e-wesele.pl
Bebikowo => Wokół porodu => Wątek zaczęty przez: Domisia w 12 Czerwca 2009, 12:57
-
Na pewno większość z Was miała do czynienia na porodówce ze studentkami położnictwa :) Zdroje, Pomorzany, Unia, są to w końcu szpitale kliniczne. Były one pomocne, czy raczej przeszkadzały. Opiszcie swoje wrażenia :)
-
mi tam było obojętne czy przy porodzie jest 1 , 2 czy więcej opsób chciałam to mieć jak najszybciej za sobą :)
-
Młode dziewczyny w białych kitlach ;) Były na izbie przyjęć, lekko niekomfortowa sytuacja, ale nie ze względu, że nie są lekarzami, lecz że
tak dużo ludzi w pomieszczeniu. Nie miałam nic przeciw aby jedna zbadała. Pamiętam też obecność studentów na położnictwie przy pierwszym
porodzie - wtedy były/byli bardzo pomocni, wiadomo, więcej mają czasu niż siostry. Chociaż chwilami nieco zamieszania było, gdy w sali nad
pacjentką były odpytywane z wiedzy. A dla nas, osób, które oczekują fachowej opieki, taka sytuacja gdy młoda dziewczyna zabiera się do
zrobienia czegoś przy pacjentce i dostaje oper za niewiedzę lub opieszałość, nie jest zbyt budująca.
-
ze studentkami położnictwa nie.. predzej z kobietkami które wykładają na połoznictwie..
a studentów.. poprosiłam o wyjcie z pokoju badan..
-
a mogłaś monia tak bez problemu wyprosić tych studentów?
fochów żadnych nie było?
-
mariola.. a wyobrażasz sobie żeby foszyli przy mnie??? przecież wrotki bym im przypieła w ciagu minuty... połozną na oddziale też odesłałam do książek kiedy usłyszałam co bredzi.. ::) ;D
nie zyczyłam sobie żeby mi 3 facetów łapy wkładało miedzy nogi przy zagrozonej, gestotycznej ciązy... nie bój żaby.. przemówiłam im do rozsadku ( " czy oni chcieliby żeby ich zonom 3 obcych favetów zaglądało i macało" oczywiście powiedzieli,ze nie i sami wyszli).. gdyby sami nie opuścili pokoju badań rozmawiałabym juz inaczej.. prywatnośc pacjentki nawet w szpitalu klinicznym jet rzeczą wazna..
studenci byli przy usg, osłuchiwali brzuszek, zbierali wywiad ( a tu mieli bardzo ułatwione zadanie, bo sama im dopowiadalam o co maja pytać) ale żaden nie badał mnie ginekologicznie..
-
mam nadzieję,ze mnie to ominie
znaczy sie studenci położnictwa
-
W Zdrojach jak rodzilam to obojetne mi to bylo kto byl,ale juz po porodzie na oddziale przy obchodzie nie bylo miłe jak grupa studentow patrzyla jak lekarz zagkada Ci czy rany dobrze sie goja.
-
u mnie byli studenci medycyny.. tak jak pisałam, z położnictwa znam jedynie panie wykładajace na tym wydziale + pewna pania profesor z pielegniarstwa..
potem na połoznictwie nó się pojawiła grupka.. lekarz kazał mi pokazać rane po cc ( pokazałam .. potem chciał zobaczyc wkład i pokazac krocze - powiedziałamz,e nie widzę problemu jak tylko studenci wyjda..
zdaje się,ze byłam jedyną na oddziale , która p[owiedziała nie.. głównie dlategoz,e nie życzyłam sobie pokazywania co mam miedzy nogami na prawo i lewa.. inna sprawa,ze nigdy wchodząc na sale nie powiedzieli nawet "dzień dobry" a co mówic o przedstawieniu sie.. ;D
-
mnie szczerze mówiąc też denerwuje to,ze trzeba krocze odkrywać wszystkim
nieważne że inne pacjentki
-
ja nie byłam nacinana, to nawet nikt mi krocza nie oglądał...
-
nie??? a ilości odchodów nie sprawdzali???
mnie kazali pokazywac rane po cc i wkładkę.. przy okazji sprawdzali obkurczane sie macicy...
-
chcieli jedynie wkładkę bez oglądania krocza
no i macicę se sprawdzili
tyle mojego badania...szłam pod plakietką tej co to błyskiem urodziła
-
o losie to nie ciekawie z tymi studentami tez bym ich wywalila z sali ::)
-----
po pierwszym porodzie z nacinaniem ;/ ogladali krocze <tez dosc krepujace bo cala zgraja polozne 3 ,4 lekarzy >
po drugim bez nacinania tylko raz ogladali czy wszytko ok a pozniej juz tylko pytali upewniajac sie czy napewno bez naciecia jestem :)
-
...wywalić...
mam pytanie gdzie przyszłe położne mają się nauczyć? w stodole na bydlątkach?
