O mnie się też wydawało, że jestem jedyną czekająca

Ale dziewczyny skoro ja się doczekałam to wy też się doczekacie.

A tutaj obiecany pierścioneczek:


Gdzieś mi tam w głowie świtało, że może w walentynki będą jakieś zaręczyny, ale M. cały czasmówił, że nie jeszcze, bo nie odebrał pierścionka, który rzekomo zamówił.
No ale stwierdziliśmy, że co będziemy siedzieć w domu w ten dzień jak dwa ciecie i wyszliśmy na kolację.
W moim mniemaniu zupełnie przypadkowo. Przychodzimy na miejsce, M. się rozniera, ja ci patrzę, a on w garniaku. Sobie myslę, no ok - chciał dobrze wyglądać. Siadamy do stolika, kelner przynosi szampana, potem zamawiamy kolację... a ja dalej niczego nieświadoma.
Zjedliśmy kolację i Marcin nagle mówi, że idzie do ubikacji. No ok - idz - myślę sobie. I siedzę. Nagle patrzę, a ten wyskakuje zza winkla z bukietem kwiatów. Podchodzi do mnie, klęka i pyta. Nie wiem o co, bo z wrażenia nie pamietam, w ogóle nie pamietam co się wogół mnie działo.
Ale uwierzycie mi dziewczyny, że w pierwszym momencie jak go zobaczyłam z tymi kwiatami to się wystraszyłam?

A jeszcze potem sie śmialiśmy, bo wtrakcie kolacji zapytałam do zartu "no i gdzie ten pierścionek" a M. mi potem mówił, że mało co nie odpowiedział, że w "kieszeni"

Potem się okazało, że kolacja wcale nie była przypadkowa, wszystko zaplanowane co do szczegółu. W hotelu, w którym byliśmy na kolacji pracuje jego znajoma z liceum

Uknuli oboje wszystko
