Jestem, jestem - dzięki Bogu Żyjemy!!!
o Jaaa, jak mnie tu długo nie było.
Bardzo dziękuję za Miłe słowa i Gratulacje. Teraz może opiszę co i jak - mam nadzieję, że nikogo nie przestraszę i że żadna z Was nie będzie musiała przechodzić tego co My.
W 5 tc gin. stwierdził odklejenie trofoblastu- utrzymywal sie na obszarze 1/3, reszta byla odklejona, dostałam duphaston, przykazanie leżenia plackiem i na szczęście po 2 tygodniach wszystko się przykleiło
Ale żeby nie było tak dobrze, to w 18 tc wylądowałam w nocy na pogotowiu, a później na ginekologii z kolką nerkową (miałam kamienie na nerkach, pojawiły się na początku ciąży), dostałam Nospę domięśniowo i magnez w kroplówce i rano już było w porządku
Następnego dnia wróciłam do domku
W 27 tc kolejny atak kolki o 1 w nocy - ledwie w piżamie doczłapałam się do samochodu i po raz kolejny zawitałam na znajomy oddział w szpitalu
W trakcie wypełniania dokumentów zdążyłam zwymiotować z bólu (sorrki za opis) Po raz kolejny nospa domięśniowo - niestety ból nie ustępował, było coraz gorzej (ten atak miałam w piątek w nocy) więc zaczęli podawać mi pyralgine w kroplówkach - nadal umierałam z bólu, w poniedziałek podali mi ketonal w kroplówce - ale pomimo potwornego bólu, poprosiłam, żeby mnie (po połowie butelki) odłączyli od tego świństwa (dla dobra maluszka) - zrobili mi USG nerek i stwierdzili, że w środę przewożą mnie do innego szpitala (Boże, co za okropne uczucie jechać na noszach w karetce), we wtorek rano dostałam jeszcze magnez - również dożylnie, po chwili poszłam do WC i ... stał się CUD - urodziłam tego największego kamienia i kilka mniejszych - ból minął jak reką odjął
W środę, w tym innym szpitalu - porobili mi kolejne badania, USG itd. i niestety urolog stwierdził, że do końca ciąży (wtedy byłam w 28) zakładamy obustronnie cewnik na nerki - już wtedy nerwy mi puściły i
. Pytam czy to konieczne - lekarz powiedział, że tak bo są zastoje w nerkach, głównie w lewej, ale widząc moje przerażenie powiedział, że ok zakładamy narazie na lewą stronę a prawą będziemy obserwować - no dobra, co miałam zrobić? Zgodziłam się - założenie bolało strasznie - ale przeżyłam
za 7 tyg. miałam zgłosić się na kontrolę i wymianę tego dziadostwa - żeby nie wdało się zakażenie. Po założeniu, zastój całkowicie popuścił, a na prawej był niewielki - fizjologiczny. Następnego dnia wróciłam do domku, tam niestety bolało jak diabli, krwiomocz, nadal białko w moczu - pojechałam więc po tygodniu do tamtego urologa i mówię co jest, na USG okazało się, że cewnik się zatkał i trzeba wymienić. W trakcie zmiany myślałam, że umrę - dobrze, że miałam nogi pasami przypięte bo niewiem co by się tam działo - bolało jak jasna cholera, a to dlatego, że miałam ostre zapalenie pęcherza, dziecko ułożone głowkowo i mieli problem z wprowadzeniem sony!! ale dałam radę, 2 tygodnie później powtórka z rozrywki - znowu trzeba wymienić - jak trzeba to trzeba, strasznie wtedy ryczałam bo bałam się, że będzie tak jak ostatnio , ale NIE!! praktycznie wogóle nie czułam jak zakładali
