Ludziska, pomóżcie, jak mozecie... albo chociaz pocieszcie... Bo mnie się już odechciało wszystkiego...
Już mówię o co chodzi: Mamy zamówioną salę na wesele w Klubie Pracowników Nauki na ok. 20 osób. Planowaliśmy od początku, że ma to byc elegancka kolacja w eleganckiej restauracji bez "standardowych" zabaw weselnych typu np. oczepiny. Wiecie, taki obiad weselny..
Zdecydowaliśmy się na KPN bo i sale nam sie spodobały, i ceny przystępne, i pan obsługujący nas byl miły i fachowy.. Tak się przynajmniej wydawało. Ale do rzeczy:
Kiedy zamawialismy salę, pan powiedział, że usadzi nas w większej sali (restauracyjnej) o ile nie bedzie miał zamówionego przyjęcia na większą ilość osób. Jeśli trafi mu się większe zamówienie, to nas posadzi w pokoju obok, który jest mniejszy, a w tej większej sali bedzie drugie przyjęcie. Pozostawała jeszcze jedna sala, tzw. klubowa, ale nic o niej nie mówił, więc sądziliśmy, że jest nie do ruszenia..
Wydawało się to rozsądne, bo przecież to restauracja i też musi na siebie zarabiać. Ale kiedy wczoraj przyszliśmy ustalać menu, okazało się, ze dostaniemy tę mniejszą salę, bo jest zamówione na ten wieczór drugie wesele, na ok. 40 osób. To byłby mały pikuś, gdyby nie pewien szczegół: pan oświadczył nam, że tamci goście zajmują salę klubową, a w sali restauracyjnej - tej koło nas - będą się odbywałe tańce!!
Po pierwsze, kiedy MY zamawialiśmy salę, nie było mowy o jakiejkolwiek
możliwości zorganizowania tańców!! Cały czas powtarzał, ze tam moze być jedynie przyjęcie (czyli nasiadówka!!). Po drugie, kiedy zaproponowaliśmy, zeby skontaktował się z tą drugą parę, ze może dołożymy się do dj'a i też będziemy mogli skorzystać z sali do tańczenia, to zaczął kręcić nosem, ze on nic nie obiecuje, ze moze do nich zadzwoni a może nie...
Zastanawialiśmy się nad tym długo i przyznam szczerze, ze gdyby to było moje wesele z tańcami to nie chciałabym "konkurencyjnej" panny młodej na sali i osobiscie raczej bym się na to nie zgodziła...
Sęk w tym, ze my będziemy siedzieli w jednym pokoju, podczas gdy obok będzie grała głośno muzyka i ludzie będą hasać!! Miało byc ekslukzywnie, Vivaldi w tle, kulturalna rozmowa, a tu takie kwiatki.. Już sobie wyobrażam, jak za ścianą leci "Cicha woda, brzegi rwie..." i okrzyki: "Hela, dawaj, jeszcze raz w kółeczko!!"
Poradźcie, co mamy w tej sytuacji zrobić?? Daliśmy juz zadatek 500 zł. Jak się facet nie zgodzi np. przenieść tych tańców do sali klubowej a w tej salce obok nas umieścić stoły z jedzeniem, to co mamy robić?? Można jakoś odzyskać pieniądze i szukać od nowa restauracji?? Jakie argumenty mu podać, zeby nam oddał kasę albo zrobił coś rozsądnego w tej sprawie?? Kurczę, ślub 2 kwietnia i jesteśmy w kropce!!
Pomóżcie coś albo chociaż pocieszcie, bo czarno to widzę.. Jutro albo pojutrze trzeba bedzie z nim pogadać.. Tylko jak??