e-wesele.pl
Bebikowo => Bebikowe różności => Wątek zaczęty przez: anusiaaa w 18 Maja 2009, 20:43
-
Dziewczyny,
Chciałabym się dowiedzieć jakie macie zdanie jeżeli chodzi o:
- prowadzanie dziecka do kościoła (kiedy najlepiej zacząć, kiedy wy zaczynałyście)
- jak dziecko do tego przygotować
- kiedy zacząć uczyć modlitw
- kiedy czytać Biblię (of kors dla dzieci)
itp. sprawy.
Ja przyznam się szczerzę tak "na prawdę" zaczęłam chodzić do kościoła w II klasie, przed Komunią Św. wcześniej tylko stała i szarpałam rodziców za rękaw pytając "kiedy będzie koniec 8) " ale uważam, że było to za późno.
Z drugiej strony jak widzę te wrzeszczące albo jeżdżące samochodzikami po ławkach dzieci to mnie krew zalewa ::)
Wiem też, że jak się odpowiednio dziecko "poprowadzi" to nawet najbardziej żywe dziecko w kościele potrafi siedziec jak trusia (w rodzinie mamy 5 latka, w domu to by rozniósł wszystko, jak tylko przekracza próg kościoła siedzi grzecznie i się modli - czasami mu się zaśnie :P ).
Tyle, tytułem wstępu i czekam na wasze opinie bo ostatnio ten temat mnie zaintrygował ;)
-
To jedyny chyba temat w którym, poza karmieniem piersią, się nie wypowiem ;D
-
jeśli jesteś wierząca, praktykująca to powiem - jak najwcześniej...
-
Wiesz Aniu nawet dziś myślałam o tym, żeby zapytać na forum o dokładnie ten sam temat :)
Ja przyznaję, byłam z Bartkiem w kościele raz (oprócz chrztu rzecz jasna)... Miał wtedy ok. 9 miesięcy. I to już było za późno, bo nie miał opatrzonego wnętrza, tłumu.
Na wszystko reagował głośnym oooooo, aaaaa, iiiii, i zaśmiewał się do łez, a ja razem z nim. Nijak się skupić... Najgorsze, że mieszkamy na wsi i te wszystkie "wierzące" babcie zjadały nas wzrokiem. Do tego kościół malutki, duszno. Bartek w wózku nie chciał siedzieć. Na rękach ciągnął wszystkie kobiety za włosy - to jego bóstwo :) Rośnie mi fryzjer...
Ogólnie, na pewno 9 miesiąc to za późno, bo szkrab już za dużo może :) A teraz sama nie wiem, co z nim zrobić. Być może zdecyduję się na wyjazdy do kościoła we Wrocławiu, na dziecięcą Mszę, gdzie na łazikujące bąble pod ołtarzem nikt krzywo nie patrzy. Ale póki co, nie mam jak i lenistwo wygrywa...
A kiedy zacznę uczyć modlitw? Teraz nie widzę sensu, poczekam jak będzie troszkę starszy i rozumniejszy.
-
Też się ostatnio nad tym zastanawiałam... Póki co Małej nie bierzemy ze zwykłego lenistwa raczej. Ona sypia dość długo, więc nie chce rano jej budzić, bo jak będzie niewyspana to zła i będzie mi w kościele marudzić. Myślę, że teraz latem można maluszki brać i jak będą marudzić to można przynajmniej na zewnątrz wyjść i wkoło kościoła z nimi pospacerować...
Co do modlitwy - moja mama uczy Gabrysię robić amen i skubana zajarzyła. Na widok świętego obrazka robi anielską minę i składa rączki :)
-
Ja jak Zuzka miała 3 miesiące to poszłam z nią pierwszy raz do Kościoła bo był chyba Popielec, a ja nie miałam jej z kim zostawić (nie wliczam chrztu) , spała sobie była cicho więc zaczelismy chodzić na niedzielne msze...ale pewnej niedzieli musialam wyjść bo zaczęła wyć na maksa, kolejna była podobna...jak wózek nie jest w ruchu Młodej się nie podoba...od tego czasu skapitulowałam i już nie jeździmy z nią...a szkoda, bo fajne były te niedzielne wyjścia rodzinne do Kościoła.
