1 LIPCA 2006 ROKU WYCHODZĘ ZA MĄŻ- CZYLI ZA 10 DNI
Szaleję ze szczęscia, choć tydzień temu nie było mi tak wesoło.

Opowiem wam tą bardzo przykrą dla mnie historię i mam nadzieję, że rozniesię się ona gdzieś dalej...
12 czerwca byłam umówiona na przymiarkę sukni...do BYDGOSKIEGO salonu w którym ją zakupiłam...Wręcz na skrzydłach pędziłam z suknią .. i teściową na przymiarkę, a po wejściu usłyszałam, że zadnej przymiarki nie będzie...w pierwszym momencie zatkało mnie(zresztą przez kolejnych kilka minut też nie potrafiłam wydusić z siebie słowa...)Miałam tylko nie odpartą ochote rozstrzelać obie panie..

Cały czas na mnie wrzeszczały A ja przecierz nie zasłużyłam! Krzyczały, że przecież kupiłam ją (sukienkę) już dawno i że miałam przymiarke..suknia była wyczyszczona...i że one teraz nie będa jej poprawiać...Gdy moja teściówka odpowiedziała im, że co z tego skoro jesteśmy klientkami i chcemy zapłacić za poprawki...to rozwścieczyły się jeszcze bardziej...

wykrzyczały że nie i koniec a ja nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Nie rozumiem tylko dlaczego te Panie nie powiedziały nam tego wszystkiego spokojnie tylko tak sie rozjuszyły...

Wyszłyśmy stamtąd czym predzej(ja prawie z płaczem...- bo co zrobić z kiecką na 3 tygodnie przed ślubem) i dzięki opanowaniu mojej teściowej poszłyśmy zupełnie do innego salonu gdzie wykonano mi te poprawki bez ustalania terminów i że sie wyraże z pocałowaniem ręki. Suknia będzie gotowa 26. 06. od razu kupiłam welon i rękawiczki (bez palców)
Jako ciekawostkę dodam, ze te 2 Panie na tą przymiarkę się ze mną umówiły. Rozamwiałam z nimi 3 krotnie (w tym 2 razy osobiście )czy nie będzie problemu z kiecką, a one zapewniały mnie, że skoro jestem ich klientką to one bez problemu poprawia ją.
Nic tylko...płakać!
