przecież nie musisz ich do rączki dawać;-)))) Alan też wszystko do buzi pchał, jedne książki były przeznaczone do podgryzania,inne nie;-)))
Ja przed chwila przeżyłam chwile grozy, Alan z nudów włożył sobie do nosa hmmmm jakby wam to nazwać, takie chrupkie przekąski, coś jak groszek ptysiowy, tylko twarde jak paluszek.....jak kazałam dmuchać, to wchodziło do środka , 15 minut walczyłam z katarkiem i solą morską i wyłowiłam dziada.....masakra!!!!!!!!!!!!!