-
Moj jak byl malutki to tez spal, teraz postoi i biega, ucieka. Dlatego mi sie nie chce z Nim chodzic bo i tak latamy po dworze.
-
u nas to samo
nie mam cierpliwości za nim biegać
i te patrzące babcie
ehhhhhhhhhh
-
ja tez narazie odpuściłam kościół...
i szczerze trudno m i doradzać od kiedy zaczac chodzic bo sama mam z tym problem ::)
-
o nieeeeeeeeeee...ja z Dominikiem byłamostatni raz na ta Wielkanoc ....i skonczyło sie karą w pokoju za jego zachowanie !
Wyszlismy zanim ksiadz wogóle wszedł do koscioła !
Ja dam sobie spokój conajmniej na 2 lata ....bedzie doroslejszy to pójdzie od koscioła ;D
-
chodfźwie na msze dkla dzieci.. tam latajace maluszki, wrecz wchodzące pod sutanne to klasyka ;) jak ksiadz/brat/ ojciec jest mądry to wrecz bedzie zachecał nawet najmłodszych do czynnego uczestniczenia w mszy ;)
byłam na mszy u jezuitów.. prowdził ja ojciec nogal.. wcześniej chrzcił nam zuzie i .. mysle,,ze to super człowiek/zakonnik..
szczerze mówiąc prócz oglądania ilutrowanej biblii dla dzieci czy czytanie krótkich opowiastek jakos zuzia nie jest indoktrynowana ;) inna spraa,ze z nas katolicy bardzo małym k pisani ...
2 tyg temu bylismy na mszy za duszę teścia... zuzka latała jak dzika..
-
no ale u nas takich mszy dla dzieciaków nie ma ::) a szkoda ::)
-
ja czasami chodzę z małą do kościoła, ale nie na msze...po prostu wchodzimy do środka i ją oprowadzam..na mszy była dwa razy..za pierwszym razem przespała całą msze, za drugim oka nie zmrużyła i pod sam koniec podczas czytania ogłoszen juz jej sie zaczęło nudzić..a biegające i bawiace się dzieci w kosciele? mnie to osobiscie nigdy nie drazniło, chociaż dekoncentrowało :)
-
My chodzimy z naszymi dziećmi co niedzielę na mszę dla małych dzieci. Oskar przeważnie śpi, a jak nie to się ciekawsko rozgląda. Jeszcze ani razu nie dał "koncertu". Z Wiktorem jest różnie - czasami siedzi grzecznie (ewentualnie bawi się samochodzikiem), a czasami ma ochotę pochodzić. Oprócz klękania i przeżegnania się nie czai nic więcej ze mszy, ale się przyzwyczaja.
Modlitwy Aniele Boży stróżu mój Tomek nauczył go chyba ze 2 m-ce temu. Ale wątpię żeby mówił ją świadomie. Dla niego to pewnie wierszyk.
-
Martulka, pewnie masz rację, że tylko wierszyk, ale przynajmniej Wiktor powtarza, przyzwyczaja się.
Ja tak sobie pomyślałam, że naszego łobuza zacznę uczyć Znaku Krzyża Św. przed snem. Zobaczymy, czy zaczai :)
U nas podobnie jak u Anusiii, nie ma Mszy dla dzieci...szkoda.
-
hmmmmmmmm ja po ostatniej "wpadce" Miesia w kosciele narazie nie będę z Nim chodziła :P
W Wielkanoc byliśmy u rodziny męża i razem wybraliśmy się do kościoła... było dużo ludzi i nie było gdzie siedzieć więc staliśmy ale chyba Mieszkowi się to nie podobało ponieważ mniej więcej w połowie mszy poszedł i usiadł na schodku............... przed ołtarzem :o i zaczął "śpiewać" :o :mdleje: myślałam że zemdleję ze wstydu :oops:
Poszłam po Niego, a ksiądz mówi "proszę Go zostawić przecież On nic złego nie robi" :o "modli się po swojemu" :o
I takim sposobem Miesio przesiedział całą mszę :P
Wszyscy Nas pewnie tam zapamiętają :P dobrze że to ponad 200km od nas :P
A tak wogóle to jestem ciekawa jak w Polsce na taką sytuację zareagowałby ksiądz ::)
-
i czego się wstydzisz... :) ???
reakcja księdza godna pochwały...
