Jak to jest z tym maciezynskim? Jakos nigdy sie nie wglebialam w temat, nie mialam potrzeby. Wczoraj pogrzebalam troche, a nie bylo to latwe, bo albo panuje zmowa milczenia spolecznego, albo to jest dla wszystkich az tak oczywiste

Kilka faktow, jak sama nazwa wskazuje USA sklada sie ze Stanow i kazdy z nich rzadzi sie swoimi prawami, takie panstwa w panstwie. I to co jest powszeche w jednym Stanie, nie musi byc zaraz we wszystkich. Kazdy ze Stanow ma inne podatki, przepisy, pensje minimalna, inne prawa jazdy, rejestracje (nie tylko literki, ale kolory i ksztalty). W niektorych Stanach legalne jest posiadanie narkotykow, malzenstwa gejowskie, albo kara smierci.
I tak jest tez w przypadku prawa pracy, bo chyba pod to mozna podciagnac urlop maciezynski.
"USA to jeden z czterech krajow na swiecie, a jedyny o takim wysokim dochodzie, ktory nie zapewnia pracownikom prawa do platnego urlopu maciezynskiego" i " Tylko 3 stany z 52 maja taki przepis, ze zapewniaja 6 tygodni, z mozliwoscia przedluzenia do 8".
Ale mamy zlobki, ktore przyjmuja dzieci od 2m-ca zycia

Dlaczego tak jest i nikt sie nie buntuje? Bo zawsze tak bylo i Amerykanie nie znaja socjalizmu. Nie po to walczyly feministki o rownouprawnienie zeby teraz przyznac, ze sa slabe i potrzebuja zostac w domu z dzieckim. Tak to tutaj wyglada.
A jak jest z emerytura? Chyba lepiej

po 20 latach pracy jest prawo do 50%, a po 30, do 3/4 itd. Wiek emerytalny to 65 lat. I to jest emerytura social security, czyli taka na ktora odciagaja nam z pensji. Do tego mamy fundusze emerytalne, nieopodatkowane wiec duzo osob chetnie na to odklada. Generalnie starszym ludziom zyje sie tu dobrze, cos na wzor niemieckiego emeryta. Wszedzie znizki, ulgi podatkowe, domek na Florydzie...
Takze, aby przezyc ta mlodosc, ciaze, choroby... oby do starosci
