e-wesele.pl

ślub, ślub... => Różności Ślubne => Wątek zaczęty przez: filaretka w 8 Maja 2009, 20:17

Tytuł: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: filaretka w 8 Maja 2009, 20:17
Dziewczyny, zakładam ten wątek bo to chyba najlepsze miejsce aby przyszłe Panny Młode i mężatki pomogły. . .

Macie pewnie znajomych i własne doświadczenia, dlatego może wy będziecie wiedziały co o tym myśleć.

Mianowicie - zawsze któras ze stron chce ślubu bardziej - kobieta czy męzczyzna - który oświadcza się sam, lub pod wpływem lekkiej "presji" narzeczonej, ktora sobie przębąkuje pod nosem na różne tematy.  Ślub jest pewnym etapem w zyciu i dlatego zastanawia mnie co poradzić mojej przyjaciółce - której facet kompletnie nie ma zamiaru się żenić a o dzieciach myśli nie wcześniej jak przed 35.

Praktycznie co kilka dni poruszam z nią tą kwestię i serce mi pęka jak widzę jak ona się męczy.  Na szantaż w stylu ślub albo koniec - facet jest odporny - i wybierze koniec uznając, że nie chce jej krzywdzić nie dając jej tego czego ona chce - ale swojego zdania nie zmieni.
Jeszcze gdyby to był jakiś drań. . .  ale to człowiek o złotym sercu który kocha ją do szaleństwa z wzajemnością.  bardzo specyficzny typ czlowieka - wrażliwej i dobrej duszy, która kocha bardzo - ale jest do tego uparta jak osioł.  Praktycznie od 6 lat mieszkają razem, para sa od niemal 10.  Moja przyjaciółka dobija do 30 i bardzo chce mieć rodzinę - ale facet przekłada temat w nieskończoność - a ja nie dziwię się jej że pragnie rodziny, stabilizacji, dziecka.  Nawet nie moga kredytu wziąć. . .  Jego opór wynika z negatywnego stosunku do ślubu a ponadto twierdzi że na wszystko ma czas ( zakładając ze bedzie żył 70 lat - ma go faktycznie dużo).

Kiedy waszym facetom to przyszło? Czy takiego czlowieka dla się jakoś zmienić?
Tak bym chciała jej pomóc - poradzić jakiś kierunek działań, ale sama nie wiem co o tym mysleć. . .
Tytuł: Odp: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: liliann w 8 Maja 2009, 21:32
...wątpliwe...
Jak go nie przyciśnie, nie poczuje, że traci kogoś cennego to go nie ruszy...a jak to go nie ruszy, to nic go nie ruszy...

Przyjaciółka ma dwa wyjścia pogodzić się z losem i kochać nadal cierpiąc sobie przy okazji, albo dać sobie spokój, powiedzieć papa i znaleźć nowego faceta, póki jest przed "pierwszą przeceną".

a co do kredytu to wziąć go mogą razem, do tego nie trzeba ślubu, tylko trochę więcej papierków...
Tytuł: Odp: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: katrishja w 12 Maja 2009, 07:12
Trudna decyzja.
Wspólne sprawy, wspólne mieszkanie i dorobek bo po tylu latach pewnie wszystko razem kupowali. Ja wiem czego chce i po 6 latach kiedy naprawdę nie naciskalam na nikogo pewnego dnia sobie usiedlismy i doszlismy do wniosku "albo teraz albo nigdy" i tydzien tydzien później już była sala zarezerwowana i kościół... jeśli nie uda jej się przekonać tego pana to ja bym sobie zapewne predzej czy później odpuściła- póki mam czas na zalezienie kogoś- poza tym dziwię się jej że po 10 latach dopiero widzi to?!?! hmm.. ja bym po pierwszych 2-3 latach już wiedziała i wtedy postawiłas sprawe jasno a nie brnęła w coś co nie spełnia moich oczekiwań. Ehh... ale to tylko moje zdanie. trzymam za nia kciuki- ma nadzieje ze podejmie sluszną decyzje.
Tytuł: Odp: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: anulla_p w 12 Maja 2009, 20:44
hmmm sprawa nie jest łatwa, jak nie postawi wszystkiego na ostrzu noża, do do niczego z tym panem raczej nie dojdzie, ALE musi być przygotowana na to, że w takim razie to może być definitywny koniec związku a z tego co piszesz, to jak dla mnie facet jest raczej egoistą niż kochającym facetem, egoistą, któremu jest wygodnie tak jak jest i niczego nie zamierza zmieniać; popisała bym dalej, ale psychologiem nie jestem niestety
ale swojego zdania nie zmieni.
gdyby to był jakiś drań. . .  ale to człowiek o złotym sercu który kocha ją do szaleństwa z wzajemnością.  bardzo specyficzny typ człowieka - wrażliwej i dobrej duszy, która kocha bardzo - ale jest do tego uparta jak osioł.  Praktycznie od 6 lat mieszkają razem, para są od niemal 10.  Moja przyjaciółka dobija do 30 i bardzo chce mieć rodzinę - ale facet przekłada temat w nieskończoność. Jego opór wynika z negatywnego stosunku do ślubu a ponadto twierdzi że na wszystko ma czas... 

przepraszam, że Cię tak pocięłam ale wybrałam kwintesencję tego co napisałaś, która jest pełna sprzeczności, jak można kochać do szaleństwa i nie brać pod uwagę zdania osoby, którą to rzekomo tak szaleńczo kocha...
Tytuł: Odp: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: tylunia w 13 Maja 2009, 14:44
jakbym czytała o moim kuzynie...ale moim skromnym zdaniem...kazdego da sie przekoanac tylko trzeba umiec i sie nagimnastykowac...a jak sie nie wie jak to trzeba postawic wszystko na ostrzu noza...wiecie u nas doszlo do tego ze "przyszla kuzynka" mowi otwarcie ze znajdzie innego tatusia dla ich dzieci skoro moj kuzyn nie chce sie zenic...tylko ze ja bym pomyslala wczesniej a nie po 2 dzieci...

ps. oni maja wspolne dzieci, kredyt itd... 8)
Tytuł: Odp: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: anulla_p w 13 Maja 2009, 18:46
i powiedzmy da się przekonać a później np za kilka lat znów zmieni zdanie lub wywinie numer w inny deseń, ten typ tak ma;
albo tak: słyszałam o takich panach co to niby wszystko gra a oni tak naprawdę czekają na tą jedyną, a ta biedna siedzi z takim, bo się niczego nie domyśla bo i niby skąd ma wiedzieć
Tytuł: Odp: Bo do tanga trzeba dwojga...
Wiadomość wysłana przez: tylunia w 14 Maja 2009, 11:10
albo tak: słyszałam o takich panach co to niby wszystko gra a oni tak naprawdę czekają na tą jedyną, a ta biedna siedzi z takim, bo się niczego nie domyśla bo i niby skąd ma wiedzieć
wiem ze tak tez robia ale to juz przesada..a siedza z inna bo tak im wygodnie... ::)