Dziewczyny, odpowiem po kolei:
asia, nie jestem obrażalska więc śmiało możesz pisać co myślisz

Masz absolutną rację, że nie powinien liczyć się sam pierścionek, tylko chwila w jakiej został wręczony, to co poczuję gdy go dostanę itp.
Jednakże życie dostarcza nam wielu niespodzianek, niemało z nich staje w gardle w poprzek...
Będąc tyle lat z moim mężczyzną przeżyliśmy (jak każda para) mnóstwo wspaniałych chwil ale te i tych gorszych. Były i kłótnie i bardzo wielka i przerażająca bieda. Mieliśmy oboje chwile załamania i zwątpienia ale jesteśmy razem, trwamy przy sobie, wspieramy się nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze.
Tak, jestem materialistką, to co powiem pewnie Was idealistki zszokuje ale uważam, że po 7 latach bądź co bądź ciężkich i chudych, kiedy wyszliśmy już na prostą zasługuję na coś ekstra, na dowód, że jestem warta (tu pomyślcie co chcecie - dużo, czegoś pięknego)
Asia, w jednej kwestii się z Tobą nie zgodzę, choć w gruncie rzeczy Twoja ocena jest słuszna ale tylko na pierwszy rzut oka; łatwo jest oceniać osobie, która nie zadała sobie trudu aby dokładnie wczytać się w post, poza tym łatwo jest oceniać osobie, która (o ile oferta Apart'u nie została zmieniona) nosi dumnie na palcu pierścionek wart tyle co moja pensja. Załóżmy, że posiadam merca - z łatwością powiedziałabym mniej zamożnej koleżance "co się wściekasz na tego rozwalonego malucha którym jeździsz! Ważne że Cię wozi!"
Piszesz, że apetyt rośnie w miarę jedzenia....nie będę Wam się zwierzać ze swojego związku. Każda nosi jakiś tam swój prywatny krzyż i nic nam do tego. Ja jedynie na swoje usprawiedliwienie powiem, że przez 7 lat zostałam obdarowana może z cztery razy.