Lola no w zasadzie następnego dnia, to poza upojnym rankiem (ale nie licz na szczegóły), to wiele się nie działo. Wstaliśmy, za chwilę wynurzyła się i siostra, spokojnie zjedliśmy śniadanko zrobione przez MĘŻA (się aż zdziwiłam, ale widać małżeński stan dobrze na niego wpłynął, choć nie powiem czasem przed w weekendy robił

), pogadaliśmy, obejrzeliśmy foty mojej siostry, choć mało ich było, bo jak widziałyście siostra to głównie na parkiecie szalała z nami

Pojechaliśmy do lokalu po jedzonko (wszystko popakowali w dane im wcześniej pudełka) i kwiaty, pośmialiśmy się i pogadaliśmy z menadżerką, jeszcze raz podziękowaliśmy chłopakom z obsługi za ekstra zabawę i show barmańskie (chłopaki już w pracy, bo popołudniu następna impreza

, ale trzymali się nieźle) i pojechaliśmy do mojej mamy, która gościła u siebie dwie pary przyjezdnych gości (nie chcieli hotelu, ale na dobre wyszło, bo to bracia taty, którzy się nie widzieli hohoho i jeszcze trochę, więc mieli okazję się nagadać). Aha, dobrze że im daliśmy cynk że jedziemy, bo oni wszyscy w piżamach jeszcze latali

No i pojechaliśmy do nas, rodzinka chciała zobaczyć nasze gniazdko, zobaczyli przy okazji bukiet ślubny

Potem z powrotem do mamy, kupa gadania, wspominania, śmiechu, obiadzio, obejrzeliśmy kasetę ze ślubu, no i goście pojechali. Jednych odwoziliśmy na dworzec, wróciliśmy jeszcze do mamy i siostry, bo powiedziała, że ma nam coś ważnego do zakomunikowania (przy gościach nie chciała), ja już prawie zawał serca że ciąża z tym bucem, z którym jest w UK

Na szczęście okazało się, że wielka miłość z bucem (po prostu nie cierpię go

) się skończyła i siostra chce wrócić na stałe do PL

Także to było bardzo szczęśliwe zakończenie dnia

Chociaż też i smutne, bo siostra na boku powiedziała ile przykrości jej ten frajer wyrządził...bym go

Najważniejsze, że podjęła decyzję o powrocie
