Wiecie co, ja naprawdę nie miałabym nic przeciwko gdyby jeden czy drugi wyrównał swoje rachunki bez interwencji pani

zresztą moje chłopaki między sobą większość kłótni załatwiają, ale przenigdy nie dam temu przyzwolenia! Dzieci nie usłyszą ode mnie "oddaj mu!"...
zresztą dzisiaj się tylko utwierdziłam w tym przekonaniu! Przy odbieraniu Nikosia widzę natknęłam się na tą mamę, która tak sobie chwali "oddawanie". Miała rozmowę z naszą wychowawczynią na temat synka, który zbił dziś innego chłopca. Mama czerwona jak burak, bo przecież Wiciu nigdy nikogo nie bije SAM PIERWSZY

Rozmowa się skończyła, ja udaję, że nic nie słyszałam, ale mój 4-letni mądrala siedząc jakieś 20 cm od małego łobuza relacjonuje mi jaki to Wiciu był dziś niegrzeczny i bił Patryka! Pod nosem się uśmiechnęłam... i spytałam, czy on sam był dziś grzeczny, oczywiście, że TAK (sam na siebie to nigdy nie naskarży

), ale dla pewności się dopytałam, czy kogoś popychał, bił itd, po zaprzeczeniu zapytałam, czy w takim razie ktoś go dziś zaczepiał, odpowiedział dosłownie " no co ty mamo! ja się nie bijam to mnie też nie biją". Szczękę miałam na podłodze, bo bardziej dosadnie i zrozumiale nie skleciłabym tego co właśnie na ten temat sądzę! Bo przemyśleniu doszłam do wniosku, że to właśnie tak jest- obrywają zazwyczaj te dzieci, które same uciekają się do agresji... i w ten sposób koło się zamyka...
ale, żeby nie było tak kolorowo, małego agresora w domu niestety mam i nie mam pojęcia jak oduczyć Kajtka korzystania z siłowych argumentów... zwalam na wiek, znak zodiaku (skorpion!)

i ogólną nieustępliwość... jestem jednak przekonana, że ten to mi się w niejedną bójkę będzie wdawał
