Tez mam w domu 2 klasistę i trafia mnie szlag. Ja pracuję, K pracuje, a lekcje to farsa. Podanie strony do zrobienia i tyle. Jest nowy materiał, np. teraz zaczęli zdalnie nauke dzielenia, która polega na tym, że pani daje zadania do zrobienia... zasugerowałam Pani, że może by chociaż nagrała krótki filmik codziennie dla dzieci z wyjaśnieniem zajęć, bo rodzice nie są pedagogami i nauczycielami to mi odpisała, że ona nie sądziła, że Adaś może mieć problem ze zrozumieniem materiału... dla mnie to wszystko żart. Przepraszam, ale wysłanie raz dziennie wybranych stron z podręcznika i ćwiczeń to nie jest praca zdalna. To w ogóle nie jest praca. Dla porównania pani z angielskiego przygotowuje lekcje z filmikami i wytłumaczeniem dla dzieci na poziomie 2 klasy, żeby mogły same przeczytać i zrozumieć. I z powtórkami materiału. Wiadomo, że sama muszę z nim do tego usiąść, ale przynajmniej nie muszę się zastanawiać jak dziecku przekazać materiał, bo po prostu "robimy" lekcję. Ja rozumiem, że nauczyciele nie są przeszkoleni, nie potrafią. Ale w wielu przypadkach wystarczy odrobina chęci. Jak się siedzi cały dzień w domu to można po 3 tygodniach nauczyć się nagrywania filmów komórką czy innych metod....