Kochane Forumowiczki!!
Oj sporo jest do opowiadania, bo jak każdej z Was historia związku jest na pewno bardzo zawiła ale i ciekawa. Zaczęło się od trzeciego roku studiów, czyli 2005 r. Jako że studiowałam na męskim wydziale, gdzie nie mało było facetów powtarzałam sobie, że nie będę mieć męża z Polibudy, oj nie :P Stało się tak, że pierwsze dwa lata studiowałam w Tychach, a mój przyszły mędżuś w Zabrzu (ten sam wydział i kierunek), po tych dwóch latkach przyszedł czas na trzeci rok, którego to zajęcia odbywały się w
Katowicach, wszystkie grupy, tzn. tyska, zabrzańska i katowicka zostały połączone, wszyscy wymieszani i przyporządkowani po swoim wcześniejszym wyborze, do określonych grup. Ja że lobie sobie liczyć, projektować itp itd... zapisałam się do takiej oto grupy, która po części tym się zajmowała. Mój narzeczony też tam trafił, on po prostu lubi kolej, pociągi itp... a tam miał z zainteresowaniami tego typu do czynienia. Zaczynając trzeci rok byłam w związku z moim byłym (trwał 3 lata prawie), ciężka
i bardzo długa historia. Starałam się ten zawiązek na siłę utrzymać!! Jakoś tak zaczęły się z moim Grzesiem spojrzenia ukradkiem (dlatego bo wymieszanie ludzi było i powstały na nowo nowe grupy i mało kto się znał). wyciągnęłam jakąś rękę do mojego i jego najlepszego kumpla i zaczęło się wspólne granie w karty, jakieś urywanie z wykładów. Jemu z reszta lepiej szło i bardzo mi pomagał we wszystkim. Ciągle gdzieś tam był mój były... Zaczęłam nieśmiało spotykać się z Grzesiem. On ciągle czekał i
chciał, żebym zdecydowała się czy on czy były... Ale wybór był ciężki, pakować się w nowy związek, czy zostać przy tym, którego znam od lat kilku!!?? W międzyczasie mój kończył swój bardzo nieudany, też trzyletni związek, miał więcej odwagi niż ja. Jak już zdecydowałam się to mojego byłego olśniło, że chce być ze mną. Więc jakoś to ciągnęliśmy od grudnia. Ale ciągle obok był Grześ!! pisał ciągle do mnie, dzwonił, siedział na zajęciach blisko, po prostu był obecny w moim życiu!! Czułam jaki był
cudowny i taki kochany!! Ale ja się bałam. Po jakimś czasie, na początku 2006 r. porwał mnie w góry na jedno popołudnie, było zimno, bardzo... Ale był też piękny spacer i obecność tego przyszłego... nie myślałam o niczym tylko o nim!! Był bardzo miły!! Nie musiałam prosić się o to, żeby mi rękę podał, czy w drzwiach przepuszczał!! Zawsze uśmiechnięty :):):) czarodziejski... No i decyzja z mojej strony zapadła, ale Grzesiu nie wiedział. Postanowiłam, że go przytrzymam w niepewności do jego
urodzin, a są pod koniec lutego :P Jeździł do mnie ciągle (a dzieli nas 43 km!), bardzo często robił tak, że odprowadzał mnie na pociąg,później jechał autobusem aż ze mną do mnie i potem zaraz wsiadał do powrotnego autobusu (w jedną stronę ok. 2 godziny!!), robił to tylko po to, żeby mieć pewność, że sama nie jadę i że mi się nic w tej samotnej podróży nie stanie :) kochany jest chłopak :] momentami myślałam, że nie wytrzyma, a ja go tylko brałam na wytrzymałość :( tylko po to, by w urodzinki zrobić mu niespodziankę i zostać jego prezencikiem!! Zbyt długo go nie znałam więc do końca nie wiedziałam co mu kupić na prezencik. Wpadłam na pomysł i zamówiłam tort z ciufcią :] :] :] ale był szczęśliwy jak dostał torcik!! Wręczając mu prezencik powiedziałam, że mam jeszcze coś dla niego, ale to później. Chyba nie umiał się doczekać!! Po południu zabrałam go na spacer, jakoś tak poprowadziłam rozmowę, że się nie domyślił, aż dotarliśmy pod dworzec (przypominam - uwielbia pociągi, kolej, dworce :P) i tam na moment przystanęłam i zapytałam czy chciałby abym została jego prezencikiem :D:D:D:D:D a jego reakcja była piękna!! Ucieszył się jak dziecko :P:P:P i dał mi tak cudownego całusa,że do teraz pamiętam tą chwilę..... Do tej pory cudowny z niego Dziabączek :] i Kocham Go Bardzo!! a naszej uroczystości doczekać się nie umiem :):):) musi być pięknie :]
[/font][/font]