Ja nie jestem jakaś super religijna, ale pamiętam, że to Jezus powiedział "pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie..."
I jak mawia mój znajomy proboszcz, nie ważne jak dziecko zachowuje się w kościele, że chodzi, zagląda, czasem się pod ołtarz zaplącze...czasem powyje...nie ważne co gadają stare dewotki, ważne, że rodzice chcą z dzieckiem do kościoła chodzić i że ono tam jest...
-
Tutaj jest jednak lepsze podejście do takich zachowań w kościele... :) Po mszy dużo osób podchodziło do Miesia z uśmiechem i gratulowało "odwagi" :P
Ksiądz proboszcz żałował że po 2 dniach wracamy do domu i Miesio nie będzie już przychodził na mszę :P
A pierwszy numer był przy świeceniu pokarmów :P
Mieszko miał swój koszyczek w którym miał jajko (tylko tyle się zmieściło :P) było ugotowane i "pomalowane" przez Mieszka...
Stoimy w kościele, ksiądz święci..... cisza.... a za chwilę krzyk Mieszka :o "moje jako" :o "nie ma" :o i wszedł po zgubę pod ławkę ::)
echhhhhhhhhhh... po drodze do domu zgubił go jeszcze 3 razy.... 8)
-
moja Ewa też śpiewa na mszy...i to głośno...
podoba jej się kościół ze swoimi kolorami,
muzykę organową uwielbia...
generalnie jest grzeczna...póki co jeszcze nie chodzi...
myślę, że potem będzie tylko "gorzej"
-
Mieszko jest wypasiony ;D
-
Aniu są takie chwile że sama jestem w szoku co On wyprawia :P
Moim zdaniem dużo zależy też od "atmosfery" w kościele.... my chodzimy na polskie msze ale też i na irlandzkie i widać różnicę....
Polski ksiądz potrafi "marudzić" że dziecko płacze lub biega, a tutejszy pochwali... wiem że są też tacy polscy księża ale tutaj mamy tego jednego który nie podchodzi za dobrze do takiego zachowania dzieci na mszy.... :-\
Druga sprawa to inni ludzie.... Irlandczycy (chodzi mi o osoby starsze) są w stanie więcej zrozumieć takie dziecko niż polskie babcie :-X
-
a jeżeli rodzice sami nie są pewni? i nie chodzą do kościoła?
przyzwyczajać i zaznajamiać dziecko z wiarą, z Bogiem... czy poczekać na jego samodzielny wybór? No, ale kiedy samo dokona takiego wyboru? i w jaki sposób zdecyduje, skoro nie pozna?
co o tym myślicie?
-
Werciu polskim babciom to wszystko przeszkadza...trzeba się uodpornić i faktycznie poszukać albo mszy dla dzieci, albo normalnego księdza...
Kamyk trudne pytanie....jako opcja umiarkowana, powiem tak - wzystko z umiarem...
sama wiara katolicka złego nie uczy, warto dziecko z nią zapoznać szczególnie jak się je ochrzciło, a decyzje i tak kiedyś podejmie samo..
-
Lila nigdy nie byłam odporna na takie "babcie" :-\
Kamyczku ja mam znajomych którzy nie są praktykującymi katolikami i Oni nie ochrzcili dziecka... czekają aż synek urośnie i sam zdecyduje... ja szanuję ich decyzję dlatego że nie dali się "zmusić na siłę" do chrztu ponieważ "tak wypada"....