w 34 tygodniu zaczęły puchnąć mi nogi - myślałam, że to tylko tak jest w zaawansowanej ciąży, zrobiłam badania moczu - wyszło dużo białka, leukocytów, erytrocytów, bakterii - w 36 tyg poszłam do gin. - tam ciśnienie wysokie, pani dr stwierdziła ogromną opuchliznę całego ciała-łącznie z twarzą i oczami i od razu skierowała mnie na patologię ciąży. W środę 10.09 byłam już na oddziale, tam badania, kroplówki, pomiary ciśnienia co godzinę - było cały czas bardzo wysokie. W piątek zrobili mi prowokację (niestety nasi lekarze tak ze sobą współpracują, że z prowokacji nici - bo jeden lekarz nie powiadomił drugiego, że ja od 2 m-cy biorę fenoterol - co oczywiści kłóci się z oksytocyną), w niedzielę inna pani dr powiedziała, że we wtorek kolejna prowokacja i zdecydowanie odstawiamy fenoterol - myslala, że sobie zarty robie, mowiac z tym fenoterolem! W poniedziałek wieczorem złapały mnie dreszcze - ale usnęłam, ok 00.30 obudziłam się na pomiar ciśnienia - 190/95 - położna mierzyła 3 aparatami bo nie mogła uwierzyć - po chwili zawołała lekarza, ja już nic nie widziałam na oczy - zapytał tylko czy wyrazam zgode na CC - ja mowie ze tak i pojechalismy na blok, miałam swiatlowstret i ogromny problem z podpisaniem zgody na CC ale nabazgralam cos i po chwili ujrzałam NASZE MALEŃSTWO - moje serduszko najcudowniejsze - w 1 minucie dostał 8 pkt, w 3 minucie 9 pkt w skali apgar - FILIPEK urodzil sie 16 wrzesnia o godzinie 00.55, wazyl 2800 i mierzyl 51 cm (z opaski kazali mi odczytac czy wszystko sie zgadza, odczytalam wszystko dobrze oprocz godziny bo ja tam widzialam 2.55!!) nio i na tym sie skonczylo, rano obudzilam sie na sali intensywnego nadzoru - lekarz pyta czy pamietam co sie stalo, ja mowie ze nie i pytam co? Po CC stracila Pani przytomnosc na 15 minut!!! w 2 dobie (z tego co mi opowiedzieli) zawiezli mnie na TK głowy, EEG, USG i chyba EKG, w trakcie powrotu podobno miałam znowu atak padaczkowy łącznie ze ślinotokiem, nie mogli mnie utrzymac na łóżku więc poprzypinali pasami (ja oczywiscie NIC z tamtego tygodnia nie pamiętam), po konsultacjach stwierdzili, ze zawoza mnie na reanimacje - ja oczywiscie w szoku bylam, jak sie tam rano obudzilam, jak odzyskalam przytomnosc - wrocilam na poloznictwo. Tam znowu pomiary cisnien co godzine, masa lekow, kroplowek, zastrzykow. Po tym nieszczesnym tygodniu cisnienie powoli obnizalo sie, odstawili wszystkie leki na nadcisnienie i cisnienie powoli wrocilo calkowicie do normy. Ja tez nareszcie zaczelam dochodzic do siebie - ale okazalo sie ze na calej powloce brzusznej zrobil sie pod rana podskorny krwiak - wiec zalozyli sciagli go i zalozyli saczek (oraz oczywiscie ponownie szwy)-do przeplukiwania rany, po 4 dniach saczek zdjeli a ja 2 dni pozniej wrocilam do domku!!! We wtorek mam sie zglosic do gin. - chyba na sciagniecie szwow. I na tym chyba powinnam zakonczyc historie swojej ciazy. MAM NADZIEJE. Nasze Maleństwo jest cudowne a ja cieszę się, że żyję - dostałam drugie życie!!! Wszyscy bali się, że mnie stracą, ale dzięki BOGU ŻYJEMY i to jest najwspanialsze i oczywiście nasz NAJCUDOWNIEJSZY SYNUŚ!!!