Ah witajcie, to ja, Panna Mloda ze zdjec! Dzieki Narwanko za fotorelacje z mojego slubu, ja nie mialabym chyba cierpliwosci umieszczac tych wszystkich zdjec! Powiem Wam po cichu, ze Swiadkowa mialam rewelacyjna, byla moimi uszami, oczami, nogami, i przede wszystkim rozumem, bo wlasny stracilam gdzies tak na 2 godziny przed slubem. . .

Dziekuje za wszytskie komplementy i zyczenia, mysle ze tak naprawde naleza sie one AD Studio, bo ja na co dzien tak pieknie nie wygladam, LOL!!! Podziekowania rowniez dla: p. Henryka urzednika Stanu Cywilnego, p. Justyny tlumacza, Zibiego (rewelacyjna muzyka, normalnie Zibi czytales mi w myslach!), dudiarza p. Darka Dzamana (tak, tak, rodzimy dudziarz ze Szczecina), Dworku Hetmanskiego, Dekoratorni "Edith & Andrew" (piekny bukiet!), p. Moniki z Centrum Mody Slubnej na Kaszubskiej (ta bajkowa suknia to jej zasluga!), p. Magdzie z Salonu Fryzjerskiego 'Dafra' na Wilczej. . . Mam nadzieje, ze o nikim nie zapomnialam. . .
Troche dziegciu do tej masy slodyczy tez doloze - chociaz 99% wszytstkiego wypalilo i bylo prawie tak, jak sobie zaplanowalismy, to jednak jedna czy dwie rzeczy nam sie nie podobaly. To do wszystkich par mlodych, ktore sie przygotowuja do slubu i probuja dokonywac wyborow:
1. Kwiaty, jak widac na zdjeciach, byly piekne; ale niestety Pani dekoratorka pozmieniala pewne rzeczy bez ustalenia ze mna (chodzi glownie o kwiaty wzdluz sciezki w ogrodzie - mialy byc eleganckie kule kwiatow na zeliwnych palakach z tiulem pomiedzy nimi - dostalam plastikowe wazony z rozami jak na pogrzebie). Zmiane zobaczylam dopiero jak wchodzilam do ogrodu na wlasny slub! Argument byl taki, ze Pani Dekoratorka martwila sie, ze kwiaty padna w upale - ok, ale wolalabym wiedziec o tym wczesniej. Niby drobiazg, ale nie dostalam tego, za co zaplacilam, a zaplacilam niemalo. . .
2. Dworek Hetmanski, jak widac, prezentuje sie wspaniale - jest pieknie, goscie byli pod wrazeniem, super jedzenie, piekne noclegi za przystepna cene. . . Jedyny mankament tego miejsca to Pan wlasciciel - bywa nieprzyjemny i trzeba sie uzbroic w gruba skore, zeby z nim cos zalatawiac. Jest to tez tylko drobiazg, i wiekszosc gosci tego nie zauwazy, ale dla organizatorow moze to byc czasami kloda u nogi. Jest duzo zakazow - np. juz rok przed slubem mielismy 'pogadanke' o tym, zeby upewnic sie, ze nasi goscie sie nie upija (nie wiem jak ktos to moze zagwarantowac - szczegolnie jesli sie nie zna rodziny z drugiej strony zbyt dobrze!); bardzo mnie ubodlo, kiedy autokar, ktory przyjechal w nocy po Szkockich gosci, nie mogl zaparkowac przed wejsciem, wiec goscie musieli zmeczeni, w szpilkach, z dziecmi na rekach isc do samej bramy - moim zdaniem nieeleganckie. No i ton, w ktorym sa te wszystkie zakazy i nakazy wymawiane, potrafi byc nieprzyjemny. Ale ogolnie mowiac, wesele bylo rewelka, a na pana wlasciciela nie zwracalam uwagi!
Wracajac do przyjemnych rzeczy - byl to najpiekniejszy dzien w moim zyciu! Goscie bawili sie swietnie, Kevin i ja bylismy b. szczesliwi, tylko biedna Narwanka (i jej maz) sie napracowala. . . Ja Ci to Narwanko wynagrodze, obiecuje!
Buziaki dla wszystkich i najserdeczniejsze zyczenia dla wszystkich swiezych malzonkow i tych, co to niedlugo stana na slubnym kobiercu!