-
ja na babcie mam odporność, że tak powiem zawodową ;D
-
Podziwiam Cię za to 8)
-
Ja byłam z małą w Kościele na niedzieli palmowej a teraz u mnie były misje bo 100 lecie parafii i była właśnie msza dla dzieci i naprawde super :) a tak to o 11.30 zawsze jest dla dzieci i wtedy nikomu nie przeszkadzają biegające dzieci czy wyjce ;) teraz w niedzielę byłam to moja sie w połowie obudziła więc troszke pojezdziłam wóziem i ok.
Ja nie chodze często do Koscioła bo nigdy nie mam czasu a i samej mi sie nie chce - mąż ateista.
Ale chce małej pokazać i jak będzie starsza sama zdecyduje! Chociaż wiem że kościól potępia takie podejście - tak usyszałam jak chrzciliśmy mała..
-
Darii wszystko na mszy przeszkadza, dzwon, śpiew, czasami nawet na kazaniu się rozryczy ;)
Jak jest ciepło stoimy na dworze, wtedy albo śpi, albo się rozgląda, w kościele w środku na razie nie da się z nią wytrzymać ;)
-
jak Zu była bardzo małym niemowlaczkiem to chodziliśmy z wózkiem przed kościół (okres wiosna/lato). przeważnie marudziła po czym na sam konic mszy zasypiała.....potem była zima i sobie odpuscilismy.....
w tym roku (i poprzednim) bylismy kilka razy w kościele i zazwyczaj jest tak, że jedno z nas stoi i pilnuje wózka, drugie za młodą lata, bo ta dłużej jak 10 minut niewysiedzi. potem się zmieniamy. ostatnio przynosiła mi zerwane stokrotki, potem zaczepiała bardzo spokojną równolatkę (ktora chyba jej się bała), która grzecznie stała/siedział w wózku koło mamy w środku kościoła. raz chciała wejsc do kościoła to z nią weszłam ale trochę się przestraszyła organów, trochę chciała siedzieć w ławkach i przy okazji zając miejsce komuś (była pora komuni świetej). jak byliśmy na wielkanoc na ślubie to pół mszy spędziła poza kościołem i do środka nie dała się zaciągnąć. w wielką sobotę przy świeceniu pokarmów tuż zanim ksiądz pokropił nasz i zuzi koszyczek Zuzia wyciągneła sobie kromkę chleba i ją ugryzła .... ogólnie lata jak opętana....do kościoła chodzimy wkratkę,...na babcie i dewotki nie zwracam uwagi, bo patrze cały czas co młoda robi. A tej nie przeszkadza skakanie po środkowej nawie.....aaa i ostatnio klęczała....sama z siebie. ;D ale wie ze jak kurant z kościoła leci to jest to "Bozia gra"
-
Chodzimy z Kubą co niedzielę do Koscioła, własciwie od poczatku, najpierw z wózkiem, potem bez. jak był mniejszy biegał, nie mógł usiedziec w ławce, od dłuższego casu jest z tym spokój, mały siedzi grzecznie w ławce z nami, generalnie jest uczony, że w Kościółku sie jest grzecznym, nie je się, nie nosi się zabawek, itp.
Mały wie, że trzeba na poczatku i na końcu klęknać, przezegnac się itp. często podpatruje nas, a najbardziej burzy się, ze on tez chce iść po 'chlebek' ;)
Co do modlitwy, to codziennie przed spaniem jest pacierz składający się ze znaku krzyża, Aniele Boże i Do Ciebie Boziu.
-
U nas po Komunii małe dzieci idą na błogosławieństwo i Wiktor biegnie do przodu, klęka i ładnie składa rączki, a za nim Tomek (dumny tatuś dwóch synów) jedzie z Oskarkiem w wózku.
