A jednak jeszcze nie wygonili mnie sprzed komputera wiec moge dokonczyc moja relacje.....
Jeszcze raz przepraszam za te wielkie zdjecia teraz juz wiem jak to dziala:-)
Redzia fryzura i makijarz to zasluga Pani z ul: Lisciastej
okahof, maja, ewelinkaaa7, demka... dziewczyny dziekuje za zyczenia....
Po malej prezentacji w domku razem dumnie wyszlismy z klatki i wsiedlismy do naszego autka... tzn nie naszego bo porzyczonego od kolegi.... dziekujemy za uprzejmosc!! dekoracje robiła nam Pani z Apollo ktorej rowniez skladam serdeczne podziekowania

Własnie jechalismy na sesje zdjeciowa w studio...i chyba jeszcze do nas nie docieralo ze ten dzien nalezy do nas, tak dlugo wszystko przygotowywalismy a tak szybko wszystko sie toczy wlasnym rytmem na ktory nie mielismy wplywu i nie dalo rady juz zatrzymac chocby na chwilke machiny.... dlugo nie zastanawialismy sie jesli chodzi o wybor fotografa i mysle ze to byl trafny wybor.Jestesmy bardzo zadowoleni ze zdjec oraz pieknego albumu. Na sesje w studio zabralismy kochanych swiadkow ktorzy dzialali na nas "rozbawiajaco" Poczatkowo bylismy troszke stremowani ale po chwili odkrylismy ze to fajna zabawa:-)
Kilka zdjec z sesji zdjeciowej w studio22

a to my na balkonie


moj bratek i Kubusia siostra

i moze jeszcze takie


sesja w studio nie zabrala nam duzo czasu poniewaz postanowilismy poswiecic wiecej uwagi sesji w plenerze...
a teraz szybciutko do domu na blogoslawienstwo...

W domu mamusia przygotowala klecznik ktory przybraly z moja kuzynka zielonymi listkami, nie wiedzialam ze az tyle osob bedzie na blogoslawienstwie.... wszyscy cisneli sie w drzwiach ale ogolnie panowala cisza kidy rodzice kierowali do nas slowa. Dla mnie najwazniejsze byly slowa mojej mamy, poniewaz cale zycie spedzilam tylko z nia, wiedzialam ze nie jest jej latwo, wiedzialam ze czujemy to samo, ale ona zawsze w moim sercu bedzie zajmowac wyjatkowe miejsce, wlasnie dlatego ze starala sie ze wszystkich sil wynagrodzic nam to ze nie ma przy nas ojca....
moja mama

Po blogoslowawienstwie nie mielismy wiele czasu tym bardziej ze uroczystosc odbywala sie w sanktuarium na os. Slonecznym a my znajdowalismy sie po drugiej stronie miasta.Ślub zaplanowany byl na godz 15 wiec szybciutko zapakowalismy sie do auta:

mielismy chwile dla siebie aby ochlonac po tym co juz minelo i przygotowac sie na kolejne przezycia:-) Jeszcze wtedy nie zdawalismy sobie sprawy z tego jak wielkie przezycie wzruszenie radosc... jak wielka jest to mieszanka tych pozytywnych uczuc
Wszyscy goscie czekali na nas w kosciolku, co bylo zaluga dobrej organizaji naszych swiadkow, wysiedlismy z auta na pustym placu przed sanktuarium, dobry nastroj radosc i humor nie opuszczaly nas co mam nadzieje widac:
wchodzimy....

i juz jestesmy:-)

nie zdawalam sobie sprawy ze az tyle osob przyjdzie razem z nami dzielic ta radosc, wysluchac tego co mamy do powiedzenia sobie na wzajem, serce radowalo mi sie tym bardziej i mysle ze Kubus czul to samo...
Poraz pierwszy w zyciu nie moglam opanowac swoich lapek kiedy podpisywalismy dokumenty:-)

Ksiadz proboszcz wprowadzil wspanialy nastroj juz od poczatku. Wiedzielismy ze nie bedzie to tradycyjna msza na ktorej slub jest tylko dodatnim elementem, wiedzilismy ze on swoja osoba sprawi ze wszyscy ktorzy znalezli sie w kosciolku beda przezywali to razem z nami, conajmniej jakby to oni stali na slubnym kobiercu. Rewelacyjne bylo to ze padlo z jego ust kazanie o wsparciu, zaufaniu a przede wszystkim o milosci o tej miłosci ktora jest cierpliwa, łaskawa, nie unosi sie pychą, o tym ze tak naprawde bez miłosci czlowiek jest "niczym"
Sluchalismy uwaznie i spogladalismy co rusz na siebie:-)

W koncu przyszedl ten moment kiedy stanelismy na przeciw siebie... Kubus zaczal wypowiadac slowa przysiegi.... "i slubuje Ci miłosc wiernosc i uczciwosc malzenska oraz ze Cie nie opuszcze az do smierci"...

a ja stalam jak wryta serce bilo mi tak mocno ze obawialam sie iz ktos uslyszy:-) I przyszła moja kolej... obiecalam sobie ze sie nie rozplacze... jednak czlowiek ne jest w stanie zapanowac nad tak wielkimi emocjami, pod sam koniec glosik sie zalamal i lezki naplynely do oczu... ale mowilam dalej - bo kocham no i poczulam jak Kubus sciska mnie za lapke, usmiecha sie i delikatnie kreci glowa abym nie plakala.... i dalam rade!!!
NIE rozpłakalam sie!!!:-))

Potem przyszla kolej na obraczki, zakladajac ja czulam ze stajemy sie jednoscia i gdzies w glowie szumialy mi slowa Jana Pawla II..." Dotad Dwoje lecz jeszcze nie Jedno odtad Jedno chociaz nadal Dwoje"....

Kiedy wychodzilismy z koscioła nie musiałam pytac Kubusia co czuje, spojrzalam na jego twarz i wiedziałam ze mial wrazenie iz unosi sie ponad schodami, jest lekki jak piorko, szczesliwy, ciezko takie uczucia ubrac w slowa, ja zachowam je do konca zycia w swoim sercu...


Nooo i sie zaczelo, dopadlo nas okolo 170 osob, kwiatom i zyczeniom nie bylo konca, spedzilismy pod kosiolkiem 45 min, cale szczescie nikt nas nie pogonil bo jako jedyni w tym dniu bralismy slub w sanktuarium:-)

na zakonczenie relacji z kosciolka obcalowani i szczesliwi....

jedziemy nad morze:-)
Dodam tylko ze nie wszystkie zdjecia robione sa przez profesjonalnego fotografa poniewaz mamy kolege ktory fotografia zajmuje sie hobbystycznie wiec poprosilismy go aby uwiecznil nasza uroczystosc i zabawe wedlug wlasnego pomyslu.
Na dzien dziesiejszy to juz naprawde koniec relacje z zabawy dolacze podczas weekendu.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje wszystkim Wam za zyczenia