Piękna z Was para
Ja nie lubię mieć gładko zaczesanych włosów (zawsze mi musi coś latać koło twarzy

), ale Tobie pasowało - na podstawie opowieści myślałam, że miałaś jakąś masakrę na głowie

Co do wzruszeń - też jestem płaczka i obawiałam się, że w kościele będę ryczeć, ale jakoś mnie emocje trzymały. Raz poleciała mi łza, bo odwróciłam się do świadkowej i to był błąd, bo zobaczyłam jej zapłakaną twarz i od razu mnie ścięło, odwróciłam się szybko i opanowałam to, ale do świadkowej już się nie odwracałam

Byłam raz na ślubie kuzyna i im poszło w drugą stronę i śmiali się na przysiędze, nie jakoś histerycznie, ale ten śmiech było słychać i powiem Wam, że z dwojga złego lepiej popłakać, jest bardziej hmm. jakby to ująć "uroczyście"

Ja trzymałam bukiet albo w ręce, albo kładłam go na klęcznik, ale na dole, więc nie miał jak spaść.
U nas wina w ogóle nie było.
Widzę, że mieliście Wojwita?