuję się wszystkimi łapami pod wypowiedziami Agnieszki32.
I wcale nie chcę się czepiać, ale jeśli chodzi o lekarzy to chyba tak naprawdę to nie mają tak źle. Każdy w Polsce nauczył się narzekać (pytanie "hej co słychać" odpowiedź "stara bieda").
Jeśli ktoś decyduje sie na wyjazd proszę bardzo, w końcu każdemu wolno żyć nawet w Hondurasie :wink: ale też nie ma co robić tego naszego kraju takiego ostatniego gó...a. w końcu tutaj też sie da żyć. Zagranicą moze bywa lepiej, ale też człowiek, który decyduje się na wyjazd sporo za to płaci ( w sensie niematerialnym oczywiście).
-
anka24, interna.......a co potem się zobaczy.....tak se wykombinowałam, że jesteś chyba na VI roku...może spotkamy sie na ćwiczeniach z nefrologii, taka mała czarna to ja. see you!!!!
-
Temat idzie w złym kierunku......jak pisałam tego posta do Ani, to chodziło mi jedynie o to, że wypowiada się jak rasowy pracownik z wieloletnim stażem i że ma dość systemu, który ja oszukał bo nic jej nie daje.....podkresliłam jedynie to, że taki osąd człowieka, który nie pracuje, bo sie dopiero uczy, jest niesprawiedliwe. I tyczy sie to wszystkich (!), nie tylko studentów medycyny. Chodzi o podejście i argumentacje młodych ludzi, którzy zamiast powiedzieć wprost, że chca wyjechac zarobic ludzkie pieniądze bo tak im wyszło z kalkulacji, wolą obwiniać system,to nie był post pod adresem lekarzy czy studentów medycyny :roll: Chodziło mi tylko o dorabianie ideologii do czynu.
-
Tak sobie gadałyśmy z monią na temat wyjazdów i opowiadałam Jej o moich znajomych...Ona: anglistka, On:prawnik....w Polsce Ona uczyła języka w szkole, miała też kilka godzinek w tygodniu w prywatnej szkole wyższej, poza tym niewielka własna szkoła językowa. Praca od rana do wieczora, żeby to wszystko jakoś ogarnąć, On siedział na ciepłej posadce za całkiem przyzwoite pieniądze, ale odpowiedzialność ogromna i wieczny stres (zawsze mówił, jak widzieliśmy kosiarza trawy za oknem, że marzy mu się taka praca- facet jeżdzi na kosiarce, dłubie w nosie i niczym się nie przejmuje). Inwentarz żywy: jedno dziecko. Czy było im tu źle? Pewnie nie, a przynajmniej nie najgorzej. Wyjechali do Anglii; Ona pracuje w biurze, odbiera telefony i niczym więcej się nie przejmuje, On pracuje w sieci hipermarketów, jeździ na sztaplarce i sortuje towar (swoją drogą prawie jego wymarzona praca- może jeździć i dłubać w nosie :wink: ). Dziecko jest w przedszkolu....Nie chcą już wracać, chociaż mówią, że w Anglii wcale nie jest różowo i nie będą wiązać przyszłości z tym krajem....mój kolega zamierza skończyć tam jakąś szkołe i opanować język i za kilka lat chcą ruszyć dalej.
-
ps. widze, ze "wcielo" kilka wypowiedzi - czyzby dyskusja nie byla wystarczajaco poprawna politycznie?
nieco poszłanie w tym kierunku.. i sama własną łąpką je wykasowałam coby nie zaostrzać dyskusji na temat finansów medicae..
-
tak sobie podczytuje i widze same narzekania. Monia, masz prace, pensję tez niezłą (na pewno ponad 2 tys masz) i narzekasz ? Co mają powiedziec Ci co nie mają NIC? U nas tez mozna zarobic , tylko trzeba dobrze szukac :) I nie trzeba nigdzie wyjezdzać.
Powodzenia !
-
monia, Masz rację Moniko.........ale jak widzę niewiele to dało....
-
tak .. mam .. nawet więcej niż 2 tyś.. mam dokłądnie tyle żeby zapłacić za dzierżawę w kolejnym m-cu (1500zł) i ZUS ( 760zł).. więc nie zostaje mi nic na czysto do odłożenia :twisted:
nieistotne... każdy kto ma własną dzioałalność jest dokłądnie w takiej samej sytuacji jak ja... :?
-
liliann ja już po nefrologii...myślę i analizuję wizyty z szefem na oddziale i staram sie wyłapać Ciebie z tłumu..cholirka na pewno żeśmy sie widziały :wink:
-
tak sobie podczytuje i widze same narzekania.
jeszcze raz powtarzam kto w tym nie siedzi nie wie jak to jest...zresztą co żeście sie tak tych lekarzy uwzięły? powierdza sie teoria nastawienia społeczeństwa do tego zawodu..weg Was jesteśmy misjonarzami którym można płacić grosze..w końcu ten zawód to powoiłanie..bzdura!! :evil:
-
w końcu ten zawód to powoiłanie..bzdura!!
No ja akurat uważam, że ten zawód wymaga powołania. To jest szczególny zawód i jak dla mnie jeżeli ktoś nie czuje tego czegoś-chęci pomocy i w jakiś sposób służby i poświęcenia drugiemu człowiekowi -to nawet nie powinien pukać do drzwi akademii medycznej! i wcale nie twierdzę, że powinnien to robić "za darmo" wręcz przeciwnie -bo to naprawdę ciężki zawód i powinien być odpowiednio wynagrodzony :!: :!: Ale jak nie ma powołania to ...dla mnie to nie powinno istnieć.
-
dziewczyny.. pliiiiiiiiiisssssssssssssssssssssssssssssssss.. bo znów edytować będe musiała...
trzymajta się tematu , bo inaczej znów kupa roboty z kasowaniem mnie czeka :mrgreen:
-
Ale jak nie ma powołania to ...dla mnie to nie powinno istnieć.
Agutko zgadzam sie z Toba w 100%.użyłam złego słowa..bez powołanmia nici z zawodu i bycia dobrym lekarzem..i na tym poprzestanę bo mnei monia zasztyletuje :mrgreen:
-
A co powiecie o zawodzie nauczyciela? Czy tu trzeba mieć powołanie? A co sądzicie o tych wakacjach, feriach, świętach i innych dniach wolnych, tzw. 6-cio godzinnym dniu pracy*. Czy 780 zł na rękę jest adekwatnym wynagordzeniem nauczyciela w pierwszych latach pracy? Pytam, jako przedstawicielka tego pieknego zawodu.
* to wcale nie jest 6 godzin!. Mimo, że etat ma 18 godzin, nikt nie liczy ile to godzin pracy w domu, przygotowań, sprawdzania zeszytów i tego typu "zabawna" działalność. Poziom stresu w tej pracy usprawiedliwa moim zdaniem przerwy w pracy, takie, jak ma młodzież. Odpowiedzialność nauczyciela jest olbrzymia "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży wychowanie" itp itd...
-
Jak sie nie pozamykacie, to Wam za kare opowiem, dlaczego ja nie chce wyjechac "za chlebem" :wink: 8)
-
dawaj aga.. juz mam kafke i pilnie czytam :mrgreen:
-
A bo mi tu dobrze :terefere: :skacza:
-
matko.. ja tu czekałam na super opowieść.. żeś się rozwinęła :P
mi też tu dobrze.. godyby tylko :roll:
-
A co powiecie o zawodzie nauczyciela? Czy tu trzeba mieć powołanie? A co sądzicie o tych wakacjach, feriach, świętach i innych dniach wolnych, tzw. 6-cio godzinnym dniu pracy*. Czy 780 zł na rękę jest adekwatnym wynagordzeniem nauczyciela w pierwszych latach pracy? Pytam, jako przedstawicielka tego pieknego zawodu.
...
Groszku moja mama jest nauczycielem i ja na ten temat mogłabym ksiązki pisać. Ale w związku z tym, że boję sie zasztyletowania przez Monię :D bo to niezłe odejście od tematu, to napiszę tyle, że dopóki ktoś sam nie jest nauczycielem, czy lekarzem to w życiu sobie nie będzie sobie zdawał sprawy jak to jest naprawdę. My tylko widzimy te same plusy a tego jaką cenę za to trzeba płacić to juz nie...A jeszcze co do nauczycieli to jest takie powiedzenie:... Obyś kiedykolwiek cudze dzieci uczył....to jak dla mnie mówi wszystko :D
-
moja rodzina to w 3/4 sami nauczyciele :wink: książkę można by napisać było o tym zawodzie..codzień jakieś nowe historyjki..ale nei powiem trzeba mieć cierpliwość do tego zawodu.. :wink:
-
to ja mam podwójnie.. ucze i lecze.. dobijta mnie :?
a tak poważnie.. w kazdym zawodzie można znaleśc + i - ... jak się w danej tematyce nie siedzi nie widzi się tych minusów...
właśnie miałam interview z anglii.. pod koniec marca mam wyjazd do warszawy na rozmowy.. poczekamy - zobaczymy... :mrgreen:
-
Monia to Ty może przekwalifikuj się jeszcze na policjantkę-co :wink: Wtedy całą budżetówkę będziesz miała hihi :D
-
mieszkam w Anglii i nie narzekam powiem wiecej jestem zachwycona...a przed wyjazdem mialam ochote strzelic sobie w łeb tak zdołowałam. :cry: :cry: :cry:
skonczyłam moje ukochane studia (biologia) na UJ i przez prawie rok nie mogłam znaleźć pracy w polsce wysyłałam aplikacje gdzie sie tylko dało i co???
zechcialo mnie tylko tele 2 i kurza ferma w jakimś pierdziszewie...
poszłam na ta kurska ferme i co?
spoczko 1500 na poczatek, golfik do dyspozycji i mieszkanko w poblizu ptaszkow...
dyspozycyjnosc 24h na dobe, nie mogłam nawet do domu na weekend pojechac, szef krecił nosem jak moj Andrzej mnie odwiedzal...a na dodatek myslal ze bede jego szoferem na pijackich imprezkach. wytrzymalam miesiac i porzucilam ten śmierdzacy biznes...
i wtedy postanowiłam wyjechac do Anglii, pomyslalam ze jak sie nie uda to trudno... raz kozie smierc. poprosilam mojego kuzyna czy mnie przenocuje na poczatek i ruszylam na podbój świata!
I była to jedna z najlepszych decyzji mojego życia...
pracuje teraz w swoim zawodzie w laboratorium (znalazlam te prace po 3 tyg od przyjazdu)
na szczescie moj angielski jest spoko a i kochana Alma MAter dyplomik po angielsku wydała...
z przyjemnoscia chodze do pracy kazdego dnia... :D :D :D
a tak na marginesie dodam ze udalo mi sie tu trafic na wspanialych ludzi ktorzy mi pomagaja, troszcza sie o mnie itp. i nie sa to Polacy ale Anglicy bo niestety o Polakach tutaj mieszkajacych malo dobrego napisac moge!
pozdrawiam Was cieplutko
-
A narzeczonego gdzie poznalas??
-
tak się skłąda,ze w peterborough mieszka moja pacjentka - ilona.. pracuje dla ratusza miejskiego jako tłumaczka angielski- polski- francuski-niemiecki-rosyjski...
-
A narzeczonego poznałam w Polsce we Wrocławiu
do mojego wyjazdu mieszkalismy tam... (z przerwą na ferme)... potem był tutaj przez całe wakacje dopoki nie zaczeła sie szkołka...
a od lipca już bedziemy w Anglii razem... :serce:
bo moje słonko sie broni na Polibudce
a Peterborough jest brzydkie i plasko tu jak na naleśniku ale pracka jest...
Moniu podziwiam Twoją pacjętke...ja jestem tak leniwa ze poprzestałam na angielskim
ale naprawdę podziwiam taki talent
-
a wyobraź sobie,ze 2 lata szukała pracy w polsce.. wyjeżdżała na 3 m-ce do francji i znów wracała zeby znaleść pracę...
w końcu wyjechała na stałe i ma super posadę.. jest przeszczęśliwa.. i chłopa zapoznała ( ponoć nietypowy jak na angola) :wink:
-
no no no
to pieknie!!!
ja sie też zdziwałam, że angole potrafią być naprawdę suuuper... a niektorzy przystojni, że ach! mój Andrzejek twierzi, że anglicy ładniejsi od angielek :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
-
jestem załamana!!! to co wyprawia nas rząd mnie dobija, właściwie to mogli by sobie robić co chcą gdyby tylko to się nie odijało na moim życiu i pracy :evil: niestety tak nie jest każda ich decyzja ma swoje odzwierciedlenie w domu każdego Polaka.
Nie wiem czy to dobry temacik aby tu to pisać ale jakoś mnie takj ta sytuacja zdołowała że muszę gdzies się pożalić!
Pracuję w firmie państwoej na nieszczęście i mam dość...co chwila jakieś niespodzianki, teraz zabierają nam finansowanie z NFOŚ i co... do maja mam umowę nie wiem co dalej będzie jak nie będziemy mogli realizować swoich statutowych zadań, nie będzie pracy, pieniądze żadne... najchętniej bym, wszystko rzuciła i wyjechała gdzies daleko, tylko tak juz powolutku mi się to życie zaczęło układać...ach ryczeć mi się chce, może jakoś to będzie ale na nasz rzad juz patrzec nie mogę! :evil: najpierw się z nich śmiałam teraz jestem na etapie wściekłości, niedługo mi mienie i pozstanie mi obojętność taka kolej rzeczy...narazie idę szukać pocieszenia w ramieonach męża i myśleć co dalej, gdzie wyjechać...
-
anetka.. dzisiaj ciebie przytulę :mrgreen: razem raźniej :wink:
-
Ja też dołączam się do przytulanka ! Głowka do góry Anetko!
-
dziękuję kochane jesteście :przytul: już mi lepiej złość przeszła, zobaczymy jak sytuacja się rozwinie....może panikuję :roll: jeszcze raz buziaczki dla was!
-
dziewczyny jesli znacie kogos kto chcial by przyjechac do Holandii i pracowac jako au pair (opieka nad dziecmi) to prosze dac mi znac na priv.
Praca byla by od konca sierpnia, na rok z mozliwoscia przedluzenia. Rodzina bardzo fajna dzieciaczki wspaniale. Ja niestety po 3 latach musze sie juz z nimi pozegnac i wracam do polski zeby w koncu ulozyc swoje zycie. Niestety nie znam nikogo kto by chcial przyjechac a chciala bym zeby trafila im sie jakas cudowna osoba ktora lubi dzieci i bedzie sie troszczyc o te kochane istotki.
Warunek to znajomosc jezyka angielskiego w stopniu komunikatywnym. Preferowane osoby po 20 roku zycia, nie palace.
Wszelkich informacji udziele osobom zainteresowanym.
Moj mail: kfiatuszek@howto.pl
-
dziękuję kochane jesteście już mi lepiej złość przeszła, zobaczymy jak sytuacja się rozwinie....może panikuję jeszcze raz buziaczki dla was!
Anetko uszy do góry!! wszystko się poukłada... a czasem potrzeba troche czarnych chmur nad glową zanim zaświeci słoneczko...
pozdrawiam cieplutko
:D
-
...a słoneczko przjedzie napweno , bo nadchodzi WIOSNA :D
-
...a słoneczko przjedzie napweno , bo nadchodzi WIOSNA
Hurrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaaa!!!
:D
-
Dziewczyny, mieszkam w Uk ponad 2 lata, i powiem Wam szczerze ze ja chce wrocic do Polski jak najszybciej.Mam dosyc upokorzen i wytykania.Brytyjczycy wcale nie sa mili i czasem nawet nie ukrywaja uprzedzen.Skoncze skladac na uteskniony domek i wracam do Naszego domu.A wierze gleboko ze w Naszej Polsce cos sie w koncu zmini na lepsze.Pozdrawoam forumowiczki za granica-trzymajcie sie cieplutko.a wam dziewczyny w Polsce -zazdroszcze.papa
-
Dziewczyny, mieszkam w Uk ponad 2 lata, i powiem Wam szczerze ze ja chce wrocic do Polski jak najszybciej.Mam dosyc upokorzen i wytykania.Brytyjczycy wcale nie sa mili i czasem nawet nie ukrywaja uprzedzen
współczuję Ci bardzo Zosiu i aż mi oczy z orbit wyłażą jak to czytam...
nie wiem gdzie pracujesz i z jakimi ludźmi ale prąd mi przeszedł z wrażenia po grzbiecie... to co ty tam jeszcze robisz? Musisz być bardzo silną osobą.
a ja potwierdzę tylko to, że u mnie jest wręcz przeciwnie, może miałam szczęście...
Miałam ostatnio nieprzyjemną sytuację w pracy i anglicy staneli po mojej stronie bo mam się w pracy czuć dobrze...
a moja kierowniczka chce mieszkać w Polsce... dzis mnie tym zabiła...
:D
-
Ja się zgodzę z siasiaj. Byłam w Anglii jako operka i traktowano mnie, jak białego Murzyna. Nie wspominam mile!! Wróciłam, jak tylko skończyłam rok szkolny w szkole językowej. Wolę byc nauczycielką z niską pensją w Polsce niż popychadłem w UK. Potem takie "popychadła" przyjeżdżają do Polski i chwalą się jak to im wspaniale, ile to nie zarabiają i tak dalej. Ale popatrzmy realnie- większość Polaków jedzie tam nie znając języka, trafiają na beznadziejną pracę i sa traktowani, jak gorszy rodzaj człowieka.
Pisałam chyba gdzieś wyżej, jak jedna moja koleżanka (magister historii, z wyróżnieniem) wpadła do Polski na święta i na naszym spotkaniu piała z zachwytu o pracy przy sortowaniu śmieci :shock:
-
Groszku ja pracowalam przez krótki czas w Niemczech jako lekarz.
Nikt mnie jak Murzyna nie traktował, wręcz przeciwnie. Koledzy pomagali jak mogli, szybko zorientowali sie, że wiedzą od nich nie odstaję, a jedyny problem to język i inne nazwy handlowe leków (dzięki Bogu chemiczne są na całym świecie te same). Pacjenci również odnosili sie z szacunkiem, z którym tu w Polsce sie nie spotkałam.
-
Tak, ale pewnie jest inaczej, gdy pracujesz za granicą jako profejonalista w swojej dziedzinie, a inaczej, kiedy pracujesz jako sprzątaczka, pomoc domowa, pracownik niewykfalifikowany, przy taśmie i tak dalej.
Jakbym tam pracowała, jako nauczycielka to pewnie miałabym lepiej.
-
groszek, oczywiscie groszku. Podobnie jest w Polsce, profesjonalista jest traktowany lepiej, niż pracownik niewykwalifikowany...chociaz nie zawsze, ale żółci nie będe tu wylewała.
Dlatego cieszę, się, że mam zawód jaki mam, uniwersalny i do wykonywania praktycznie od ręki w każdym kraju. A na dokładkę jeszcze bradzo go lubie :D
-
Tak, ale pewnie jest inaczej, gdy pracujesz za granicą jako profejonalista w swojej dziedzinie, a inaczej, kiedy pracujesz jako sprzątaczka, pomoc domowa, pracownik niewykfalifikowany, przy taśmie i tak dalej.
Jakbym tam pracowała, jako nauczycielka to pewnie miałabym lepiej.
no właśnie to jest ta drobna różnica,
zresztą chamstwo jest wszędzie niestety... ja się czułam jak biały murzyn w Polsce...
a tu traktują mnie jak czlowieka i profesjonalistkę... więc myślę, że nie można generalizować.
-
Ja byłam 4 miesiące w Hiszpanii, pilnowałam 90-cio letniej pani. Wszystko było na miejscu, kasa, mieszkanie, jedzenie, ale najgorzej było z językiem (jak się go nie nauczysz to nie zrozumiesz co do ciebie mówią). Oczywiście brakowało mi rodziny i mojego Rafałka. Jedno co mnie tam trzymało to, to że była ze mną nasza córeczka. Ale powiem szczerze jak jechać to tylko razem, a nie osobno. To nie jest życie daleko od siebie. Ja już powiedziałam, że jak wyjedziemy to tylko i wyłącznie razem. Mówili mi, że to tylko 4 miesiące, ale dla mnie to była wieczność, a jak wracałam do kraju i mojego Rafałka, to byłam bardzo szczęśliwa.
Hiszpania jest piękna i zamierzamy tam pojechać w następnym roku. Może być tak, że zostaniemy tam już na zawsze, a do Polski wrócimy tylko w odwiedziny, do rodzinki. Ale jak wyjedziemy, to razem i tylko razem.
-
No, no no....Ale temat...
Widzę wypowiedzi, w których jest dużo racji.Ale ja nie o tym.Nie chcę generalizować, bo mogę opowiedzię tylko moją własną historię.
