Moje kondolencje. U mnie z tematem śmierci jest o tyle 'łatwiej', bo dzieci mają braciszka, do którego chodzą na cmentarz i dziadka (mojego teścia), który nie żyje od ponad 20 lat. Jak w styczniu zmarł mój dziadek, wytłumaczyłam Julce, że dziadek nie żyje, że jest w niebie. (Na co młoda dość lekko oznajmiła, że teraz pomaga drugiemu dziadkowi nosić Ksawerka i że teraz pewnie siedzą sobie na chmurce). Potem powiedziałam, że babcia i reszta rodziny będzie smutna i mogą płakać, bo tęsknimy za dziadkiem. Na pogrzeb nie brałam dzieci - sama byłam mając 4,5 roku i nie wspominam tego miło...