No co zrobię....zrobię bukiet awaryjny...poruszyłam niebo i ziemię...zaczęłam od środy wieczorem, kiedy młoda złożyła zamówienie, w czwartek rano dostałam info, że calli nie będzie, zawiadomiłam młodą, popłakała się, byłam w Łodzi, Warszawie, uruchomiłam prywatne kontakty, calli szukali dla mnie w Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie....no i doopa, transport nie dojechał - stoi nadal gdzieś pod Berlinem i jak dojedzie do centrali to będzie można z kwiatow zrobić nawóż do ogrodu...taka prawda...no ale ja jestem zła, bo nie załatwiłam calli....a co ja mam zrobić pytam się...zrobiłam wszystko co w mojej mocy...złosliwie tego nie zrobiłam...czasami są takie sytuacje, że można na głowie stanąć, pęknąć...a się nie da i już!!! A zła jestem jak chol....bo mi się wczoraj młoda w pracowni popłakała...serce bym wyrwała i dała a calli nie załatwię. Jedni to zrozumieją a inni będą przeklinać do końca życia, no same powiedzcie, same ocencie sytuację....