Wracając do relacji ślubnej

, na załączonej fotce z mężem tuż po obiadku
Jeszcze trochę "gorzkańców" przed pierwszym tańcem
A nas w szkole uczyli, że całuje się na stojaka
Walca czas zacząć
Czas pierwszego tańca był jedynym momentem, kiedy mój mężuś zaczął się stresować. Taniec ogólnie ciężko mu idzie, więc nie był pewien, czy nie pomyli króków i nie zacznie prowadzić mnie w odwrotną stronę. Starałam się wytłumaczyć mu, ze to nie ma znaczenia. Najważniejsze jest to, że to jest nasz taniec, że tylko dla nas i że możemy go zatańczyć - bez względu na to jak to będzie wygladało. Ku naszemu zdumieniu taniec wyszedł nam rewelacyjnie
Po kilku krokach cały stres zaczął mijać i potem już tylko płyneliśmy w tańcu. To był nasz najcudowniejszy taniec w życiu. Potem myzykanci zaczęli grać kolejne kawałki i na parkiet ruszyli goście. Chyba zachęcilismy ich do tańca bo 90% gości ruszyło na parkiet. Chwilę potem wyszliśmy z FotoNiedzielą na zewnątrz i zrobiliśmy trochę fotek wokół budynku. Nie chcieliśmy jechać na plener, aby nie zostawiać gości - chcieliśmy być tego wieczoru i nocy z nimi
Oto fotki z najszybszego w historii ślubnej pleneru. Cieszymy się, ze jednak mieliśmy taki plener, bo tak jak napisała w swojej relacji Azzurra - w dniu ślubu ma się w sobie tyle magii, która emanuje z nas od środka - chcieliśmy zatrzymać te chwile
