To było straszne. Od razu ogłosili przez radio, że szukają chłopca. Serce zaczęło mi walić i modlilam ssię, żeby go szybkozznaleźli. Tego nie da się opisać, koszmar i tyle.
Mąż już nie puszczał rączki małego.
Wiadomo, że naszemu tez nie raz mogło się coś stać. Ratownicy nie są w stanie tylu ludzi pilnować. Od razu go reanimowali. Ja nie winie mamy, bo to w sumie spory chłopczyk i nie da się non stop pilnowac.
Przeraża mnie ta podłośc osadzajacych.