hejka, melduje się po tygodniu ferii

Na 7 dni zarzuciłam klasyczne treningi domowe na rzecz nart, biegania, nordic walking, spacerów klasycznych i zabawy z xboxem. Może 2 x zapodałam coś "klasycznego".
Ale niestety cały urlop był pod znakiem kontuzji i na pigułach przeciwbólowych, bo nadwyrężyłam sobie "coś" ćwicząc z Tonym. Miałam nadzieje, że zakwasy po prostu. Ale niestety nadal kontuzja jest, a nawet się pogłębia (chyba niestety musze zrobić jakiś przestój). Byłam dziś u lekarza po jakieś silniejsze środki i radę. Po przebadaniu, obstukaniu itd... wygląda na to, że zerwałam sobie mięsień międzyżebrowy (boli mnie prawa strona - plecy i bok, wyskości żeber-płuc, w sumie to mam wrażenie jakby mnie ktoś kijem zdzielił

). W sumie jak się rozruszam to idzie (choć boli), ale najgorzej jak zalegne, siąde... ledwo moge się ruszyć...
Przez ferie ta strona też była obciążona, bo Młodego "podrzucała" na i z kanapy na wyciągu... ale znieczulałam się dobrze

Teraz właśnie przeglądam ćwiczenia, które mogłabym zaaplikować, przynajmniej na dolne partie bez naruszania nadwyręzonej części ciała

CHoć Pani doktor zaleciła jedynie spacery ...
co prawda kazała na wszelki wypadek zoprbić mocz, pod kątem ew. dolegliwości nerkowej, ale to chyba tak dla "sportu" ..raczej sama w to nie wierzy.