No może, może po weekendzie...

Anka, idę na tą ugodę.
W sumie miałam tego nie pisać, ale ciągle myśli powracają....Wczoraj byłam na pogrzebie swojego Chrzestnego...1,5 miesiąca temu był u mnie na ślubie, weselu, a tu nagle...Fakt starszy to już był człowiek, chorował od dawna, ale kurcze dobrze się trzymał, wszystko było normalnie

Miałam z nim przez ostatnie lata zerowy kontakt (trochę dalsza rodzina, ja później wyjechałam), pamiętam jak jeszcze w średniej szkole pomagał mi w matematyce, mojej siostrze w fizyce, tak sympatycznie było gdy zawieźliśmy mu i cioci zaproszenie na ślub, nagadać się nie mogliśmy

gdyby nie ślub, to tyle lat bym go nie widziała...strasznie przykro mi i smutno, a równocześnie b. się cieszę, że zdążyliśmy ze ślubem, że się spotkaliśmy, b. mu się u nas podobało, miło było wiedzieć jego radość. No i tak na smutno się cieszę, że takie świeże mam z nim wspomnienia.