Myślę, że wina za tą niemiłą sytuację leży po obu stronach . Podczytuję dyskusję i przypominam sobie swoje przygotowania do wesela... niejednokrotnie zdarzało się tak, że ufałam swoim firmom "na słowo" i ani przez myśl nie przyszło mi , aby niepokoić kogoś wcześniej niż ustalaliśmy to przez telefon. Za każdym razem firmy jednak wywiązywały się z ustnych postanowień, a umowy podpisywane były na kilka misięcy przed weselem...wiem, że choć mineło niespelna 2 lata od mojego ślubu to "parcie" na firmy weselne wzrosło wielokrotnie i może teraz panują nieco inne zasady, ale skąd ma to wiedzieć przeciętny klient? Jeśli rzeczywiście było tak jak martika pisze, tzn. że umówili się Państwo na kontakt w połowie roku (swoją droga połowa roku dla mnie to maj/czerwiec, a nie końcówka lipca) po zapewnieniu, że termin jest zarezerwowany to do tego czasu powinien Pan, Panie Andrzeju przytrzymać ten termin. Rozumiem jednak, że takiej informacji Pan sobie nie zanotował stąd ten cały bałagan...Próbował Pan się skontaktowac z klientami, nie udało się, więc zarezerwował pan termin komu innemu- dla mnie zrozumiałe. Moim zdaniem trochę nie fair jest mowienie po fakcje niedoszlej klientce, że powinna sama się tym interesować (pomimo wcześniejszych zapewnień, że wszystko jest uzgodnione) i wchodzić na panską stronę w internecie. No chyba, że tak pan mówił wcześniej przez telefon...Natomiast godne pochwały jest okazanie pomocy w poszukaniu innego zespołu.... jednakże nie sądze, abym ja jako pana niedoszła klientka chciała z tej pomocy skorzystać.
Reasumując- każdy z tej historii powinien wyciągnąc wnioski. Martika, aby nie ufać nikomu na słowo tylko dążyć do podpisania umowy niezaleznie co słyszy i czy jest za wcześnie czy nie, a MiniBand, co już z resztą wdrożył w życie, nie dawać ustnych zapewnień co do rezerwacji terminu.