Czwartek - wrocilam z pracy (TZ mial oczywiscie dzien wolny)
Pojechalismy na sale, zeby nadmuchac balony, pozniej dojechał do nas swiadek. Panowie dmuchali balony a ja wiazalam
(okolo 100 sztuk) . Wrocilismy do domku, jakies piwko w gronie i poszlismy spac.
Piatek - obudzilismy sie okolo 10. w sumie nic takiego sie nie dzialo, bo wiekszosc zrobilismy w czwartek.
Pojechalismy zaplacic za kwiaty, kupic takie tam malutkie rzeczy ktore do kupienia zostaly.
o 13 zadzwonila ciocia czy moglibysmy podjechac po jedzenie na tluczenie butelek, bo same nie dadza rady wszystkiego wziasc,
o 14.30 bylismy na miejscu. Zabralismy co trzeba, zawiezlismy do mnie i pojechalismy na sale, zeby zobaczyc czy wszystko ok.
O 17 wrocilismy do mnie, pomoglismy pezy calej imprezie, a po 18 zaczeli schodzic sie goscie.
Obylo sie bez wiekszych problemow, tylko jeden chlopak (pijaczyna) zaczal nam po kryjomu wynoscic wodke ze stolow,
zostal wyproszony a goscie bawili sie dalej. po 22 wszyscy sie zwineli. Posprzatalismy a po 23 bylismy juz w domku
Sobota - wyspalismy sie ! Ja wstalam o 8. Wykapalam sie i na 9 pojechalam na fryzjera ... i tu zaczely sie schody...
Nie dosc ze fryzjerka nie mogla sie wyrobic na czas to jeszcze uczesala mnie troche inaczej niz na probnej. Ale nie bylo zle.
o 11.30 bylam umowiona do kosmetyczki - pedzac 120 km/h i nie lapiuac po drodze zadnego mandatu dojechalam o 11.45 .
W miedzy czasie Tz pojechal po kwiatki na sale.
Makijaz wyszedl suuuuper - przyjechal w miedzy czasie fotograf, zeby porobic troche zdjec
do domu wrocilam okolo 13 po drodze wjezdzajac na sale zeby jeszcze raz zerknac czy wszystko gra.
Wkoncu cos zjadlam... Po chwili wrocila cala reszta od fryzjera, i zaczelismy dekorowac wejscie do
domu i samochod. O 14.30 przyjechal fotograf do domu. Wypilismy kawke i pojechalismy przetestowac wytrzymalosc dekoracji
na aucie ( i cale szczescie, bo sie odkleila) . Panowie naprawili co musieli, pogadalismy troche i okolo 16.20 zaczelismy sie
ubierac. obylo sie bez wiekszych klopotow. Tz ubral sie na pietrze, ja na parterze.
O 16.45 bylo błogoslawienstwo , podziekowania dla rodzicow i o 17.10 wyjechalismy do kosciola.
Bylo bardzo zimno.
Swiadkowie poszli zaniesc obraczki i podpisac dokumenty. wtedy tak naprawde poczulam lekki stres, ze to juz
ustawilismy sie , podszedl ksiadz , oraganista zaczal grac - gleboki wdech i do przodu
Po drodze o malo co nie zgubiam buta ^^
Wszystko poszlo pieknie, wrecz idealnie
sama ceremonia zleciala bardzo szybko. W pewnym momencie wybuchnelam smiechem
bo nie moglam mojemu mezowi wcisnac obraczki
Na sali zyczenia nie mialy konca. Pierwszy taniec tez wyszedl ladnie mimo tego ze byl to zwykly przytulaniec.
Orkiestra grala bosko ! Naprawde wszyscy byli bardzo zadowoleni i pelni podziwu, ze wszystko jest tak idealnie zorganizowane
Oczepiny rowniez wyszly fajnie , nowa mloda para zostali narzeczeni
Wszyscu bawili sie do konca czyli do 4 rano.
A my po powrocie padalismy z nog.
Niedziela - Na poprawinach zjawili sie prawie wszyscy goscie z wesela
Dj porwal wszystkich do pieknej zabawy .
My staralismy sie porozmawiac z kazdym z gosci. poprawiny skonczyly sie o 21 , a my zebralismy wszystko z sali i o 23 bylismy
juz w domu