Sobota 25 sierpnia
Tylko cztery sprawy do załatwienia, ale za to jakie.
DH 
by podpisać drugą z kolei umowę

, gdyż na moje nieszczęście goście mimo terminu ostatecznego jeszcze roszady wprowadzali, ten kuzyn przyjedzie za tamtego, ta ciocia się na tę pogniewała, tamtym babcia zmarła, trzy ciąże niby zagrożone i dwa rejsy przedłużone J. kolegów, a p. Hania się nad nami zmiłowała

. Wizyta w DH zawsze mnie cieszyła, zawsze wracałam do domu rozmarzona i spokojna o powodzenie naszego wesela, wtedy jeszcze bardziej bo to już tuż tuż wszystko zaplanowane, pokoje (każdy jedne z osobna oglądnęliśmy by nacieszyć oko i odpowiednio dobrać gościom pokoje), zastawa, dekoracja, stoły ustalone, wszystko wyglądało pięknie co koiło nasze nerwy. Wynikł tylko jeden drobiazg, którego nie braliśmy pod uwagę

- sąsiedzi przeciwni pokazom pirotechnicznym

, a przecież zaliczka (którą już p. Hania chciała nam zwracać) i umowa podpisana. Tu bardzo podziwiam p. Hanię

, gdyby każdy słuchał kaprysów i narzekań swoich sąsiadów to byśmy wszyscy wynosili się w Bieszczady lub inne jeszcze nieokiełznane, dzikie miejsca. Jednakże by nie sprawić dodatkowych kłopotów ustaliliśmy inne niż standardowo miejsce strzelania i godzinę wczesną na szczęście słońce już wcześnie się chowało wtedy, więc nie było przeciwwskazań , a p. Krzysiek się ustaleniami zajął

i ostatecznie się pokaz odbył.
Fryzjer J. by włoski jeszcze ciut odrosły, ojjj tego się bałam J. z natury łagodny i wyrozumiały zrzucił na mnie odpowiedzialność dopilnowania w razie potrzeby i krzykiem, by włoski nie zostały za bardzo skrócone, bo nie chcieliśmy przed ołtarzem by stał żołnierz na łyso prawie oberżnięty.
Solares, J. zgodził się też pójść, gdyż wg mnie nie ma nic gorszego na zdjęciach jak pięknie opalona Panna Młoda i blady jak młynarz Pan Młody

, a ja chciałam zadbać o zdrowiutki

lekko brązowy kolorek skóry.
Wróciliśmy do domku, czasu dużo nie było już do spotkania rodziców, ale dłużyło się przeokropnie. Obecnie cieszę się, że odbyło się na ostatnią chwilę, miałam przedsmak nerwów jakie czekały mnie za tydzień, ale wtedy zielona byłam ze strachu, skręcałam się z bólu brzucha i nie miałam dobrego nastroju, a o 17 czułam się jak skazaniec idący na ścięcie. Wystroiłam się ubranko zakupione z tej okazji specjalnie było, więc czułam się wyjątkowo dostojnie odpowiednio do sytuacji przedstawiania sobie rodzin Nerwy widać było na twarzach wszystkich uczestników spotkania: rodzice, sis moja z chłopakiem (nie chciałam ich rozdzielać), sis J. z mężem i córeczkami, które miały rozbrajać sytuację. Aleeee ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu nie było źle, trochę się może lokal nie spisał (jedzonko pyszne, ale lądowało na kolanach gości, kelnerzy strasznie jacyś nieporadni i na deserki, które już każdy indywidualnie zamawiał czekaliśmy strasznie długo, bo dwa dania główne były ustalone na taką ilość gości 12 osób odgórnie przez nas dla przyspieszenia ich podawania), nim się obejrzałam minęło 3 godziny i wszyscy zadowoleni i już rozluźnieni się rozjechaliśmy, my jeszcze poimprezować z rodzicami do moich chrzestnych .
Niedziela przebiegła zupełnie domowo, w międzyczasie tylko wyskoczyliśmy zakupić winka na wesele i to tyle, pakowanko i wczesne leżakowanie, bo obgadując wrażenia dnia długo nie mogliśmy zasnąć, a z rana w trasę trzeba się było udać na naszą Warmię i Mazury.
Poniedziałek aż do środy opisywać teraz nie będę, potraktuję nasz wyjazd na SPA jako przedślubna podróż poślubna

bo takowej jeszcze nie było i opiszę ją na samym końcu by nie przedłużać.
Tylko kilka zdjęć z drogi trochę zboczyliśmy i do celu podróży dotarliśmy bardzo późno:


zmarzliśmy okropnie jak widać poniżej

a do tego jeszcze te okropne kręte, wąskie i wyboiste drogi Warmii, nie wiem jak można tak na co dzień się po nich poruszać

I teraz chwilka przerwy, zebrać myśli muszę

i uporządkować zdjęcia, bo na chybił trafił je na fotosik wrzucam.
P.S. Liczę, że jeszcze nie zanudziłam.