Ależ Słońce! przecież przy improwizacji nie zmieniamy piosenek tak, że nie można ich poznac i wydaje Ci się jakbyś pierwszy raz to słyszał.....wiem, co miałes na myśli, ale ja tez może coś wyjaśnie...
chodzi mi o to, że np jakąkolwiek piosenke by sobie zaakompaniować lub wykonac po prostu na jakimś instrumencie muszę mieć dar do improwizowania, żeby sobie ją zagrać np w walcu wiedeńskim, lub angielskim, lub w jakies bossa novie itp itp , czy nawet zmiana tonacji, ktoś oryginalnie śpiewa np w a dur , a mi pasuje np w d -dur...improwizacja to jest nasze wnętrze, myślę, że technika te nasze wnętrze zabija.... no cóż.... takie sa czasy , że postawiliśmy sobie taką poprzeczkę.... prawda jest taka, że to zespoły sobie zgotowały taki los.... to my się prześcigamy w tych całych sprzętach, podpatrujemy co mają inni, studiujemy strony internetowe z technicznymi nowinkami i zakupujemy to i owo, by być lepsi niż tamci, by być modnym lub bardziej unowoczesnionym, żeby brzmieć prawie jak oryginał , a wydaję mi się, że wykoanania takie jak oryginał są dla oryginałów, a my powinniśmy po swojemu interpretowac dany utwór, bo co to za radocha wykonywac coś tak jak inni........ myślę, że powinniśmy być sobą, że powinniśmy jak najwięcej pokazać siebie ale nie neguję tych , którzy dążą do tego by być kopią oryginału, jest to też fajne, ale brakuje mi w tym własnego stylu ale też fajnie czasem posłuchac kogos takiego , a uwierzcie mi uwielbiam słuchac innych zespołów bo nienawidzę słuchac siebie:)....
kiedyś usłyszałam taką uwagę, że skoro mamy w naszym zespole akordeon i na nim gramy to pewnie gramy wiochę.... hm.... nawet się nad tym nie zastanawiałam, skąd w ogóle taki pomysł i opinia, no ale każdy ma swoje zdanie........ kiedyś akordeon był instrumentem przodującym w kapelach, nadawał brzmienie i rytm i u nas jednak często go wykorzystujemy do walców, francuskich piosenek itp itp... niektórzy się śmieją z tego i wolą przechwalać się maszynami grającymi, z których wydobywa sie mechaniczna muzyczka.....smutne jest to, że śmieją się muzycy.... no cóż....
poza tym muzyki weselnej nie można wsadzac do jednego wora! ona tez jest piękna! też może być w niej artyzm!!! zależy od wrażliwości słuchacza i tego co ją wykonuje. JA śpiewając muzykę weselną też czuję ją, staram się rozumiec tekst, słyszę dźwięki i instrumenty, niejednokrotnie zachwycałąm się nawet prostymi brzmieniami biesiadnego walczyka lub namiętnego tango...... inaczej nie chciałabym takiego "seksu".... na pewno nie czułabym się spełniona.....i dodam, że jeszcze nie udało mi się wykonać dwa razy tak samo danego utworu.... jakoś nie umiem....