Miałam z moją Olką podobnie, ale chyba w łagodniejszym wydaniu. Biła mnie, męża, psa. Dostawałam w buzię, po klatce piersiowej, kopała...Wpadała w złość, gdy coś nie było po jej myśli, mówiła, że mnie nie kocha itp. Tłumaczyłam, stawiałam do kąta, przytulałam, dałam klapsa. Nie pomagało nic. Szukałam pomocy nawet tutaj, tzn. na forum.
W tym przypadku pomogła jedna, najważniejsza rzecz - konsekwencja. Jak czytałam rady dziewczyn, że tylko to może pomóc byłam trochę zła, bo uważałam, że tak właśnie postępuję. Że nie uginam się itd, jednak myliłam się. Często właśnie z żalu przytulałam ją, całowałam, bo było mi jej żal, jak wyła w kącie i krzyczała "więcej nie będę biła". Postanowiłam nie stawiać jej w kącie, zabrałam jej to, co wtedy lubiła najbardziej - ukochaną bajkę, która codziennie oglądała.
Za pierwszym razem, gdy np. mnie uderzyła - tłumaczyłam, że tak nie wolno itd. Za drugim mówiłam, że tak nie wolno i że jak jeszcze raz to zrobi, to zabiorę jej bajkę i dzisiaj już jej nie obejrzy. Za trzecim razem oznajmiałam, że bajki dzisiaj nie będzie, bo mnie uderzyła, a obiecała, że więcej robić tak nie będzie. Cały dzień, kiedy się o nią upominała ( czyli 1982489240234 razy
) tłumaczyłam jej, dlaczego tej bajki dzisiaj nie obejrzy... Chodziła i sama so biebie mówiła, że Ola brzydko zrobiła i nie będzie Sammy'ego, biadoliła biedna i sama nad sobą użalała
Po 3 dniu problemu nie było
Ciężko mi było w tym wytrwać, a, gdy u boku ma się męża, który córeczki bardzo żałował i podpytywał, czy by przypadkiem tej bajki jej nie puścić - było jeszcze gorzej.
Aha - u nas problem zaczął się jakoś po jej drugich urodzinach, czyli w podobnym wieku, co u twojego synka.
Ma coś swojego ukochanego? bajkę, zabawkę, książkę? Coś, z czym się nie rozstaje?