oj ja pamiętam te czasy przed....
i nie powiem często tęskno mi do nich
Powiem tak..teraz to już bajka w porównaniu z początkami macierzyństwa.
Nie żałuje że Maksio jest - teraz. Ale pamiętam, ze w pierwych tygodniach nachodziła mnie nieustannie myśl "gdybym wiedziała, że to tak będzie wyglądać - never, ever..nigdy nie zdecydowałabym się".
Nikt nie jest w stanie przygotować sie na to co się dzieje po narodzinach dziecka!! To jest REWOLUCJA!
Ja mam wybuchowy charakter..potrafie w jednej chwili z kochającej, do rany przyłóż mamy zmienic się we wrzeszczący huragan... niestety - ja nie nadaje sie do dzieci. Podobnie jka Lila moge napisac... ze jestem kobietą aktywną przede wszytskim, potem matką.
Nie zmiania to faktu, ze kocham Maksia ponad życie.... i nie wyobrażam sobie zeby go nie było...
choć jak napisały dziewczyny - jest to nieustanna, mordercza praca.... (podobnie jak Rybka wyniosłam z domu przekonanaie: "dzieci to najgorsza rzecz jaka nam sie przytrafia" -tak niby dowcipnie ale zawsze mówił i mówi mój ojciec, a dlaczego - bo to jest nieustający się obowiązek..nieustająca troska, obawa i odpowiedzialność).
Ale myśl, ze miałabym popełnić "takie głupstwo" jeszcze raz...przyprawia mnie o ciary!
Co nieznaczy, ze kiedyś nagle hormony mnie nie ogłupią
i znowu popadne w "tarapty"
Czasem mam takie napady...ale wystarczy moment marudzenia Maksia, kiepski dzien..i od razu wracam do porządku