Wyjechaliśmy do UK w grudniu 2004.Oczywiście miało byc tylko na 4 miesiące, praca dla mnie załatwiona.Ja nie bardzo chciałam jechać, ale mój narzeczony się uparł-ostatecznie przekonał mnie argumentem, że pojedziemy zarobić kasę na wesele, żeby odciązyć rodziców, no i wtedy oboje nie mieliśmy pracy.Pojechaliśmy...
Przez pierwsze parę miesięcy było okropnie :cry: Ja raczej mniej niż więcej mówiłam po angielsku, ale do mojej pracy wystarczająco.( nie miałam wielkich ambicji-mam tylko maturę i robię dokładnie to, co mogłam robić w Polsce, czyli nic wielkiego ani ambitnego)Adam radził sobie z językiem lepiej ode mnie, ale co z tego-nie mógł znależć pracy ani w swoim zawodzie( komputerowiec), ani jak to ładnie określiliście- przy taśmie w fabryce.Dopiero po trzech niesamowicie ciężkich miesiącach znalazł pracę w...fabryce podłog drewnianych.Ale i tak byłam z niego niesamowicie dumna :P , bo znalazl ją bez niczyjej pomocy.Donia wspomniała coś o Polakach za granicą-rzeczywiście, tutaj prędzej pomożoe ci obcy Anglik, niz "swój", Polak.
Przedłużyli mi kontrakt po tych 4 miesiącach na nieograniczony czasowo, Adas pracował nadal w tych podłogach.W lipcu przyjechałam do Polski załatwiać wszystkie ślubne pieriepałki, w sierpniu Adas przyjechał, wżięliśmy ślub( było cudownie :oops: , i mielismy komfort jeśli chodzi o kasę-nie ciąnęlismy od rodziców, większość płaciliśmy sami).
A potem...wróciliśmy do Anglii, do pracy.Ja zmieniłam pracę miesiąc po ślubie, pracuję w hotelu-żaden Hilton, ale ....mnie się ta praca naprawdę podoba.Mam spokojną głowę, mój mąż teraz niedawno dostał lepszą pracę( choć nie w zawodzie), zyjemy normalnie niczego sobie nie odmawiając, możemy pomagać rodzinie w Polsce, mamy jakieś oszczędności, chcemy wrócić do Polski, zbudować dom i mieć dzieci, a to kosztuje.I wiem, że to będzie dopiero za kilka lat, być może nasze pierwsze dziecko urodzi sie tutaj...Ale...jest też druga strona medalu...tęsknota....tęsknota...Co z tego ,że mam polską tv, internet...Tęknię za rodziną przde wszystkim, za wydarzeniami rodzinnymi-rodzą się kolejne dzieci, chrzciny, komunie, śluby-nie we wszystkim możemy uczestniczyć tak, jak byśmy chcieli :( Ostatnio zmarła moja Babcia-a ja nawte się z nią nie pożegnałam, nie byłam na pogrzebie... :cry: Brakuje mi moich przyjaciół.
Brakuje mi Polski, prawdziwych Polaków( nie mówię już o naszej Polonii tutaj... :evil: ), polskiego powietrza, domów, normalnego kranu w łazience, całej masy istotnych, choć maleńkich drobiazgów.Czuję się rozdarta...Jestem tylko normalną młodą kobietą, mam marzenia-nie tylko o tym, żeby mieć kasę i zeby mnie było dobrze-zastanawiam się, dlaczego wyjechaliśmy z Polski, bo tam nie mieliśmy żadnych normalnych perspektyw...Dlaczego jest tak, jak jest?I jak będzie???
Ech.....
To by było na tyle, jeśli chodzi o mnie.
-
Smutno mi madziula22 jak czytam twoja historię, ale twoje zdanie podziela chyba większość młodych Polaków pracujących za granicą. Niewielu z nich zdecydowało by się na wyjazd gdyby w Polsce można było pracować.
Mnie równiez czekają zagraniczne rozterki, gdyż poważnie zastanawiam się nad wyjazdem; nie na długo - chciałabym pobyć chociaż parę miesięcy przed ślubem, żeby zarobić na weselne wydatki. W czerwsu kończę studia - jednak widoków na pracę żadnych :( Po ślubie jakoś nie wyobrażam sobie mieszkania poza Polską. Chcę mieć normalną rodzinę, dziecko a naprawdę nie mam "strasznych" ambicji. Małe mieszkanko - ciasne ale własne, praca i rodzinka blisko ----czy to tak wiele??? To głupie--------nie wyobrażam sobie mieszkania poza Polską---------co ja gadam??? przecież jak nie będzie z czego żyć tutaj to czy ktos z nas ma inne wyjście?
-
przecież jak nie będzie z czego żyć tutaj to czy ktos z nas ma inne wyjście?
no właśnie :roll: a pozatym fakt jest faktem nawet w Polsce sprzątaczki traktowane są okropnie, czasami jak widzę w tych marketach ludzi i ich sposób odniszenia się do pracujących w obsłudze przy sprzątaniu to nóż się w kieszeni otwiera, no i jeszcze jedno niestety ale niektórzy już potrafią opinię wyrobić i metkę przykleić wszystim rodakom za granicą...życie.... :evil:
-
No tak kochana, zgadzam się --ale jakbyśmy się mieli przejmować tym, co ludzie powiedzą to pewnie musielibyśmy umrzeć z głodu albo kraść! Dla mnie każdy jest w równym stopniu wartościowy, nieważne czy sprząta, sprzedaje, uczy czy ma własny biznes. W końcu muszą być i tacy, co sprzątają, nie prawdaż???
-
Przecież żadna praca nie hańbi... a co to za wstyd sprzątać?
ale głupotą jest dla mnie się tego wypierać.
a znam parę osób które np. w Holandii kroją kapustę a w Polsce paniska bmw zimne łokcie wożą... :auto: i słowem nie wspomną jak na to pracują (tylko ile to nie zarabiają)
tego nie cierpię grrrrrrrrrrrrr :evil:
-
Ja tez przez krotki okres pracowalem w Angli i nie narzekam choc to byla fizyczna praca to nikt nigdy w zaden sposob nie obrazil ani w zaden sposob nie dla mi do zrozumienia ze jestem gorszy.A gdy odchodzilem bo musialem wracac do Polski to zegnali mnie z usmiechem na ustach i pytali sie kiedy znowu przyjade i ich odwiedze.Wiec nie moge powiedziec zlego slowa o Anglikach.A ludzie przeciesz sa wszedzie rozni i to nie zalezy od kraju jak cie traktuja.Bo i w Polsce wielokrotnie zdarza sie traktowanie ludzi parobasow.Pozdrawiam
-
Cześc! Ja już od trzech lat pracuję w Irlandii i jestem zadowolona. Jedynym minusem jest brak rodziny, ale mam przy sobie swojego Marcina. Razem pracujemy w jednej fabryce okien i muszę przyznac że spotykamy się z dużą życzliwością Irlandczyków. Są oni naprawdę sympatycznym narodem chociaż jak wszędzie trafiają się wyjątki.Serdeczne pozdrowienia z "zielonej wyspy"!!!! :jupi:
-
No to teraz i ja mogę coś napisać :mrgreen: bo juz jestem doświadczony ;) w końcu tylko kilka dni i wracam :hopsa:
Z przykrością muszę stwierdzić że praca w Polsce i w Szwecji to piekło i niebo.
Nie chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Ja jestem inżynierem, konstruktorem transformatorów, firma wysłała mnie do naszej siostrzanej firmy na szkolenie i do pracy w tzw. support center. Teoretycznie więc robię to samo co w Polsce ale za to styl pracy jest nieporównywalny. Tutaj każdy jest ważny w firmie, czuje się że każdy jest częścią większego mechanizmu, szeregowi pracownicy sa naprawdę doceniani i firma bardzo o nich dba, nie ma podejścia w stylu "jak ci się nie podoba to za bramą trzech już czeka na twoje miejsce". No i sama praca, nikt tu nie biega, nie krzyczy, nie ma takiej nerwówki.
Lunch od 12 do 13. Z poczatku myślałem że to bzdura ale tak nie jest, w ciągu tej godziny świetnie człowiek odreagowuje pracę, tutaj nie mam efektu bardzo dużego zmęczenia około godziny 15 czyli na godzine przed końcem pracy.
No i płaca, tutaj średnio zarabiający inzynier zarabia około 27000 koron szwedzkich czyli około 11 tys złotych :mrgreen: podkreślam że jest to średnia płaca. Przy czym życie też jest droższe, miesięcznie na życie rodzina (2 osoby) wydaje jakieś 7000 koron (2800zł) czyli nawet nie ma co porównywać z nami. Przykro sie robi i tyle.
Tylko język szwedzki trochę trudny :) na szczęscie w pracy to tylko angielskiego uzywamy .
-
hmmm... pozazdrościć takich zarobków...........a nie! lepiej życzmy sobie żeby kiedyś i u nas było lepiej :)
-
Moj pierwszy post o zyciu za granica nie mial nic wspolnego z jakimi kolwiek porownywaniami, profesjonalista czy nieprofesjonalista.
Ja pracuje w Rekrutacji mam swietne zarobki, ale co z tego ze zarabiam ponad 16.000 na rok skoro nie jestem u siebie.I zebym nawet zarabiala 30.000 funtow to zawsze bede dla nich kims gorszym -Polka.Oto mi chodzi.Nie ma roznicy miedzy sortujacymi smieci a tymi jak to niektore forumowiczki okreslily PROFESJONALISTAMI. Czasami jest dobrze ale JA pamietajcie to moje prywatne zdanie.JA zle sie tu czuje i za kazdym razem obalam opinie jak w UK jest cudownie istne Eldorado. Pozdrawiam wszystkich
-
JA wyjeżdzam w czerwcu, zobaczymy co będzie...
W Polsce spotkałam się z traktowaniem pracownika jak zło konieczne.Więc wyjeżdżam, tam zarobię dużo więcej niż tutaj...
-
lady_yes, a masz załątwioną pracę??
-
Tak i zakwaterowanie...Na szczęscie..Zaoszczędzę sporo kasy dzieki znajomej.
W ciemno nie jechałabym, zbyt duże ryzyko...Chcociaż jak to mówią, jest ryzyko, jest przyjemność.
-
A ja wlasnie z Londynu pisze:)I nie bede narzekac,chociaz od tygodnia juz nie mam pracy.Przyjechalam tu z moim ukochanym na rok,zeby zarobic na slub i na jakis poczatek po slubie. I to chyba najwspanialszy rok w moim zyciu,bo mimo ze jest ciezko,to jestesmy razem, jakos sie usamodzielnilismy i dajemy rade!Tzlko od pazdziernika wracam na studia,a moj mezus chzba tutaj zostanie...
-
Odkopałam wątek, bo jakoś umierał chyba :(
My po slubie i obronie prawdopodobnie wyjedziemy.
Chyba, że stanie się cud o jakim marzę i znajdziemy jakąś sensowną pracę. Mówiąc sensowną nie mam na myśli Bóg wie czego, ale jak słyszę propozycję pracy na cały etat i 3 zmiany za 420 zł to po prostu nie wiem czy smiać się czy płakać. Zaczynam żałowac, że w ogóle poszłam na studia. tragedia
-
niestety.. dziewczyny pracujące za ladą w sklepie maja wyzsze wykształcenie :dno:
ja nie zmieniłam zdania.. nadal planuje wypad zagranice.. :los:
-
monia, ale chyba jak dzidzia dorośnie czy to bez różnicy????
-
i my mamy zamiar sie stad wyrwac :D
bylismy razem we wakacje. i po miesiacu pracy (po oplaceniu mieszkania, na jedzeniu tez nie oszczedzalismy i wydawaniu sporej kasy na transport) kupiliśmy sobie 2 tv w tym jeden 28cali thomson, pełno filmów dvd, konsole (ps2, gamecube....) fakt że wszystko z 2 ręki... ale po miesiacu po prostu nie martwiliśmy się "czy starczy nam do końca miesiąca" a mieliśmy wszystko co potrzeba :)
dla mnie po prostu były wakacje :brewki: :brewki: :brewki:
z chęcią bym to powtórzyła w następne wakacje :) bo jakoś tak gotówka się szybko rozpłynęła :)
-
A my zamierzamy zostać w kraju - nie wyobrażam sobie życia za granicą!
-
nie wyobrażam sobie życia za granicą!
ja mam podobnie - ja moge wyjechac na wakcje, moze na powiedzmy 2-3 miesiące..ale na STAŁE!! Never :mdleje:
-
hmmm no my docelowo mamy tu wrócić.... ale kto wie jak to będzie...
nie widze niestety perspektyw mimo dobrego zawodu... kto mi da na początek chociaż 4000zł.... tam miałam więcej + koszta wyjazdów służbowych i obiadków. Życie kosztuje bardzo podobnie... odważyłabym się powiedzieć, że droższy jest tylko transport i mieszkanie.... Jedzenie podobnie (zależy co) a ciuchy nawet taniej... sprzęty jak sie rozejrzy my kupiliśmy ten TV 28 cali (jak nowy) THOMSON za 60zł ... no paranoja jak porównywałam z cenami w Polsce... :drapanie:
ehhh no nie waże mogłabym pisać i pisać jak mi tam było dobrze ;)
mam nadzieje że przyjmą mnie jeszcze na etat :)
-
W sumie sama sie zastanawialam co mam tutaj napisac .
Bylam juz dwa razy za granica , pierwszy raz na ponad 3 latka w USA i niedawno w UK 7 miesiecy .
Zawsze znajda sie jakies za i przeciw , czasmi teskno mi za miejscami gdzie mieszkalam i tamtejszymi ludzmi i praca .
Jak narazie jestesmy w trakcie przygotowan do naszego slubu z weselem i aktualnie w trakcie budowy naszego domku :skacza:
Jak narazie nie mamy zadnej pracy i nie wiem jak to bedzie , bo ja juz bym chciala naszego dzidziusia ale jakos bez pracy i jakos takiej przyszlosci ciezko decydowac sie na nie chyba ,ze los splata nam figla :)
Zawsze istnieje mozliwosc wyjazdu za granice bo jest chocby zapewniona praca i godne zycie chocby za najnizsze zarobki ale coz pieniadze to nie wszystko i calkowitego szczescia nie daja .....
Podejmowanie decyzji o pozostaniu w kraju czy wyjezdzie za granice nie jest latwe ...
Marze aby zycie bylo mniej skomplikowane ......co do wlasnie podejmowania decyzji.....
Pozdrawiam goraco :serce: :id_juz:
-
monia, ale chyba jak dzidzia dorośnie czy to bez różnicy????
kasiu.. myślę ,że od 2008 roku (żeby zamknąc rok podatkowy w polsce) bedziemy pracowac w anglii
-
Tia...a u nas jedno....drugie jeszcze tu....
z resztą nie ma co gadać - trza działać...
....jak mówi stare niemieckie przysłowie Hunde die bellen, beissen nicht....
-
nie wyobrażam sobie życia za granicą!
ja także :( ale chyba nie będziemy mieć wyjścia :cry:
kto mi da na początek chociaż 4000zł....
ja gdybym miała 1000 to bym się cieszyła, a za 1500 to perspektywa wyjazdy poszłaby w odstawkę. Nie marzę o zyciu na nie wiem jak wysokim poziomie. Chcę żeby mnie było stać na zakup mieszkania (oczywiście kredyt na jakieś 25 lat), na powiększenie rodziny i godne życie. Tyle.
-
ja gdybym miała 1000 to bym się cieszyła, a za 1500 to perspektywa wyjazdy poszłaby w odstawkę. Nie marzę o zyciu na nie wiem jak wysokim poziomie. Chcę żeby mnie było stać na zakup mieszkania (oczywiście kredyt na jakieś 25 lat), na powiększenie rodziny i godne życie. Tyle.
Zgadzam sie z Toba sloneczko , tak niewiele nam potrzeba atak wiele do tego naszego szczescie w naszym kraju .....
-
tak niewiele nam potrzeba atak wiele do tego naszego szczescie w naszym kraju .....
dokładnie.
Człowiek się uczy tyle lat, a potem się okazuje, że nie potrzebnie studiował, bo wyjeżdża za granicę żeby gary zmywać, albo hotel sprzatać. I zarobi więcej niż u nas osoba na wysokim stanowsku.
Ale powiedzcie mi, jak jest w Waszych miastach? Bo ja codziennie przegladam oferty m.in. w urzędach pracy i się załamuję. W moim urzędzie jest teraz około 120 ofert pracy. Uważam, że to nie jest mało. I z tych ofert cv mogę wysłać w 3 miejsca. Tylko. Bo tylko tyle jest ofert dla osób ze średnim wykształceniem (praca jak przedstawiciel handlowy), aktualnie jest jedno ogłoszenie dla osoby z wyższym wykształceniem - nauczyciel angielskiego (to i tak dużo, bo zazwyczaj nie ma nic) i cała reszta to oferty dla fachowaców po zawodówce - głónie budowlańców, ale też fryzjerów, kucharzy, kelnerów. Może w Waszych miastach jest inaczej? Większość stron internetowych z ogłoszeniami opływa w oferty dla handlowców i przedstawicieli. To jakaś paranoja.
-
okazujeise,ze trzeba dyplomy pochowac do szuflady..
mój szwagier zeby dostać prace w MZK musiał oszukac pracodawce ,ze ma srednie wykształcenie.. inaczej nie pracowalby jako - uwaga- kierowca autobusu :mdleje:
można q.. serca dostać.. człowiek sie boi powiedziec jakie ma wykształcenie żeby jakąkolwiek stała prace podłapac.. :dno:
-
hmm pracowalam w Niemczech i Holandii (oczywiscie warzywa, owoce i kwiaty), USA (pensjonat dla starcow pochodzenia zydowskiego), pozniej w Polsce - przez kilka lat, lacznie z prowadzeniem wlasnego biznesu, niestety predzej garba i zawalu bym dostala niz cokolwiek by z tego wyszlo, pozniej podjelismy z Pawlem decyzje o przeprowadzeniu sie do Irlandii - nie zalujemy.
Oboje pracujemy w wyuczonych zawodach i jestesmy zadowoleni :wink:
Na poczatku nie bylo lekko - oj nie - jak wszedzie trzeba sobie wypracowac pewne rzeczy - powrot do Polski na stale - moze ... na emeryturze albo i nie
-
masakra. jaki ten kraj głupii jest.
A ty monia jedziesz w ciemno, czy masz kogoś, kto Ci pomoże na miejscu?
Bo tak się zastanawiam jak to zorganizować. W czerwcu ja się bronię, mój, już wtedy mężuś, może w czerwcu, a jak nie to we wrześeniu. I tak myśleliśmy, że jak nic się nie zmieni to może już na przyszłe święta wyjedziemy :(
-
A ty monia jedziesz w ciemno, czy masz kogoś, kto Ci pomoże na miejscu?
wyjeżdzając stąd lepiej miec juz załatwiona prace.. tak czy inaczej najlepiej popracowac przez rok czy 2 na NHS żeby wdrozyc się w procedury + podszkolic nomenklature medyczną..
pidu na poczatek bedzie siedziec z dzidzią.. albo weźmiemy nianie..
-
wyjeżdzając stąd lepiej miec juz załatwiona prace
tak najlepiej - albo chociaz kontrakt czasowy - ja tak zaczynalam
pidu na poczatek bedzie siedziec z dzidzią.. albo weźmiemy nianie..
nie sadze zebyscie mieli ze znalezeniem problemy - tylko strach o jakosc i odpowiedzialnosc - ale mysle ze poradzic i z tym sobie mozna
-
albo weźmiemy nianie..
he he to ja już w czerwcu będę pedagożką to się mogę zatrudnić u Was jako niania :wink:
-
tak najlepiej - albo chociaz kontrakt czasowy - ja tak zaczynalam
myślę o 3/4 etatu na poczatek żeby miec czas dla dzidzi i zarobic na naszą trójke..
wyjdzie w praniu jak bedzie..
-
1500 i zakup mieszkania???? Jezeli 2 osob ma 3tys razem
Jestem w trakcie kupowania....
800zl rata
300zl czynsz
300zl rachunki
no to trach po 1 wypłacie
zostaje 1500 na życie no niby sporo... ale co jak byś chciała kupić pralke, lodówke, urządzić kuchnie, czy łazienkę...
co jak przyjdzie dziecko...
sprawdziłam na własnej skórze jak to jest tu a jak mnie traktują tam...
nie chcę przez 20-25 lat spłacania kredytu marwić się czy wystarczy mi do 1.
Narazie plan mamy taki, żeby chociaż na mieszkanie uzbierać. POtem sie okarze czy zasmakujemy życia na wyspachi zostaniemy, czy nie. Jak zostaniemy trudno... nie będę raczej za bardzo tęsknić. Połączenia teraz nawet do Szczecina są tanie jak barszcz. 2h pracy i jest bilet. Podróz 1,5h... więc na weekend można wpaść :brewki:
no dooobra ja to tak widze... kasa nie jest jakimś naszym priorytetem... ale z nią jest łatwiej i mniej stresowo... wsio.