Każda pacjentka ma prawo wyprosić uczniów, nie ważne jakich i skąd, przyszłych lekarzy, ratowników, położne...
Tyle, że oni nie "łażą" tam z ciekawości, żeby sobie pooglądac. Uczą się zawodu. Taka robota to i taka nauka. Bardzo rzadko studenci badają ginekologicznie. Jak już to za zgodą pacjentki zbada jedna osoba z gupy.
-
.. wywalić?? nie.. nieodpowiednie słowo.. poprosić o opuszczenie sali - bardziej odpowiednie...
lila.. o ile dziewczyny, kobiałki, nie ruszałyby mnie to zgraja 3 samców ze znudzeniem słuchających adjunktowa, patrzacych na mnie jak na wielka, rozdęta krowę mających w planie wpychanie wielkich paluchów przy zagrożonej ciąży - senk ju..
inna sprawa,ze czasem studnt delikatniej zbada niz lekarka, po badaniu której robi sie rozwarcie ;)
-
monia nie wiem czy miałaś zajęcia na położnictwie, ale zapewniam Cię, że pacjentki w zagrożonej ciąży nikt badać nie pozwalał studentom i nie pozwala nadal.
Jak już to pacjentki ginekologiczne i położnice na sali porodowej. I to góra jednemu studentowi.
Jeśli ktoś chce się tego badania nauczyć to świetnie nadają się na to praktyki wakacyjne i staż podyplomowy.
-
mielismy kilka zajeć ( semestr) i dobrze pamietam jak adiunktowa kazała mi usiąść na fotel i pozwolić zbadać studentom ( nie wiem czy wszyscy mieli ale ktoś miał badać).. powiedziałam nie..
reasumując
z opowieści współtowarzyszek niedoli -
* podczas porodu jest ci wszystko jedno kto ci miedzy nogi zagląda. pragniesz tylko zeby się skonczyło
* często, na zapracowanych porodówkach lub w małych miejscowościach, studencina to jedyna osoba która poda ci szklanke wody i pogłascze po łapce
* mozna się nie zgodzic na obecnośc studentów lub badanie przez nich.. to samo dotyczy stazystów.. ale.. tak jak napisała lila, nie sa tam dla zabawy i musze na kims uczyc
do studenek/ów
* dziewczyny w zaawansowanej ciąży czuja sie wielkie, grube i nieatracyjne ( o czym się sme przekonacie na wlasnej skórze).. podśmiechujki czy znaczace szepty sa nie na miejscu
* wchodząc do sali pacjentek wypada powiedzieć 'dzien dobry" zas prosząc pacjentkę na badanie - przedstawić sie chocby "jestem studentką, pan dr prosi na badanie, żeby nie było potem,ze pani w kitlu weszła i kazała iśc..
* w nocy zakładajcie 'cichobiegi" a nie chodaki. ciezarówki i tak mają problem ze snem.. nie potrzeba im dodatkowych efektów specjalnych typu klapanie czy trzaskanie drzwiami nad ranem, bo połozna "musiła sprawdzić brzuszki"
*zachowanie typu "pani s...ka proszona na lewatywe" powiedziane stojąc na korytarzu , w obecności odwiedzających na sali ( 6 pacjentek na sali), szwendaczy korytarzowych współmieszkanek i cholera wie kogo jeszcze jest - pozwólcie ,ze nie skomentuje, bo do tej pory mi sie krew gotuje...
jak sobie cos jeszcze przypomnę nie omieszkam dopisac do listy "poboznych życzeń"
-
Ja po porodzie leżałam na sali z 4 kobietami, przychodzili do nas właśnie lekarz i studenci. Studentów było chyba z 6-7 osób, z czego 4 pojedynczo nas oglądali, reszta stała przy drzwiach, lekarz podchodził do każdego studenta, pytał nas czy wszystko ok i koniec
Krew i zastrzyki też nam robiły studentki
Jako, że, tak jak Lila pisała, wiedziałam, że gdzieś się muszą nauczyć, nie miałam nic przeciwko studentom, reszta kobiet również
-
Mnie przy porodzie akurat ominęła przyjemność bycia obiektem naukowym dla studentów, ale myślę, że nie miałabym nic przeciwko.
Wychodzę z założenia, że na kimś muszą się uczyć.
Leżąc na ginekologii na Pomorzanach (szpital kliniczny) odwiedzały mnie tabuny przyszłych lekarzy i jedyne co mnie rzeczywiście irytowało to brak przedstawiania się i bardzo przedmiotowe traktowanie.
Myślę, że jeśli ktoś nie chce, aby studenci brali czynny udział w ich badaniu powinien (mając wybór) decydować się na szpital niekliniczny, bo mimo, że ma prawo do poproszenia o wyjście studentów, to jednak obawiam się, że może to nie być "mile widziane" i jakieś tam konsekwencje tego poniesie.