Chcemy mieć wesele, choć wiemy, że to spory wydatek, ale to się zdarza raz w życiu i wspomnienia z takiej uroczystości pozostają na zawsze. Nie jakieś huczne, staramy się to zaplanować, aby koszty były jak najmniejsze (np sala, gdzie będzie ma się odbyć wesele która zbyt ładna nie jest, ale nie płacimy za wynajem, lecz sami kupujemy jedzenie i opłacamy obsługę). Właściwie to płacić będą w głównej mierze nasi rodzice, bo w dniu wesela będziemy świeżo po studiach. Trochę mamy odłożone, ale niewiele.
I tu zaczyna się problem. Moi rodzice mają już odłożone pieniądze na tę okazję. Nie mają nic przeciwko zorganizowaniu nam wesela. Z rodzicami mojego narzeczonego jest jednak inaczej. Już teraz mają niezbyt łatwą sytuację finansową, a w tym roku brat mojego narzeczonego planuje wyjazd na studia do Krakowa, co jak wiadomo wiąże się z dodatkowymi sporymi kosztami.
Niby zgodzili się na to wesele, mamy już wstępnie zaklepany zespół muzyczny, ale wiemy, że w głębi duszy woleliby jakieś skromne przyjęcie tylko dla rodziny. I tu kolejny problem: nie wyobrażam sobie wesela bez naszych znajomych. W szczególności bez moich najlepszych przyjaciółek ze studiów, które wiele razy bardzo mi pomogły i na które zawsze mogę liczyć. Oboje jesteśmy zdania, że właśnie z nimi będziemy się najlepiej bawić, nie z ciotkami, wujkami. Moi rodzice też twierdzą, że wesele bez młodzieży będzie wyglądać trochę jak stypa, ale u nich kasa nie gra roli, tym bardziej, że jestem jedynaczką. Moi przyszli teście wspominają, że oni mieli skromne wesele na 30 osób tylko z rodziną i było dobrze.
Może ktoś był w podobnej sytuacji? Jak wybrnąć z tego, żeby nikogo nie urazić, nikt nie czuł się naciągany na wydatki, a jednocześnie wszyscy byliby zadowoleni?