witajcie kochane forumki

o czym ja tu mialam napisać...

aha, już wiem o tym jak się poznaliśmy z moim D. i jak zaczęliśmy byc ze sobą:)
otóż, nasza historia jest pewnie jedną z wielu, ja młodsza siostra zaborczego i strzegącego brata, on najlepszy kolega wyżej wymienianego brata

widywaliśmy się czasami u nas w domku lub gdzieś na ulicy ale zawsze było tylko "cześć, co słychać" i finito, szliśmy w swoją drogę, bo ja małolata (wtedy ja 18lat) uważałam go za starego (on 26lat) i co najlepsze nieatrakcyjnego

i tak się mijaliśmy jakiś rok, do moich 19 urodzin, kiedy to ja zrobiłam imprezkę z tej okazji a mój braciszek zaprosił go i jeszcze innego kolegę, tak po prostu.
i wtedy mnie coś oświeciło, zobaczyłam jaki to fajny i miły koleś (z tym, że nic się między nami nie wydarzyło bo on miał dziewczynę a ja byłam zmęczona ostatnim związkiem), przegadaliśmy ze sobą pół imprezy i powiem szczerze, że w życiu bym nie pomyślała, że z niego jest taka otwarta osoba bo zawsze wydawał mi się strasznie nieśmiały

od tamtej pory, już się zwyczajnie nie mijaliśmy, tylko jak była okazja to ze sobą rozmawialiśmy i nawet się wygłupialiśmy (ponieważ tak się złożyło, że pracowaliśmy obok siebie), po prostu jak starzy dobrzy znajomi.
jakieś parę miesięcy potem ja poznałam kogoś i tak jakby zapomniałam o nim (zresztą on nadal był z tą dziewczyną), owszem czasem rozmawialiśmy ze sobą ale już nie tak często bo praktycznie 3-4dni w tygodniu spędzałam u mojego chłopaka.
byłam z tym kolesiem prawie półtora roku (co się później okazało było kompletną pomyłką, facet był tak zaborczy i tak o mnie zazdrosny, że szkoda słów na jego zachowanie, potrafiliśmy się codziennie żreć o byle .... i tak cały czas, jednym słowem chciał mnie zamknąć w złotej klatce), i pewnego dnia powiedziałam dość, a było to w maju 2005r. i napisałam mu, że to koniec, musimy się spotkać i poważnie porozmawiać.
w tym czasie kiedy mój związek się rozpadał, D. bardzo mi pomagał i wspierał na duchu (jego związek rozpadł się jakieś pół roku wcześniej), przez ten okres ja byłam strasznie rozbita i pewnego razu moja kumpela z którą pracowałam stwierdziła, że przyjdzie do mnie i się razem napijemy

, przy okazji małej imprezki zaprosiłam też D. w imieniu mojego brata i moim.
akurat moi rodzice wyjechali na weekend i zostałam w domu tylko ja, mój brat i mój szwagier (siostra też wyjechała z synem na wakacje) więc był luzik.
imprezka się naprawdę udała, od dawna tyle się nie śmiałam co tego dnia i wieczora, siedzieliśmy wszyscy, gadaliśmy, piliśmy, jedliśmy i śmialiśmy się od ucha do ucha.
następnie ja na chwilę poszłam do kuchni coś wziąć, a D. poszedł za mną, podszedł do mnie i mocno przytulił, mówiąc "już dawno chciałem to zrobić ale nie mogłem bo byłaś z kimś innym" ja mu powiedziałam, że nadal jestem z tym człowiekiem ale jest to tylko kwestia czasu i nie mogę nic zrobić dopóki nie rozstanę się z tamtym i powiedziałam jeszcze, żeby był cierpliwy a wszystko się ułoży.
na drugi dzień D. wcześniej zwolnił się z pracy i powiedział mi, że ugotuje nam dzisiaj obiad (przez żołądek do serca

), kiedy wróciłam ze swojej pracy w domu zobaczyłam jedo w fartuszku kuchennym kończącego nakładać najlepszy obiad jaki w życiu jadłam (naprawdę nie ściemniam

)
przez parę kolejnych dni widywaliśmy się koło naszych prac i gadaliśmy non stop ze sobą, aż pewnego dnia zadwonił mój wtedy jeszcze chłopak, że chce się ze mną spotkać i porozmawiać no i mój humor się zepsuł a na niebie wystąpiły chmury

no ale cóż musiałam się z nim spotkać i zakończyć ten toksyczny związek.
po tej całej parogodzinnej rozmowie z moim byłym, napisałam D. smsa że już po wszystkim i od teraz już nie mam żadnych zobowiązań etc. a on mi odpisał "Po każdej burzy zawsze wychodzi słoneczko i od tej chwili mogę zawsze na nim polegać bo jest już cały mój"-słodkie to było

za chwilę D. zadzwonił, żebyśmy się spotkali na chwilkę, kiedy szłam do niego byłam trochę smutna ale gdy zobaczyłam jego jak idzie w moją stronę z uśmiechem od ucha do ucha, wszystkie smutki mi minęły, padliśmy sobie w ramiona i tak staliśmy przytuleni przez dobre 10minut, potem chwilę rozmawialiśmy, D. odprowadził mnie do domku a na Dobranoc dał mi najsłodszego buziaka na świecie

i od tamtej pory jesteśmy nierozłączni, kochamy się tak samo jak wtedy a nawet mocniej, każdego ranka budzę się i patrzę na niego z tak wielką czułością w oczach i najwspanialszą miłością ze wzajemnością
Napisane: Czerwiec 25, 2007, 12:01:35
naszą datą jest 2.06.2005r. ponieważ tego dnia zaczęła się nowa droga w życiu, najpiękniejsza miłość jaką sobie mogłam tylko wymarzyć i wyśnić, a oto coś co nas i naszą miłość idealnie obrazuje:"Zabiorę Cię tam gdzie ptaki będą śpiewały w rytm naszej miłości. Swierszcze będą grały serenady na strunach naszego uczucia. Zza drzew będzie nas podglądał księżyc. Strażnikami naszej miłości będą gwiazdy. Ta noc będzie trwała wiecznie. Zaśnie cała przyroda. Ale nie bój się, nie będzie ciemno, oświetli nas latarnia. Wieczna latarnia naszej miłości. Wplątani w siebie, szeptem wypowiemy słowa KOCHAM CIE. Szeptem by nie wystraszyć najpiekniejszej miłości ze wzajemnością!!!"
