Wracając do zaręczyn...
Jakoś specjalnie się nie denerwowałam tą Wigilią. Robert pojechał po swoją mamę, potem odebrać kwiaty (tego dowiedziałam się później). A ja spokojnie ze swoją rodzinką szykowałam Wigilię na 16 osób.
Przyjechali... R. zostawił kwiaty w samochodzie (tego też się później dowiedziałam). Tego dnia mało gadaliśmy bo takie zamieszanie w domq było, że hoho. U Nas Wigilia odkąd pamiętam zaczyna się o 17..
Modlitwa, opłatek, życzenia, pierwsze potrawy wszamane ..a tu ktoś dzwoni do drzwi!! MIKOŁAJ!!
Worek prezentów, wierszyki, piosenki, kolędy...
Potem część rodzinki chciała iść na msze, a część nie....poszły w końcu 2 osoby...kurczę..
R. mnie szturcha, że poczeka aż oni wrócą bo tak głupio (jak przy wszystkich miało być, to musi być pełny skład)....Wrócili....
R. poszedł gdzieś ..słyszę zamykane drzwi wejściowe...
Za chwilę poprzez ciotki i kuzynki widzę jak przemyka mi R. po przedpokoju z kwiatami...serce mi staje bo cała krew zatrzymała się w naczyniach włosowatych
Wpada do pokoju...wszyscy widząc R. z kwiatami krzyczą ..Uuuuuuuuuuu....
Podchodzi do mojej mamy (każdyw tym czasie do siebie nawzajem...”cicho,cicho”....) i pyta: R: -Czy mogę prosić??
Mama:- O co prosisz?
R:- Czy mogę prosić o rękę Pani córki...(tu już połowa narodu ryczy)
Mama.: już nawet nie wiem co odpowiedziała...
Potem z butelką do taty...podobna wersja rozmowy (już nie chcę włączać nagrania, żeby dokładnie spr. bo się poryczę)
Potem idzie do mnie...przemawia...Że już tyle lat razem, że już czas. Dziękuje swojej mamie za wychowanie, mi że pchnęłam go do zmiany pracy (na pracę w zawodzie, którą bardzo lubi, sprawdza się i porządnie zarabia).
Klęka, prosi mnie o rękę ..podaje pudełeczko ..ja rozwiązuje kokardkę, on wkłada mi pierścionek na palec... (tu już są takie emocje, że człowiek przestaje słyszeć co się dookoła niego dzieje i słyszy tylko bicie własnego serca)
Potem pocałunek...okrzyki radości rodziny, życzenia od teściowej, taty (tata się popłakał-nigdy tego nie zapomnę), mamy (taka kolejność bo jakoś tak siedzieliśmy), gratki od reszty rodzinki. Moja siostra tak się wzruszyła, że aż ją z tyłu głowy ścisnęło potem mi powiedziała.
Ja szybko do łazienki poprawić makijaż...przychodzi mój najukochańszy siostrzeniec i pyta:- „Ciocia, a czemu wujek dał Ci ten pierścionek?” Hihihi coś mu odpowiedziałam, że mnie kocha, ze weźmiemy ślub- już też ciężko sobie przypomnieć bo serce waliło mi jak oszalałe..
No i wreszcie spokojne oglądanie pierścionka. Jest inny niż się spodziewałam, ale również ten który określiłam jako bardzo łady więc zadowolona byłam strasznie...nagle kom. mi dzwoni ..a tu już gratulacje od przyjaciół. Powysyłałam jeszcze fotki pierścionka i mogłam usiąść do stołu.
Tata wyciągnął (specjalnie trzymał na taką okazję ..kupił zanim ja pojawiłam się na świecie) 36-letniego ballantines`a (butelkę trzymamy nadal), rozlał wszystkim-był toaścik i dalsza część wieczoru Wigilijnego...