-
no dooobra ja to tak widze... kasa nie jest jakimś naszym priorytetem... ale z nią jest łatwiej i mniej stresowo... wsio
Wiesz Szajo, jak mawia wokalista mojego ulubionego zespołu "Money doesn't make you happy, but makes life easier".
A ja po prostu mam dość zasuwania na dwóch etatach.
Teraz mogę, a co będzie jak przyjdzie dzidzia????
Dzięki....irlandzki czy skandynawski pacjent taki sam dobry jak i polski...
-
1500 i zakup mieszkania???? Jezeli 2 osob ma 3tys razem
To też zależy od cen mieszkań. W moim mieście można kupić 3 pokojowe wyremontowane mieszkanie w granicach 100 tysięcy, więc przy rozłożeniu rat na xx lat płacić można po 300-400 zł. Jasne, że ta kwota nie jest sczytem marzeń, ale pozwoliłaby mi mieszkać tu gdzie chcę, a nie emigrować.
-
Money doesn't make you happy, but makes life easier
o tak 100% racji
A ja po prostu mam dość zasuwania na dwóch etatach.
Teraz mogę, a co będzie jak przyjdzie dzidzia????
No właśnie u nas trzeba tyrać... kombinować... żeby jakieś grosz z tego był
nie wiem może miałam farta w Anglii... bo 1 etat praca od 8 do 16.30 przed komputerkiem w tym godzina przerwy.. weekendy wolne, a żyłam jak burżuj :brewki:
no może na jakieś auto luksusowe stać nas nie było, ale po prostu świadomość, że moge zjeść codziennie na obiad co zechcę, a nie na co zmusi mnie sytuacja finansowa... była super... teraz nie zarabamy.. kasa się skończyła :) też jakoś przędziemy :) ale jest więcej sytuacji nerwowych. No paranoja żeby trzeba było wybierac w którym tygodniu kto sobie książkę kupuje :drapanie:
hehe dooobra... bo jak widzicie ilekroć zaczynamtu pisać to pisze eleboraty ;)
To też zależy od cen mieszkań.
więc przy rozłożeniu rat na xx lat płacić można po 300-400 z
No ok mówiłam o racie za mieszkanie 150000zł na 25 lat
300 za kredyt 100tys???!!! hehe na 400 to minimum
-
300 za kredyt 100tys???!!! hehe na 400 to minimum
zależy na ile lat jest kredyt rzłożony..można i 300 zł miesiecznie placic..
-
i my mamy zamiar sie stad wyrwac :D
:arrow: my coraz poważniej nad tym myślimy. i chyba musze na serio zacząć rozmawiać z koleżanką, ktora tam jest - bo w ciemno jechać nie zamierzam.
wszystko to jest spowodowane tym, że przez kilka ostatnich dni rozmyślaliśmy nad kupnem autka, nowe lub używane, ale tak do 5 lat. byliśmy o krok......................tyle tylko, że musielibyśmy dobrać troszke pieniędzy na kredycik, bo nie mamy całej sumy. I...............po wszystkich kalkulacjach wyszło nam, że przy opcji takiej, by jako tako przeżyć miesięcznie musielibyśmy spłacić 1/3 więcej niz by wynosił kredycik (bo wcale nie tak dużo chcieliśmy pozyczać)
shit i tyle.
jakos teraz dajemy sobie radę, ja zarabiam tyle, że wystarcza na wszystkie oplaty miesięczne i żyjemy z pensji małża.................oj czas zmieniać pracę lub też emigrować :nerwus:
-
można i 300 zł miesiecznie placic..
jassssne
mieszkanie za 100 tys powiedzmy kredyt 30 lat wiecej nie daja
rata 300zł
300(zł) * 12(msc) * 30(lat) = 108 000zł
więc prosze mnie nie rozśmieszać... żaden bank tak super taniego kredytu NIE DA....
-
Ja tez myslalam o emigracji (alez to brzmi),niestety pojechalismy doslownie na glupa i teraz wiem,ze to zwykle nie jest dobry pomysl,choc moze brakowalo mi zwyczajnie samozaparcia,no i znajomosci jezyka.Michu siedzial we Francji na studiach doktoranckich,wiec bylo mieszkanie i stypendium,ja skonczylam staz podyplomowy i pelna naiwnej wiary pojechalam do niego.Niestety znalam jezyk bardzo slabo i choc staralam sie o kurs dla obcokrajowcow,uslyszalam ze z moim wyksztalceniem "nie rokuje" jako przyszly obywatel Francji,bo sprzatac nie chcialam,a stanowisko lekarza przeciez Francuzom sie nalezy :( Co innego gdybym byla z Wybrzeza Kosci Sloniowej na przyklad.Francuski znaja,praca fizyczna nie gardza i nie pchaja sie przed szereg.Wiec coz-powrot do Polski.... Mich po doktoracie z dobrym francuskim,niezlym angielskim i smiganiem na kompie pol roku na bezrobociu,ja z oferta w przychodni 960zl netto,wiec zaczelam pracowac w 3 miejscach.I to bylo naprawde dolujace :( Ale zmienilismy miasto,otoczenie i poprawilo sie,choc nadal rozmyslamy,czy nie lepiej wyjechac-tylko solidnie sie do tego przygotowac.
Niektorym po prostu sie udaje,np.moj kumpel ze studiow pojechal do Szwecji i naprawde znajac srednio jezyk,a do tego nie spelniajac wymogow 3 lat doswiadczenia w zawodzie,znalazl prace,zyczliwych ludzi i swoje miejsce na ziemi.
-
więc prosze mnie nie rozśmieszać... żaden bank tak super taniego kredytu NIE DA....
jasne, ale zazwyczaj wnosi się wkładu własnego trchę :) poza tym napisałam ok 100 tysięcy. Zdarzają się też za 80 :)
-
no i tu sie zgodze :)
chociaz 20 tys to spora różnica.. zwłaszcza ze po 1 stycznia mieszkanka juz podrożały ...
no ale skoro macie wkład.. i kupicie okazyjnie... to jasne że 300 może styknąć
:brewki:
-
pyh, Francja to nie jest dobry kraj na szukanie pracy dla lekarza. Nie wiedziałaś o tym jadąc tam??? Trzeba dobrze znać jezyk, a poza tym oni mają napływowych lekarzy z francuskojęzycznych byłych kolonii np Maroka.
Skandynawia to co innego - tam finansują ci kurs językowy - ale tam nie ma kto leczyć. A szwedzki nie jest najpopularniejszym językiem w Europie.
Tyle co ja wiem o skandynawii....Mąż programiasta znajdzie tam pracę z samą znajomością angola, a na miejscu będzie się uczył jezyka i pracował - takie są ogłoszenia.
Większość krajów skandynawskich ma tzw program łączenia rodzin. Po pół roku stałej pracy może ściągnąć rodzinę. Na pytanie pani, z ktorą rozmawialiśmy: "jaki jest zawód żony???" Odpowiedź - lekarz - usłyszelismy, ze problemu z pracą mieć nie będę...Pracodawca lub rząd opłacą kurs języka, wypłacą tzw kieszonkowe na życie, potem 3 misiace pracy pod czyjąś opieką...a potem samodzielnie.
Po specjalizacji bardzo możliwe, że sie tam przeniosę..z mężem oczywiście.
-
nie wiem może miałam farta w Anglii... bo 1 etat praca od 8 do 16.30 przed komputerkiem w tym godzina przerwy.. weekendy wolne, a żyłam jak burżuj
ej tam od razu farta - znasz jezyk, masz kwalifikacje to szukaj pracy na poziomie - to moja dewiza - zbyt wielu ludzi mysli ze jak sa obcokrajowcami to tylko szmata albo zmywak w knajpie - a nawet nie poszukali :neutral:
no i to gadanie rodakow - eeeee innej pracy to nie dostaniesz :ckm:
Mich po doktoracie z dobrym francuskim,niezlym angielskim i smiganiem na kompie pol roku na bezrobociu,ja z oferta w przychodni 960zl netto
skad ja to znam - ech
wiecie co bylo najbardziej dolujaca - mielismy dwa punkty (solarium z kosmetyczka) 9 osob zatrudnionych ale w Polsce nie ma jak legalnie biznesu prowadzic :drapanie: bo jak oplacisz wszystko (a zatrudniasz legalnie, a multum instytucji lape do ciebie wyciaga po pieniadze) to nagle sie okazuje ze mamy pensje niejednokrotnie nizsze niz pracownicy
punkty dzialaly 7 dni w tygodniu po 12 godzin - moze z 8 dni w roku zamkniete z tytulu wiekszych swiat, zero wyjazdow, praca 7 dni w tygodniu, na dzwiek komorki dostawalam spazmow - sprzedajac "biznes" czulismy najwieksza ulge w zyciu
nigdy ale to przenigdy nie otworze wiecej wlasnej dzialalnosci w Polsce
-
Tyle co ja wiem o skandynawii
brrr.... dla mnie to tam za zimno :brewki:
ej tam od razu farta - znasz jezyk, masz kwalifikacje to szukaj pracy na poziomie
na farta miałam :) że jako pierwszą pracę za granicą trafiłam na taką :)
zamierzam dalej w tym kierunku iść.. potem się bronić :) i wyjechać
więc jak mi się pojdzie dobrze będę pracowała w branży sieci bezprzewodowych :)
:brewki:
-
brrr.... dla mnie to tam za zimno
tia mój target klimatyczny, to też toto nie jest...ale ma inne zalety.
No i zarobimy na wakacje w tropikach....
-
No i zarobimy na wakacje w tropikach....
no coś wtym jest :)
ale i kuchnia też za bardzo mi nie odpowiada... bo łososie zniose ale Łosie? :brewki:
-
je ja jeja :skacza: może się wyjazd okaże zbyteczny :)
Wczoraj wysłałam cv w odpowiedzi na ogłoszenie w PUP (siakiś pracownik biurowy) i własnie dzwoni do mnie Pani, że mnie zaprasza na rozmowę:) Kurna chata, może wreszcie. Tylko, że to chyba coś z ubezpieczeniami, a ja tępawa w tych sprawach jestem. Ale chyba się nie mam czym martwić, bo podejrzewam, że za sam wygląd mnie nie przyjmą :(
-
**sloneczko**, kiedy na rozmowę idziesz?? trzymam kciuki i daj znać
-
we wtorek mam się zjawić, ale spada mój entuzjazm. Jesli to praca w banku nie mam szans.
Znów moja połówka ma rozmowę w czwratek na Bema, sklep Majster bodajże?
-
więc powodzenia.
nie wiem czego konkretnie szuka twoja "połówka", ale wiem że na fiacie będą dość trochę ludzi potrzebować
-
dyspozycyjności?
więc powodzenia.
nie dziękuję. A Ty już pracujesz, czy wciąż szukasz? Ta oferta o której pisałam jest jeszcze aktualna, możesz wysłać podanie.
moja połówka szuka pracy, tylko z nim jest taki kłopot, że własnie kończy studia, ale jesczze przez pół roku ma zajęcia. A te zajęcia właściwie w każdy weekend. Gdyby nie ten fant to już dawno miałby prace. I pewnie w Fiacie też wymagają
-
Ta oferta o której pisałam jest jeszcze aktualna, możesz wysłać podanie.
a mogła byś mi napisać co to za firma i jak podania przyjmują. to ogłoszenie masz z PUP?? bo wczoraj twierdzili że nic nie mają
A te zajęcia właściwie w każdy weekend.
więc nie wiem jak by to w takiej sytuacji wyglądał. spytam mojego jak to jest, bo oni niedziele tylko sporadycznie robią (może z 4 w roku), a z sobotami to jest różnie.
-
poszło info na priv :)
-
pyh, Francja to nie jest dobry kraj na szukanie pracy dla lekarza. Nie wiedziałaś o tym jadąc tam???
Ano nie wiedzialam :( Naprawde na glupa tam skoczylismy... A Skandynawia mi sie jakos nie usmiecha.....a moze Hiszpania,jest szansa Lilian?
-
Hiszpania...hmmm...nic na ten temat nie wiem, ale jakoś mi sie nie obiło. A nie chciałabym kłamać.
Może dlatego, że my szukamy kraju, gdzie z otwartymi ramionami przyjmą programistę i lekarza. Generalnie jest to bardzo dobry zestaw - aż szkoda nie wykorzystać.
A wracajac do Francji. Jest tam teoretycznie szansa na pracę, ale trzeba zdać ichniejszy egzamin, coś jak nasz LEP. Merytorycznie trudny to on podobno nie jest za bardzo, ale językowo wyśrubowany. Chodzi o to, żeby mieć naprawdę bardzo dobry francuski. Wtedy w zależnosci od punktacji na tym egzaminie dostaje się robotę, w lepszym badź gorszym miejscu...
-
Wiecie jaka jest jedna z najgorszych rzeczy kiedy juz wyjedziesz i pracujesz za granica :?:
Otoz, cala masa pseudo znajomych, ktorzy nie wiadomo skad zdobyli twoj numer i wydzwaniaja do ciebie zeby zalatwic im jakas prace.
A kiedy juz im pomozesz, to pozniej musisz z nimi biegac po urzedach, bankach, itp. zeby ich sprawy zalatwiac jakby czlowiek swoich problemow mial malo.
Nie mowie juz nic na temat tych, ktorym nic nie zalatwisz (zadnej pracy). Obsmaruja cie blotem i wyzwa od najgorszych. Szkoda gadac.
-
no życie :brewki:
hehe jak zdobyłam robote w branży wakacyjną po powrocie na studia niemal każdy z roku spytał co to za firma? jak zdobyłam prace? jakie cv (i porównywanie co kto ma a co ja miałam)? czy za rok też jade....
pffff :drapanie:
-
Wyobrazam sobie, to musialo byc "sto pytan do szajo" :brewki:
A nie pytal sie ktos Ciebie, czy jak za rok pojedziesz, to czy zabierzesz tego kogos ze soba :?:
-
zawsze będą jakieś za i przeciw..juz to chyba pisałam, nie wiem czy w tym wątku-ale byłam w USA kilka miesięcy i choć wiele mi sie podobało to bardzo tęskniłam..nawet za naszymi polskimi paradoksami..po studiach część moich kloeżanek i kolegów wyjechała na Wyspy-z niektórymi mam kontakt, części wiedzie sie super (umysłowa praca, dobrze zarabiają-głownie to ci którzy najlepiej znali angielski i wyjechali jeszcze przed akcesją Polski do UE), części wiedzie się juz gorzej, ale nikt z nich nie musiał żebrać na londyńskich ulicach czy tez spac na dworcach (jak czasami pokazują media i faktycznie tak jest)...ale wszyscy po przyjeździe do kraju są tak na nowo zachwyceni spotkaniami z rodziną, znajomymi, podrózami po kraju ze z bólem serca ponownie wyjeżdzają i większość z nich mówi ze gdyby mieli tutaj w porzadku prace w zyciu by nie wyjechali...wyjazd moim zdaniem będzie najlepszy gdy pojedzie sie z myślą zarabiania tam kasy i np. po 3,4 latach wróci aby w coś tutaj zainwestować, jechać aby tylko życ tam od 1 do 1 moim zdaniem mija sie z celem bo i w Polsce tak sie da, jechac aby łapac doświadczenie w pracy za granicą? nie sądze ze to bedzie miało jakies znaczenie w przyszlosci a nawet uwazam ze pracodawcy patrząc w CV ze kogos długo nie było w kraju boją sie takich osob zatrudniac bo istnieje niemałe prawdopodobieństwo ze znow wyjada, jechać aby zostac forever? to juz jest decyzja życia -dla najtwardszych moim zdaniem i takich co to do kraju nie maja po co i do kogo wracać..ja zostaje, ale nei dziwie sie tym ktorzy chcą wyjechać..
-
Może dlatego, że my szukamy kraju, gdzie z otwartymi ramionami przyjmą programistę i lekarza. Generalnie jest to bardzo dobry zestaw - aż szkoda nie wykorzystać.
dużo lepszy zestaw niz dentysta + wsm na lądzie :drapanie:
Merytorycznie trudny to on podobno nie jest za bardzo, ale językowo wyśrubowany.
chca tylko po medycynie ogólnej ale nie po stomie.. mają ograniczenia na ilośc stomatologów.. cos w rodzaju naszych notariuszy..
Otoz, cala masa pseudo znajomych, ktorzy nie wiadomo skad zdobyli twoj numer i wydzwaniaja do ciebie zeby zalatwic im jakas prace.
A kiedy juz im pomozesz, to pozniej musisz z nimi biegac po urzedach, bankach, itp. zeby ich sprawy zalatwiac jakby czlowiek swoich problemow mial malo.
Nie mowie juz nic na temat tych, ktorym nic nie zalatwisz (zadnej pracy). Obsmaruja cie blotem i wyzwa od najgorszych. Szkoda gadac.
tia.. to samo mówi moja kuzynka.. dlatego kończy szybko takie dyskusje.. kilka zdan w języku angielskim i ta osoba już sama sie wyłacza ;)
-
kilka zdan w języku angielskim i ta osoba już sama sie wyłacza
hehe dobry sposob... no niestety moj angielski to ledwo FCE moze nawet nie :drapanie:
ale oczywiscie mialam sporo chetnych na przykolegowanie sie do wyjazdu... zreszta nowo poznani polacy w Anglii tez o wszystko dopytywali... mimo ze nie mieli zadnych kompetencji.. mysleli ze umieja kompa odpalic cos tam zrobic to wystarczy :)
ich gasilam tym jakie kursy trza miec... by miec robote... na studiach było gorzej ale jakoś poszło :brewki:
irytowało mnie strasznie takie nagłe zawracanie głowy ....
-
Wiecie jaka jest jedna z najgorszych rzeczy kiedy juz wyjedziesz i pracujesz za granica :?:
Otoz, cala masa pseudo znajomych, ktorzy nie wiadomo skad zdobyli twoj numer i wydzwaniaja do ciebie zeby zalatwic im jakas prace.
A kiedy juz im pomozesz, to pozniej musisz z nimi biegac po urzedach, bankach, itp. zeby ich sprawy zalatwiac jakby czlowiek swoich problemow mial malo.
w ogole najgorszymi istotami za granicą są (o, zgrozo!) Polacy-rodacy :dno: ...jak pracowałam pod Chicago jako kelnerka jakis czas to "Polacy" zawsze zostawiali największy burdel na stole (jak tylko skumali ze jesteśmy z Polski), potrafili zostawić 2 zł PLN napiwku i na koncu rzucali coś w tylu-"juz 26 lat nie byłem w Polsce i dobrze a ty jak wócisz pozdrów ta biedote i dziadostwo..." jaką wiązanke dostawali ode mnie/od nas pod nosem juz nie musze Wam pisac chyba i wtedy byłam dumna ze juz niedługo wracam do prawdziwej Polski
-
Moja kumpela jedzie teraz do Szwecji - właśnie z programu łączenia rodzin.
Wiem, że udzieli mi cennych rad jesli ją o to poprszę, z resztą sama sie zaofiarowała. W końcu kumpela po fachu - jeden los tutaj dzieliłyśmy, te same marne pensje, nadmiar dyzurów (i jej na domiar złego płacili połowę mojej stawki) -razem sobie jęczałyśmy i wzajemnie płakałyśmy w rękawy...żeby sobie trochę ulżyć.
Ale pracy, pośrednika czy cokolwiek innego będę szukać na własną rękę - w końcu szukam pracy dla siebie.
-
jeszcze jedna sytuacja mi sie przypomniała -wypożyczaliśmy sobie czasami filmy z polskiej wypozyczalni, raz padło na :"jak rozpętałem II wojne światową" :skacza: ale mielismy "na nowo" ubaw przy piwku, ale tam był też tekst który kazdego z nas poruszył w jakis sposób i pamiętam t po dzien dzisiejszy i w zasadzie tylko to obok "Grzegorza Brzęczyszczykiewicza":) kojarze z filmu...dialog:
-"Do jakiej Polski chcesz wracać"?
-Franek Dolas: "Jak to do jakiej, przecież Polska jest tylko jedna..."
-
oj z takim BURACTWEM rowniez sie spotkalam ... bardziej moj Bartek bo ja pracowalam w firmie gdzie nie ma ani jednego Polaka.
80% tekstów to o tym jaki to sobie samochód wypożyczyli... i ile na niego lasek poleciało...
więc bbardzo się cieszyłam że w pracy nie mam z takimi burakami styczności :brewki:
-
tylko pokazali ile sa warci..
słowem.. są nikim.. :dno:
-
Do mieszkania, życia za granicą po prostu trzeba się nadawać... przerabiałam to z moim mężem- za mocno tęsknimy za rodziną, przyjaciółmi i krajem... nie dalibyśmy rady tam zostać.
-
Jejku Liliann... widze duze zmiany w tym temacie. Pamietam ze mysleliscie o Irlandii? Czy teraz Skandynawia (Szwecja?) jest na pierwszym planie?
Wiesz stram się obserwować rynek pracy pod kątem moim i męża...wyprzedzając pewne fakty, bo wiadomo, że ja jestem tu jeszcze jakis czas "uziemiona".