-
U nas po Komunii małe dzieci idą na błogosławieństwo i Wiktor biegnie do przodu, klęka i ładnie składa rączki,
Widziałam, widziałam :) ekstra widok ;D
-
Bardzo ciekawy temat poruszony jak dla mnie:)
My chodzimy z Lenka do kosciola od jakiegos 3 tygodnia zycia co niedziele,oczywiscie raz czy dwa razy sie pewnie zdarzylo ze nie poszlismy ale jest jedna zasada ze jesli my idziemy a chodzimy raczej co tydzien to ona tez "idzie "z nami.Dla nas to jest taka jakby rodzinna modlitwa i chcemy zeby Lenka z nami w niej uczestniczyla.Jak narazie dwa razy odstawila nam koncert.A tak to albo spi albo "spiewa"po swojemu wtedy kiedy wszyscy spiewaja hihi,a jesli widze ze akorat ma gorszy dzien to przed kosciolem obowiazkowy jest spacer zeby twardo zasnela ale na poczatku kiedy zaczyna organista grac to musze bujac wozek zeby sie nie obudzila,jak to przetrwa to juz spi do konca:)A bedac u tesciow to za kazdym razem od babci slyszymy zebym najpierw ja szla do kosciola a Łukasz byl z Lenka w domu i pozniej Łukasz poszedł do kosciola ale dla nas takie rozwiazanie nie wchodzi w gre...nie wyobrazam sobie robic takich "pielgrzymek"
-
no wlasnie mnie takie pielgrzymki denerwuja. bo my z darkiem zawsze razem...i przez to ze czegos tam sie nie zdarzy to czasem nie idziemy....bo na raty to nam sie nnie podoba. a tak w ogole to ciezko nam (przynajmniej) wpasowac się z msza w lukę miedzy jedzeniem, gotowaniem rosołu i drzemka zuziowa...i do tego zeby niedziela była dniem luzu boto wolny dzien i nie trzeba sie spieszyc tak jak na tygodniu (jakos jak wrocilam do pracy to to zrobilo sie dla mnie wazne )
-
jesli my idziemy a chodzimy raczej co tydzien to ona tez "idzie "z nami.
U nas dokładnie tak samo :) no chyba, ze któreś z nas jest chore, to wtedy idzie jedno z nas z Kubą, albo sami jak Kuba chory.
-
U nas za sprawa "koncertow" Zuzi w kosciele nie ma sily aby z nia isc razem, a msza na dworze to dla mnie nie msza...natomiast takie cos " a nie idziemy razem do koscila bo Zuzia bedzie ryczec, ma zly dzien itp." nie wchodzi w gre...obaj jestesmy wierzacy, praktykujacy i niedzieli bez mszy sobie nie wyobazam, dlatego sila rzeczy chodzimy osobno i nie jest to dla nas problem....aczkolwiek razem byłoby przyjemniej :)
-
a msza na dworze to dla mnie nie msza...
no właśnie... też jestem tego zdania. Ale doszłam do wniosku, że jak Mała zacznie w kościele niestosownie :) się zachowywać, to teraz pogoda pozwala na ewentualny pobyt na zewnątrz. Wcześniej gdy było zimno nie było o tym mowy.
Nasza Gabryska uwielbia "święte obrazki". Na ich widok składa rączki - jak w Wielkanoc była z nami w kościele myślałam, że oczopląsu dostanie. Ale po chwili jej sie znudziło i trzeba było wyjść.
-
My mieszkamy na wsi i mamy taki maleńki kościół, wielkości większego pokoju, jak wjadę z wózkiem ludzie nie mają jak przejść, wogóle zauważyłam, że wszyscy z wózkami stoją przed kościołem, ale u nas drzwi kościoła są szeroko otwarte i ogólnie nie czuję tego, że jestem na dworze ;) Problem będzie jak zrobi się zimno :-\
-
U nas podobnie. Mały wiejski kościół i nijak nie da się uniknąć bycia w centrum uwagi z Bartkiem, a tego akurat nie lubię...
-
No u nas Proboszcz nawet głosnika na zewnatrz nie dał i drzwi zawsze zamknięte więc na dworze nic nie słychać ::)
-
U nas głośniki są nawet zimą włączone, ale kościół jest tak mały, ze jak stoję na zewnątrz, to i bez głośnika księda słyszę :)
-
A jednak się wypowiem.
