zaczelismy starania czerwiec-lipiec 2005 i myslalam ze odraqzu zajde (ale bylam naiwna co) mierzylam temperature, badalam sluz, szyjke i chodzilam na monitoring cyklu (usg ktore stwierdza czy jest owulacja), oczywiscie wszystko ok, no ale 5 miesiecy a ciazy nie ma. Dzieki dziewczynom z pewnego forum zrobilam badania prolaktyny z obciazeniem i progesteronu i sie okazalo ze prolaktyne mam 9 razy podwyzszona dostalam wiec Bromergon (na zbicie prolaktyny) i w tym cyklu w ktorym zaczelam brac ten lek zaszlam w ciaze no i wlasnie nie cieszylam sie za dlugo bo po tygodniu poronilam, przyszla @ a znia polecialo wszystko, rozpacz, bol w sercu ale sie nie poddawalam (pozniej nawet pogodzilam sie z tym i stwierdzilam ze nawet i lepiej tak sie stalo, byc moze zarodek mial wady genetyczne i dlatego tak sie stalo a lepiej miec zdrowe dziecko niz chore i przynajmniej w suknie slubna sie zmieszcze

) no i dalej bralam ten Bromergon, do tego Luteina (choc nie wiem czy potrzebna bo progesteron mial dobry) bralam oczywiscie Kwas foliowy juz od czerwca 2005, jeszce Acard ktory mial pomoc w zagniezdzeniu (sluzowka macicy jest lepsza po tym) no i dopieero po 5 miesiacach od poronienia znow jestem w ciazy czyli minal prawie rok abym mogla cieszyc sie zdrowa ciaza (tak narazie jest, wszystko ok). Mysle ze wszystko zalezy od TEGO na gorze kiedy ma dac nam to szczescie, wszytsko uklada mi sie tak jak powinno i za tu mu dziekuje. Zycze wam dziewczyny abyscie szybko zaciazyly i nie musialy przechodzic przez nie przyjemne sytuacje

ps. aha jeszcze moj maz badal nasienie bo nie wiedzialam czemu sie nie udaje skoro u mnie wszystko ok, ale i jego wyniki byly wzorowe, i zaraz potem wlasnie sie udalo, chyba to siedzialo tez w mojej glowie, bo oboje jestesmy zdrowi i mozemy miec dzieci