Najpierw czeka mnie tzw "inwestycja w siebie" - w końcu nie mogę tutaj marnować czasu nie????
A łosoś....mniam...mniam....
Martini zobaczy się...obecnie jestem otwarta na wszelkie rozwiązania.
-
Liliann gdyby Twoj Krzys zaczal w Irlandii robic takie zdjecia jak to on potrafi i otworzyl studio, to nie musialabys pracowac, a kasy byscie mieli duzo :taktak:
-
redzia, a napisz mu to na priva... chłop mi się psychicznie podbuduje.
:los:
a co do branży fotograficznej....to na razie rozbudowujemy programistyczną działalność. Dwóch srok za ogon nie da się ciagnąć....zatem profesjonalne foto musi sobie trochę poczekać. Ale na pewno go nie zarzucimy.
Ja ze swojej strony zawsze wesprę męża, jak będe potrafiła najlepiej.
-
Martini zobaczy się...obecnie jestem otwarta na wszelkie rozwiązania.
ja równiez.. juz mam na 100% zaklepana prace w szwecji.. tylko urodzić i wyjechac..
długośc kontraktu dowolna.. od pół roku do kilku lat z mozliwościa przedłużenia.. wystarczy angielski .. szwedzkiego ucza na swój koszt juz na miejscu..
widząc co się dzieje na rynku usług medycznych i nakładów na opieke zdrowotna nic tylko zmienic kraj pracy.. jesi mam na zyczenie nfz komus niszczyc zeby wolę wyjechac i nie patrzec na dziadostwo..
poza tym blokowanie wszelkich specjalizacji :dno:
ehhhhhhhhhh.. i nic niestety nie zmieni się w najblizszym czasie :popija:
-
monia, nie dołuj...nie trza nam tu negatywnej energii...
pamietaj, że w tym wszystkim MY mamy jeden plus - zawód, który można wykonywać wszędzie...
Ty i ja wyjedziemy i nadal będziemy leczyć - wielu naszych rodaków po studiach będzie dygać za barem...
-
wielu naszych rodaków po studiach będzie dygać za barem...
_________________
o ile się uda choć za barem :(
-
Monia,to straszne,ze masz racje :(
-
pyh, bez czarnowidztwa mi tu...ludzie z depresją i barkiem bojowego, ambitnego i optymistycznego podjeścia do życia nigdzie nie dochodzą.
Ani tu w Polsce, ani tam za granicą.
-
a wiecie co?
my nie mamy zamiaru nigdzie wyjeżdżać!!!!
nie mam narazie pracy, mąż nas utrzymuje
ale powiem wam szczerze że nie wyobrażam sobie zycia za granicą
nie wiem co by mnie zmusiło do wyjazdu naprawde skrajna bieda
-
Ja juz bylam w Anglii. co prawda kolo 2 miesiecy, ale dla mnie to byla wieczosc. Wyjechalam, zeby zarobic cos na wesele. Jak kladlam sie spac, patrzylam w niebo i marzylam, zeby znowu znalezc sie w moim miescie............. tesknilam za moim Miskiem oczywiscie, za rodzinka troszke mniej ;)
ale tez, za polskim jedzonkiem, za polskeim jezykiem i za POLAKAMI bo mentalnosc Anglikow zupelnie mi nie odpowiadala! (ciagle tylko och i ach, a najgorsze ,ze tam wszyscy byli ttttaaaacy szczesliwi, az do ..........ozygania wrecz.)w sumie ja to nie moglam narzekac,mialam taka nawet nawet prace (chodzi mi o place), ale nie chcialabym juz wyjezdzac na dluzej. TU JEST MOJE MiEJSCE....... TU JEST MOJ DOM:)
Teraz jestem szczesliwa, mam tu dobra prace..... moj maz tez. Jestem blisko mojej rodzinki, przyjaciol, i to tutaj jestem szczesliwa :skacza:
-
Ja również nigdy na stałe bym nie wyjechała z Polski. Dość już, że mieszkamy 300km od Rodziców i nawet, gdy pojawi się dzidziuś nie będziemy mieć z ich strony wielkiej pomocy. Nie wyobrażam więc sobie jakby to mogło być w innym państwie. Dlatego wyjazd na stałe nigdy nie będzie wchodził w grę.
Wg mnie osoby w naszym wieku nie nadają się na wyjazd na stałe. Zbyt dużo kontaktów i nie ma możliwości bezbolesnego wyjazdu. Pieniądze i dobra praca są ważne, ale czy najważniejsze? Pokolenie naszych Rodziców też dość często i gęsto wyjeżdżało, mniej więcej mając tyle lat co my, często z malutkimi dziećmi. Wyjechali do RFN, Austrii, Kanady, Stanów. Jedynie garstce takich ludzi (a oni przecież wyjeżdżali jakby z biletem w jedną stroną) udało się stworzyć na obczyźnie normalny dom, znaleźć SATYSFAKCJONUJĄCĄ pracę. Ale większość została. Byłam kilka lat temu w Kanadzie, u znajomych Rodziców. Widziałam ich tęsknotę za Polską, wiedzieli nawet więcej co się dzieje w polityce niż ja! A w dniu wyjazdu widać było w ich oczach zazdrość, że ja wracam, a oni muszą zostać. Oczywiście, gdyby się zaparli, to by wrócili, ale po 20 latach tam nie byliby wcale szczęśliwi w Polsce już. Stali sie zatem takimi ludźmi "pomiędzy", którzy wszędzie będą czuć się obco. I będą tęsknić i marzyć do końca życia o powrocie do kraju...
Ale wiecie co mnie najbardziej rozbraja? Wyjazd z Polski na stałe, po skończeniu studiów i zatrudnienie się na zmywaku w knajpie, przy zbieraniu ogórków, sortowaniu ryb etc. Wielu ludzi wyjeżdża, zaczyna pracować właśnie w ten sposób i wmawia sobie, że to chwilowe, zaraz awansują (na kogo można awansować sortując krewetki?) i wszystko się ułoży. Tymczasem pracują za dupną pensję (bo może na "nasze" ta pensja jest dobra, ale przecież trzeba za coś żyć skoro już się nie chce wracać) przez miesiąc, trzy, rok i nie widać zmian na horyzoncie. Nie mają też drogi odwrotu, bo w Polsce zaczęliby od zera - rok po studiach, bez doświadczenia, kto ich przyjmie do pracy? I wiecie gdzie te studia mogą sobie wsadzić? No właśnie...
Ja wierzę, że w Polsce można znaleźć pracę. Jak jest się ambitnym, pomysłowym, ma się chęci do szukania i pewność siebie. Czasem nie warto też zniżać poprzeczki. I zostać w Polsce :)
-
Ja wierzę, że w Polsce można znaleźć pracę. Jak jest się ambitnym, pomysłowym, ma się chęci do szukania i pewność siebie. Czasem nie warto też zniżać poprzeczki. I zostać w Polsce :)
Jak ja Ci zadzdroszczę tego optymizmu. Podzieliłabyś się troszkę :wink:
Dla mnie Polska czy inny kraj - to bez znaczenia, ale teśkniłabym za ludźmi strasznie. I chyba będę tęsknić. No chyba, że zamist na wyspy najpierw spróbujemy do więszkego miasta uciec :drapanie:
-
Zgadzam się z Beth - też wierzę, że w Polsce można znaleźć pracę. Wystarczy trochę poszukać...
Pewnie się niektórym narażę (nawet tym bliskim mi tutaj osobom) ale dla mnie wyjazd to trochę "pójście na łatwiznę", nie docenianie swojego kraju (wiem, że bardzo kolorowo to w Polsce nie jest ale nie jest również przeraźliwie beznadziejnie), nie docenianie tego co się ma.... Nie mówiąc już o tym, że kształcą się ludzie w Polsce za pieniądze podatników a zaraz potem wyjeżdżają aby pracować gdzie indziej... To takie jak by nie fair...
Ale to takie moje gdybanie...
-
kształcą się ludzie w Polsce za pieniądze podatników
ojojoj!! za moje studia ( i wielu wielu innych ludzi) płacą w całości rodzice. Nie jestem nic winna temu krajowi. Tu nic nie jest normalne. Jak nauczyciel czy choćby pracownik biurowy z wyzszym wykształceniem po tylu latach rycia zarania dużo mniej niż fryzjerka zaraz po szkole to chyba nie jest normalne.
wyjazd to trochę "pójście na łatwiznę", nie docenianie swojego kraju
Wystarczy trochę poszukać...
Można tu troszkę polemizować. Zależy od miejsca, w którym mieszkasz. W dużych miastach ponoć jest łatwiej. Ponoć.
Mój facet od ponad roku szuka. I wszędzie problemem jest fakt, że studiuje, bo dziś o pracę z wolnymi sobotami bardzo trudno. Jedyne miejsce w jakim by go przyjeli od reki to praca na 3 zmiany, pełny etat za 420 zł!!! I to w magazynie, do którego nie trzeba przecież studiów kończyć. No to sorry ale juz lepiej w Anglii gary zmywać, bo przynajmniej się coś zarobi a nie dostanie jałmużnę!!
Pracy jest u nas masa dla ludzi po szkole zawodowej, w PUP, gazetach roi się od ogłoszeń przyjmę fryzjera, murarza, dekarza, blacharza itepe.
-
Liliann, wgryzlas sie w moja nature, ciezko byc pesymista i tu i tam, wiosna bedzie lepiej ;)
Ja mysle,ze ze niektorzy lapia sie na mit "wszedzie lepiej, gdzie nas nie ma" i wtedy faktycznie czesto podejmuja decyzje: jakiestam pieniadze wbrew ambicjom. Ale mnie bardziej smuci porownanie zawod w zawod, dochody w dochody. Jesli sie pracuje w kilku miejscach,polykajac w miedzyczasie cos na zimno,nie widuje sie drugiej osoby przez wiekszosc tygodnia i z karteczka w reku planuje wydatki, a ktosz takim samym wyksztalceniem za krotnosc naszej pensji pracuje wielokrotnie mniej,do tego majac niebagatelnie lepsze swiadczenia socjalne,to czemu na ta latwizne nie pojsc?
Owszem, nie znajac dobrze jezyka,bedac bardzo przywiazanym do rodziny, czy zwyczajnie kraju, ciezko sie odwazyc.Dlatego np.ja jestem tu, bo nie mam w sobie przebojowosci. Ale jesli ktos ma szanse, to nie ma co tkwic w tym typowo polskim heroizmie, patriotyzmie i sklonnosci do martyrologii.... Bo jakos w druga strone to nie dziala :(
-
Z całym przekonaniem popieram Beth i Asię.
Od tego tygodnia zaczęlam szukać poważnej pracy. Daje sobie 2-3, góra 4 miesiące. I choć nie jestem wykształcona w kierunku w którym chcę pracować (studiuje pedagogike co okazało się moją pomyłką :( ) to głęboko wierzę, że mi się uda. Bo niby dlaczego miałoby być inaczej? Póki co nastawiam się bojowo, wysłam aplikacje i grzecznie czekam na odpowiedź- narazie mam jedną-> rozmowa w środę :D
Z resztą wolę tu pracować za tysiąc złotych niż tam za tysiąc, czy 5 tysięcy euro.
-
Sloneczko - no nie wiem czy zmywanie garów za trochę większe pieniądze w obcym kraju jest lepsze niż zmywanie garów w Polsce..
Właśnie chodzi o to, że często nasi rodacy nie potrafią szukać albo szukają jak im się zachce. Nie chcę wcale tutaj wymyślać jakiś niestworzonych rzeczy, ale ja jestem najlepszym przykładem tego, że jak się chce to można i to dość szybko. A nie skończyłam nie wiadomo jakich studiów (politologia), nie zrobiłam tysiąca staży/praktyk i rozpoczynałam szukanie pracy w mieście, którego praktycznie nie znałam. W którymś momencie powiedziałam sobie po prostu, że MUSI się udać..
Tylko tyle, że ja inwestowałam w siebie od 3 roku studiów - starałam się zdobywać doświadczenie (jako wolontariuszka), dużo czytałam na temat funduszy europejskich (bo wiedziałam, że nimi chcę się zajmować) i starałam się być na bieżąco. Z kolei większość ludzi z mojego roku bimbała sobie do końca. Imprezy, lenistwo, zero pomysłu na siebie po studiach. W naszym kraju studentom wydaje się, że jak się zostanie magistrem to praca powinna już czekać i to najlepiej taka za 3 tys zł na rękę. A tu niestety - trzeba troszkę popracować.
I potem tacy ludzie faktycznie kończą studia (często nawet nie w terminie) i biedni siedzą w domu i psioczą na kraj. Albo jadą na zmywak do Anglii. Naprawdę znam bardzo wiele takich osób..
-
Ja akurat mam podstawy do narzekania. I to dość spore. Jak ktoś nie wierzy, zapraszam do mojego miasta. Juz pisałam wyżej dla kogo tu jest praca.
czy zmywanie garów za trochę większe pieniądze w obcym kraju jest lepsze niż zmywanie garów w Polsce..
jesne, że tak. Bo tu za zmywanie garów na opłaty nawet Ci nie starczy, a gdzie indziej dwie osoby na zmywakach potrafią się usamodzielnić
-
W naszym kraju studentom wydaje się, że jak się zostanie magistrem to praca powinna już czekać i to najlepiej taka za 3 tys zł na rękę.
no nie wydaje mi sie ... nie generalizujmy
esne, że tak. Bo tu za zmywanie garów na opłaty nawet Ci nie starczy, a gdzie indziej dwie osoby na zmywakach potrafią się usamodzielnić
usamodzielnic... to nawet za słabe słowo ;) - niestety ale to prawda... w dwie osoby wynajełoby się mieszkanie... i nie byłoby zmarwień typu czy starczy mi na kurtke na zime???
-
w dwie osoby wynajełoby się mieszkanie... i nie byłoby zmarwień typu czy starczy mi na kurtke na zime???
Dokładnie o to mi chodzi szajo
Mnóstwo moich znajomych wyjechało. I nie chca wracać. Wiedzą, że nie ma do czego. Tak jak pisałam wcześniej może w wiekszych miastach jest lepiej. Moja psiapsiółka studiuje w Warszawie i mówi, że rzeczywiście nie jest tak źle z tą pracą tam. Pomijam kwestię wysokości zarobków i utrzymania się. Ale przynajmniej można coś znaleźć.
Niedowiarkom proponuję pochodzić po stronach z ofertami i wpisać miasto Oświęcim albo zajrzeć na stronę http://www.pup.oswiecim.pl/ :popija:
-
Czesem Konrad mnie namawia na wyjazd za granicę, ale ja kompletnie tego nie widzę,,, nie znam języka, co ja tam będę robić? do ludzi nie wyjdę, bo jak się dogadam?? cóż.. ja w swoim zawodzie za granicą pracować i tak bym nie mogła.. nic innego robić nie chcę..Kodi czasem mówi, żeby się przenieść na jakąś mieścinę, gdzie tańsze mieszkania (np. Goleniów), ale to jeszcze bardziej mu z głowy wybijam..
Z resztą wolę tu pracować za tysiąc złotych niż tam za tysiąc, czy 5 tysięcy euro.
piszesz 1000zł.. do tej kwoty to mi sporo brakuje, mimo 5 lat studiów.. cóż.. Polska to popier.. (sorrry) kraj, w którym traktują nas jako najgorsze zło, które tylko domaga się kasy, a całe dnie się obija, ma lekką pracę, całą masę wolnego czasu i jeszcze nie potrafi sobie poradzić z dzieciakami.. wg społeczeństwa my tylko ciągle wymagamy nie dając nic w zamian... póki co z dumą przyznaję się do tego co robię, gdzie pracuję.. tylko nie wiem,jak długo jeszcze starczy mi sił.....cóż.. ja zawsze chciałam robić to, co robię i dobrze się czuję w mojej pracy.. .. [/color]
-
Polska to popier.. (sorrry) kraj
doskonale to ujęłaś
A można wiedzieć czym się zajmujesz?
-
kształcą się ludzie w Polsce za pieniądze podatników
ojojoj!! za moje studia ( i wielu wielu innych ludzi) płacą w całości rodzice. Nie jestem nic winna temu krajowi. Tu nic nie jest normalne.
Widzisz - za moje studia zapłaciłam sama pracując bardzo ciężko, jako młoda dziewczyna w szpitalu psychiatrycznym... Ale wiele osób nie płaci za studia, bo o ile mi wiadomo studia dzienne są bezpłatne w naszym kraju... A może się mylę?
Beth napisał/a:
W naszym kraju studentom wydaje się, że jak się zostanie magistrem to praca powinna już czekać i to najlepiej taka za 3 tys zł na rękę.
Szajo:
no nie wydaje mi sie ... nie generalizujmy
Hmmm... z całym szacunkiem Szajo... a czy to czasem nie Ty mówiłaś coś o tym, że w Polsce nikt Ci nie da 4 tys. na rękę? To chyba spora kasa - większa niż 3 tys., prawda?
A jesteś jeszcze taka młodziutka...22 lata - czyli wiek studencki. Nawet jeszcze nie masz mgr... Chyba, że już masz...ale to i tak nie zmienia faktu, ze tak napisałaś wiec mam prawo mysleć, ze masz spore wymagania...
Powiem tak - ja też uważam, że w Polsce nie jest kolorowo...zresztą już o tym pisałam...
Życie też juz mi dało nieźle po dupie i dlatego wcale nie gloryfikuę naszej Ojczyzny...
Pracuję od 7 lat w zawodzie (jako pedagog szkolny) i zarabiam ze wszystkimi dodatkami 1300 zł... ze stażem pracy (12 lat), z dodatkiem za wychowawstwo, po zrobieniu dodatkowo studiów podyplomowych (seksuologia i pedagogika ogólna), po zdobyciu stopnia nauczyciela mianowanego...
I może właśnie dlatego tak zareagowałam na sądy niektórych z Was.... Bo niestety ale życie nie jest łatwe i nikt nie obiecywał, że takie będzie...
Oczywiście, żeby było jasne - jeszcze raz podkreślam - nie krytykuję NIKOGO kto zamierza wyjechać z kraju i zamierza żyć lepiej... Życie jest jedno i trzeba z niego czerpać garściami...
-
Beth napisał/a:
W naszym kraju studentom wydaje się, że jak się zostanie magistrem to praca powinna już czekać i to najlepiej taka za 3 tys zł na rękę.
Szajo:
no nie wydaje mi sie ... nie generalizujmy
Hmmm... z całym szacunkiem Szajo... a czy to czasem nie Ty mówiłaś coś o tym, że w Polsce nikt Ci nie da 4 tys. na rękę? To chyba spora kasa - większa niż 3 tys., prawda?
A jesteś jeszcze taka młodziutka...22 lata - czyli wiek studencki. Nawet jeszcze nie masz mgr... Chyba, że już masz...ale to i tak nie zmienia faktu, ze tak napisałaś wiec mam prawo mysleć, ze masz spore wymagania...
hehe nie rozumiem.. magistra nie mam...
no mówiłam ze mi nikt nie ta 4 tys. wiec jak napisala Beth nie jestem w tej grupie studentow ktorzy mysla ze magister = praca dobrze płatna. Mysle ze studentow ktorzy stawiaja znak rownosci pomiedzy magistrem a praca jest mało. Więc nie zgodziłam się z Beth
A wymagania mam. A to chyba dobrze. Mam prawo wymagać zwłaszcza że mój przyszły zawód jest jednym z najbardziej opłacanych zawodów. np. w Anglii... tylko niestety nie koniecznie w Polsce :)
-
Oczywiście, że możesz mieć wymagania. Skoro masz świetny zawód - tym bardziej...ale jak sama napisałaś - jest on świetnie opłacany np. w Anglii a nie w Polsce. Jesteś bardzo młoda więc kształcąc się w tym zawodzie na pewno o tym wiedziałaś (o tych zarobkach) więc chyba Polska Ciebie w tym względzie nie rozczarowała?
A co do magistra....hmmm... Beth pisała o ludziach po studiach - tych w trakcie nie brała pod uwagę... A ja myślę, że ten z mgr ma prawo mieć większe wymagania od tego, który jeszcze studiuje... To chyba logiczne...skoro ma większe wykształcenie.
-
racuję od 7 lat w zawodzie (jako pedagog szkolny) i zarabiam ze wszystkimi dodatkami 1300 zł...
I myślisz, że to normalne? Tyle samo potrafią zarobić dziewczyny na kasie w supermarkecie czy w jakimś sklepie. Sama kończę pedagogikę i przeraża mnie to, co się tu dzieje.
Ale wiele osób nie płaci za studia, bo o ile mi wiadomo studia dzienne są bezpłatne w naszym kraju...
Niby nie są płatne, ale nie każdy może sobie na nie pozwolić. Studentom dziennym znaleźć pracę jest jeszcze trudniej, a za coś muszą żyć.