Kamyczku jak rodzice są niezdecydowani to powinni dziecku decyzję pozostawić. Mnie babcia na siłe do kościła prowadzała i mam o to żal bo gdybym mogłą czas cofnąć tobym czasu nie traciła. My z M nie chodzimy, nie wpuszczamy księdza na kolendę i dzieci na siłe uszczęśliwiać nie będziemy. Kasia chciała isć do komunii? Poszła, ale nie z nami tylko z chrzestnymi. Więcej nie weszła do kościoła w moim towarzystwie. Nawet na rocznicy komunii nas nie było. Dla mnie udawanie na siłe, dla dziecka - to tylko oszustwo. A tego dzieci uczyć nie będę.
-
my na razie nie chodzimy z Małym, bo on się ewidentnie nie nadaje
to mały szogun co lata po całym kościele
-
Moi rodzice też mnie nigdy nie zmuszali i nie odpytywali z kazań. Chodziłam kiedy chciałam. Był czas kiedy biegałam co niedzielę, a później nie chodziłam przez kilka lat. Teraz chodzę z dziećmi. Ale ja też nie będę ich zmuszała jak już podrosną.
-
No u nas Proboszcz nawet głosnika na zewnatrz nie dał i drzwi zawsze zamknięte więc na dworze nic nie słychać ::)
u nas kościół spory, drzwi otwarte, kontakty na głośniki są ALE proboszcz wywiesza głośniki jak są dożynki albo inna ważna "impreza " w ważmościami w tle....inaczej trzeba się dosłuchiwać. tyle że na taced to ksieza na dwór latają... my i przes zuzia każdą mszę w wakacje spędzalismy na dworze, bo w kościele jest taka słaba wentylacja ze mnie po 15 minutach robiło się gorąco, duszno i słabo....i pare razy w czasie mszy musiałam wyjsc na zewnątrz aby sensacji większej nie na robić ;)
niestety proboszcz za dziecmi nie przepada; to moja ocena po pewnym incydencie jakiego byłam świadkiem...i to mnie też zniecheca do tej parafii...jak zuzina była malutka to jeździlismy do innego kosciola ale teraz to duzo zachodu...szczegolnie ze ona jak mariolkowy szogun się zachowuje
-
Wczoraj wieczorem poszliśmy z Zuzią na msze na godz. 18. Weszliśmy do środka. Staneliśmy w przedsionku ale ciekawość Zuzi była większa bo podreptała dalej, a ja za nią....jednym cłowem kościół był jej....
W ławce wytrzymała góra 10 minut z czego spokojnie to może wysiedziała góra 2 minuty....potem było dreptanie (moje), bieganie i skakanie (zuzi). Ledwo powstrzymywałam śmiech. A sytułacje były takie:
* Leci półbiegiem prześ środek kościoła, nie patrzy się za siebie tylko leci. W połowie drogi odwróciła się, rozejrzała się dookoła i krzykneła "mama choć" . Potem przybiegła do mnie i mnie popycha aby z nią iść(ja w tedy klęczałam)
* przy ołtarzu chciała się dobrać do kwiatków znajdujących się pod ołtarzem. Bałam się, znając jej namiętność do schodów, że będzie właziła w tam i spowrotem po schodach na ołtarz .
* na schodku wzdłuż samego ołtarzu (tam gdzie leży chodnik) bieganie i skakanie
* raczkowanie po piewszej ławce w bocznej nawie
* włażenie i złażenie z ławki bez chwili wytchnienia; jak sobie usiadła to padło określenie "dziwnie" i natychmiast z tamtąd zlazła
* jak usiadła sobie na środku schodka pod ołtarzem to uśmiechała się od ucha do ucha, do wszystkich zebranych w kościele wiernych
* przestraszyła się księdza i zdecydowanie nie chciała wrzucić pieniążka do koszyka
* bieganie wzdłuż bocznej nawy.
A jak już raczyła z kościoła wyjść to namiętnie zrywała stokrotki i szukała mrówek....
Chyba wszyscy nas widzieli i słyszeli. Tyle z tego ze chwilę poklęczała.
-
rewelka...
a co na to ksiądz? bo co na to dewotki to ja już wiem...
