Likwidacja żłobków, a w zamian wydłużenie urlopów macierzyńskich do trzech lat - taką broń wytacza przeciwko niżowi demograficznemu posłanka Anna Sobecka.
Bez Anny Sobeckiej trudno byłoby wyobrazić sobie politykę prorodzinną naszego Sejmu. To jej zawdzięczamy tak głośne pomysły, jak rejestracja konkubinatów czy wypłacanie pensji gospodyniom domowym. Niestety, złym wieściom nie ma końca. Eurostat ogłosił właśnie, że Polki rodzą najmniej dzieci w całej Unii. Ale posłanka Sobecka już przygotowała odsiecz. Chce, by wydłużyć urlopy macierzyńskie do trzech lat. Za urlopy miałyby płacić samorządy. - Zaoszczędziłyby na żłobkach, które w takiej sytuacji nie będą już potrzebne i zostaną zlikwidowane. Utrzymanie żłobków jest ogromnie kosztowne. Gdyby te pieniądze dostały matki, to byłoby i zmniejszone bezrobocie, i zadowolone dzieci i matki - tłumaczyła posłanka na posiedzeniu komisji rodziny i praw kobiet. Popiera ją pięciu posłów jej ugrupowania - Ruchu Ludowo-Chrześcijańskiego.
A co z tymi matkami, które nie chcą takiego długiego urlopu? Będą mogły wrócić do pracy, a opiekunkę do dziecka zatrudnią oczywiście na własny koszt. - Takich rodziców stać na to - uważają politycy RLCh.
Parlamentarzyści PiS zgadzają się, że urlopy macierzyńskie powinny być dłuższe. - 26 tygodni to za mało, ale trzy lata to przesada - mówi Tadeusz Cymański z PiS. Jakie wydłużenie wchodzi więc w grę? To ma ustalić rząd.
Zdaniem Wandy Nowickiej z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny obecne regulacje są wystarczające. - Dłuższe urlopy spowodują, że kobiety będą miały problemy ze znalezieniem pracy. Czyli odwrotny skutek - kobiety będą bały się zajść w ciąże, by nie stracić pracy. ("Metro")