-
Nie uważam, że to normalne, że tyle zarabiam... Ale takie są realia - podejmując taki kierunek studiów i zamierzając pracować później w zawodzie zdawałam sobie sprawę z zarobków jakie będę miała... Nauczyciele nie zaczęli nagle mało zarabiać...tak było chyba od zawsze... Dlatego nie przeżyłam jakiegos szczególnego szoku... Oczywiscie - wolałabym zarabiać więcej, to chyba normalne.... Ale lubie to co robię i narazie szukam dobrych stron tego zawodu - chociaż faktycznie jest ich coraz mniej...
Co do studiów - zazwyczaj studenci studiów dziennych są na utrzymaniu rodziców. Przynajmniej ja w większości właśnie takie osoby znam... Ale ja jestem ze Szczecina a Ty wspominałaś, że pochodzisz z małego miasta tak więc rozumiem, że mozesz mieć inne doświadczenia w tym względzie. I tutaj faktycznie się z Toba zgodzę, że ci studenci mają utrudniony start...
-
a ja właśnie zrobiłam licencjat ma podobno najbardziej rozwojowy i nowoczesny zawód w polsce bo jestem logistykiem ale generalnie pracy dla mnie nie ma bo muszę mieć doświadczenie
studiowałam zaocznie i pracowałam w sklepach z ciuchami (najpierw poznań, potem rodzinne miasto) nie było łatwo studiować, nawet zaocznie, i pracować w soboty i niedziele nie uważacie?????????
ale się dało bo się chciało mimo iż mama wcale nie zmuszała mnie do pracy
ona ma na szczęście tak dobry zawód (jest mgr farmacji) że pracy dla niej nigdy nie zabraknie
teraz w czerwcu urodzę dzidzie i w pażdzierniku chce wrócić na studia i zrobic magisterke a potem zobaczymy
jakoś zawsze jak szukałam pracy to prędzej czy poźniej się znajdowała
wiem że muszę zacząć od zera żeby wspiąć się wyżej i taki jest mój zamiar
-
Co do studiów - zazwyczaj studenci studiów dziennych są na utrzymaniu rodziców.
jasne ale co jeśli rodzicom jest trudno i młody człowiek po prostu musi iść do pracy żeby odciążyć trochę rodziców? to musiałby wieki na studia zarabiać gdyby jego pensja wynosiła 600 zł.
Ale takie są realia - podejmując taki kierunek studiów i zamierzając pracować później w zawodzie zdawałam sobie sprawę z zarobków
Ja dokładnie tak samo. Dlatego też jeśli nie praca w zawodzie tylko męczarnia jakaś to przynajmniej kasa żeby była przyzwoita.
-
A ja myślę, że ten z mgr ma prawo mieć większe wymagania od tego, który jeszcze studiuje... To chyba logiczne...skoro ma większe wykształcenie.
masz racje, ale niestety w Polsce ludzie na studiach mają o wiele lepsze perspektywy niż osoby po, zacząć pracę w trakcie studiów w dużych miastach a w Warszawie szczególnie nie jest naprawe trudno-jest masa ofert dla osób studiujących i niekoniecznie jest to praca typu barmanka/kelnerka/kucharz choć trzeba przyznac ze i w tych zawodach znacznie poprawiły sie zarobki i nie trzeba być Pamelą Anderson i dawać klepać się po dupie zeby nieźle zarabiać, ale zacząć pracę po studiach jest znacznie trudniej,własnie tego nie moge zrozumieć....
moim zdaniem, jesli ktos skonczył studia w dużym mieście i niestety musi wrócić do swojego miasta rodzinnego do 80 tys., gdzie niestety stare znajomości z LO się utraciło lub połowa kumpli nie wróciła z miast sowich studiów, mieszka sie u rodziców, nie ma 2 połówki w wieku 25,26 lat a poznac kogos nie jest łatwo bo i lokale oklepane i każdy każdego "zna" i pracuje nawet za biurkiem za 1200 zł na ręke to niech lepiej namówi kogoś ze znajomych i wyjeżdza stąd w 3 wiatry...bo takie życie to nie życie
-
To chyba logiczne...skoro ma większe wykształcenie.
O MY GOD... po studiach jak juz bede "bardziej wykształcona" zdania nie zmienie. Zreszta mam znajomych bardziej wykształconych... bo przecież co ja mam tylko średnie... i mysla jak ja.. ze magister w polsce nie rowna sie pracy
Jesteś bardzo młoda więc kształcąc się w tym zawodzie na pewno o tym wiedziałaś
jaki kolwiek bym zawod wybrala tu kokosów bym nie zbiła :) no chyba że złodziej czy dealer narkotykowy albo polityk hehe ;) no ale "niestety" mamusia również nauczyciel dypolomowany dobrze mnie wychowała ;) zreszta wybieralam kierujac sie tym co lubie a nie ile po tym bede miala kasy
jest on świetnie opłacany np. w Anglii
a jest znam z autopsji
a nie w Polsce
no niestety tu póki co dostałabym darmową praktykę parzenia kawy ;) albo robienia czegoś za pracowników co jest banale i nuuuuuudne i długo się robi....
również znam z autopsji ;)
więc chyba Polska Ciebie w tym względzie nie rozczarowała?
nie ... moje plany i oczekiwania co do zawodu nie zmieniły się od podstawówki :brewki: ale to co się wyrabia w kraju nie idzie w dobrą stronę i jak podejmując ostateczną decyzję o zawodzie miałam jeszcze nadzieje i optymizm... teraz go zabrakło... widze co sie wyrabia i ręce załamuję... Na ekranach tylko Łyżwiński, Giertych, Wielgus... tylko aferami się zajmują....
A ja myślę, że ten z mgr ma prawo mieć większe wymagania od tego, który jeszcze studiuje... To chyba logiczne...skoro ma większe wykształcenie.
wiesz co nie zrozumiałas mnie od samego początku... i wolałabym tą dyskusję uciąć.
do mgr inż brakuje mi roczek... ale plany i oczekiwania co do pracy mogę mieć... znam rynek świetnie się orientuję co będę mogła jak już bede ta lepsza z mgr. I jak Beth od czasu studiów mysle co tu robic zeby miec lepsze CV. Za moje cv do Angli przyjeli mnie z otwartymi rekami mimo ze nie mam mgr i jeszcze etat po skończonych studiach proponują...
Asiu... mamy swoje wizje apropo przyszłości... ja mam zamiar jeszcze wrócić do kraju... ale chociaż chcę sobie ułatwić start i spłacić mieszkanie i zarobić na to po za granicą bo tu jest po prostu ciężko... nie chce sie sprzeczac kto ma racje.. bo widze ze ani ja Ciebie nie przegadam ani Ty mnie... jest jak jest...
:brewki:
-
a i jeszcze jedno przeciez w innych krajach (zachodnich) większość studentów zaczyna pracę w trakcie studiów
to tylko u nas studenciki są pod kloszem i przez 5 lat się obijają
a teraz nawet głupie doświadczenie jako sprzedawca duzo daje bo pracodawca wie że nie boisz się ciężkiej pracy i jesteś obrotny
-
Podoba mi się Twoje podejście Jagódko - studiowanie i pracowanie równocześnie naprawdę nie jest łatwe! Wiem coś o tym... Ale wystarczy chcieć! Zagryźć zęby i zasuwać! Bo nie ma NIC za darmo!
Ja Słoneczko studiowałam zaocznie i pracowałam w szpitalu psychiatrycznym jako salowa za około 500 zł/miesięcznie (obniżali nam pensje sukcesywnie - zaczynając pracę w 1995 roku miałam na rękę, razem z super premią około 800 zł...potem było coraz mniej...).. I dlatego wiem doskonale, że życie nie jest łatwe i proste...
Ale teraz doceniam swoja pracę za 1300 zł i robię staż na nauczyciela dyplomowanego aby zarabiać 300 zł brutto więcej... Może kiedyś zmienie zawód, może się "wypalę" ... Ale deneruje mnie częste podejscie ludzi "mi się należy"...bo jak narazie to tyle się każdemu należy ile sam sobie wypracuje...
-
a i jeszcze jedno przeciez w innych krajach (zachodnich) większość studentów zaczyna pracę w trakcie studiów
I tutaj sie mylisz, bo z tego co zauwazylam, to w Irlandii mlodziez zaczyna prace juz w szkole sredniej. Nastolatki pracuja 4 godz wieczorem, lub 8 godz w łikendy. Nie musza tego robic, bo maja dzianych rodzicow, ale pracuja i to mi sie tutaj podoba :brawo_2:
-
to tylko u nas studenciki są pod kloszem i przez 5 lat się obijają
Elu :brewki: nie wszyscy...... nie wszyscy....
ja i połowa mojego roku dorabia sobie
albo dla siebie żeby umieć coś w praktyce a przy okazji marny grosz jest
by mieć doświadczenie bo w Polsce przecież każdy szukający musi mieć 2 lata doświadczenia ;) (z reguły)
a i tak większość wyfrunie z kraju...
-
a i jeszcze jedno przeciez w innych krajach (zachodnich) większość studentów zaczyna pracę w trakcie studiów
to tylko u nas studenciki są pod kloszem i przez 5 lat się obijają
a teraz nawet głupie doświadczenie jako sprzedawca duzo daje bo pracodawca wie że nie boisz się ciężkiej pracy i jesteś obrotny
nie masz racji..u nas studia stosunkowo są trudne w porównaniu do krajów zachodnich, wiem co mówie bo ode mnie z roku osoby wyjeżdzały na stypendia do niemczech czy francji -u nas na nauke musisz poświęcić znacznie więcej niz u nich, czy jednak system szkolnictwa jest lepszy tam (gdzie jest bardziej transparentny i uczysz sie tego co chcesz) niz u nas (gdzie uczysz sie mase rzeczy zbędnych) to temat na oddzielną dyskusje..
o tyle sie zmieniło w ostatnich latach, ze własnie pojawily sie oferty pracy dla studentów, kiedys kilka dobrych lata wstecz naprawde ciezko było znaleźć prace i niektrzy imali sie nawet "promocji", praca za barem byłą traktowana jako wyróznienie, teraz takim jest np. praca recepcjonistki w hotelu, takze jaks zmiana jest
-
Ale deneruje mnie częste podejscie ludzi "mi się należy"...bo jak narazie to tyle się każdemu należy ile sam sobie wypracuje...
i wyobraź sobie mnie to denerwuje... przynajmniej u ludzi zaraz po studiach z brakiem doświdczenia...
-
Widzisz....skoro uważasz, że w naszym kraju tylko polityk, dealer narkotyków czy złodziej mogą do czegos dojść to faktycznie chyba mamy inne spojrzenie na świat.
A co do sprzeczania się - ja się nie sprzeczam tylko piszę to co myślę... I wcale nie uważam, że jestem "najmądrzejsza" i mam rację... Tylko jakoś tak myśle "Co z tą Polską będzie za kilka lat"...skoro większość Polaków albo ucieka, albo tylko wymaga nie dając nic w zamian, albo ma wszystko w d.... I tyle...
-
Ale deneruje mnie częste podejscie ludzi "mi się należy"...bo jak narazie to tyle się każdemu należy ile sam sobie wypracuje...
i wyobraź sobie mnie to denerwuje... przynajmniej u ludzi zaraz po studiach z brakiem doświdczenia...
45 lat komuny to było najgorsze co mogło spotkac nasz kraj, te lata nauczyły 2 pokolenia Polaków takiego życia, a teraz także duża część dzieci ludzi żyjących w tamtych czasach postępuje podpobnie...ciągłe wyciąganie łapy, bo "mi sie należy", górnicy, kolejarze, cała masa pseudo urzędasów darmozjadów jaka żyła na koszt państwa pozostawiły duże piętno w Polakach, teraz też byle "rynta" czy emerytura albo minimalizm mam tyle i "starczy" albo co gorsza "czy sie stoi czy sie leży"..jasne nie jest dzisiaj łatwo, ale zostaje alternatywa wyjazdu, jesli ktos nie ma tutaj jakiegos startu, umie brac sie z życiem za bary -powinien spróbować...
trzeba walczyć i tym optymistycznym akcentem kończe dzisiejszy wywód w tym temacie
-
A można wiedzieć czym się zajmujesz?
studiowałam pedagogikę wczesnoszkolną i przedszkolną, pracuję w zawodzie, obecnie w SP , w oddziale zerowym.
Wybierając te studia wiedziałam na co się piszę,,, zdawałam sobie sprawę z "wysokości" pensji.. ale przyznam, że bardziej okropne jest to, jak ludzie cię traktują.. całe studia słuchasz od wszystkich, że podjęłaś najgorszą z możliwych decyzji, że będziesz się "użerać z dzieciakami za grosze" itp. a ty tłumaczysz, że wiesz, co wybrałaś, że właśnie to chcesz robić.. chociaż i tak nikt cię nie słycha :drapanie: Potem po studiach zarabiasz właśnie te grosze.. i jeszcze czytasz na forach internetowych jakim to jesteś pasożytem.. :nie: masz pół dnia wolnego, wszystkie święta, długie wakacje, wszystkie weekendy.. pracujesz mniej niż pozostali i śmiesz się domagać podwyżki.. mało tego.. rodzice wiecznie mają pretensje: ze sala nie taka, że książki za drogie, że dziecko siedzi nie z tą koleżanką, że plan źle ułożony, że źle dzieci uczysz, wychowujesz, że masz złe metody, itp.. :nerwus:
Wszyscy mają wieczne pretensje o długie wakacje nauczyciela, wolne pomiędzy świętami, za krótki dzień pracy... a proszę bardzo.. mogę pracować w wakacje.. czy pomiędzy 27 a 31 grudnia.. tylko niech ktoś próbuje wprowadzić obowiązek uczęszczania dzieci do szkoły w tych dniach-zaraz będzie wielka afera.. :nerwus:
Czy to moja wina, że ktoś tak to wymyślił? nie.. a czy moja wina, że dzieci przebywają w szkole 18 (I-III) czy 25 (zerówka) godzin a nie 40? Czy to moja wina, że do zajęć muszę przygotowywać się w domu, ponieważ w szkole nie mam gabinetu z komputerem, dostępem do internetu i drukarką oraz napędem CD i głośnikami lub innym sprzętem grającym. A konkretnie w mojej pracy są to sprzęty niezbędne... :taktak:
i czasem wolałabym przygotowywać się w szkole niż zmuszać męża do słuchania piosenek dla dzieci. ba.. obecnie jestem pozbawiona swojej drukarki i potrzebne rzeczy mąż drukuje mi cichaczem w swojej pracy...
Ktoś powie, że się użalam, ale co tam.. ja lubię to co robię..moje dzieciaki są kochane :skacza: póki co staram się o mojej pensji nie myśleć.. raczej o tym, by mąż nie stracił pracy..
a zagranica?.. nie dla mnie...
wolę nasz Szczecin :taktak: [/color]
-
skoro uważasz, że w naszym kraju tylko polityk, dealer narkotyków czy złodziej mogą do czegos dojść to faktycznie chyba mamy inne spojrzenie na świat.
jeeeej.... ŻART... żart
skoro większość Polaków albo ucieka, albo tylko wymaga nie dając nic w zamian, albo ma wszystko w d.... I tyle...
no cóż nie ja jedna mam takie plany... ale widzę jak jest... i że nie zmierza ku lepszemu... i nic się z tym nie robi...
[ Dodano: Pon Sty 08, 2007 10:36 pm ]
umie brac sie z życiem za bary -powinien spróbować...
trzeba walczyć i tym optymistycznym akcentem kończe dzisiejszy wywód w tym temacie
o tak... podpisuje sie obiema rękami ;)
-
Brawo Madzialenko - Ty moja "siłaczko" :skacza:
-
Madzialena te same studia jak my mother :) a jeżeli o prace nauczyciela chodzi to Cie rozumiem w 100% :)
-
Ja Słoneczko studiowałam zaocznie i pracowałam w szpitalu psychiatrycznym jako salowa za około 500 zł/miesięcznie
Ja się przyznaje, że na początku studiów nie szukałam pracy. Zaczęłam szukać jakieś 2 lata temu. Pracowałam na świetlicy (staż z PUP) za 470 zł ( o który walczyłam pół roku), potem w sklepie z ciuchami za 650. I gdyby nie to, że kierowniczka nie zwalniać mnie raz w miesiącu w sobotę do szkoły to pewnie nadal bym tam pracowała.
MMarta też ma sporo racji odnośnie poziomu nauki naszych studentów i tych z Zachodu
jagodka24 ja bardzo chętnie poszłabym do pracy. I cały czas jej szukam, ale to nie jest łatwe. Nie mam wielkich wymagań. Ale tu jest ciężko. Albo źle, że student, albo narzekają że bez doświadczenia. Paranoja
asia a tak z innej beczki. Skor nie wyjazd to co? Jak młode małżeństwo ma się tutaj usamodzielnić? Ile lat mają zbierać kasę na wyposażenie mieszkania, ile lat musza pracować, by wreszcie awansować i wziąć kredyt mieszkaniowy na połowę życia? Jak młode małżeństwa mają decydować się na dzieci? Skoro w wieku 24-25 lat się kończy studia, zanim człek awansuje i zarobi na meblosciankę, piecyk gazowy i TV to bedzie już prawie 30-stka na karku, a gdzie dzieci?? Ja już od dawna marzę o dziecku, ale jak za co??
-
Wiem Słoneczko, że ciężko jest młodym małżeństwom w Polsce... I to jest naprawdę smutne... Jeśli nie wyjazd to co pytasz? Nie wiem... naprawdę nie wiem... Ale znam wiele młodych małżeństw, które jakoś sobie radzą... Jednym jest łatwiej innym ciężej ale jakoś żyją i nie jest to życie na bardzo niskim poziomie... A skąd mają pieniądze...nie wiem - nie rozmawiam ze znajomymi o pieniądzach ale sądzę, że nie kradną ... ;)
-
No właśnie. My też sobie radzimy, bo jesteśmy na utrzymaniu rodziców, z brakiem perspektyw na lepsze jutro i determinacją, by wreszcie to zmienić.
By zmienić a nie zmieniać latami.
ednym jest łatwiej innym ciężej
No właśnie, ja podałam konkretne liczby, przykłady, stronę naszego PUPu, ofertę jaką dostał mój A. za całe 420 zł. Chyba należymy do tej drugiej kategorii.
asia a jak u Ciebie wygladało usamodzielnianie? Czy wyobrażasz sobie młodych ludzi zarabiających razem 1500 zł których stać na własny kąt? Można wynająć tanio kawalerkę i żyć od 1 do 1. Bo za ta kasę nic więcej
-
Nie za bardzo chcę się "uzewnętrzniać" publicznie ale mogę powiedzieć jedno - łatwo w życiu nie miałam .... Teraz jest dobrze bo mam cudownego męża, dbamy o siebie nawzajem i staramy się realizować swoje plany... Na pewno mielismy lepszy start niż większość młodych ludzi ponieważ oboje posiadaliśmy mieszkania - to jest baaaardzo dużo... Tomek na swoje mieszkanie zarobił sam, ja nie musiałam bo Tata mi je kupił... Ale to moje mieszkanie nadawało się do całkowitego remontu a Tata zrobił tylko remont podstawowy - podłogi i ściany... Resztę robiłam baaaardzo powolutku sama (wieczne kredyty - jeden spłacałam to brałam drugi) ... Ale byłam (i jestem) szczęśliwa, że mam swój kąt... mimo, że przez 5 lat mieszkałam bez ogrzewania a znajomi, którzy mnie odwiedzali musieli siedzieć w kurtkach bo było tak zimno...
Nie podam Tobie "recepty na szczęśliwe życie".... ale myślę, że jeśli naprawdę się czegoś chce i ma się ukochaną osobę przy boku to wiele marzeń da się zrealizować...
-
ponieważ oboje posiadaliśmy mieszkania
no właśnie. I oto chodzi. Wiadomo, że pewnych rzeczy się człek musi dorobić, można spać kilka miesięcy na materacu, bo akurat zakup wanny czy lodówki jest ważniejszy. My staramy się czasem cosik kupić do mieszkania którego jeszcze nie mamy, więc magazynujemy już komplety pościeli, zastawę itp. Ale jak zarobić u nas na ten własny kąt? Mając swoje mieszkanie byłas minimum 300-400 zł do przodu (bo nie musiałaś spłacać rat) i tą kase mogłaś przeznaczyć na remonty. A ja pytam jak przy pensji 700 + 700 można się usamodzielnić. Choć nawet te kwoty wydają mi sie wysokie biorąc pod uwagę ostatnie oferty pracy, jakie spotykaliśmy
-
Słoneczko - myślę, że powinnaś zacząć bardziej optymistycznie patrzeć na życie! Życzę Ci tego. Bo nie ma dla mnie nic gorszego jak tylko ciagłe narzekanie...
