Przyszłam sie pożalić, jakiś wirus nas dopadł, Adrian wymiotował całą noc z piątku na sobotę, w dzień nic, a dziś w nocy znów zaczał, wylądowaliśmy w szpitalu. Rano ja z nim byłam, potem mąż z nim został, ja poszłam na parę godzin do pracy i ledwo z niej do domu przyjechaam, Adrian tylko wymiotował bez innych objawów, na sali w szpitalu były inne dzieci z wirusami i chyba mnie złapało, też mam biegunkę i wymioty, w związku z czym mąż został z Adim w szpitalu, a ja przymusowa kwarantanna w domu. W szpitalu mówili, ze całe żłobki i przedszkola chore, cos takiego panuje. Adi dostał dwie kroplówkli, wyniki krwi i moczu ma dobre. Ja panikuje strasznie i ogólnie jestem w kiepskim stanie takze psychicznym, ze nie moge tam z nim byc...
Wypiłam smecte i orsalit, czym jeszcze moge sobie pomoc? Przez caly dzien z nerwow zjadłam tylko banana, ale nie jestem w stanie nic w siebie wcisnac... Masakra

Adi pierwszy raz w życiu nam wymiotował...