Gdy tylko usłyszeliśmy dźwięk organów wszyscy w Kościele zwrócili się w naszą stronę

Księża wraz z moim bratem i kuzynem (którzy służyli do Mszy jako lektorzy) ruszyli w naszą stronę. Chyba doszli do nas dość szybko choć mi wydawało się, że idą całą wieczność

Ks. proboszcz i ks. Krzysztof coś do nas powiedzieli, zapraszając do Kościoła, ale kompletnie nie pamiętam co dokładnie

Pamiętam tylko, że szłam z dumnym tatą przez kościół, wszyscy patrzyli w naszym kierunku i robili zdjęcia

czułam się jak księżniczka.....albo lepiej, niczym gwiazda na rozdaniu Oskarów, która przechodzi przez słynny czerwony dywan
Widziałam uśmiechnięte twarze znajomych i chyba się do nich uśmiechałam - nie pamiętam

:D:D
Gdy doszliśmy pod ołtarz tatuś odprowadził mnie na moje miejsce a po drugiej stronie mama Łukasza zrobiła to samo. I tak zaczęła się nasza Msza Św.
Czytanie z Listu do Koryntian pięknie przeczytał mój brat natomiast psalm z ambony zaśpiewał mój tata. Na początku drżał mu troszkę głos, ale spisał się na medal (za co obojgu - tacie i bratu - dziękowałam już chyba 100 razy). Potem ks. proboszcze przeczytał Ewangelię i wygłosił piękne kazanie, skierowane do nas....o miłości, małżeństwie, wspólnym życiu. Jeden z kolegów powiedział nam potem, że jak nigdy nie słucha kazań w kościele to tego wysłuchał prawie z zapartym tchem

Nadszedł czas przysięgi. Ks. poprosił nas do siebie.....i w tym momencie moje serce, które waliło jak młot pod koniec kazania, nagle się uspokoiło. Podaliśmy sobie prawe dłonie i z pamięci najpierw Łukasz, potem ja powiedzieliśmy patrząc sobie w oczy przysięgę

Uczucie nie do opisania - czułam się jakby wokół nas nie było nikogo. Jednak i tak emocje wzięły górę, bo pod koniec mojej przysięgi niewiele brakowało a bym się rozpłakała. Głos zaczął mi drzeć - w tym momencie Łukasz mocno ścisnął mnie za rękę

Przy nakładaniu obrączek było już lepiej, poza tym, że nie mogłam nałożyć, już wtedy mężowi, obrączki przez kostkę i o mało się nie roześmiałam - popadłabym wtedy ze skrajności w skrajność

Przez cały czas towarzyszyła nam muzyka i 4 osobowy chórek (znajomi moich rodziców). Modlitwę wiernych przeczytała dziewczyna mojego brata wraz z moim kuzynem. Natomiast podczas podawania znaku pokoju wyszliśmy z Łukaszem do naszych rodziców, żeby przekazać im znak pokoju

Bardzo mi sie do spodobało na ślubie jednej z koleżanek

Gdy Msza dobiegła końca poszliśmy podpisać ostatni z trzech dokumentów i pomodlić sie przed obraz Matki Bożej - towarzyszyło nam przy tym pięknie zagrane i zaśpiewane Ave Maryja.
Gdy usłyszeliśmy Marsz Mandelsona ruszyliśmy do wyjścia, a za nami podążyli nasi rodzice (nie było to planowane, wyszło spontanicznie

)
Przed wejściem czekali już nasi goście z mnóstwem aparatów i forumki z płateczkami wspomagane przez moje koleżanki .
Cudowne uczucie jak spada nie Ciebie deszcz pachnących płateczków

Szkoda, że to tak króciutko trwa

Potem zabraliśmy się za zbieranie grosików....a było tego trochę

aaa no i co najważniejsze - gdy wyszliśmy z kościoła nie padał już deszcz

Jak skończyliśmy zbierać grosiki wszyscy zgromadzeni zaśpiewali nam "Sto lat" do akompaniamentu akordeonu - grał szef kapeli z zespołu, w którym tańczę.
Potem były życzenie, życzenia i jeszcze raz życzenia - cały czas w tle słyszałam akordeon

Najfajniejsze było to, że na początku ustawiła sie dość spora kolejka i gdy mniej więcej w połowie życzeń popatrzyłam to koniec kolejki był cały czas w tym samym miejscu
Było trochę kwiatów, ale nie w jakiś wielkich ilościach. A co ze zbiórką do puszki....hmmm nie wiem bo nie zwracałam na to uwagę, ale kuzyn mówi, że coś tam się uzbiera

Najwięcej zamieszania zrobili jednak koledzy ze studiów. Wiedziałam, że wymyślą coś oryginalnego, ale nie podejrzewałam, że to (to taka nasza niepisana tradycja - kiedyś koledze na urodziny kupiliśmy maskę spawalniczą, innym razem kas, znajomi przy okazji ślubu dostali w zeszłym roku łopatę).......a my dostaliśmy to:

I nawet mają rejestrację


Po skończonych życzeniach goście weseli udali się wraz z naszymi rodzicami na salę weselną (piechotą, bo było bardzo blisko), a my zostaliśmy jeszcze chwilke przed kościołem porobić fotki