A mieszkanie "dostałam" poniewaz gdzieś mieszkać musiałam po śmierci Mamy i przeprowadzki Taty do domu nowej żony a mój brat przeprowadził się do swojej dziewczyny.... Wtedy sprzedaliśmy mieszkanie rodzinne i Tata kupił mi kawalerkę w starym budownictwie... Nasze rodzinne mieszkanie było bardzo ładne ale niestety nie stać nas było na jego utrzymanie... Ja zarabiałam 500 zł i miałam rentę po Mamie - około 300 zł...musiałam zrobić opłaty, utrzymać się.... Na remonty naprawdę niewiele zostawało... Faktycznie - start miałam lepszy ale TYLKO a może AŻ o to mieszkanie...
-
moze i ja wtraca swoje 3 grosze.
W Polsce nie jest latwo - to niezaprzeczalny fakt. Standard zycia np. w Anglii (podaje ten przyklad bo tam bylam i na wlasne oczy widzialam ) jest o wiele wiele wyzszy. Kazdy kto ma tam prace moze zyc godnie i stac go na wynajecie mieszkania, jedzenie, ciuchy ..........
Wszystko zalezy od tego, jak ktos jest bardzo przywiazany do miejsca, w ktorym zyje lub w ktorym sie wychowal. Nie mozna generalizowac, ze lepiej zostac, czy lepiej wyjechac.
Ja wyjechalam i mimo, ze zarabialam o wiele wiecej niz w Polsce, bardzo chcialam wrocic.............. i nigdy juz nie chcialabym pojechac tam do pracy zarobkowej!
Ja akurat mialam szczescie bo skonczylam studia :Budownictwo drogowe, a w tej chwili ruszyla budowa drog i autostrad (na nasze szczescie) i znalazalm dobra prace w rozwijajacej sie firmie i nie narzekam na zarobki. Atmosfera w pracy swietna, szefostwo super....... A w Anglii mimo, ze wszyscy byli dla mnie bardzo mili....... czulam sie jak biedny Polak, ktory jest na łasce wspanialomyslnych Anglikow! Strasznie mnie to zdolowalo, ze tyle sie meczylam i teraz z tytulem mgr inż. mogę zmywać po nich gary. Nie chodzi mi o to, ze to jakas ciezka praca, ale o to, ze chcialam do czegos dojsc w zyciu, cos osiagnac. Byc zadowolona z samej siebie ;)
Ale mam wielu znajomych co wyjechali i chca tam zostac, no coz, ich wybor........
Kazdy ma swoje zycie i kazdy podejmuje decyzje sam za siebie. Niech kazdy uklada zycie po swojemu.
Koniec kropka :hahahaha:
-
Nie wyjechałabym za granicę ...Pewno,że tam lepsza płaca,ale ja nie potrafię tak z dala od rodziny,przyjaciół,znajomych...
Wiem,że ciężko by mi było opuścić kraj nawet na krótki okres czasu...
To tak jak ze zmianą miasta...przeprowadziłam się prawie 3 lata temu a wciąż tęsknię i nie mogę przywyknąć...A co dopiero obcy kraj.... :nie:
-
Przeczytałam, przebrnęłam i powiem co ja myślę. Nie chciałabym wyjeżdżać za granicę w poszkiwaniu lepszego życia, bo wcale tak różowo nie jest. Mój tato pracował kilka lat w Niemczech, nie będę pisac co i jak ale kokosów na tym nie zbił. Teściowa od 15 lat mieszka za granicą i co z tego jak sałata kosztuje ją nawet 7 euro? Opłaty, podatki...wszystko to jest okropnie drogie tzn. porownywalne do tych o niebo lepszych zarobków. Czynsz w granicach 1000 euro w małej mieścinie jest normą, więc co mi po takich zarobkach?
Ja nie mogę narzekac na życie w Polsce. Pracuję od 18 roku życia, małż podobnie i być może dlatego nie mam postwy roszczeniowej. Nie uważam, że coś mi się należy. Za studia płaciłam sama. Zaczynałam pracować za 600zł i nie narzekałam na nadgodziny i nie płacone delegacje, teraz mam świetną pracę w niespełna 80 tys. mieście, które niektórzy nazywają sypialnią Szczecina. Małż tez pracuje "na miejscu" i czasem jego premia jest większa niż moja pensja...jestem zadowolona z mojej pracy, robię to co lubię, mam świetnego szefa - owszem są dni gorsze, ale nie psiocze wtedy "Co z tą Polską", nie- biorę życie takim, jakie jest - nie idę na łatwiznę.
Jesteśmy trzeci rok po ślubie, oboje mamy pracę, autka i dom. Dom otrzymaliśmy w spadku ale wymagał genrelnego remontu, który kosztował nas tyle, co budowa nowego małego domku - wzięliśmy kredyt i spłacamy, nie są to jakieś tragiczne kwoty. Planujemy wakacje i powiększenie rodziny, planujemy naszą przyszłość. Za granicę mogę jechać opalać się lub zwiedzać. Moje kilkakrotne pobyty uświadomiły mi, że nigdy nie byłabym traktowana na równi i to mnie boli najbardziej. Tu jestem u siebie, mam wszystko czego mi potrzeba i dobrze mi z tym.
-
Jesteśmy trzeci rok po ślubie, oboje mamy pracę, autka i dom
Planujemy wakacje i powiększenie rodziny, planujemy naszą przyszłość
no to gratuluję.
Mój tato pracował kilka lat w Niemczech,
Mój pracuje cały czas. I skoro opłaca mu się pracować tam, utrzymywać siebie w Niemczech oraz mnie i mamę tutaj to chyba znaczy, że nie jest źle.
bo wcale tak różowo nie jest.
Nie jest łatwo, bo się tęskni za ludźmi, za rodziną, przyjaciółmi. Zycie jest droższe, zgadzam się, ale zarobki są o tyle wyższe że można żyć nie martwiąc się o to, czy starczy pieniędzy do następnej wypłaty.
nie idę na łatwiznę.
A myslisz, że wyjazd daleko daleko od domu to pójście na łatwiznę?
-
Mój pracuje cały czas. I skoro opłaca mu się pracować tam, utrzymywać siebie w Niemczech oraz mnie i mamę tutaj to chyba znaczy, że nie jest źle.
to nawet kwestia kasy nie jest - ale on tam a Wy tu, dla mnie to nie jest rozwiązanie. Poza tym mój tata po powrocie sam założył działalność i okazało się, że zarabia nawet więcej niż tam.
myslisz, że wyjazd daleko daleko od domu to pójście na łatwiznę?
Tak myślę, bo tak w pewnym stopniu jest. Sama napisałaś, że nie możesz pracy znaleźć a za granicą jest łatwiej....
Uważam, że nie można czekać z założonymi rękoma i narzekać, że się nie da, że trudno, że pracy nie ma, a jak jest to źle płatna, w soboty albo kadra nie pasuje itp.itd.-to jest własnie typowe dla nas Polaków, czas to zmienić. Uważam, że jesteśmy jeszcze za mało kreatywni, mobilni. W Polsce zmiana miejsca zamieszkania, czy pracy w innym mieście to jakaś tragedia, ale wyjazd za granicę jak najbardziej - dziwne to jest, nie sądzicie?
-
łatwiej jest zarobić żeby godnie żyć, tam można zarobić na mieszkanie, tu niestety nie. Ale emocjonalnie na pewno nie jest łatwiej.
czy pracy w innym mieście to jakaś tragedia
dla mnie absolutnie. Zanim wyjedziemy za granicę spróbujemy w jakimś innym, większym mieście. Na razie studiując ciężko jest zdecydować się na pracę za 600 zł i poświęcać na dojazdy dwie godziny dziennie i prawie 200 zł, nie uważasz?? Ja nie wiem, jak mają inni ludzie, ja piszę o swojej sytuacji, podaję konkrety, same konkrety a nie tylko że tak lepiej, a tak lepiej
Uważam, że nie można czekać z założonymi rękoma i narzekać
A ja czekam? ślę CV gdzie tylko można, odwiedzam PUP kilka razy w tygodniu, walczyłam pół roku o staż za który zarabiałam 470 zł, ale był to staż w zawodzie, więc chciałam go odbyć, żeby zdobyć nowe doświadczenie, dwa razy starałam się o wolontariat w MOPSie, a teraz myślę o zmywaniu garów daleko od bliskich mi osób bo nie mogę znleźć pracy a ktoś mi mówi, że idę na łatwiznę. To absurd
-
**sloneczko**, nie irytuj się tak - ja nie piszę moich postów pod Twoim adresem. Nie chciałam Cię jakoś osobiście oceniać, a tym bardziej urazić - nie taką miałam intencję. Jednak, jesli z czymś się nie zgadzam albo uważam inaczej to po prostu piszę - uważam, że w Polsce też można zarobić na mieszkanie, utrzymanie. Na prawdę można.
Piszesz, że
studiując ciężko jest zdecydować się na pracę za 600 zł i poświęcać na dojazdy dwie godziny dziennie i prawie 200 zł, nie uważasz??
Nie uważam, bo ja też zaczynałam od pracy za 600zł, studiowałam i musiałam dojeżdżać praktycznie 2 godziny - to nie była praca na miejscu, ale od czegoś trzeba zacząć.
Można wiele rzeczy osiągnąć, trzeba tylko wierzyć, że to możliwe :taktak:
-
Chciałam jeszcze dodać parę słów
Niezależnie od tego czy się zostanie czy się wyjedzie…zmieni się kraj...jedna rzecz pozostanie niezmienna - nasza psychika, nasza zaradność życiowa, nastawienie do świata, zmysł organizacyjny itp
Nikt kto ku nie potrafił zmagać się z życiem, nie zarobi kokosów na zachodzie. Bo my się nie zmienimy...zmieni się wiele wokół nas, być może powstaną nowe możliwości, ale to czy będziemy je umieli wykorzystać zależy od nas…
Dlatego niektórzy Polacy na obczyźnie zasilają grono miejscowych kloszardów. Tu im nie idzie, wyjeżdżają, myśląc ze trafią do Eldorado…a tu niestety też proza życia.
Radzę sobie w tym kraju, razem z mężem sobie radzimy. Mamy dwa mieszkania, za kilkanaście dni będziemy właścicielami nowego autka…
Nikt nam nie pomaga, ani moi ani męża rodzice nie mają takich możliwości finansowych.
Ja nie narzekam…stać mnie na odrobinę luksusu. Nie ważne, ze na ten luksus pracuje ok 80 godzin tygodniowo, że nie ma mnie w domu, że bywam tak zmęczona, że potrafię zasnąć w połowie kłótni z mężem.
Jednego żałuje - brakuje mi czasu na naukę. Rzecz w moim zawodzie niezbędną, która podobno jest moim obowiązkiem.
A poza tym mamy z mężem kilka fajnych pomysłów, które chcielibyśmy w życie wprowadzić i na nie też niestety nie mam czasu.
Moje wyobrażenie o zawodzie lekarza (wyobrażenie, nie polskie realia, proszę tego nie mylić)…były nieco inne. Może i naiwne, ale proszę mi wybaczyć, jestem pierwszym magistrem w mojej rodzinie od kilku pokoleń, nie miałam porównania.
Mam prawo je realizować …a skoro wyjazd jest przepustką do tego, to czemu nie.
Nie mam obaw, że stanę przy zmywaku. Wystarczająco długo inwestowałam w siebie, żeby być docenioną.
I co do pesymizmu. Widząc wszystko w ciemnych barwach wokół siebie nie zauważysz MOŻLIWOŚCI i ALTERNATYW, które są wokół nas (także tu w kraju)….po prostu będzie za ciemno. A jak już bardzo pogorszy Ci się wzrok, to nawet po wyjeździe zobaczysz wszystko w ciemnych kolorach - efekt ten sam…
Frustraci nic w życiu nie osiągną…ani tu ani tam.
-
Liliann, ujęłaś sedno sprawy. Nic dodać, nic ująć!
-
Dokładnie Liluś - masz u mnie duuuże piweńko :skacza:
To jest właśnie to co chciałam przekazać... Może zostałam nie do konca zrozumiana ale o to mi właśnie chodziło!
P.S. Słoneczko - uśmiechnij się i patrz bardziej optymistycznie w przyszłość! Wiem, że nie jest to momentami łatwe...naprawdę to wiem...
-
Brawo Madzialenko - Ty moja "siłaczko" :skacza:
..
... nio cio.... hihi :oops: :oops: :oops:
-
P.S. Słoneczko - uśmiechnij się i patrz bardziej optymistycznie w przyszłość!
hmm usmiecham się zawsze bo taką mam już gębę, że zawsze się śmieje :) a optymizmu zawsze brakowało... ale jakoś to będzie. Przynajmniej jest alternatywa. Jak nie tu to gdzieś indziej. Trudno
-
liliann, bardzo dobrze napisane - dobrze bo czasami mam wrazenie ze w naszym kraju nie wolno mowic o tym ze sie cos osiagnelo, ze cos sie zrobilo w zyciu, na cos zapracowalo... Mysle, ze aktualne jest tez powiedzenie "prawdziwych przyjaciol poznaje sie w szczesciu"..
Nie chce wiele sie rozpisywac - wielu z moich "przyjaciol" uwaza ze mi sie udalo, fuksem albo po znajomosci dostalam taka prace i teraz siedze i tylko zgarniam kase. Powinnam rozdawac na ulicy i czuc sie winna, ze mam np taki czy siaki samochod czy swoje mieszkanie.
Na szczescie wiekszosc z nich wie, jak studiowalam, co robilam w wakacje, jak zaczynalam, jak dostalam ta prace i w koncu ile czasu i zdrowia mnie ona kosztuje.
Troche sie rozpisalam ale do czego zmierzam - wierze, ze osoby ktore chca i potrafia, znajda fajna prace, jezeli nie w Polsce to gdzies indziej. Sama jestem przykladem ze mozna znalezc wymarzona prace bez znajomosci i nie za 600zl. Teraz sama chetnie zatrudniam osoby ktore maja "potencjal" i jezeli sprawdzaja sie, angazuja - chetnie je motywuje.
Dobrze tez jednak wiem, ze jezeli nie znalazlabym pracy ktora daje mi satysfakcje - wyjechalabym pewnie do innego miasta czy nawet kraju.
Dziewczyny po prostu dajcie sie zauwazyc!
-
rajdowka, pomimo tego co napisałam...nadal uważam, że to nie jest kraj dla mnie.
Po prostu zasługuję na coś lepszego i po to lepsze mam zamiar wyciągnąć łapki.
Przyczyna jest prosta - długo nie pociągnę pracując po nocach tyle co obecnie.
Może w Twoim fachu dostanie się pracę za więcej niz 600zł. Ja zaczynałam od 800zł na rękę. To trochę śmieszne nieprawdaż, ale na tyle wycenia sie ludzkie zdrowie i życie.
W innym kraju dostanę takie uposażenie, że nie będe musiała zarzynać sie na dwóch etatach, a głównie o to mi chodzi. O zredukowanie dyżurów - bo bynajmniej nie jest to moje hobbby, a niestety przykra konieczność.
-
Ja zaczynałam od 800zł na rękę. To trochę śmieszne nieprawdaż,
No smieszne i to bardzo !!!
W innym kraju dostanę takie uposażenie, że nie będe musiała zarzynać sie na dwóch etatach
No niestety, najgorsze jest to, ze wszyscy dobrzy lekarze chca opuscic kraj, albo juz to zrobili :( .......... Ciekawe, kiedy nasz kochany rzad sie obudzi ???????
-
Sama zaczynalam od 1000zl miesiecznie i wiem, ze nie wytrzymalabym tak wiecznie.
Wiem tez, jak znajomym - ludziom naprawde dobrym w tym co robia, zaangazowanym i z potencjalem firmy placa tak naprawde smieszne pieniadze tylko dlatego, ze moga pracowac w wielkiej korporacji.. Dlatego nie dziwie im sie jezeli walcza o siebie.. czesto poza krajem..
-
jesli moge sie wypowiedziec...jako juz wysiedlona...
rajdowka, jest bardzo malo takich osob jak ty, ktore zauwazaja innych- przykre ale prawdziwe, ja osobiscie nie znam zadnej takiej osoby.
Jesli chodzi o mnie... Mam 20 lat (za 15 dni) i od prawie dwoch mieszkam w Anglii. Skonczylam szkole srednia, spakowalam walizke i wyjechalam...bo mialam do kogo.
Z dnia na dzien stalam sie bardziej dorosla niz bylam przez cale 18 lat swojego zycia.
Dlaczego tak zrobilam?
-> nie mialam pieniedzy na studia, moi rodzice tez nie
-> z pracy jako kelnerka w restauracji moze i by mi starczylo, ale pracowalam po 15 godzin na dobe wiec nie mialabym kiedy studiowac
-> zawsze marzylam zeby zobaczyc Anglie (moze nie na tak dlugo)
-> Irek...duzo nie trzeba tu pisac
Czy zaluje?
Nie. Chociaz kiedy jestem w Polsce na dwa tygodnie powiedzmy i mam wracac to jest poprostu fatalne uczucie... Chociaz podobno nie wszyskim jest przykro jak maja wracac do UK, wrecz przeciwnie- ciesza sie, ze uciekaja z "tej" Polski.
Mam dobra prace (od 9 miesiecy), chociaz zaczynalam od McDonalda w smiesznej czapeczce na glowie...
Przede wszystkim mam z czego zyc, mam cel, do ktorego daze wspolnie z Irkiem i nie martwie sie ze mi do 1go nie starczy. Jestem dumna, ze mozemy wyprawic nasze wesele za ciezko zarobione pieniadze, ale wlasne i ze moglamspelnic Irka marzenie o samochodzie.
Wiem, ze gdybysmy oboje byli w Polsce, to tez bysmy sobie poradzili. Moze poczatki bylyby trudne- jak wszedzie zreszta, ale z czasem byloby coraz lepiej. Jednak to "poradzili" nie odpowiada temu poziomowi zycia, ktorym zyje teraz. Jak juz wspomnialam wczesniej, mam 20 lat, cale zycie przed soba i nie spedze swojej mlodosci na ciulaniu grosza do grosza i nie bede zalowala na rzeczy na ktore mnie nigdy nie bylo stac.
Wazna rzecza jest, ze STANDART zycia sie podnosi, tu gdzie jestem mozna go osiagnac i isc w przod, a w Polsce...?
Przykro mi to powiedziec, ale jestem chyba jedna z tych osob, ktore wiekszych perspektyw w Polsce nie mialy...
Dlatego nie dziwie sie tym, ktorzy wyjezdzaja lub chca wyjechac. Jednak trzeba pamietac, ze nie tkwimy w roku, w ktorym Polska weszla do UE i nie beda juz nowo przyjezdnych witac z otwartymi ramionami...
Najsmieszniejsze jest to, ze jak przyjezdzam do Polski nie moge nawet pojsc do panstwowego lekarza czy osrodka zdrowia, bo nie jestem nigdzie zarejestrowana ani w urzedzie pracy, ani nigdzie. Nie moge zapisac sie do funduszu emerytalnego, bo nigdy nie bylam zarejestrowana w ZUS-ie i nie odprowadzalam skladek.
ALE !!! Numer Identyfikacji Podatkowej otrzymalam i rozliczyc sie musialam. Za swoj dochod za granica musialam doplacic 3 tysiace zlotych, ale do lekarza pojsc nie moge...
-
W 200% się zgadzam z każdym Twoim słowem olkahof
Numer Identyfikacji Podatkowej otrzymalam i rozliczyc sie musialam. Za swoj dochod za granica musialam doplacic 3 tysiace zlotych, ale do lekarza pojsc nie moge...
no właśnie - toż to nasz Polska "kochana"
-
Dziewczyny pomiędzy podatkiem dochodowym a składką na ubezpieczenia zdrowotne, rentowe czy jakiekolwiek inne jest jedna małą róznica, to nie to samo.
Pewnie dlatego nie masz w kraju tzw świadczeń socjalnych...
Z tym, że każą Ci tu płacic drugi bądź co badź podatek to śmieszne.
Powinnaś mieć prawo wyboru - nie chce polskiego lekarza, ale i też nie chce płacic tu jakichkolwiek podatków.
Z czasem wszystko to się jakoś wyjaśni i ułoży...najgorsze są tzw okresy przejsciowe, a w takim się niestety znajdujemy.
Mogłabym sie jeszcze wypowiedzieć na temat zasadnosci płacenia tu podatków, soro z niektórymi krajami mamy podpisane umowy mające nas ustrzec od podwójengo opodatkowania.
Generalnie gdybyś chciała odzyskać te pieniadze, to jest to do zrobienia. Masz ku temu podstawy prawne.
-
Oczywiscie, jestesmy w ue wiec korzystajmy z tych przepisow, poza tym mysle ze wiekszosc firm w polsce teoretycznie musialaby placic podatki za wysylane pieniadze zagranice (tak jest w ustawie) ale po prostu sciagaja certyfikaty rezydencji i wg ustawy o unikaniu podwojnego opodatkowania sa z tego obowiazku zwolnione.