-
ksiądz, który prowadził mszę (jakiś nowy/nie nowy) tak się trochę dziwnie patrzył....ale uwagi nie zwrócił. Proboszcza dzięki Bogu nie było...
a dewotki ? jakoś nic nie mówiły (ale nie wiem co myślały) ale zauwazyłam, że z daleka nas obserwują (a przynajmniej jedna dewotka to robiła). Starsza pani miała głowę notorycznie przekrzywioną o 90 stopni i cały czas sie nam przyglądałą, niestety bez miłego usmiechu na twarzy...
-
trza było jej wskazac, gdzie ołtarz :) jak ja nie lubie takich baborów...
-
no mnie najmniej takie babory obchodzą...chyba, że mówią mi jakieś uwagi...
a tej pani nie dało się zwrócić uwaggę bo za dalego siedziała od miejsca gdzie Zu biegała i dokazywała...
-
paluchem trza jej było pokazać gdzie ołtarz się znajduje...
-
U nas ostatnio proboszcz przerywał wymownie czytanie listu (zamiast kazania był) bo jakiś dzieciak płakał. (ale nie żeby jakoś masakrycznie)...czekałam tylko, jak zwróci uwagę..jakby zwrócił to bym wyszła bo kurna nie umie zrozumiec, że z dziecmi to juz tak jest ::)
-
a potem się dziwą, że ludzie do kościoła nie chodzą
-
i dlatego tak wiele osób nie chodzi do kościoła, bo ma małe dziecko
a ksiadz krzywo patrzy
-
Są msze dla dzieci i wtedy nawet kazanie wygląda nieco inaczej, a maluszki biegające i wspinające się na ołtarz nikogo nie dziwią. Ja bym na takie msze chodziła.
Wcale się nie dziwię, że się ktoś zniechęca, jak ja sama wolę na mszę jechać ileś tam km byleby w mojej wsi nie iść ::)
-
Ale Maju, nie wszedzie takie msze niesety są ::)
-
To ja wiem Anusia - sama na wsi mieszkam i umnie masza co niedzielę na 13-stą ale ja sama nie chodzę, a z dzieckiem to wogóle sobie nie wyobrażam.
Kościółek malutki, z wózkiem to tylko pod ołtarz i co jak sie zacznie drzeć, śpeiwać, gadać - no cokowiek ???
Dlatego my jeździmy do Stargardu i jak kiedyś będzie młode to też poza naszą wiochę na mszę taką dla dzieci - inaczej nie da rady
-
a ja ostatnio poszłam z mamą i z mała na zwykłą msze na 18:30 a wlasciwie na msze dla młodzieży
była schola na balkonie i cudnie spiewali
mała najpierw jakies 15 min siedziala w wózku jak juz robale ją zaczeły gryźć z tyłek to ją wyjełam
zaznaczam że siedziałyśmy w pierwszej ławce najprzeciw ołtarza
mała troszke pokrzykiwała bo fajne echo
po każdej pieśni biła brawo :) a potem zaczeła tańczyć :)
no i klękała jak trzeba było
na jej tańce ksiądz reagował jak najbardziej miłym i serdecznym uśmiechem
widać było że chętnie by z nią potańczył i poklaskał
inna dziewczynka siedziała sobie na schodach ołtarza
jak dla mnie ten kościół jest ideałem
ja często nie chodze ale jak juz ide to niestety nigdy nie zdarzyło mi się znaleść kościoła chociaż w 50% podobnego do mojego parafialnego
super ludzie zaangażowani ale nie zatraceni w tym co robią
-
Wiesz Maju ale czasem trudno przyjść na taką msszę dla dzieci. u mnie w parafi msza dla dzieci jest na 11. a o tej porze młoda szykuje się do rosołu i do drzemki. Msza na 9.30 jest jeszcze do przyjęcia ale to msza niby dla młodzieży...niby, bo ostatnio byliśmy i w niczym nie różniła się od tej normalnej (nie wiem może dlatego ze to Boże Ciało było).
ogólnie muszę stwierdzić że trudno pogodzić grafik posiłków, drzemek z godzinami mszy. I żeby jeszcze dopołudnia rosół ugotować...