Już chciałam Ci smsa wysyłać i na Ciebie krzyczeć!
To dobrze, że sama się wzięłam w końcu za tą relację
Miałaś świetny makijaż - bardzo mi się podoba!
Beth bardzo mi miło

Super się w nim czułam

W ogóle to mam tyle zaległościna forum, że nie wiem kiedy to nadrobię... Zacznę chyba od relacji dziewczyn z 2 września

A na razie dalsza część moich wrażeń
Po życzeniach zapokowaliśmy się ze świadkami do samochodu i powolutku udaliśmy się na salę, żeby gości nie wyprzedzić

Udało się to aż za bardzo, bo podobno wszystkim trochę dłużyło się już czekanie

Powitanie chlebem i solą, Grześ trafił na wódkę, ja na wodę, tłuczenie kieliszków - udane

Fajnie to wygląda na filmie, bo one obydwa najpierw się odbiły równocześnie od kafelków, a potem dopiero się stłukły

Ale liczy się końcowy efekt

Zasiedliśmy do obiadu. Nic nie mogłam prawie przełknąć, bo jeszcze przecież czekał nas pierwszy taniec, podziękowania dla rodziców, którymi Grzesiek stresował się najbardziej, jeszcze oczepiny... Ale coś tam poskubałam z talerza

Pierwszy taniec - walc

Wyszedł nam bardzo dobrze (ale jestem skromna

) Jak to stwierdził mój kuzyn - naturalnie wyglądaliśmy. Ważne, że było do rytmu i nikt się nie pomylił, którą nogą, w którą stronę

Po pierwszym tańcu zmyliśmy się na chwilę z kamerzystą i fotografem na krótką sesję na Ostrów Tumski

A po powrocie - szaleństwo do 4 rano

Tak szalałąm, że aż mi się sukienka odrobinę popruła z boku...
DJ spisał się znakomicie, jedzenie było pyszne, obsługa sprawna - nikt nie musiał na nic długo czekać

Mogę się przyczepić do kilku rzeczy, jeśli chodzi o salę. Specjalnie pytałam się czy jest duża chłodnia, do której można wstawić tort, jeśli przyjedzenie wcześniej. Powiedzieli, że jest, a nie było, albo bardzo kiepska, ponieważ tort prawie spływał ze stelaża przy krojeniu. Nadal był pyszny, na szczęście, ale dużo stracił na wyglądzie... Niby drobiazg, ale zdenerwowałam się. Jedzenia na drugi dzień dostaliśmy na 100% mniej, niż zostało z wesela. Już się nam nie chciało o to kłócić... No i niestety ponieważ Karczma Kasieńka jest tuż obok bloków mieszkalnych, od 22 DJ musiał grać odrobinę ciszej i drzwi na taras musiały być zamknięte... Właścicielka oczywiście ani słowem nie zająknęła się o tym fakcie podczas omawiania szczegółów imprezy... W środku zrobiło się trochę duszno, dobrze, że już nie było tkaich upałów, bo goście by chyba popadali z gorąca. Poza tym nie było żadnych większych problemów...

Pięknie przebiegło to, czego Grześ obawiał się najbardziej, czyli podziękowania dla rodziców. Mój kochany mąż bardzo nie lubi występować publicznie, więc cały dzień był dla niego ciężką próbą, gorszą jeszcze przez to, że cały czas wszystko było filmowane (no, prawie wszystko...

) Miał piękny tekst podziękowania, napisany na karteczce. I gdzieś się ta karteczka zapodziała... Więc moja kochanie musiało mówić z pamięci. Wyszło to bardziej spontanicznie i bardzo ładnie. Rodzice już się trochę wzruszyli. A potem ja dostałam mikrofon i zaśpiewałam "Cudownych rodziców mam". Reakcja rodziców przerosła nasze oczekiwania... Bardzo się wzruszyli, uspokajali się jeszcze przez cała następną godzinę, chusteczki poszły w ruch... A ja nic - nieczuła, miałam tylko wielkiego banana na buzi

Wyszła na prawdę super niespodzianka z tą piosenką i bardzo się cieszę, że zdecydowałam się zaśpiewać

Potem oczepiny - welon złapała moja starsza siostra. Potem o musznik pięknie walczył jej narzeczony i udało się

Ślub będzie w wakacje 2007

Super to wyszło, nie mogło być lepiej. Były jeszcze konkursy dla gości i rozpoznawanie pana młodego po nosie i panny młodej po kolanku

Dużo śmiechu, przy tym było

A potem była już tylko zabawa do samego rana...

Następnego dnia wstaliśmy z Grześkiem o 14tej... I przez cały następny tydzień chodziłam zmęczona. Odpoczęliśmy dopiero w podróży poślubnej w Chorwacji

Zaraz będzie to, co forumki lubią najbardziej czyli... FOTKI!