-
Generalnie gdybyś chciała odzyskać te pieniadze, to jest to do zrobienia. Masz ku temu podstawy prawne.
takich jak ja jest tysiace a nawet miliony- patrzac na zwiekszajaca sie liczbe Polakow chocby w Anglii- narazie o tym nie mysle, a zaplacic musialam, bo w tym roku chcemy kupic ziemie w Polsce i ropoczac budowe domu, gdybym nie zaplacila to mogliby mi wejsc na ksiegi wieczyste itp... a wiem, ze sa tacy, ktorzy "olali" sprawe i poprostu nie zaplacili...
-
z racji ze tu tyle lekarek, takze stomatologów to i cos napisze...ano to, ze jeszcze nie widziałam biednego lekarza czy stomatologa, moze poza takimi którzy zaczynają prace...i pewnie w dużej części to zasługa dziedziczenia bo to zawód typowo "przekazywany pokoleniowo" ale jest tak jak pisze, nie spotkałam biednego lekarza czy stomatologa, moze poza takimi którzy "wchodzą" w zawód..aczkolwiek serio rozumiem ze zarabianie 800 zł na ręke dla lekarza to poprostu skandal
a lekarze wcale tak nie wyjeżdzaja-pielęgniarki juz tak
-
i pewnie w dużej części to zasługa dziedziczenia bo to zawód typowo "przekazywany pokoleniowo"
hehe
jestem jedynym lekarzem w rodzinie.. lila tez.. zdaje się,ze pyh równiez..
i niedawno konczyłysmy studia..
dajmy spokój.. ja nie zaglądam innym ludziom do portwela.. :popija:
-
biedny czy nie to nie ma nic do rzeczy - moj stomatolog mial gabinet "przekazywany pokoleniowo" i co z tego..? pracuje od rana do nocy - jest prawdziwym skarbem i uwazam ze nalezy mu sie kazda zlotowka jaka mu place..
-
i pewnie w dużej części to zasługa dziedziczenia bo to zawód typowo "przekazywany pokoleniowo"
hehe
jestem jedynym lekarzem w rodzinie.. lila tez.. zdaje się,ze pyh równiez..
i niedawno konczyłysmy studia..
dajmy spokój.. ja nie zaglądam innym ludziom do portwela.. :popija:
ani ja nie zaglądam, napisałam tylko wlasne obserwacje, co nie znaczy ze nie mawyjątków i ze nie moge sie mylić
-
MMarta wiesz co mnie życie nauczyło....nie rozmawim na te tamaty z "niemedykami", bo to jak rozmowa ze ślepym o kolorach.
Ja nie napisałam, że jestem biedna - nie jestem i nie mam zamiaru być moja droga.
Przeczytałaś może kiedyś ile ja pracuję???? Poczytałaś ile godzin dziennie zasuwa Monia??? No to się zastanów....
Wiesz o tym, że w momencie zjaścia w ciąże moje dochody spadną o 2/3??? A o tym, że mam zamiar dyżurować do 5-6 miesiaca ciąży, narażając siebie i moje dziecko??? Niestety muszę - bo nikt mi nie da.
To jest moja rzeczywistość...chciałabyś się zamienić???
I jeszcze jedno - jestem pierwszą osobą w mojej rodzinie z wyższym wykształceniem - w nic nie weszłam, nic mi nie dano, pozycję jaką mam obecnie oraz uznanie w oczach moich szefów (i szefowej) wypracowałam sobie sama.
Nie obchodzi mnie czy więcej wyjedżdża stąd pielegniarek czy lekarzy.
Im jest dużo łatwiej wyjechać - nie trzyma ich tu 5 cz 6 letnia specjalizacja.
Nie ważne.
Ważne jest to, że pojadę ja....bo po porstu zasługuję ze swoją wiedzą na lepsze zarobki i spokojniejsze życie, a moje dzieci, na to, zeby oglądać mamę w domu.
A tekst pod tytułem "nie widziałam biednego lekarza" mnie nieco śmieszy. A widziłaś kiedyś biednego człowieka pracującego na trzy etaty??? A biednego architekta??? A biednego sędziego??? A biednego lekarza za granicą widziałaś???
Wiec dlaczego uważasz, że mam być biedna, ma mnie nie stać na samochód, markowe perfumy???
Tylko dlatego, że składałam przysięge hipokratesa???
Mam wobec tego pracować za miske zupy???
No nie rozśmieszjacie mnie....bardzo prosze w dyskusji przytaczać sensowne argumenty, a nie podórkowe stwierdzenia...
Bo jak jeszcze padnie "pokaż lekarzu co masz w garażu"...to ze śmiechu padne pod stół.
-
no zesz k...czy ja zaglądam w Waszą kieszeń? ja tylko stwierdzam fakty, ze zawsze jest płacz lekarzy (i słusznie bo branie 8oo zł to jest zenada po tak trudnych studiach w dodatku muisz uczyc sie całe życie, są tez pewne zalety tego zawodu, które niestety inne nawet najlesze zawody nie mają-otoz po stracie pracy zawsze mozna znaleźć inną) ale fakty pokazują co innego, stylowe wille, własne gabinety itp. a wiecznie jest płacz i zgrzytanie zębów jak to cięzko i w ogole...nikt nie ma lekko uwież mi...
podkreslam jeszcze raz -nie podoba mi sie podejscie państwa do lekarzy ale służba zdrowia tak leży ze i jako "niemedyk" i pacjent mam prawo wyrazic swoje zdanie
-
no zesz k...
oj dziewczyny przestancie. Rozmowa o zarobkach przewaznie konczy sie w ten sposob. :dno: Niech kazdy robi, co uwaza, jak ktos chce jechac... prosze bardzo droga wolna, a jak nie, to niech tu siedzi. :taktak:
nie rozmawim na te tamaty z "niemedykami", bo to jak rozmowa ze ślepym o kolorach
??? moglabys powiedziec dlaczego ???
-
Trochę zboczyłyście z tematu kochane :drapanie:
Ja co prawda już się wypowiedziałam ale chciałabym podkreślić tylko, że nie oceniam i nie krytykuję osób, które wyjeżdżają za granicę tak, jak chce to zrobić Lilian. Nie potrafię tylko zrozumieć człowieka, który w Polsce nie umie sobie znaleźć miejsca, pracy, kąta jakiegoś - psioczy i płacze, bo do bylejakiej pracy nie pojdzie a za granicą, za przeproszeniem, z dumą kible szoruje. Tego nigdy nie pojmę :dno:
-
Tego nigdy nie pojmę :dno:
ale Maju może byś pojęła gdybyś była w sytuacji którejś z nas, w naszych miastach, z naszymi możliwościami..
-
ie potrafię tylko zrozumieć człowieka, który w Polsce nie umie sobie znaleźć miejsca, pracy, kąta jakiegoś - psioczy i płacze, bo do bylejakiej pracy nie pojdzie a za granicą, za przeproszeniem, z dumą kible szoruje
Majka, to wszystko zalezy od tego jakie kto ma wyksztalcenie. Jezeli ktos z matura chce znalezc prace, to jest mu naprawde trudno. Zostaje mu praca w markecie, albo "roznoszenie ulotek" i to za takie pieniadze , ze szkoda gadac.
I wtedy jak tak czlowiek pojedzie "szorowac kible" i dostanie za to 5 funciakow/h to jest z tego powodu dumny... bo posiedzi rok i wroci z ladna kaska do Polski.
No ale niestety, ja tam dziekuje za taka prace. Wole siedziec w Polsce, jest mi tu dobrze :hahahaha: i ciesze sie, ze moge razem z mezem dorabiac sie tutaj. Bedzie trudno, no ale kto powiedzial, ze zycie jest latwe?? Ale z drugej strony rozumiem osoby, ktore nie mogac poradzic sobie tutaj, szukaja alternatywy za granica.
-
??? moglabys powiedziec dlaczego ???
specyfika zawodu jest postrzegana poprzez "koperty" co jest bzdura.. moze dostanie ja szef katedry albo ordynator ale nie podrzedny lekarz na oddziale..
a zarobki.. to praca na kilku etatach kosztem życia prywatnego i dokształcania się.. czemu wiekszośc lekarek wychodzi za mąz w wieku około 30?? zastanawiałyście się kiedykolwiek nad tym?? moze z powodu pracy po kilkanaście (w moim przypadku 14 - 16h) dziennie.. ja swojego męza poznałam przez neta.. przeciez nie miałam czasu na randkowania i łażenie po imprezach :(
nieważne..
liczenie ile lekarz zarabia jest naprawdę bezsensowne.. ja w ripoście mam ceny materiałów, sprzetu dzierzay, zusu i dodatkowych kosztów gabionetowych + kursy dokształcające.. a o tym najlepiej wie chocby tete.. pracuje w zaopatrzeniu medycznym i wie ile jednorazowo zostawiam kasy przy naprawdę drobnych zakupach.. :mdleje:
-
Nie potrafię tylko zrozumieć człowieka, który w Polsce nie umie sobie znaleźć miejsca, pracy, kąta jakiegoś - psioczy i płacze, bo do bylejakiej pracy nie pojdzie a za granicą, za przeproszeniem, z dumą kible szoruje. Tego nigdy nie pojmę
Chyba nie przecyztalas mojego postu skoro tak napisalas...jestem chyba najmlodsza osoba bioraca udzial w tej dyskusji, ale chyba najdluzej mieszkajaca za granica.
Nie napisalam ze sobie nie potrafilam znalezc miejsca, pracy itd...napisalam ze napewno bysmy sobie poradzili, chodzilam do bylejakiej pracy po 15 godzin na dobe i pracowalam jakos. Tylko ze nawet zasuwajac te 15 godzin lub jak napisala lillian na 3 etaty nie zylabym tym zyciem, ktorym zyje teraz.
Wiem jednak, ze jeszcze troche i wroce do Polski do swojego domku, ktory sobie wybudujemy, bede miala prace we wlasnej firmie i bede zyla nie dostatnio tylko normalnie.
Poza tym uwazam, ze nie chodzi tu o ludzi, tylko o kraj...bo to nie z ludzmi jest cos nie tak, tylko z krajem...
-
specyfika zawodu jest postrzegana poprzez "koperty" co jest bzdura.. moze dostanie ja szef katedry albo ordynator ale nie podrzedny lekarz na oddziale..
Tak też nie można generalizować, koperty dostają czasem nawet lekarze rodzinni w przychodniach
-
bo to nie z ludzmi jest cos nie tak, tylko z krajem...
święte słowa
-
Chyba nie przecyztalas mojego postu skoro tak napisalas...jestem chyba najmlodsza osoba bioraca udzial w tej dyskusji, ale chyba najdluzej mieszkajaca za granica.
Już nic więcej nie napiszę, bo bardzo osobiście mnie odbieracie - ja nie piszę "do kogoś" - wyrażam swoje poglady ogólnie. Nie oceniam nikogo z Was.
-
Już nic więcej nie napiszę
hehe tez sobie dałam spokój ... drażliwy ten wątek :brewki:
-
Majka, to wszystko zalezy od tego jakie kto ma wyksztalcenie. Jezeli ktos z matura chce znalezc prace, to jest mu naprawde trudno. Zostaje mu praca w markecie, albo "roznoszenie ulotek" i to za takie pieniadze , ze szkoda gadac.
I wtedy jak tak czlowiek pojedzie "szorowac kible" i dostanie za to 5 funciakow/h to jest z tego powodu dumny... bo posiedzi rok i wroci z ladna kaska do Polski.
trafiłas w zasadzie w sedno i prawie ze wszystkim sie zgadzam -pozwolę sobie troche rozszerzyc Twój wywód...otóz dziwnym trafem w naszym kraju jednak tak bardzo wykształcenie sie nie liczy (jeszcze, choc powoli powoli zaczyna),ale nadal jestem przekonana w 100% ze osoba która np. jest mechanikiem samochodowym, fryzjerem, ma srednie wyksztlacenie związane z rachunkowościa znajdzie szybciej robote niz absolwent studiów uniwersyteckich i srednio ciekawych techniczncyh (bo absolwenci Politechniki kierunków prestizowych są rozchwytywani)..odrębną kwestą jest wielkość zarobków, wiadomo ze osoba z wyzszym wyksztalceniem ma większe wymagania niz ta z "zawodem" po technikum czy szkole zawodowej, jednakze z czasem i osoba z wyzszym redukuje swoje aspiracje (gdy zbyt długo szuka)...
za granica wg mnie wclae sytuacja nie wyglada lepiej dlaa sosb z wyższym...jednakze mechanik, budowlaniec, kucharz osoba majaca wszelakie kwalifikacje techniczne i cos tam mówiaca w jezyku szybciej znacznie sobie poradzi niz absolwent np. administracji nawet Uniwerku Jagiellońskiego-takie mam zdanie
-
wyrażam swoje poglady ogólnie. Nie oceniam nikogo z Was.
Spoko, przecież o to chodzi.
Napisałaś, że nie rozumiesz człeka, który z dumą kible szoruje gdzieś na wyspach. Ale prosta kalkulacja. Oboje z mężęm kończycie studia, nie macie pracy, bronicie się. Macie wyższe wykształcenie i szukacie pracy powiedzmy przez 3-4 miesiące. Nie koniecznie pracy w zawodzie - szukacie czegokolwiek. I znajdujecie - jedyną szansą supermarket albo magazyn jakiś (bo niestety z pedagoga nikt spawacza ani murarza nie uczyni). Zarobki po 700-800 zł. Nie macie mieszkania, ani domu i nie dostaniecie tego od nikogo w prezencie!! Macie więc jakieś 1500 zł we dwoje i prawie 25 lat. I co dalej?? I tyrać za kasą w niedziele za 700 zł czy robić nawet to samo, ale za 3-4 razy wyższą kasę, która pozwoli na wyprowadzkę od rodziców, samodzielne życie i odłożenie grosza??
-
hehe tez sobie dałam spokój ... drażliwy ten wątek
ja tez odpuszczam :hahahaha:
Punkt patrzenia zalezy od punktu siedzenia.
dla mnie .........................THE END
-
słuchajcie, jeśli ktoś ma zamiar wyjechać i na tym cos zyskać, to czemu nie.
Dobrze lilian to napisała, ze jej sie należy i ma zamiar po to wyciągnć łapki :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2:
POPIERAM
Nie można wytykać ludziom, że są tacy czy inni, że lekarz, że murarz - każdy zasługuje na przyzwoite życie, jeśli nasz ojczysty kraj nie potrafi tego zapewnić, to musi być z nim coś nie tak.
Każdy wyjeżdża na swoja odpowiedzialność i jeśli ma szanse wykorzystać tam swój potencjał to ja ten wyjazd w pełni rozumiem.
-
ja wam powiem co mnie niepokoi jesli chodzi o wyjazdy
zaraz po studiach wyjeżdża młod dziewczyna (chłopak) za granicę żeby zmywać te przysłowiowe gary (oczywiście żadna praca nie chańbi) po kilku latach się dorabia i wraca do polski i co...........
owszem kupuje mieszkanie samochód i co dalej?
jeśli nie ma pomysłu na siebie i nie założy własnej firmy to kto go zatrudni?
jakie ma doświadczenie????????żadne i jest zdany praktycznie tylko na siebie
więc jeśli ktoś wyjeżdza to moim zdaniem albo już na stałe albo ma poprostu pomysł na siebie po....
moim zdaniem wyjeżdzać na stałe mogą osoby które mają konkretne wykstałcenie
lekarze, pielęgniarki, budowlancy, i wszystki inne techniczne zawody
oni (jeśli tylko znają język) dostaną prawdopodobnie satysfakcjonującą prace i będą się czuć swobodnie
-
owszem kupuje mieszkanie samochód i co dalej?
jeśli nie ma pomysłu na siebie i nie założy własnej firmy to kto go zatrudni?
jakie ma doświadczenie????????żadne i jest zdany praktycznie tylko na siebie
no ja akurat naleze do tych co maja plany i chca wrocic, ale nie osuzkujmy sie- wiekszosc poprostu nie wroci, bo wlasnie bedzie im pasowalo zycie z 12-godzinnym etatem "przy zmywaku" napewno bardziej niz zycie w Polsce.
Poza tym jest tez grupa ludzi, ktorzy doksztalcaja sie, bo mozliwosci za granica na uczenie sie tez sa i z tym wiaza jakies nadzieje na lepsza prace w Polsce.
Maja, sorki, moze zbyt osobiscie to odebralam, ale z regoly pisze sie tu o tych, ktorzy wyjechali i "stoja przy zmywaku" tym przyslowiowym i sa z tego dumni, a nie pisze sie o tych, ktorzy trafili lepiej i zyja normalnie a nie na kupie na przyklad.
Wezcie pod uwage, iz sa takie osoby, ktore maja wlasne domy, normalna prace i zyja normalnie. Fakt, ze nie mogly osiagnac tego w Polsce...jeszcze raz powiem...PAnstwo nie stwarza mlodym ludziom mozliwosci - takie jest moje zdanie.
-
wlasnie o to chodzi.. nie rozumiem ludzi ktorzy tutaj mieli w miare dobra prace, ktora lubili tylko zarabiali mniej niz tam - tam sa salowymi w domu starcow.. zyja na przyzwoitym poziomie i to im wystarcza; tylko co z rozwojem, ambicjami.. tego nie potrafie zrozumiec.. mozliwe ze niektorzy w ten sposob sa szczesliwi..
-
Ostatnia dygresja z mojej strony, więcej nie chce gadać na ten temat.
Ktoś zapytał dlaczego nie rozmawiam na tema mojego zawodu z niemedykami.
Otóż dlatego, że nie znacie specyfiki tej pracy.
Czy ktoś z Was wie np. co to znaczy robić specjalizacje w oddziale bez akredytacji???
Mniej więcej tyle co nie robić jej wcale, nawet jak się już na nią dostało i ma się zdany egzamin kwalifikujący.
Eutanazja zawodowa dla młodego lekarza.
A wiecie, że w ogóle istnieje coś takiego jak akredytacja???
Otóż o wielu istotnych szczegółach dotyczących pracy i kształcenia lekarzy nie macie zielonego pojęcia. Tłumaczenie tego zajęło by mi dobrych kilka godzin.
Po drugie: łapówki.
Nie interesuje mnie kto je bierze czy lekarz rodzinny czy ordynator.
Nie raz jako lekarzowi rodzinnemu (moja druga praca) wciskano mi 50zł za lewe zwolnienie.
Tylko przypominam, że i dawanie i branie to przestępstwo.
Prokuratora nie bardzo będzie interesowało ile wzięłam, tak samo chętnie wsadzi mnie na 50 000 000 jak i 50zł.
Wiec chyba za tę druga kwotę nie warto.
Jak już dać się wsadzić to może za kasę, która pozwoli urządzić się na Kanarach…
A kto w naszym biednym społeczeństwie da mi taką ???? Ano nikt….a za 50zł nie warto, toć nawet markowej maskary sobie nie kupie.
Takie moje humorystyczne podejście do brania w łapę….
Ale wydaje mi się, że miało być o emigracji zarobkowej…
A ta da mi właśnie możliwość rozwoju - dostep do kursów dokształcajacych, za któe zapłaci mi szpital, a nie tak jak teraz musze płacić z własnej kieszeni (jeden kurs to koszt mojej miesiecznej jednoetatowej pensji).
tylko co z rozwojem, ambicjami..
no właśnie dla mnie jest to jedyna możliwość spokojnego zawodowego rozwoju i zaspokojenia swoich ambicji.
-
liliann, wlasnie takie podejscie rozumiem.
-
no właśnie dla mnie jest to jedyna możliwość spokojnego zawodowego rozwoju i zaspokojenia swoich ambicji.
nie jestem lekarzem, ani prawnikiem, ani inzynierem ani nikim z wyzszym wyksztalceniem
dlaczego?
bo nie mialam srodkow zeby je zdobyc- przykre ale prawdziwe
Mimo mlodego wieku tez mam amibje zawodowe, mloda glowe i umysl, ktory chce sie rozwijac. Niestety nikt w Polsce badz mnie nie zauwazyl, badz poprostu nie chcial mnie zatrudnic. Tu w Anglii pracuje, mialam prawo wyboru, w jakim kierunku chce sie ksztalcic, zrobic kwalifikacje, wybralam szkole, nie ponosze zadnych kosztow, gdyz sa one refundowane firmie...wszyscy sa zadowoleni.
Jako zywy przyklad moge powiedziec, ze za granica znalazlam mozliwosc rozwoju...chociaz nie mam magistra.
-
Jako zywy przyklad moge powiedziec, ze za granica znalazlam mozliwosc rozwoju...chociaz nie mam magistra.
Moj znajomy po dwoch dniach pobytu w Irlandii stwierdzil, ze jest to kraj wiekszych mozliwosci. Wystarczylo mu przejsc sie po centrum, pogadac z ludzmi i zorientowac sie jakis pracownikow tutaj potrzeba. I co? Chlopak otwiera wkrotce swoj wlasny interes.
