Czy to znaczy,że rady Super Niani są złe?Bo tak ją wszędzie pokazują i pytają o zdanie,że już sama nie wiem. Dlatego wspomniałam o tym, bo utkwiło mi w pamięci,że mówiła,że to dla dzieci od 2 lat. Ale chodzi mi o to, czy trzeba koniecznie zamykać w drugim pokoju??Bo ja na histerię,że coś chce nie reaguje, nie ulegam.A niech sobie poryczy.Nie reaguję, bo dziecko chce, to musi mieć.A pytam czy musze je zostawiać w innym pomieszczeniu?Czy wystarczy,że nie będę reagowała i zajmę sie na chwilę sobą?Bo wybacz nie chcę go zostawiać na bezdechu samego w innym pokoju po prostu ze względów bezpieczeństwa.Bo kiedy tak sobie ryczy,żeby coś wymusić, to go zaprowadzam czasem do pokoiku. A druga sprawa:półtoraroczne dziecko jest bardzo ruchliwe(niedawno zaczęło chodzić,więc ucieka ciągle) i nie wyobrażam sobie sytuacji,zebym w sklepie takiego malucha,który siedzi w wózku,wyjmowała z niego(dłużej potrwa zanim ja te 5-cio punktowe pasy bezpieczeństwa odepnę) i stawiała w kącie.Bo on jest strasznie ruchliwy i ja nie mogę go nawet na sekundę spuścić z oczu.A co dopiero mówić,żeby na 1,5 min stawiać go do kąta. On tak ucieka,że ja czasem nie zdążę wychodząc z domu włożyć klucz do zamka, a on już pobiegł do schodów( a mam bardzo długi korytarz). poza tym z takim dzieckiem jest utrudniona komunikacja werbalna, bo on nie mówi jeszcze i nie potrafi mi przekazać dlaczego płacze i czego chce.Bo niekiedy takie dziecko płacze i histeryzuje właśnie dlatego,że nie umie nam powiedzieć co chce i nie rozumie co my mówimy do niego(ma jeszcze mały zasób słów). Oczywiście nie należy przesadzać ani w jedna ani w drugą stronę i podchodzić do wszystkiego z rozsądkiem. Ja wyznaję zasadę,że nie jestem niewolnikiem własnego dziecka. I nie biegnę na każde kwiknięcie czy stęknięcie Marcela, ale też liczę sie z jego potrzebami i odczuciami. i staram sie to wypośrodkować. Tak jak umiem najlepiej. Na pewno nie jestem idealną matką, która pozjadał wszystkie rozumy, ale staram się do wychowania podchodzić z rozsądkiem. Bo nie chcę byc ani nadopiekuńczą matką ani zimną czy oschłą. Bo powiem ci Rybko,ze niektórzy takie rady typu:nie ulegaj dziecku, niech sobie popłacze, nic mu nie jest itp. biorą zbyt dosłownie.
Mam taką koleżankę(mamę bliźniąt-niemowląt), która nie bierze swoich dzieci na ręce, nie przytula ich, nie pozwala brać na ręce dziadkom, bo uważa,że czołgając się na dywanie więcej sie uczą.I na rękach się rozbestwią. ale na rękach też poznają świat. I teraz nie potrafi do nich się usmiechnąc, zagadać,gaworzyc ani bawić z nimi.Tak samo zreszta zrobiła z psem.Ona go tylko karciła i tresowała a bawił sie z nim mąż. i teraz pies jak ją widzi to ogon podkuli a bawi sie z PAnem.I tak kiedyś moze mieć z dziećmi. Z chęcia zabawy i swoimi radościami i problemami będą przychodziły do taty.