Mam dziś trochę wolnego czasu ( codziennie mamy gości
) więc postaram się napisać przynajmniehj część relacji.
Obudziłam się około 5 nad ranem, czułam motyle w brzuchu. Selenka ( mój kot) przyszła do mnie do łózka połasiła się, pogadałyśmy, poprzytulałyśmy i zasnęłam
Obudziłam się ponownie o 9, trochę spanikowałam, bo o 10 miałam jechać po kwiaty. Włodek jeszcze spał. Poszłam zrobić śniadanko i kawkę. Budze mojego lubego, a on cały rozpalony, wszystko go boli
Temperatura ponad 38 stopni, ledwie trzymał się na nogach. Załamka, że też to musiało się zdarzyć akurat w ten dzień. Zaaplikowałam mu lekarstwa i powiedziałam, że do 16 ma leżeć w łózku i się kurować. Pojechałam po kwiaty, florystka spisała się na medal, wiązanka była taka jaka sobie wymarzyłam i kształt i kolor kwiatów ( oczywiście candateskie ). Potem pojechałam zrobić pazurki ( do dziś wyglądają idealnie, mimo że juz sprzatałam, myłam naczynia i prałam). W domku czekała już fryzjerka, malowałam sie sama. Stan zdrowia Włodka pozostawał bez zmian, najbardziej się bałam, że zemdleje w kościele. Za dwadzieścia szósta wyjechalismy do kościoła, upał niesamowity ale niebo zaczęło się chmurzyć. Świadkowie poszli do księdza a my witaliśmy gości.
O 18 zaczełą się msza, ksiądz wyszedł do nas się przywitać i zapytał czy na pewno chcemy sami mówić przysięgę i czy nie zje nas trema. Zgodnie stwierdziliśmy, że mówimy sami. Powiem wam szczerze, że wogóle nie miałam tremy, nie denerwowałam się, czułam się lekko i szczęśliwie, miałam ochotę cały czas się śmiać. Wodziu przy przysiędze się pomylił ( chyba
) bo powiedział : Ja Włodek biorę SOBIE ciebie Aniu ( mówiłąm mu sto razy, że nie SOBIE!) za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską tak mi dopomóż....
na to ksiądz się wtrącił "i że Cie nie opuszcze aż do śmierci". Ja jak mówiłam swoją to się śmiałam
Z obrączkami poszło dobrze. No i bym zapomniała o najważniejszym, w czasie przysięgi mieliśmy burze z piorunami
Widziałam też, że ksiądz spogląda na otwarte drzwi kościoła i się lekko uśmiecha i pomyślałam sobie, że leje deszcz ( i się nie pomyliłam). Cała msza ślubna była piękna, organistka super śpiewała, aż mi sie łezka w oku zakreciła. Wychodzimy z kościoła a tam goście stoją z reklamówkami na głowach bo lało wiec od razu krzyknełam że życzenia bedą składane na sali. Tak więc nie mieliśmy rzucania ryżem i pieniędzmi. Włodek na szczęście nie zemdlał.