Inny przyklad - moj maz. Nie ma wyzszego wyksztalcenia. Przyjechal tutaj aby pracowac jako floor staff. W ciagu pol roku awansowal z floor staff przez super visora na Trainee Manager`a. A od kilku miesiecy jest Store Manager`em. Dostal auto od wlasciciela sklepu, aby mogl do tego sklepu dojezdzac.
-
co niektorzy mysla chyba, ze po przejechaniu granicy mozna wysiasc z samochodu/pociagu i zbierac garsciami pieniadze, ktore same z nieba leca
Martini powiem Ci, ze przynajmniej polowa ludzi przyjezdzajaca do Irlandii w ten sposob mysli. Tacy ludzie szybko po przyjezdzie zostaja obdarci z tych zludzen. Nigdzie nia ma nic za darmo.
Ale na razie nie jestem na to gotowa. Na razie chcialabym osiasc w kraju, w ktorym nie musze martwic sie o to, ze zostawienie samochodu przez 10 minut na parkingu przed supermarketem moze rownac sie utracie tegoz samochodu...
Co prawda nam sprzed domu (pod Dublinem) ukradli przed swietami auto, ale w zupelnosci Cie rozumiem.
-
Mialam sie juz nie wypowiadac, ale musze ;)
Lillian musze sie o cos zapytac ( od razu sorki, ze nie na temat ).
Napisalas:
A wiecie, że w ogóle istnieje coś takiego jak akredytacja???
Otóż o wielu istotnych szczegółach dotyczących pracy i kształcenia lekarzy nie macie zielonego pojęcia.
Poczulam sie troszke, jak glupiutkie dziecko, ktore nie ma niczym pojecia! Oczywiscie, ze ja nie nie jestem lekarzem, a skoro nim nie jestem, to nie mam pojecia o wielu rzeczach zwiazanych z medycyna. To tak samo, jakbym ja zaczela rzucac terminami z budowy dróg, wszelkich dofinansowań, projektowania. znajac zycie, to tez bys nie miala o tym zielonego pojecia!
Naprawde doceniam lekarzy..... studia nielatwe, duzo nauki, poza tym odpowiedzialnosc i marne place.
Ale moge powiedziec z czystym sercem, ze ja tez na swoich studiach nie mialam łatwo.
I pewnie cale zycie jeszcze bede musiala sie uczyc.. a bo to jakies uprawnienia, a to kursy... czeka tez praca po kilkanascie godzin.
Wkurza mnie jedno: w wiekszosci z ludzmi , ktorzy skonczyli medycyne dyskusja konczy sie na slowach: sluchaj, ty nie jestes lekarzem, wiec nie wiesz...
nie chce, zebys odebrala to jako jakis atak na lekarzy :przytul: , ale uwierzcie mi, nie tylko Wy macie ciężko!
jezeli uwazacie, ze o NIEMEDYK o wielu rzeczach nie ma zielonego pojecia, to moze lepiej wytlumaczyc , a nie pozostawic w przekonaniu : NIE WIESZ i WIEDZIEC NIE BEDZIESZ!!!
-
Nie chodzi mi tu o wiedzę medyczną, ale o system.
System który jest na tyle upierdliwy, ze jest dla mnie wystarczającym, aby stąd wyjechać.
Ja podobnie nie orientuje się w systemie organizacji sądownictwa…czy jakiś innych struktur i nie jest to dla mnie podstawą do czucia się gorszą, głupszą czy jakkolwiek inaczej.
Co do tłumaczenia- mój mąż na zrozumienie tego burdelu potrzebował ponad pół roku.
A moje próby tłumaczenia niektórym osobom pewnych niuansów zawsze kończyły się fiaskiem, wiec wybacz, ale po prostu mi się nie chce. Albo inaczej ja nie mam na to już ani sił ani ochoty.
W kwestii wjazdu….dostępność specjalizacji w kraju jest bardzo utrudniona - mam zamiar po zrobieniu swojej obecnej dorobić specjalizację tzw. szczegółową.
Tu są limity, egzaminy wstępne na specjalizację, tylko niektóre miejsca, gdzie można ją robić, niekoniecznie jest to lub będzie miejsce mojej pracy. Pokaż mi szefa, który oddeleguje mnie na 3 lata do jednostki akredytacyjnej i uwaga będzie mi płacił pensję, za pracę, której nie wykonam - bo przecież będę gdzie indziej.
Nierealne.
Ok. jest rezydentura…tylko tu pojawia się mały problem - od dawna nie ma miejsc rezydenckich w specjalnościach szczegółowych. Prawdopodobnie nic się nie zmieni, bo nie ma na to pieniędzy.
Co mi zatem zostaje??? Osobie ambitnej, chcącej sie kształcić, ale nie mającej "pleców".
Ano np. sympatyczny skandynawski szpital - nie ma limitów, nie ma egzaminów wstępnych na specjalizację, nie ma akredytacji….liczy się, że robisz to i to, zaliczasz swojego szefa specjalizacji odpowiednie działy praktyczne i teoretyczne, a potem zdajesz egzamin….
Tu miałaś tylko mały skrótowy wycinek „systemu” - i to baaaardzo uproszczony.
-
W kwestii wjazdu….dostępność specjalizacji w kraju jest bardzo utrudniona - mam zamiar po zrobieniu swojej obecnej dorobić specjalizację tzw. szczegółową.
Tu są limity, egzaminy wstępne na specjalizację, tylko niektóre miejsca, gdzie można ją robić, niekoniecznie jest to lub będzie miejsce mojej pracy. Pokaż mi szefa, który oddeleguje mnie na 3 lata do jednostki akredytacyjnej i uwaga będzie mi płacił pensję, za pracę, której nie wykonam - bo przecież będę gdzie indziej.
Nierealne.
na stomie jest jeszcze gorzej.. niby akredytacja jest ale.. otwierają 1 czy 2 miejsca na specjalizację na województwo zachodniopomorskie, pomorskie i lubuskie.. dodam,ze takiemiejsca sa dawane raz na X lat.. nawet to,ze zdasz egzamin na specajalizacje nie daje gwarancji, ze ta specjalizacje otworzysz.. po 4 latach przepada ci egzamin i znów musisz do niego podchodzić.. taz przerobili moja koleżanke..
poza tym - mój przypadek .. poszłam do szefowej kliniki i spytałam o specjalizację( miejsca .. 2 miejsca) były na naszą klinike).. odpowiedź - sa ale nie dla pani..
Ok. jest rezydentura…tylko tu pojawia się mały problem - od dawna nie ma miejsc rezydenckich w specjalnościach szczegółowych.
na stomie nie ma rezydentur.. dotycza jedynie klinik, oddziałów z łózkami
Tu miałaś tylko mały skrótowy wycinek „systemu” - i to baaaardzo uproszczony.
dokładnie.. baaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo .. :popija:
-
My tez coraz częsciej a ostatnio bardzo często myslimy o wyjeździe za granice.
Ja nie mam wyższego wykształcenia jedyne co skończylam to studium pracownika socjalnego i terapeuty zajęciowego -- za pierwszy kierunek cieńko płacą a jesli chodzi o drugi to w Polsce dopiero sie wdraża.
Boje sie strasznie wyjechac zostawic wszystko a tam tego ze nie będę mogła sie odnaleśc i dogadać z ludźmi.
-
pozwólcie że tak wtrącę swoje 3 grosze
lilian napisałaś, że:
mam zamiar po zrobieniu swojej obecnej dorobić specjalizację tzw. szczegółową.
a możesz zdradzić z czego są te specjalizacje??
-
skoro lila siedzi na internie na pam-ie i zajmuje sie pacjentami przed i po przeszczepach nerek to pewnie w tym kierrunku pójdzie..
dobrze, lilcia, mysle??? :drapanie:
-
Oj monia nie wiem...
Kiedyś kochałam endokrynologię i diabetologię - teraz tą ostatnią mniej.
Pracowałam rok na hematologii - uwielbiam to, ale mimo wszystko to onkologia (dużo ludzi umiera - sama mam problem hematologiczny)
Teraz nefrologia...też super.
Zobacze gdzie mnie rzuci.
Będe sie starać na pewno o pracę w okolicach nerfologii i stacji dializ. Chciałabym to dalej kontynuować.
Na pewno nie będę sie szarpać na kardio i reumatologię.
Znając np szwedzkie zdrowe myślenie to chętnie będą mnie widzieć na nefrologii w końcu będę mieć 5 letnie doświadczenie. Dotka (to dla niej szukam nauczyciela szwedzkiego)też dostała pracę na endokrynologii ( a na takim oddziale pracowała ostatnie 5 lat).
A żeby nie odbiegać od tematu to zrzucę wam kawałek
Rozporzadzenia Ministra Zdrowia zmieniającego rozporządzenie w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy dentystów z dnia 8 stycznia 2007 r.
I oto co Pan minister mi szykuje.
ust. 9 otrzymuje brzmienie: „9. Lekarz, który uzyskał tytuł specjalisty w podstawowej lub szczegółowej dziedzinie medycyny w ramach rezydentury, nie może ubiegać się ponownie o odbywanie innej specjalizacji w tym trybie, odpowiednio w podstawowej lub szczegółowej dziedzinie medycyny.”
Czyli ja jako lekarz kształcący się właśnie w ramach rezydentury, jesli nie uda mi sie znaleźć pracy w akredytowanym osrodku mogę sie pożegnać z dalszym kształceniem w specjalizacjach szczegółowych.
Zatem adieu ojczyzno...są miejsca gdzie z pocałowienim reki mnie przyjmą i jeszcze bęą sie cieszyć, jak powiem, że chce sie dalej specjalizować.
-
liliann, jak czytam twoje twoje posty to normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera..bynajmniej nie ze zwględu na ciebie tylko ten system...jak dla mnie dramat, masakra i wogle szkoda słów
życzę powidzenia w innym kraju, bo ja w naszym nie potrafią decenić młodej amitnej lekarki to co pozostaje...
adieu ojczyzno
może ktoś się wreszcie opamięta i na to ,licze,bo ja nie bardzo mam zamiar stad wyjeżdzać ale...pożyjemy zobaczymy... :roll:
-
sama mam problem hematologiczny
tak jak ja :( ale mój niewielki ponoć jest :)
może ktoś się wreszcie opamięta
przydałoby się, ale jakoś powątpiewam :(
-
**sloneczko**, mam leukopenię (za mało białych krwinek)...do niedawna niewielką, ale ostatnie wyniki spowodowały mój niepokój....
W wyjeździe mi to nie przeszkodzi...to tak, żeby od tematu nie odbiegać...ale w innych (osobistych) planach zaczyna mi wadzić.
-
a ja niedobór czynnika VII-go. Kiedyś był duży a jakoś jak zaczęłam brać pigułki stał się mniejszy, teraz nie biorę więc nie wiem co z moim czynnikiem :drapanie:
-
Zatem adieu ojczyzno...są miejsca gdzie z pocałowienim reki mnie przyjmą i jeszcze bęą sie cieszyć, jak powiem, że chce sie dalej specjalizować.
powiem tak - niestety ale w moim zawodzie (ksiegowa) po likwidacji firmy, w kotrej pracowalam kolejny pracodawca "zalecil" wlasna dzialalnosc - przelknelam jakos ... nie to zebym sie cieszyla ale inaczej logicznie zarabiac bym nie mogla :sad:
szkolenia, dodatkowe kwalifikacje - a po co to Pani - uslyszalam ...
ech ... sama placilam i bralam wolne jak trzeba bylo ...
hmmm wyjechalismy, robie miedzynarodowe kwalifikacje, za ktore placi mi firma i bez zastrzezen w kontrakcie, ze musze oddac kase czy cos jak odejde przed terminem, etc ...
nie wiem na czym to polega, ale w Irlandii doceniono mnie jako pracownika na co w Polsce liczyc nie moglam ...
-
Czytajac wypowiedzi w tym temacie teraz dotarlo do mnie ze nie powinnam sie tu wypowiadac, nie jestem ani lekarzem, ani prawnikiem, ani ksiegowa...ani osoba wyksztalcona, widze, ze tu rozchodzi sie glownie o tych z wyksztalceniem, ktorego nie posiadam i nigdy posiadac nie bede. Mam nednak nadzieje, ze do niektorych z was napewno starszych ode mnie dotarlo, ze ja- mloda dziewczyna z malego miasta nie mialam szans na przetrwanie w normalnych warunkach gdyby nie wyjazd.
Zycze wszystkim powodzenia- i tym, ktorzy planuja wyjazdy i tym co nie planuja. Oby wam sie dobrze wiodlo kochane!!!!
-
Czytajac wypowiedzi w tym temacie teraz dotarlo do mnie ze nie powinnam sie tu wypowiadac
qe????
Mam nednak nadzieje, ze do niektorych z was napewno starszych ode mnie dotarlo, ze ja- mloda dziewczyna z malego miasta nie mialam szans na przetrwanie w normalnych warunkach gdyby nie wyjazd.
przeciez to codziennośc kazdego z nas niezależnie od wykształcenia.. przy czym tobie jest ciezej..
-
Wypowiem sie z perspektywy tej, co juz ponad 2 lata siedzi na wygnaniu (oczywiscie ja caly czas zakladam, ze my do kraju wrocimy).
Choc pracy mam znacznie duzo wiecej niz w Polsce i nostalgia doskwiera bardzo mocno, uwazam ze warto wyjechac. Nic tak nie poszerza horyzontow, nie uczy zycia, nie dodaje pewnosci siebie, nie pozwala na doglebne poznanie innej kultury jak wyjazd.
A dodatkowo jesli jeszcze pozwala realizowac siebie i wlasne ambicje ja jestem jak najbardziej za pakowaniem bagazu. Jednakze jako patriotka licze na to, ze wyjezdzajacy jednak wroca do kraju i wzbogaceni wlasnymi doswiadczeniami przysluza sie rozwojowi ojczyzny. I chocby jak patetycznie to nie zabrzmialo, wlasnie takie mam nadzieje.
-
Czytajac wypowiedzi w tym temacie teraz dotarlo do mnie ze nie powinnam sie tu wypowiadac, nie jestem ani lekarzem, ani prawnikiem, ani ksiegowa...ani osoba wyksztalcona, widze, ze tu rozchodzi sie glownie o tych z wyksztalceniem, ktorego nie posiadam i nigdy posiadac nie bede. Mam nednak nadzieje, ze do niektorych z was napewno starszych ode mnie dotarlo, ze ja- mloda dziewczyna z malego miasta nie mialam szans na przetrwanie w normalnych warunkach gdyby nie wyjazd.
ej Olu ... daj pokoj nie o wyksztalcenie chodzi tylko o absurd ... nie wazne kto i co codziennie zmaga sie i lekko nie jest i nie bedzie przez kilka/kilkanascie lat ... :mdleje:
powiem ci zejestem pelna szacunku i podziwu dla ciebie slonko bo wyjazd jest ciezka decyzja a ty go podjelas ...
Wypowiem sie z perspektywy tej, co juz ponad 2 lata siedzi na wygnaniu (oczywiscie ja caly czas zakladam, ze my do kraju wrocimy).
hmm wiesz tez tak myslelismy - ale jakos nam przeszlo (wciaz pamietam uroki wlasnego biznesu i powiem - nie w POLSCE nigdy)
Jednakze jako patriotka licze na to, ze wyjezdzajacy jednak wroca do kraju i wzbogaceni wlasnymi doswiadczeniami przysluza sie rozwojowi ojczyzny. I chocby jak patetycznie to nie zabrzmialo, wlasnie takie mam nadzieje.
trzymam kciuki zeby ci sie udalo - my po debatach stwierdzilismy definitywnie ze nie wrocimy
-
my po debatach stwierdzilismy definitywnie ze nie wrocimy
Szkoda megan. Przykro to czytac. Mam jedank nadzieje, ze to Wasze nowe miejsce na ziemii, bedzie Wam przyjazne. Ja juz wiem, ze nas bedzie nosic po swiecie. Wiem, ze wrocimy do kraju na kilka lat i znowu gdzies wyjedziemy. Jednakze bedzie to juz Europa. Po prostu pobyt zagranica przyprawil nam skrzydla i ciekawosc nie pozwoli nam osiasc juz na zawsze w Polsce. Bedzie to jednak nasze gniazdo, do ktorego zawszebedziemy wracac. Taka mam nadzieje, przynajmniej.
-
Mam jedank nadzieje, ze to Wasze nowe miejsce na ziemii, bedzie Wam przyjazne.
wiem jak moze to zabrzmiec - ale tu jest nasz dom calym sercem :skacza:
Po prostu pobyt zagranica przyprawil nam skrzydla i ciekawosc nie pozwoli nam osiasc juz na zawsze w Polsce. Bedzie to jednak nasze gniazdo, do ktorego zawszebedziemy wracac. Taka mam nadzieje, przynajmniej.
hmm rozumiem to poczucie wiatru w zaglachi dodania skrzydel ... my przyjezdzamy do Polski na swieta i czasem jakis weekend (no teraz slub) ale tylko ze wzgledu na rodzicow
-
Czytajac te wypowiedzi znowu robi mi sie smutno. Ja jestem za granica wlasciwie przez przypadek, nigdy tego nie planowalam i nie wyobrazalam sobie zycia za granica. Bylam rok na stypendium i tak sie zlozylo ze dostalam prace, ktorej nie moglam nie wziac. Jestem muzykiem i moja edukacja trwala nie 5 czy 6 lat a 17. 17 lat po to zeby robic cos co chce robic.Udalo sie, moj narezczony takze ma dobra prace. Ja ciagle mysle zeby wrocic , ale coraz czesciej widze ze nie mam do czego:(On znajdzie prace bez problemow a co ze mna?mam do konca zycia siedziec w domu albo robic cos zupelnie innego?Nie wiem czy mam na to sile, smutno mi :dno: :dno: :dno:
-
coraz czesciej widze ze nie mam do czego
niestety takie tu realia są :dno:
jeszcez rok, dwa lata temu mówiłam, że wszystko tylko nie wyjazd, że ja na 100% nie wyjadę, a teraz najchętniej juz bym spakowała walizki. Człowiek nie po to się tyle lat uczy żeby za osiem stówek na kasie zapieprzać. Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale to, co można za nie kupić owszem.
I nie smutkuj się :przytul: może kiedyś coś tu się zmieni :popija:
-
Witam forumowiczki w tak drażliwym temacie, napiszę trochę o swojej sytuacji. Jestem za granicą o ponad roku. Nie mam wyższego wykształcenia, w Polsce niestety musiałam wybierać praca albo studia. Rodziców nie było stać na finansowanie mojej nauki więc podjełam pracę (system 3 zmian), co utrudniało mi studiowanie zaoczne, niestety nie ukończyłam... Po dłuższym czasie podjeliśmy z moim J decyzje- wyjazd. Pracuje na tkzw. zmywaku i nie tylko... zarabiam teraz na swoje wymarzone wesele , samochód, mieszkanko lub domek. Ale nie przekreślam swojej edukacji, po weselu planuję douczyć się języka, poszukać innej pracy. Mam nadzieję ze za kilka lat wróce do Polski i pójdę na wymarzone studia i otworzyć swój mały biznesik... Co przyniesie życie , zobaczymy. Mieszkając tutaj nie żałuje sobie, ale również nie szastam pieniędzmi, żyje normalnie. Mieszkamy w domku, z moim J i jego rodzinką , łącznie 4 osoby. W polsce do 25 roku życia mieszkałam z tatą, pracowałam i próbowałam odkładać (niezbyt to mi wychodziło)... Tęsknie strasznie za rodzinką, nie jestem dumna z tego co robie, ale mam przy sobie swojego ukochanego mężczyznę. Myśl, że robie to dla nas, naszych dzieci (mam nadzieje że będą i będą miały lepiej). Wiem że gdybym w polsce nie miała pracy, poszałbym robić to samo co tu, z tą różnicą że w polsce zarobiłabym 500zł? a tu... duużo więcej, chociaż trzeba pamiętać też o tym że tu też się płaci za mieszkanie,itp... ale i tak żyje się lepiej. Pozdrawiam wszystkie forumowiczki, nie ważne czy z Polski czy z zagranicy czy zastanawiające się nad wyjazdem .
-
siva podziwiam Cię, że masz jeszcze chęci żeby tu wracać.
Wiem że gdybym w polsce nie miała pracy, poszałbym robić to samo co tu, z tą różnicą że w polsce zarobiłabym 500zł?
No właśnie. Na ten temat coś wiem. My niby studia kończymy za parę miesięcy i wcale nie jesteśmy w lepszej sytuacji. Ja stałam za ladą za 650 a przyszły małż dostał właśnie pracę za 600 (też sprzedawca), gdzie jeszcze musi prawie 60 km dziennie dojeżdżać :dno: a jak poszedł na rozmowę, bo potrzebowali w jednej firmie magazyniera (A ma kursy na magazyniera i kierowcę wozka zrobione przez PUP) to mu gość pwoiedział, że szkoda mu studenta, bo jemu straczy koleś z zawodowką :pogrzeb: