Po półtoramiesięcznej przerwie wróciłam do pracy - chyba odpocząć

bo ostatnie tygodnie dały mi mocno we znaki.
Wdrażam się więc, adaptuję, aklimatyzuję, muszę codziennie komus innemu opowiadac, jak nie o slubie i weselu córus, to o operacji meża

A małż nabiera kondycji i robi sie coraz bardziej marudny:
* z powodu nadwatlonych sił i niemozności zrobienia czegokolwiek męskiego w domu
* nudzi sie okrutnie
* denerwuje go ta nuda
* denerwuje go owa niemoc
Owe stany dopadaja go na przemian, najcześciej wtedy, gdy ja juz jestem w domu
A w domu przydałoby sie zrobic rewoluszyn, wszak pokój po Ani stoi na razie nietknięty,
choć młoda meżatka zdąrzyła sie juz wymeldować

Fot ze ślubu na razie brak - Niedziela obiecał, że upora się z albumem do końca tygodnia. Chłopak jest słowny, więc to juz niebawem.
Nie ma także filmu

W ogóle musze sie Wam przyznać, że wielokrotnie zaczynałam pisać tę moja relację - nie umiem, jeszcze nie teraz, jeszcze siedzi we mnie ktoś, kto nie morze uwierzyc, że moja mała Ania jest już panią Anną M.
Ściskam Was mocno