Taki jak dzieci noszą, kawałek kolorowego plastiku z drutami dookoła

się go wkłada i wyciąga

Myślałam, że to się zkłada tak "cyk-cyk", a to trzeba wcisnąć na zęby i wdusić w podniebienie, aż druty wskoczą na zęby...
niby wiedziałam, bo to logiczne jest, że nacisk na zęby musi być, żeby je prostować, ale jakoś wyobrażałam sobie to całkiem inaczej...

Ten "pierwszy raz" tak mnie zaskoczył, że w sekunde zrobiłam się cała mokra i zjechałam z fotela... ale dostalam wody, zrobili oklady, wcisneli guzik - nogi pojechały do góry i jakos się pozbierałam... teraz siedze w robocie i ciągle rozmyślam jak to będzie wieczorem i rano...
Może i przeżywam jak przysłowiowa mrówka okres, ale moja podnieta i wizja hollywoodzkiego uśmiechu prysła
